sobota, 12 sierpnia 2017

Wszystkim...

... ktorym wydaje sie, ze wystarczy chciec. Albo stanac przed lustrem i cos sobie wmawiac. Albo wzruszyc ramionami i przestac sie nad soba rozczulac.
Dedykuje ten post, moze niech choc sprobuja zrozumiec, a co najmniej chwile sie zastanowic.


Sama bym tego tak celnie nie ujela, ale dokladnie tak mysle.






90 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Odsylam do wczorajszych i przedwczorajszych komentarzy. Zalaczony link jest z nimi powiazany.

      Usuń
  2. Muszę się zastanowić. Teraz myślenie mam wyłączone.
    Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Depresja to plaga naszych czasów,choroba,której bez leków czy psychoterapii nie sposób"zaleczyć".
    Znam ludzi,którzy prawdopodobnie do końca życia muszą zażywać leki.
    Jeszcze dodam,że wg.niektorych szczególnie tych mieszkających na wsi,gdzie proboszcz jest nadal panem i władcą,zarejestrowanie się do psychiatry jest wielkim wstydem"bo pomyślą,ze mi odbilo,będą plotkować"-słowa mojej dobre znajomej....
    Cycki mi po tych słowach "opadli"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moglabym zrozumiec wies z jej dwulicowa katolicka mentalnoscia, ale nie zrozumiem osob podobno wyksztalconych z duzych miast, ktore polecaja mi przeczytac ksiazke i zmienic nastawienie.

      Usuń
    2. Miałaś takie porady?...

      Usuń
    3. Cofnij sie o dwa wpisy i poczytaj komentarze.

      Usuń
  4. Cóż nie uważam, że pierdole-wszak doopą w tej chwili nie ruszam. Napisałam o tym, co mi w pewnym momencie pomogło. Mi terapia zajęła 4 lata i wciąż walczę o to, by nie wrócić na stare tory myślenia. Są tacy ktorym całe lata nie pomagają- nie mnie oceniać dlaczego. To Twoj wybór Aneczko kogo chcesz zobaczyć w lustrze.
    Pozdrawiam i przytulam, bo rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To NIE jest moj dobrowolny wybor, Edyta.

      Usuń
    2. W tej chwili jest. Ale nie napiszę żadnych zlotych rad, bo mi nie wolno tego robic. Nie wolno, bo wciąż mam klika własnych demonów do pokonania.

      Usuń
    3. Edyta, Tobie zajelo to 4 lata, ja zblizam sie do 20. Kazdy czlowiek jest inny i nie ma jednej gotowej recepty dla wszystkich. Co jednemu pomoze, po drugim splynie jak woda po kaczce, a swiatle porady, ze wystarczy chciec, jeszcze bardziej doluja zainteresowanego, czuje sie jeszcze mniej wart, bo nie chce, a przeciez moglby, bo to takie proste i latwe.

      Usuń
  5. Czuję się wywołana do tablicy :-) Bo ja mówię do swojego odbicia i "wmawiam" sobie rzeczy :-) I miałam depresję z 20 lat, i brałam psychotropy, i zaliczyłam jedną próbę samobójczą. Znaczy w temacie ja jestem. I "nie pierdolcie" jest super, na pewnym ETAPIE. Tak się czułam, sama prawda. Ale depresja to choroba duszy, w ciele się tylko odbija. Wiele lat zajęło mi zrozumienie, że depresja jest OBJAWEM. Objawia mi, że żyję przeszłością. Rządzą mną mechanizmy z przeszłości. Rządzą mną wyparte uczucia, emocje, żale. Rządzą mną nieuświadomione lęki, schowana złość, ból, szok, trauma. Są, ale ja ich nie chcę widzieć. Są na granicy postrzegania, ale ja ich nie zobaczę. Bo nie chcę, bo wyparłam, bo schowałam, bo mówię: przeszłość to przeszłość, nie trzeba się oglądać za siebie, do przodu, wiśta wio! Wszystkie, dosłownie wszystkie siły skierowane na chowanie swoich lęków, wymyślonych wad i grzechów, kompletna niezgoda na sama siebie. Jak nie zwariować? Nie da się, zwariowałam :-) Jak z tego wyjść? Poprosić o pomoc, a potem zgodzić się ją przyjąć, taką jaka ona jest...płakać, bać się, znów płakać, znów się bać, trząść się....i zaglądać do tyłu, i WIDZIEĆ. Przestać być ofiarą, choć to fajne. Fajne, naprawdę. Ofiara nic nie musi, ona wymaga, bo jest skrzywdzona, bo może żądać sprawiedliwości, może wymagać uwagi, może być nawet katem i jest usprawiedliwiona, bo NAPRAWDĘ została bardzo skrzywdzona. Więc to fajna pozycja do siedzenia. Ale kiedy to sobie uświadomisz i posiedzisz, może się okazać, że może nie koniecznie.....Taaaa. Jest taki żart, który mnie śmieszy przez łzy trochę: Czym się różni nordik walking od dead man walking? W nordik idziesz z kijkami w rękach, widzisz je, podpierasz się nimi, ale możesz je zmienić w każdej chwili. Są narzędziem. W dead man walking masz kijek wbity w kręgosłup aż do samej du..;-) Zwizualizujcie :-) Gdzieś z tym pójdziecie? Nawet nie wiemy co nas wtedy trzyma :-) Cała prawda o depresji. Mojej również. Jeśli nie uczynimy nieświadomego świadomym, będzie ono kierowało twoim życiem i będziesz nazywał to przeznaczeniem :-)I piszę to wszystko z całą sympatią do siebie, jaka mogę wygenerować już teraz. Bo w całym tym procesie dochodzenia do ładu ze swoimi emocjami znalazłam SIEBIE, fajną całkiem :-) Czego wszystkim, z depresją czy bez życzę. I żeby nie było, proces trwa...będzie trwał do końca :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, Ania, ja sobie tkwie w roli ofiary, bo bardzo to lubie, jest mi z tym wygodnie i niczego nie chce zmieniac. A przeciez wystarczy chciec.

      Usuń
    2. Nie pouczam, nie radze, bo rozumiem...

      Usuń
    3. Aniu nie dlatego, ze chcesz. To byla przenosnia. Ja siedzialam dlatego, ze się bałam. Balam sie że mnie życie zaboli. Zaboli jeszcze bardziej niż boli, az po granice wytrzymalosci.Jak pozwolilam sobie poczuć, bylo może łez i 10 kroków w tył. Ale powoli krokow w tył bylo coraz mniej,wiecej w przód. I uwierz-wciaz wielkiego wysiłku wymaga nie wrócić tam,gdzie sie bylo.

      Usuń
    4. Edyta, zechciej zrozumiec jedno, ze latwiej wygrzebac sie z bagna, kiedy ustanie lub co najmniej zmniejszy sie czynnik stresujacy. I ze kazdy demon, ktory meczy, jest inny i czym innym spowodowany.

      Usuń
    5. Dedytko oczywiście. Pantero nie dlatego,że chcesz. Nikt przecież tego świadomie nie chce. Strach u mnie. Ja już tak bardzo i długo się bałam, tak długo, że już nie chciałam. Tyle strachu długotrwałego, bolącego, ciągłego, do granic.....już nie mogłam. Znalazłam sposób uniknięcia tego, wyparcia, nie przeżywania....i siedziałam. Ale jak chowasz strach, nie możesz poczuć odwagi, bo odwaga pojawia się, gdy pokonujesz strach. Jak go chowasz i nie widzisz, to jak masz z nim walczyć i wygrać? Jak chowasz złość, jak możesz zrozumieć na co się złościsz i dlaczego? I poczuć jej dobrą siłę sprawczą w stawianiu zdrowych dla ciebie granic? Jak nie chcesz czuć nienawiści, nie spotkasz jej prawdziwej przeciwwagi, miłości....tak to zrozumiałam. Spotkanie z moimi emocjami, to najlepsze i najtrudniejsze co mnie do tej pory spotkało. Ale warto było :-)

      Usuń
    6. To przeciez takie proste, wystarczy chciec. Tobie sie udalo, Dedytce tez, inni przeczytali ksiezke i sa szczesliwi. Widac ja nie chce, wiec dobrze mi tak, bo to moj wybor. Qrwa, ja zwariuje!

      Usuń
  6. Przeczytałam tekst zalinkowany. Niesamowicie mocny i prawdziwy. Właściwie nic dodać, nic ująć.
    To prawda, że takie niby majace pomóc, czy wylać kubeł zimnej wody na głowy gadanie wkurza i sprawia, że w ogóle odechciewa się mówienia o tym, co boli.Skoro człowiek wie, że ten drugi go nijak nie potrafi zrozumieć, to zrywa mosty. Ale to powiększa tylko smutek, samotność, depresję...Koło zamknięte.
    Też często chrzanię bez sensu. Byleby gadać. Ze niby taka mądra spokojna i poukładana.A przecież...Ech!
    Anuś, ściskam Cię już bez żadnego zbędnego paplania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tego typu swiatle porady wpedzaja w jeszcze wieksze bagno, bo przeciez tylu osobom sie udalo, to ja widocznie nie chce i tkwie sobie w tym szambie na wlasne zyczenie, bo namietnie uwielbiam smrod, a przeciez to takie proste wygrzebac sie, otrzasnac, wziac prysznic, uzyc dezodorantu i zaczac nowe zycie.

      Usuń
  7. Nosz ja o sobie pisałam, o swoich doświadczeniach. Każdy ma inną drogę Anno Pantero. Ja byłam w pozycji ofiary baaardzo długo. Jakoś w końcu to zobaczyłam, bolało. A potem wybaczyłam sobie. Bo każdy pracuje z zasobem jaki ma na daną chwilę. I z taką świadomością jaką ma na daną chwilę, ale to ewoluuje, zmienia się i za jakiś czas dostrzegasz więcej, potem znów coś, znów coś....i tak po nitce do kłębka. Toż sama wiesz. Z tym chceniem to nie koniecznie...ja to raczej uważam, że dochodzisz do takiego poziomu cierpienia, że już nie masz gdzie upchnąć, gdzie schować, już wylewa się uszami...wtedy jest ten moment zwrotu...albo wylogowujesz się z rzeczywistości na amen ( próbowałam), albo poddajesz się :-) Ja się w końcu poddałam. I wyszło mi na dobre. I dzięki temu jestem silniejsza i kijek z du.. wyjęłam. Tako jakoś :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby nie niezliczone terapie, tez by mnie juz dawno z Wami nie bylo. Nie siedzialam, probowalam dzialac, wychodzic, kijek z dupy wyjmowac. Ale po przeczytaniu Ciebie czy Dedytki, mam wrazenie, ze nie dosc sie staralam. To zaiste bardzo motywujace, a przeciez wystarczylo chciec...

      Usuń
    2. No weś nie zwalaj na nas :-) Ty siebie zapytaj czemu tak się czujesz? Aby nas z kimś nie pomyliłaś? Z kimś kto ciągle wymagał, krytykował, a ty ciągle się starałaś i nie doskakiwałaś do poprzeczki, którą on trzymał? Bo ja tak właśnie była tresowana i tak robiłam. Podskakiwałam, bo myślałam, że muszę. Aż pojęłam, że nie muszę.

      Usuń
    3. Ja niczego na Was nie zwalam, probuje tylko uswiadomic, ze nie wszyscy sa jednakowi i jednym sie udaje pokonac demona, inni probuja i nic z tego nie wychodzi. Przeciez ja nie siedzialam z zalozonymi rekami, leczylam sie, poddawalam odmozdzajacej psychoterapii i tak naprawde gowno to dalo.
      Dlatego nielatwo mi sluchac, ze to moja wina, bo widocznie za slabo sie staralam. Ze wygodnie mi tkwic tam gdzie jestem. Przeciez to chore!

      Usuń
    4. To nie motywowanie, tylko dolowanie. Powinnas o tym najlepiej wiedziec, skoro sama to mialas.

      Usuń
    5. Ok. Pantero, przepraszam. Naprawdę. Ja czasem tak się cieszę, że jakoś po tej Ziemi chodzę w lepszym stanie, że chcę by inni, ZWŁASZCZA ci których LUBIĘ, też tak mieli. Bo znalazłam wyjście z Mojego labiryntu. Ale to moje wyjście. Przepraszam. Powinnam sobie wytatuować na czole: szanuj cudze ścieżki. Może nawet to zrobię, tylko na innej części ciała :-)

      Usuń
    6. Gdyby porownac sytuacje sprzed kilkunastu lat, to moj dzisiejszy stan jest naprawde dobry, jakos brne do przodu. Ale jestem pewna, ze nie ma uniwersalnej recepty na wyjscie z choroby. Jedni podnosza sie i wychodza z dna dolu glebszego od rowu marianskiego, bo przeczytali poradnik i to im wystarczylo. Innym cale lata psychoterapii niekoniecznie pomogly. Kazdy jest inny.

      Usuń
  8. Depresja to bardzo powazna choroba psychiczna, musi byc zdiagnozowana przez psychiatre a nie lekarza ogolnego czy psychologa. Zeby nie byc goloslowna dam moj przyklad. Wiele lat temu majac rozne zyciowe smutki i placzac nad soba u mojego lekarza, dostalam leki na depresje i diagnoze ze mam depresje, ale tak naprawde sama nie bylam przekonana (wiedzac z ksiazek co to depresja) ze mam PRAWDZIWA depresje. Ten moj ogolny lekarz wyslal mnie w koncu do psychiatry, spedzilam w jego gabinecie ponad godzine, tez plakalam i smutkowalam, taki mialam nastroj i tak mi pasowalo, i co? na koniec dowiedzialam sie ze nie mam zadnej depresji, prawie powiedzial mi ze marnuje jego czas kiedy naprawde chorzy go potrzebuja. Bylo mi wstyd, bo sama wiedzialam ze to nie depresja tylko stres.
    Nie mam zamiaru nikogo diagnozowac, szczegolnie poznanego przez internet, ale wiem ze od jakiegos czasu nastala moda na mowienie mam depresje, kiedy to jest stres. Chory na depresje nie potrafi nawet rano wstac, bo dla niego to jest jak ciezka praca ktorej wrecz wykonac nie moze, a ja wstawalam i widzialam slonce, chory na depresje nie widzi, nie czuje ze jest piekny dzien, dla nich kazdy dzien jest ponury, okrutny, trudny do przetrwania i tak codziennie. I wszystko co jakos zmuszaja sie robic, czy to wziac prysznic, czy wyjsc do ludzi jest wielkim, niechcianym wysilkiem.
    Dlatego tutaj jest okazja dla mnie jeszcze raz przeprosic tych naprawde chorych na depresje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem zdiagnozowana przez kilku psychiatrow, przeszlam niezliczone psychoterapie, przyjelam kilogramy antydepresantow. Mialam na poczatku etap niewstawania z lozka, ksiazkowy obraz. To ze w tej chwili jakos funkcjonuje, wlasnie im mam do zawdzieczenia. Wielu z nich potwierdzilo rowniez, ze prawdopodobnie bede sie zmagac z choroba do samej smierci. Mam lepsze i gorsze fazy, choc ogolnie moge jako tako zyc normalnie, co najmniej dla obserwatorow z zewnatrz.

      Usuń
    2. Wspolczuje i podziwiam ze dajesz rade zyc, ze nauczylas sie zyc z ta choroba, mam wielki szacunek do ludzi z depresja, bo wyobrazam sobie jak trudne musi byc zycie, nawet zwyczajne, codzienne czynnosci.

      Usuń
    3. Mam ja w pewnym stopniu pod kontrola, ale czasem robi mi niemile niespodzianki, uderza znienacka, kiedy problemow jest wiecej i powoduje, ze drobiazg urasta do wielkosci Giewontu.

      Usuń
  9. Oczywiście ,jeżeli uważasz ,że nie da rady to nie da rady,
    ale jeżeli uważasz ,że da rady to da rady.
    Przecież znasz to powiedzenie w podobnej chyba formie.

    Depresję się leczy i to z bardzo dobrym skutkiem do całkowitego wyleczenia.
    Nikt nie twierdzi ,że jest łatwo.
    Może te dwa linki ?
    http://www.akademiawitalnosci.pl/zibi-i-jego-historia-powrotu-do-zdrowia-nerwica-ataki-paniki-i-wiele-innych/
    A niacyna czyni cuda.
    Jest tam wiele wpisów na temat depresji.
    Warto czytać tego bloga chociażby dla samych komentarzy,
    gdzie ludzie wychodzą z rożnych ciężkich chorób i piszą o tym w komentarzach.

    http://www.akademiawitalnosci.pl/10-najpotezniejszych-protokolow-witaminowych-cz-7-niacynowy-protokol-doktora-abrama-hoffera/

    Nikt nie powiedział ,że będzie łatwo wyjść z depresji lub innej choroby, sytuacji,
    ale można szukać rozwiązania albo tkwić w chorobie, sytuacji do końca życia.
    Wybór należy do nas.

    Ci którzy udzielają dobrych rad Tobie dobrze Ci życzą.
    gdyby źle życzyli nie zaglądali by tu wcale
    i omijali szerokim łukiem Twój blog.
    Dobrych rad udziela się na podstawie naszego doświadczenia,
    ale co wybierzesz i co ci pomoże to nie wiesz
    dopóki nie sprawdzisz, nie spróbujesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Slyszalas zapewne, ze dobrymi radami pieklo jest wybrukowane.
      Od blisko 20 lat nic innego nie robie, tylko probuje wyjsc. Ale Twoim zdaniem zapewne nie chce, skoro nadal tam tkwie. Ja naprawde nie musze czytac o cudzych depresjach, mam dosc swojej wlasnej.

      Usuń
    2. Współczuję , ale innej drogi nie ma.
      Twoja reakcja przypomina mi moją.
      Przypomniało mi się i padłam ze śmiechu z siebie i z ciebie.

      Historia sprzed 35 lat.
      Poprosiłam o pomoc pewną osobę ,czyli o pieniądze.
      A ta osoba zamiast pieniędzy przysłała mi książkę Luisy Hay " Możesz uzdrowić swoje życie ".
      Jak to zobaczyłam to złapałam i pizgłam z rozmachem o ścianę tę książką.
      Leżała tam parę dni za wersalką.
      Cholera myślę sobie skoro i tak ją mam to zobaczę co to za paskudztwo,
      ale nadal byłam wściekła.
      No i zaczęłam czytać.
      To był początek zmian.
      Jak to wspominam to kwiczę ze śmiechu nad sobą...
      Nigdy człowiek nie wie co mu pomoże , nigdy.
      Ta książka dała tylko nadzieję,że może być inaczej,
      uświadomiła ,że może być inaczej,
      a reszta to już była praca nad sobą.

      Usuń
    3. Pasjami uwielbiam gotowe przepisy na szczescie ujete w ksiazkach. Autor zarobiony lezy na Bahamach i rechoce w kulak nad naiwnoscia czytelnikow. Ament.

      Usuń
    4. Zauważyłaś ,że wszystko przyjmujesz negatywnie ?
      Zbudować nowe życie można na słowie tak,
      na słowie "nie" nie da rady ...
      Zbuntowałaś się na amen...

      Dobre rady są po to by z nich skorzystać.
      Skorzystasz to dobrze.
      Nie skorzystasz też dobrze.
      Każdy niestety musi znaleźć swój sposób na rozwiązanie swoich spraw.

      Usuń
    5. Tak jest. I dziwne, ze nie dostrzegasz wlasnego negatywnego nastawienia do pewnych innych zagadnien. Ale tak juz jest, ze w cudzym oku latwo dostrzec pylek, gdy w swoim wlasnym belka nie przeszkadza.

      Usuń
    6. Ok. odpuszczam temat.
      Kompletnie mnie nie rozumiesz.

      Usuń
    7. To raczej Ty niedokladnie przeczytalas podlinkowany post albo w swoim samozadowoleniu nie uwierzylas w ani jedno slowo.

      Usuń
  10. mam gorsze i lepsze dni, nie chce mi się , wolne dni spędzam w łóżku ale wtedy mam wyrzut, mam nadwrażliwość, nie mogę spaś w stresie, odkłada mi się stres w ciele, boli mnie całe ciało, organizm się czasami rozpada... ale depresji nie mam. i dzękuję niewiemkomu za to.współczuję bardzo i wspieram.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czesciej zostawalam sobie w lozku np. w niedzielne poranki, kiedy bylam zdrowa, bo byl to dla mnie zasluzony relaks, tak to wtedy odbieralam. Teraz mam poczucie straconego czasu, jakas sila wyrzuca mnie z wyra jak katapulta.

      Usuń
  11. dlatego się nie odzywam w tej sprawie
    znam wiele osób dotkniętych depresją, wspieram jak umiem, choć pewnie nie umiem
    ale już bym nie powiedziała, otrząśnij się, inni mają gorzej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest odpowiednie i zdrowe podejscie do zagadnienia.

      Usuń
    2. depresja i rak w pewnym sensie są podobne
      trudno zrozumieć, co to jest, jak się nie przeżyło, i choroby obie potencjalnie śmiertelne..

      Usuń
    3. No pacz, Rybenka, a wystarczyloby przeczytac ksiazke o wiekuistym szczesciu, wyprzec raka i zaraz bylabys zdrowa. Po co jakies chemie-sremie i inne glupoty, wystarczy przeciez pozytywne nastawienie.

      Usuń
    4. o, a na depresję to jeszcze łatwiej
      zwizualizuj sie szczęście i radośc i o co kaman!

      Usuń
    5. Panterko i afirmacje codziennie 10000 razy powtarzaj "jestem szczęśliwa":DDDD

      Usuń
    6. Owoc, juz jestes poza okresem ochronnym, myszy mi na dom nie naslesz. Kcesz w dziup? :)))
      Rybenka, tu nie ma nic a nic do smiania. :)))))

      Usuń
  12. Owszem, depresja jest chorobą. Ale tej choroby nie zwalczy się samymi antydepresantami, do tego trzeba całego "sztabu" ludzi. Potrzebni są dobrzy, kulturalni psychoterapeuci, potrzebne jest ogromne zrozumienie sytuacji ze strony bliskich ale potrzebne jest też wzbudzenie w samym pacjencie zrozumienie przyczyn tej choroby oraz jego chęci powrotu do zdrowia, co wcale nie jest łatwe. Wiele chorób psychicznych powstaje w okresie wczesnego dzieciństwa, w wieku od 1 roku do 3 roku życia, ale rozkwit choroby przypada najczęściej dopiero w 20 lat pózniej- tak jest między innymi ze schizofrenią.
    Co gorsze to fakt, że do wielu tych chorób przyczynia się nasze własne najbliższe otoczenie , zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy. I nie mam tu na myśli rodzin patologicznych.
    Chorób psychicznych jest równie wiele jak wszystkich innych, tyle tylko,że ich
    leczenie jest znacznie trudniejsze i nigdy nie wiadomo czy nagle, z zupełnie
    niewiadomego powodu nie powrócą.
    Niewątpliwie najprościej jest podać antydepresanty i niech się sierota dalej sama z nimi buja, tyle tylko,że to nie jest kuracja naprawcza, ich branie nie sprawi, że organizm sam zacznie produkować odpowiednią ilość brakujących dotąd związków chemicznych, to zwykłe podstawianie wiadra pod cieknący dach, a nie naprawienie dachu.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mniej wiecej tak to wyglada. Nie slyszalam jednak o przypadku uleczenia po przeczytaniu broszurki uszczesliwiajacej, jak mi sie usiluje zasugerowac.

      Usuń
    2. Anabell-rewelacyjnie napisalas,dokladnie tak jest ....

      Usuń
    3. Anabell to bardzo madra i empatyczna kobieta.

      Usuń
  13. Ooo, Pantero!
    KOCHAM CIĘ!
    Zobrazowałaś mój stosunek do tzw. dobrych rad i psychoterapii, czego sama bym lepiej nie ujęła własna klawiaturą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To akurat nie ja, ale ja tez moglabym sie pod tym podpisac wszystkimi konczynami.

      Usuń
    2. Poza tym same trzy linijki Twojego tekstu razem z "NIE PIE***OLCIE!" wystarcza, żeby wiedzieć, o co chodzi i uwielbić lapidarność oraz trafność tej myśli.

      Usuń
  14. W całej rozciągłości się z tym zgadzam. Uważam, że ludzie pie*dolą trzy po trzy stanowczo zbyt często. Nie wszystko jest tak proste, jak drut albo obręcz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beton. Nic nie przebije, zadna mysl, bo beton i tak swoje wie.
      Zero empatii, tylko przekonanie o wlasnej racji.

      Usuń
  15. Przeczytałam, i komentarze też. I zobaczyłam, że nie wszyscy rozumieją istotę depresji - okropne, negatywne nastawienie do wszystkiego. To, że mózg mówi "nie", bo jest tego realna biochemiczna przyczyna. To prawda, że jeśli się czegoś chce, to jest łatwiej. Ale JAK chcieć??? Przykład z pieniędzmi i książką jest w tej sytuacji kompletnie nieadekwatny i nijak się ma do osoby z depresją, choć nie przeczę, że osobie w dołku - ale zdrowej! - może pomóc.
    Ja też nie lubię poradników na każdą okazję, a szczególnie tych, które wmawiają nam, że wszystko jest kwestią odpowiedniego nastawienia. Czytałam kiedyś taki jeden, który na wszelkie kłopoty zalecał odpowiednią medytację lub modlitwę (w zależności od wiary) i po niezbyt długim czasie stosowania miało być super. Hmmm... uczucia mam bardzo mieszane.
    Całuję, Panterko, i przytulam mocno ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ninka, przywracasz mi wiare w ludzi i w to, ze miewaja oni empatie. A betonu i tak nie skruszysz, bo zaden argument nie dotrze. Beton gardzi slabosciami ludzkimi i w swojej arogancji przekonany jest, ze chciec to moc, a jak ktos twierdzi, ze nie moze, to znaczy, ze nie chce. I koniec.

      Usuń
  16. Świat jest piękny tylko życie pojebane....
    Dalsza część "mądrości" może być dopisana wg danego "widzimisię".
    Ja na chwilę obecną nie mam pomysłu, chociaż w porywach było "...więc bierzmy z tego wszystkiego najlepsze co nam dane".

    Dzieciństwo i depresja. Depresja i dzieciństwo. Rozłączne czy nierozłączne? Zależne czy niezależne?

    Tak se pierdolę...
    ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mysle, ze ludzie, ktorym rodzice przekazali sile i umiejetnosc walki, ktorych dowartosciowali i dobrze przygotowali do pokonywania przeszkod, w konfrontacji z choroba, jaka jest depresja, radza sobie lepiej i szybciej moga ja pokonac. Jak zreszta wszystkie inne przeszkody. Ktos majacy niska samoocene nawet nie chce walczyc, jak ze wszystkim innym. Taka jest moja teoria.

      Usuń
  17. aaaa
    i pioseneczka

    https://www.youtube.com/watch?v=y-cHHNEYze8

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro bedzie futro, a pojutrze po futrze.

      Usuń
    2. Tekst piosenki to taka głupia ironia odnośnie tematu...
      Ale na temat...albo nie na temat...

      Na ludzi chorych na depresję (lub inne podobne) nieraz mówi się "pierdolnięty" albo "wariat".
      Mnie to od bardzo dawna zastanawiało, bo niejeden "pierdolnięty" jest wart więcej niż taki "niepierdolnięty". Wg mnie oczywiście.
      A co z normalnością ktoś by zapytał?
      Normalność to tylko większość statystyczna.I większość ta zazwyczaj patrzy z ukosa na tych co chodzą do psychologa lub na terapię.
      Ja staram się każdego zrozumieć. Zarówno pierdolniętego jak i normalnego, ale z tym ostatnim jest coraz gorzej.
      Czasem puentuję takie "normalne" rozmówki o "nienormalnych", że - wszyscy jesteśmy pojebani,tylko nie wszyscy zdiagnozowani!!!


      Podobają mi się słowa Edwarda Stachury:
      "Już od dawna wiedziałem, że łatwo można oszaleć. Nietrudno. Nie myślałem jednak, że tak straszliwie łatwo. Z czasem zacząłem coraz lepiej się na tym znać. Tak, że teraz mogę postawić zagadkę: jaka jest najłatwiejsza rzecz na świecie? Oszaleć! I druga zagadka: jaka jest najtrudniejsza rzecz na świecie? Nie oszaleć! Tak więc i ja wniosłem mały wkład do światowej historii zagadek, rebusów, szarad i innych rozrywek umysłowych."

      I pomyśleć, że zmarł z powodu psychozy depresyjno-urojeniowej...

      p.s. chaotycznie, ale tam mam niestety...

      Usuń
    3. Wielu bardzo uzdolnionych ludzi popada w choroby duszy, maja wieksza wrazliwosc, inaczej odbieraja swiat. Nie sa latwi we wspolzyciu, sa za to genioszami.

      Usuń
  18. Dobrymi radami pieklo brukowane... ♥

    OdpowiedzUsuń
  19. wymienią pare sławnych osób ,które chorowały bądż chorują na depresję.
    Edyta Bartosiewicz-wspaniały głos,znikneła ze sceny na ładnych pare lat,była w naprawde cięzkim stanie,głosno mowiło sie o jej walce z ta choroba.Wydała płyte rok albo dwa lata temu,ale czy pokonała depresję na zawsze? Tego nikt nie wie...
    Moja ulubiona Anja Orthodox-od parunastu lat cierpi takze z tego pwodu.Bardzo ciekawie opowiadała o swojej chorobie,jak sie to u niej zaczeło objawiac..Oficjalnie mówi,ze regularnie chodzi do psychiatry i to ją jakos trzyma....
    Ja juz wczesniej napisałam o samobojczej smierci mega popularnego w kregach muzyki rockowej Chrisa Cornella....
    w niedługim czasie jego sladami podazył wokalista z Linkin Park...
    To wszystko miało miejsce około miesiaca temu...
    Byłam i nadal jestem w szoku...
    Okrutna,podstepna choroba i tak jak wspaniale napisała Anabell,tutaj potrzebna jest niekiedy armia specjalistów,aby zaistaniało swiatełko w tunelu...
    Sama borykałam sie z nerwica lekowa,nikomu tego nie życze....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wczesniej Robin Williams, komik rozsmieszajacy caly swiat. Slawny byl, bogaty, mial wspaniale poczucie humoru. Nie wygladal na chorego. Powiesil sie zupelnie nieoczekiwanie i wtedy swiat dowiedzial sie o chorobie. Widocznie nie chcial poczytac broszurki o szczesciu.

      Usuń
    2. Tak!!!!Wspaniały aktor,nieodżałowany...

      Usuń
    3. I wielu, wielu innych, mniej slawnych...

      Usuń
  20. Panterko Przeczytałam link i wszystkie komentarze.Przytulam Ciebie mocno.Walczysz na ile możesz i tego się trzymaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu, to ze tu teraz jestem, jest wlasnie zasluga mojej wieloletniej walki, lekow, terapii i pracy nad soba. Samo sie nie stalo.

      Usuń
  21. Był czas, gdy musiałam się zmierzyć z silną nerwicą oczekiwania u mego męża- to było 5 lat wyjętych z naszego wspólnego życia.Tym bardziej, że leki nie pomagały, bo choć je brał atak paniki i tak następował. Były dni, gdy musiałam go odprowadzać do pracy, bo sam nie był w stanie pojechać komunikacją miejską ani w ogóle dojść.Daliśmy radę. A gdy urodziła się córka, okazało się, że odziedziczyła po tatusiu chorobliwą nieśmiałość,( bo to jest genetyczne uwarunkowanie) ale już wtedy wiedziałam co mam robić. Kolejne lata pracy i udało się- ci co ją znali jako kilkuletnie dziecko nie mogli wręcz poznać gdy dotarła do liceum- to już było inne dziecko. I stąd moje ogromne przekonanie, że najwięcej dla każdego z problemami natury psychicznej mogą zrobić tylko i wyłącznie najbliżsi, do których chory ma zaufanie.
    Te lata nauczyły mnie, że trzeba bardzo uważać co się do takiej osoby mówi i jakim tonem, bo nieprzemyślaną odpowiedzią można niechcący zranić, spowodować pogłębienie choroby i zniechęcenie do współpracy. I trzeba wtedy z bardzo wielu rzeczy samemu zrezygnować. Dobrze, że ja mam silną psychikę, inaczej pewnie bym się wykończyła. A teraz mam Hashimoto i często stany z lekka depresyjne, ale wtedy natychmiast biorę się za to co najbardziej lubię robić- terapia rękodzielnicza na całej linii.
    Przytulam Was sobie- Anię i Owoc, zwłaszcza, że "Głodny";)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest kwintesencja tego, o czym powyzej napisalam. Zarzut, ze za malo nad soba pracuje (skad ta wiedza?), ze powinnam zmienic nastawienie z negatywnego na pozytywne. No ja pier***e! Porad udziela osoba, ktora nie chorowala na depresje, a przynajmniej slowem o tym nie wspomniala, wiec nie mam 100% pewnosci. Za to ona ma te pewnosc, ze czytanie broszurek postawi mnie na nogi.
      No coz, zdarzaja sie jednostki, ktore zawsze wszystko wiedza lepiej.
      Kiedy wspomnialam, ze takie porady jeszcze bardziej mnie doluja - swiete oburzenie, bo im przeciez pomoglo, wiec jakbym tak wziela sie w garsc... itd itp. ZERO zrozumienia i zarzut zlej woli i negatywnego nastawienia.

      Usuń
    2. Anabell-Głodny,bo niemal ciągle na dietach:-)
      Bylaś nieocenionym wsparciem dla męża a potem dla córci.Ile trzeba miec w sobie mądrości,żeby umieć pomóc w takich sytuacjach...w sytuacjach,kiedy człowiek boi się wstać z łóżka i skręcony żołądek stale przypomina o lęku...Pare m-cy temu zmarła moja Mama,dopadlo mnie,ale miałam leki wyciszające,uspakajające,wiedziałam,że musze razem z bratem wszystko zorganizować....
      Nie wiem i do dziś nie rozumiem,jakim cudem dalam radę.......
      Gdzieś czułam opiekę Mamy,naprawdę bylo mnóstwo sytuacji dziwnych,problemowych,które dosłownie "same"sie rozwiązywały,jakby KTOŚ prowadził mnie za rękę....

      Usuń
    3. Aniu,moze te osoby nie miały złych intencji,nawet na pewno.Depresja ma różne oblicza,moze w ich przypadku,zmiana nastawienia przyszla szybko (naprawdę gratuluje...bo wg.mnie w trakcie choroby -wmówienie sobie ze moze byc ok-jest niemożliwe!!!!To tak jakby ślepemu powiedzieć,ze jak będzie usilnie myślał pozytywnie,to w końcu odzyska wzrok .....
      Mi swego czasu pomogly leki i psychoterapia (wystarczylo kilka rozmów),ale nigdy nie przyszłoby mi do glowy,ze innemu choremu dokladnie TO SAMO POMOŻE...

      Usuń
    4. Masz racje, sa rozne oblicza depresji, w jedna wpada sie np. po smierci kogos bliskiego i w tym przypadku czas jest czynnikiem wspomagajacym, bo z jego uplywem rany mniej bola, a czynnik stresujacy blednie i w koncu zanika. Mozna zaczynac od nowa. Sa jednak sytuacje, kiedy ow czynnik nie ustaje, a dochodza jeszcze nowe, moze i bagatelne, ale chora dusza nie jest w stanie sobie z nimi poradzic, bo jest chora. Bledne kolo, ale tak wlasnie jest w moim przypadku. Dlatego swiatle porady, zeby zmienic nastawienie, przeczytac durna broszurke i gadac do siebie w lustrze, uwazam za co najmniej aroganckie, wypowiadane bez najmniejszego zastanowienia i wiedzy o przyczynach i przebiegu choroby. Mnie dwoje psychoterapeutow potwierdzilo, ze byc moze nigdy z tej choroby nie wyjde, a osoba, ktora mnie nie zna, stawia z daleka diagnoze, ze to moja wina, bo mam negatywne nastawienie. Cos tu, qrwa, nie gra, nie uwazasz?

      Usuń
    5. No niestety...tak oceniają ludzie,którzy bladego pojecia o tym nie mają.....

      Usuń
    6. Wiesz, ludzie w ogóle uwielbiają dawać rady i wygłaszać oceny ze swojej pozycji, jakby to komuś mogło w czymś pomóc. Najgorzej jeśli robią to ex katedra i oczekują jeszcze wdzięczności i podążania za tymi ich słowami w ciemno. To dotyczy nie tylko depresji, ale i innych trudnych sytuacji. Słuchając sami sobie z tym nie radzą i pewnie, żeby szybko uporać się z własną niemocą, słabością i niezrozumieniem, rzucają szybką receptę na Twoje szczęście i są zadowoleni, no bo przecież "pomogli". Kurna....

      Usuń
    7. I jakby czlowiek za malo byl na dnie, wpychaja glebiej, zarzucajac brak checi i negatywne nastawienie.

      Usuń
  22. Dość dawno już trafiłam na ten tekst, więc miałam okazję sobie przemyśleć. Tak się dziwnie składa, że niektórym ludziom pewne choroby wydają się mniejsze, bo ich nie widać ani nie słychać. Przyznaję, że trzeba też dużo edukacji w tej sprawie, bo jeszcze kilkanaście lat temu ja sama nie za bardzo rozumiałam, o co chodzi z tą depresją. Wydawało mi się, że skoro ja mam naprawdę poważne problemy i jakoś się zbieram i nie wpadam w depresję, to ci inni leserują. Na szczęście wiedza się rozszerza i zatacza coraz szersze kręgi. Oczywiście nazbierało się wokół tematu też wiele złego, uważam, że część ludzi trochę naciąga rzeczywistość, czyli idzie na zwolnienie czy na zasiłek z powodu depresji, a potem zupełnie normalnie funkcjonuje i nie wiadomo, czy dzięki lekom, czy to było naciągane. I z tego powodu też ludzie potem nie wierzą tym naprawdę chorym. Nadużycia są wszędzie tu też.
    Ja osobiście i osoby mi znane w ogóle nie mamy skłonności do depresji. To inna konstrukcja mózgu według mnie. Dlatego też pewnie większości ludzi tak trudno zrozumieć zjawisko, które ich nie dotyczy. Urwaną rękę, nogę czy nawet rana można zobaczyć, jak nie na żywo, to na rentgenie. A tu - taka dziwna niewidoczna choroba.
    Pozdrowienia Aniu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edukacja na temat tej choroby jest, szczegolnie w Polsce, jeszcze w powijakach. Wielu chorych nie przyznaje sie, bo to wstyd byc "psychicznym", niektorzy nawet wstydza sie pojsc do specjalisty, no bo jak to, do psychiatry? Jak jakis schizofrenik czy inny pedofil? A pozniej srodowisko sie dziwi, dlaczego odebral sobie zycie, wcale nie wygladal na psychicznego.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.