Tego lipcowego dnia harcerki z 15 Lodzkiej Druzyny Harcerskiej, przebywajace na obozie w Gardnie Wielkiej oczekiwala wielka atrakcja, mialy poplynac lodzia na druga strone jeziora Gardno. Dla dziewczynek nie majacych na codzien do czynienia z woda, bylo to wielkie wydarzenie, z trudem mogly doczekac wyplyniecia. Bylo ich za duzo, by zmiescily sie w kutrze i holowanej przez niego lodzi plaskodennej, wiec podzielono je na dwie grupy. Jedna z nich miala plynac do Rowow lodziami, druga droga ladowa na wozach, a wracac mialy odwrotnie.
W grupie, ktora jechala wozami byla miedzy innymi harcerkami 16-letnia druhna Zosia. Wozy ruszyly, a grupa lodkowa czekala z powodu jakichs problemow technicznych. Niestety ktos nie zastanowil sie w pore, jakie niebezpieczenstwo niesie ze soba przeladowanie lodzi, na ktorych bylo maksymalnie miejsca dla 20 osob, a do ktorych scisnieto ponad dwa razy tyle, bo 42 osoby. Byla wsrod nich nauczycielka Eugenia Leszewska i jej dwie bratanice nazywane przez harcerki Muchomorkami z racji noszonych przez nie czerwonych czapeczek w kropki.
Na srodku jeziora jedna z lodzi zaczela przeciekac, zaczeto wiec przenosic pasazerki na te druga, ktora niestety nie wytrzymala przeciazenia i tez sie wywrocila. Wtedy nie zawracano sobie glowy kamizelkami ratunkowymi czy jakimkolwiek innym zabezpieczeniem dla nie umiejacych plywac harcerek, byly to lata powojenne, brakowalo wszystkiego. Rozpetalo sie pieklo i te dzieci, ktore albo plywac umialy, albo jakos trzymaly sie na powierzchni, zostawaly wciagane pod wode przez inne, ktore walczyly o zycie. Mieszkancy okolicznych wsi, glownie rybacy, ruszyli na pomoc tonacym, wyciagali je z wody, ale kto wtedy slyszal o reanimacji. Wiele dzieci mozna bylo tym sposobem wyrwac smierci, nie udalo sie. Wiecej o katastrofie mozna przeczytac TUTAJ.
Zrodlo |
Nie bylo psychologow na zawolanie, panowal ogolny chaos i niewyobrazalna zaloba. Niedlugo pozniej odbyl sie wspolny pogrzeb wiekszosci zmarlych harcerek. Spoczywaja jedna obok drugiej na Starym Cmentarzu w Lodzi. Juz jako dziecko czesto chodzilam z mama na ich groby i z pierwszej reki sluchalam o tej niewyobrazalnej tragedii. Bo druhna Zosia to nikt inny jak moja mama.
Miala naprawde wielkie szczescie, ze trafila do tej wozowej grupy, w przeciwnym razie z pewnoscia bym sie nie urodzila...
Dziennik Lodzki z 1948 roku |
Wszystkie zdjecia mozna powiekszyc kliknieciem.
Niewiarygodna tragedia. Jakiś czas temu czytałam o tym artykuł na Gazecie.
OdpowiedzUsuńKiedy mama idzie na tamten cmentarz, gdzie leza jej rodzice, a teraz rowniez tato, zawsze zbacza z drogi, zeby zajrzec do kolezanek. I wtedy, i teraz zawinili opiekunowie.
UsuńDziękuję, nie wiedziałam.
OdpowiedzUsuńTeraz tez pojdziemy, kiedy bede w Lodzi.
UsuńCo za straszna tragedia.Ciężko sobie nawet wyobrazić co tam się działo.Biedne dzieci,biedni ich rodzice,biedna Twoją mama,która to widziała.
OdpowiedzUsuńMalo kto mial wtedy telefon w domu, dzialal tzw. lancuszek, jedna rodzina powiadamiala druga, ta nastepna itd. Z poczatku panowala pelna dezinformacja, kazda matka myslala, ze to jej dziecko zginelo. Horror.
UsuńTeż nie wiedziałam, straszna tragedia!
OdpowiedzUsuńTo bylo tak dawno, ze pewnie malo kto pamieta. W Lodzi predzej, bo sprawa byla bardzo glosna, no i pozostaly te wspolne groby, ktore nie pozwola zapomniec.
Usuńza każdym razem, gdy jestem w Gardnie nad Gardnem, gdy przejezdzam, myślę o tych dziewczynkach ...serio.
OdpowiedzUsuńale ten świat mały.
Tam podobno tez stoi jakis pomnik im poswiecony.
UsuńPoruszająca historia
OdpowiedzUsuńmama pewnie ciągle mocno to przeżywa?
Tak, mimo uplywu blisko 70 lat. Jak bede w Lodzi, pojdziemy razem na ich grob.
UsuńStraszna tragedia, smutek zostaje na cale zycie, dla rodzin, przyjaciol,...
OdpowiedzUsuńMoja mama nigdy nie nauczyla sie plywac, strach przed woda pozostal jej do teraz.
UsuńW glowie sie nie miesci, taka tragedia.
OdpowiedzUsuńChcieli zrobic tym nieszczesnym powojennym dzieciakom troche radosci, konne wozy i robocze lodki, ale dla tych dziewczynek bylaby to i tak nie lada atrakcja. Nikt jednak nie pomyslal o bezpieczenstwie, poszlo na zywiol i skonczylo sie dramatycznie.
UsuńStraszne... Czytalam o tym dramacie, ale nie mialam pojecia, ze dotknal bezposrednio Twoja mame.
OdpowiedzUsuńWielu z tamtych uczestnikow juz nie zyje, pomarli ze starosci, jest coraz mniej swiadkow tamtego nieszczescia.
UsuńZnam tą historię z opowiadań mojej nieżyjącego już mamy i babci- mama była uczennicą tej szkoły , a babcia nauczycielką...z tego co pamietamzich relacji babcia z dziećmi czyli moją mamą i jej bratem przebywałprzebywała w pobliskiej miejscowości nad morzem na wakacjach i miały dołączyć do tej wycieczki- nie pamiętam już dlaczego nie dojechały- mama była niezadowolona,bo chciała spotkać się z koleżankami z klasy ...
UsuńNieraz gdy byłam na grobach rodzinnych w Łodzi mama pokazywała mi groby koleżanek i opowiadała o tragedii
UsuńNieraz myślę, że czasem z jakiegoś powodu nie dojedziemy tam gdzie bardzo chcemy, a potem okazuje się , że dzięki temu wygraliśmy życie...jak w filmie ,Oszukać przeznaczenie''
UsuńWszystko prawda. Szkoda tylko, ze Pani sie nie przedstawila.
UsuńBardzo smutna historia:( Nie słyszałam o niej ...
OdpowiedzUsuńDla mojej mamy z uplawem czasu nie jest ani troche mniej traumatyczna.
UsuńSzok,niesamowita i dramatyczna historia.......Twoja Mama miala niesamowite szczęście...
OdpowiedzUsuńAno miala, ale bylo blisko nieszczescia.
UsuńMakabryczne przeżycie, również dla tych, które ocalały.
OdpowiedzUsuńW swoim życiu byłam 2 razy na koloniach- raz organizowanych przez naszą szkołę, gdy ukończyłam pierwszą klasę, drugi raz, gdy miałam 13 lat.Na tej pierwszej były wielce spartańskie warunki i kilka rzeczy utonęło w kolonijnej latrynie- jakaś bluzka, tenisówki i okulary pewnego okularnika. Ta druga kolonia była beznadziejna - codziennie gnano nas do Rabki, nawet w największy upał, codziennie po południu lał deszcz, na pobliskim polu pływały kopki siana. Raz nas wzięli na jakąś dłuższą wycieczkę(pieszą) i pomylili drogę i wróciliśmy do budynku kolonijnego około północy- zmoknięci, głodni i umordowani.
Kiedyś w ogóle się nie przejmowano "kolonistami"- rodzice mieli się cieszyć, że mogą na 28 dni wyekspediować bachora z domu "na świeże powietrze".
Wiem, że na obozach żeglarskich, głównie na Mazurach, też były wypadki utonięć i to nie tylko z powodu nagłej gwałtownej zmiany pogody ale i z powodu świrniętych instruktorów- jeden miał zwyczaj trenować akcję "człowiek za burtą" wrzucając któregoś z kursantów, bez ustalenia, czy delikwent potrafi pływać.
Ja nawet nie policze, na ilu koloniach i obozach bylam w zyciu, ale takich akcji nie pamietam. Zawsze czulam sie bezpiecznie, a opiekunowie byli odpowiedzialni i starali sie, zeby nam nic sie nie stalo. Wszystkie dzieciaki wyjezdzaly z kolonii z placzem, bo chetnie zostalyby dluzej, tak im sie podobalo.
UsuńNa zeglarskim oberwałam bomem w glowe i wypadłam za burye.
UsuńBo na boomy to trzeba bardzo uwazac, a nie uwazalas, wiec Twoja wina. :))
UsuńNo i się poryczałam.
OdpowiedzUsuńAle z powodu, ze mogloby mnie na swiecie nie byc, czy z zalu za tamtymi dziewczynkami?
UsuńJa mam oczy w mokrym miejscu. Przypomniała mi się historia z dzieciństwa. Całą paczką wybieraliśmy się nad rzekę, jak co dzień, ale ja musiałam obrać ziemniaki na obiad /mój dyżur był/. Zanim uporałam się z tymi ziemniakami,dowiedziałam się, że Zbyszek z naszej paczki się utopił, miał 15 lat.
UsuńBezowa, przynajmniej mialas alibi. ;)
UsuńJej!!!! Co za historia. Ile ich jeszcze masz? Oby Malvina to kiedyś przeczytała!
OdpowiedzUsuńBardzo watpie, ze przeczyta cokolwiek na moim blogu. Nawet moje dzieci nie czytaja, bo polski sprawia im trudnosc. Kiedy umre, cala moja spuscizna pojdzie do wirtualnego smietnika.
UsuńPopłakałam się Aniu...
OdpowiedzUsuńEhhh, Alucha... trzy nowe generacje wyrosly, a wymiar tej tragedii ani troche nie przybladl.
UsuńTwoja Mama miała wielkie szczęście, chociaż na pewno tej traumy nie zapomniała do końca życia...
OdpowiedzUsuńDo dzisiaj nie umie mowic o tym bez emocji.
UsuńSzanowni Państwo,
OdpowiedzUsuńw dniu 18.07.2018 r. odbędą się uroczystości 70. rocznicy tej tragedii. Zapraszam i proszę o propagowanie:
Plan uroczystości w dniu 18 lipca 2018 r.
11:00 -13:30*- Wystawa poświęcona „Małej Piętnastce” w Chorągwi Łódzkiej ZHP ul. Stefanowskiego 19
15:00-15:45 – Msza Święta w intencji ofiar tragedii - Parafia Wojskowa w Łodzi ul. Św. Jerzego 9
16:00 – uroczystość odsłonięcia tablicy pamiątkowej przy kwaterze „Małej Piętnastki” na Starym Cmentarzu w Łodzi ul. Ogrodowa 9
*wystawa jest dostępna od 15.06. do 18.07.2018 w środy 15:00-18:00, w pozostałe dni po uzgodnieniu z Komisja Historyczną Chorągwi Łódzkiej
Zaproszenie:
18 lipca 1948 r. wydarzyła się największa tragedia w powojennej historii ZHP.
Tego dnia, w wodach Jeziora Gardo utonęło 25 osób,
w większości harcerki łódzkiej „Małej Piętnastki”.
Dzięki staraniom licznych darczyńców i zaangażowanych organizacji
z okazji 70. rocznicy tego wydarzenia udało się dokonać renowacji zbiorowej mogiły
harcerek na Starym Cmentarzu w Łodzi oraz postawić tablicę epitafijną.
Serdecznie zapraszamy do uczestnictwa w uroczystościach.
Kontakt do mnie: ja_kubowska@tlen.pl Chorągiew Łódzka ZHP
Dziekuje za powiadomienie, musze koniecznie powiedziec o tym mamie, ale nie jestem pewna, czy da rade przyjsc, ze wzgledu na stan zdrowia.
UsuńTak w Gardnie Wielkiej na placu kościelnym jest pomnik poświęcony ofiarą tragedii.Jestem mieszkańcem Gardny
OdpowiedzUsuńDziekuje. Wprawdzie mama nie bedzie miala sil odwiedzic, ale dobrze wiedziec.
Usuń