sobota, 13 stycznia 2018

Przygoda z taksowka.

Zdjecie ze strony PUK MINICAR
Rzadko korzystam tutaj z taksowek, bardzo rzadko, raczej wszystko zalatwia sie wlasnym autem. Kiedy wiec slubny odwiozl mnie ok. 16.00 do szpitala, zebym towarzyszyla corce, rzucilam mu w biegu, ze zadzwonie, kiedy bedzie po wszystkim, zeby mogl po mnie przyjechac. Nie pomyslalam tylko, ze wszystko sie nieco przedluzy i "po wszystkim" bedzie dopiero nad ranem. Najpierw chcialam zadzwonic, ale zal mi sie go zrobilo, bo czekal nas naprawde ciezki dzien, za ciezki, zeby mu przerywac sen. Stanelo na tym, ze wezwe sobie taksowke, z opcja tzw. frauennachttaxi, czyli troche taniej dla samotnych kobiet, zeby nie szlajaly sie piechota po nocach. Kiedy zaczelam szukac  w guglach smarkfonowych numeru telefonu, corka podpowiedziala mi numer korporacji o dzwiecznej nazwie Puk Minicar. Obiecali byc za 10 minut, wiec opuscilam szpital i czekalam sobie palac papieroska na ulicy. Bylam tak zmeczona, ze prawie sie zataczalam, a zimny wiatr przewiewal mnie na wylot. Wypalilam jednego, potem drugiego, na zegarek nie patrzylam, ale na czuja stalam tam znacznie dluzej niz przewidziane 10 minut.
Ulice byly pusciusienkie, wiec przejezdzajace sasiednia ulica pojedyncze samochody slychac bylo juz z daleka. Zaden z nich jednak nie byl moja taksowka. Kawalek dalej, na ulicy, na ktorej ja stalam, zatrzymal sie jakis "cywilny" samochod, bez taksowkowego koguta na dachu, wiec go olalam i dalej niecierpliwilam sie, dlaczego te taksiarze tak klamio. Ze stojacego samochodu ktos wyszedl, potem wrocil, a auto stalo dobre 10 minut na swiatlach, jakby na kogos czekalo. A potem ruszylo.
I musialo przejechac obok mnie. Spojrzalam, w swietle latarni ulicznej zobaczylam, ze jest czerwone (taksowki w Niemczech sa takie kremowe) z jakimis reklamowymi naklejkami i napisami. Zla juz bylam, przemarznieta i zaczelam sie zastanawiac, czy jednak nie zadzwonic po slubnego, ale to by znaczylo kolejne 15-20 minut czekania na tej wichurze.
Tak wygladaja wszystkie inne taksowki. Zrodlo
Auto minelo mnie, nie patrzylam nawet na kierowce, zeby nie prowokowac, bo to wiadomo, jakie zboczence  jezdzo na nocne lowy? Nagle, jakies 20 metrow dalej, zatrzymalo sie i dalo na wsteczny, zatrzymujac sie tuz przy mnie.
- No - pomyslalam sobie - juz po mnie! Facet chce mnie zwabic pod pretekstem podwiezienia, a potem mnie zamorduje.
Juz ogladalam sie, gdzie by tu najszybciej uciec.
- Czy to pani zamawiala taksowke? - spytal kierowca.
- Jasna cholera, a ten skad wie? - pomyslalam w panice, ale odpowiedzialam - Tak.
- Czekalem na pania 15 minut - dodal tonem wymowki.
- Ja tez czekalam na taksowke 15 minut i nawet pana widzialam, ale spodziewalam sie bezowej taksowki z kogutem, wiec nie zaprzatalam sobie glowy czerwonym autem cywilnym.
- Nasza korporacja nie ma kogutow.
- A ja skad o tym mam wiedziec?
No i sprawa sie wyjasnila. Facet po daremnym oczekiwaniu na pasazerke juz zjezdzal na najblizszy postoj, nawet zdazyl anulowac kurs w centrali. A przeciez musial mnie widziec, skoro ja widzialam jego i stalam jako jedyna na tym wygwizdowie.

Na koniec mala ciekawostka. Orka dopytywala sie jakis czas temu, czy dostalam Jej kartke swiateczna, a ja zgodnie z prawda odpowiedzialam, ze nie. Otoz kartka dotarla wczoraj, 12 stycznia. Nie byloby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie data stempla pocztowego ze Szczecina: 11.12. Czyli wedrowala sobie kartka te 500 kilometrow, jakie nas dziela, miesiac i jeden dzien. 15 km/dzien, o ile dobrze porachowalam. Gdyby Orka zdecydowala sie doniesc mi te kartke na piechote, bylaby ona u mnie szybciej. W kazdym razie bardzo dziekuje.
Bo, jak powiadaja, lepiej pozno niz wcale.






48 komentarzy:

  1. O rany, dobrze, ze zapalania pluc sobie nie napytalas przy tej taksówkowej przygodzie. Tutaj w wiekszych miastach sa kremowe, starsze moga jeszcze byc czarne, ale absolutnie wszystkie musza miec koguta. Nie ma koguta, nie jest taksówka. Wniosek - wiac.
    Ta kartka to chyba sama czolgala sie po szosach ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysle, ze gdyby kartka sama sie czolgala, juz dawno by u mnie byla. Ale dostala sie w rece poczt, polskiej i niemieckiej, wiec tego...
      Zobacz, tyle czasu tu jestem, a nie wiedzialam, ze ten PUK nie miewa kogutow.

      Usuń
  2. U mnie kartka z dzielnicy do dzielnicy szła miesiąc.
    Kiedyś też czekałam na taksówkę, a ten pojechał na drugi koniec miasta bo mu się nazwy ulic pomyliły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mojego ojca taksowka wywiozla niewiadomogdzie, bo uparcie uzywal przedwojennych nazw ulic, ktorymi zaczeto nazywac ulice na nowych osiedlach. :)

      Usuń
  3. Ja w czwartek 11- go stycznia tez dostałam kartkę świąteczną, wysłaną znaczy ostemplowaną 21- go grudnia. Dystans, jaki pokonała przez te 3 tygodnie, to 35 kilometrów. Ale dużo lasów i dwa pasma górskie pomiędzy naszymi miejscowościami, czyli miała dużo pod górkę 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo, wprawdzie czas krotszy, ale i odleglosc minimalna, wiec Twoja wygrala jesli chodzi o tempo powolnosci. :)))

      Usuń
    2. W grudniu zupelnie oslupialam zjawiekiem odwrotnym. Zamówilam sobie jakis drobiezg, zaplacilam ok. 15-tej, przesylke wyslano o 17:30 w Porto i listonosz wreczyl mi ja o 9 rano NASTEPNEGO DNIA. Najzabawniejsze, ze w obrebie grajdolka, z ulicy na ulice, to srednio 3 dni.

      Usuń
    3. Nie no, w grajdolku pofatygowalabym sie per pedes i sama wrzucila adresatowi do skrzynki. :))

      Usuń
    4. W pracy zawsze musimy miec dowód, ze cos wyslano, wiec wszystko leci poleconym z potwierdzeniem odbioru. Obled, ale broni nas to od wielu klopotów.

      Usuń
    5. No tak, w takim przypadku... chociaz zanioslabym do sekretariatu i poprosila o potwierdzenie otrzymania. :)))

      Usuń
  4. Taka przygoda czekania na taksowke, kiedy jest zimno i blady swit a moze i ciemny to nic milego, a do tego taksowka szybko przyjechala i tez czekala.
    Czesto korzystam z taksowek, sama jezdze tylko na krotkie dystansy. W zasadzie to mam wlasnego taksowkarza, dzwonie z wizytowki ktora on mi dal, ale kiedy on jest zajety kompania przysyla mi kogos innego, ale sa to zawsze jak gdyby taksowkarze pierwszej klasy, tuz przed ich zjawieniem sie dostaje sms z imieniem, numerem i ze juz dojezdza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja, jak juz wyzej wspomnialam, z taksowek nie korzystam prawie w ogole. Wiecej jezdzilam ostatnio w Polsce z mama. Tam tez wszystko na telefony, esemesy, pelen wypas i kultura. :)

      Usuń
  5. Tu z taksówki korzystałam kilka razy, ale zamawiała ją córka;wpierw obejrzała czy odpowiada jej kierowca , potem cały czas śledziła na smartfonie gdzie ten kierowca aktualnie jest i gdy był już niedaleko domu kazała mi wyjść.Najbardziej mi się podobało, bo należność, na bieżąco wyświetlała się na....wstecznym lusterku. Innym razem zostałam przez nią odebrana na dworcu, doprowadzona do taksówki a kierowca poinformowany dokąd ma mnie zawiezć.
    Ale i tak więcej się opłaca wypożyczenie samochodu "na minuty". Bo płacisz tylko za ten czas, gdy jedziesz. Oni często wypożyczają samochód gdy jadą gdzieś na wakacje.Gdy przyjeżdżali z dziećmi do Polski to też wypożyczonym samochodem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim prowincjonalnym miasteczku nie ma wypozyczania na minuty, nie widzialam nawet wypozyczalni rowerow, jak np. w Lodzi. A wypozyczenie samochodu jest zupelnie nieoplacalne, znacznie drozsze od korzystania z wlasnego.

      Usuń
    2. Moi twierdzą, że im się nie opłaca kupno samochodu, bo w Berlinie nie ma gdzie parkować a w sumie nieliczne parkingi są drogie. Kupić samochód po to by wciąż stał pod domem jest nonsensem. Utrzymanie samochodu też kosztuje- jezdzisz czy nie-ubezpieczyć go musisz, karmić paliwkiem też go trzeba. Poza tym każde z nich w inną stronę jezdzi, to jeden samochód nie rozwiązuje kwestii. My odwozimy starszego do szkoły "pod prąd", bo to raczej stamtąd rano naród ciągnie do pracy w stronę śródmieścia, więc nie ma korków.Wczoraj doceniłam jednak urok metra -od wyjścia z domu towarowego do wejścia do własnego mieszkania upłynęło 15 minut.Samochodem pokonywałabym tę trasę znacznie dłużej.
      Już pomijam istniejący tu problem z parkowaniem. Rzecz jasna- metro leci "na skróty" bezkolizyjnie a ja, samochodem musiałabym jechać "na okrągło" i pokonać kilka skrzyżowań ze światłami.

      Usuń
    3. To prawda, w miastach-molochach samochod staje sie nieoplacalny, wlasnie ze wzgledu na wieczne korki, braki miejsc parkingowych i ogromne odleglosci, ktore latwiej pokonac metrem niz autem.

      Usuń
  6. No w Polsce to nawet przestępcy jeżdżą taksówkami ;) Mój studiujący bratanek dorabia jako taksówkarz, ma oczywiście odpowiednią licencję, a którą trzeba nieźle zabulić. No i ten bratanek w nocy przed wigilią miał pasażera. Wpierw podjechali pod jedną stację benzynową, potem pod drugą, pasażer wysiadł, a on na niego sobie spokojnie czekał, a potem pojawiła się policja i poprosiła go o wyjaśnienia... . Okazało sie, że jego pasażer wszedł do budynku stacji benzynowej, sterroryzował pracowników, ukradł na pewno papierosy i zwiał w pole. A bratanek całą nockę miał w plecy, bo wpierw pasażer który nie zapłacił za kurs, a potem bujał się na policji.
    Bratanek jeździ z kogutem i brat który jest także taksówkarzem też, a są w innych korporacjach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas tez taksowki z roznych korporacji maja koguty i kompletnie nie wiem, dlaczego ta akurat jezdzi bez i dlaczego w ogole moze taka nieoznaczona. Ale to tylko swiadczy o tym, jak male mam taksowkowe doswiadczenie. :)

      Usuń
  7. Boszsz, Pantero uświadomiłaś mi, ze ja chyba nigdy nie jechałam taksówka ;) Na temat firmy Poczta Polska nie bede się wypowiadać, bo trzesawki dostanę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie gadaj! Jak to nigdy? Tak nigdy-nigdy, czy TAM jeszcze nigdy?
      Przypominam, ze moim listem opiekowaly sie dwie poczty, polska i niemiecka, wiec nie wiem, ktora w tym przypadku zawinila. :)

      Usuń
    2. No wogole nigdy nie jechałam taksówka :) Raz mnie taksówkarz holował swoim autem bo moje strzeliło focha na zakręcie akurat. Przejeżdżał i sam mi zaproponował, ze mi pomoże ale nie chciał wziąć ani grosza...

      Usuń
    3. No to musisz sobie w koncu zafundowac przejazd, zeby sie przekonac, jak to wyglada. :)))

      Usuń
  8. W Warszawie też czasem jeżdżę taksówką. Wybieram cenowo atrakcyjną opcję też jeżdżących bez koguta taksówek. Tyle że oni dzwonią do pasażera jak podjeżdżają i ew. podpowiadają jakim autem podjada. Jk widać w Polsce są bardziej obeznani z techniką 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Polsce zawsze powiadamiaja. Kiedy mama wzywa taksowke, zawsze dostaje esesmana, jaka marka, kolor i numer boczny podjedzie.

      Usuń
  9. Moje 3 przesyłki do Polski jeszcze idą...
    Ta kartka twoja daje mi nadzieję że dojdą...

    Ja kiedyś w Lux czekałam 2 godziny na taksówkę.
    Jakiś obłęd!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedna moje paczka pojechala do Polski, po czym wrocila z powrotem z adnotacja, ze adresat nieznany, chociaz nie byla to pierwsza przesylka na ten adres. Wyslana ponownie, doszla bez przeszkod. Chyba listonoszowi nie chcialo sie jej dostarczyc.
      Poczta polska bowiem specjalizuje sie w sprzedawaniu dewocjonaliow i religijnych ksiazek, zamiast zajac sie tym, do czego zostala powolana.

      Usuń
  10. z paczkami bywa jeszcze dość niebezpiecznie Aniu, dlatego korzystam z DHL i nigdy mi się nic przykrego nie przytrafiło. A taksówki kiedyś były moja codzienności ą teraz nie korzystam, bo na nasza wiochę kursy tak słono płatne są, ze jadąc na imprezę jedno z nas nie pije ((((( ale wiadomo sytuacje awaryjne zawsze się przytrafiają )mam nadzieję, że z kruszynką wszystko dobrze )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DHL nalezy do poczty niemieckiej i tu na terenie nie ma z paczkami problemu. Gorzej, ze po przekroczeniu Odry, paczka przechodzi w rece poczty polskiej i na jej uslugi nie mam ani ja, ani poczta niemiecka, zadnego wplywu.
      Gapcio je, spi i wydala, jest bardzo spokojny, byle brzuszek byl pelny i pielucha sucha. Jakby dziecka nie bylo. :)

      Usuń
  11. Czasem poczta potrafi zaskoczyć i w jedną i w drugą stronę.
    Pamiętasz, jak coś mi z Polski wysylalaś przed Wielkanocą i przyszło na drugi dzień? Tak więc równowaga musi być ;)
    Jak to mówią - podróże kształcą, więc czegoś się o taksówkach u siebie nauczyłas :) Ostatnio w Warszawie jechałam taksówką, zdenerwowalam się, bo na wizytówce nie stało, że przed numerem zasadniczym trzeba jeszcze 22 dodać. A czas gonił.
    Na szczęście internet w komórce mi podpowiedział, samo zamowienie było juz formalnością, sms, pełna informacja, taksówkarz słuchający muzyki klasycznej ... pełna kultura :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedys nawet wyslalam cos stad do Hany na gumno, dotarlo w ciagu trzech dni. Tobie wtedy wysylalam chyba albumy kolejowe, bo nie zdolalysmy sie spotkac po drodze.

      Usuń
    2. Tak, to były te albumy :)

      Usuń
  12. Z polskimi taksówkami mam raczej pozytywne skojarzenia. Natomiast ta kartka mnie zastanawia. Do Anglii paczki szły dwa tygodnie, ale to było przed samymi świętami. I też Pocztą Polską. Miałyście wyjątkowego pecha. Grunt że dotarła:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami zdarzaja sie obsuniecia w okresie okoloswiatecznym, ale jeszcze nigdy zwykla kartka nie wedrowala tak dlugo.

      Usuń
  13. No tak, tzw. zolte taksowki w NYC maja koguty i nie trzeba po nie dzwonic, wystarczy stac gdzies i machac galazkami;) tyle, ze w godzinach szczytu to mozna sobie machac do usmiechnietej smierci a taksowki owszem przejezdzaja machajacemu pod nosem tyle, ze sa juz zajete przez innych pasazerow.
    Inne firmy taksowkowo-podobne jak Uber czy na jego podobienstwo nie maja kogutow i sa po prostu prywatnymi samochodami, czesto mozna je jedynie odroznic po wymalowanym na drzwiach numerze telefonu, ale czesto i tego nie ma. Natomiast jak sie dzwoni do takiej firmy to oni zawsze oddzwaniaja zawiadamiajac pasazera, ze taksowka wlasnie podjechala lub podjezdza i tym sposobem nie ma czekania w pusto ani domyslania sie czy ten stojacy 15 metrow dalej to zboczeniec czy moze akrat taksowkarz czekajacy na mnie:)))
    Telefon zwrotny/zawiadamiajacy wykonuje albo dyspozytor albo sam kierowca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Polsce tez daja znac esesmanem, jaki samochod przyjezdza, marka i kolor i numer boczny. Tutaj niestety nie ma takiego zwyczaju, stad to nieporozumienie.

      Usuń
  14. Sporadycznie korzystam z taksówek, tutaj. Jednak jak mus, to mus.
    Tak jak w Twoim przypadku. I faktycznie dziwne, że nie powiadamiają, że taksówka dojechała.
    Ale w końcu wsiadłaś do tej taksówki, czy nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wsiadlam. Ale gdyby facet nie cofnal, stalabym tam do dzisiaj. :)))

      Usuń
  15. Przygoda według mnie taka z gatunku ,,o nie! oby się drugi raz nie zdarzyła". A co do firmy to nie do końca dograli chyba informowanie klienta o tym kiedy auto będzie i jak je znaleźć.

    Co do poczty to już od Sylwestra jakoś na skrzynce pocztowej leży sobie list polecony, tyle, że do pana mieszkającego parę bloków dalej. Chyba w końcu wezmę go i mu zaniosę, bo listonosz się nie kwapi jakoś.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecony! Ta poczta stroi sobie zarty z klientow, nie po to placi sie za polecony, zeby go potem na skrzynkach zostawiac samopas.
      A taksowce to ja powiedzialam, gdzie bede czekac, bo szpital ma wyjscia na dwie ulice, a ten zatrzymal sie przy wejsciu do innego szpitala po sasiedzku. Najwazniejsze, ze mnie dowiozl. ;)

      Usuń
    2. Taka jest prawda, powoli nie ma co liczyć na pocztę w Polsce. Kiedyś miałem historię z przekazem pieniężnym wysłanym on-line, niby poszedł, a za jakiś czas dostałem awizo i kasę z powrotem. To po co taka możliwość jest?

      No wiadomo. :) Jakoś się znaleźliście w końcu.

      Usuń
    3. To on znalazl mnie, bo ja nigdy nie domyslilabym sie, ze to taksowka.

      Usuń
  16. Odpowiedzi
    1. No troche tak. Dobrze, ze w ogole facet zabral mnie stamtad. :))

      Usuń
  17. Zmęczona,zmarznęta i zła.Zal mi się Ciebie bardzo zrobiło.Dobrze,że wkońcu wsiadłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie sie zmeczylam, bo oddychalam i parlam razem z corka. :)))

      Usuń
  18. JA pitolę czyli nie tylko u nas takie wynalazki się trafiają.

    OdpowiedzUsuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.