poniedziałek, 18 czerwca 2018

To nie moze byc prawda!

Znalazlam na fejsie, przeczytalam kilka razy i nie moge w to uwierzyc.
Mam poważne pytanie. Córka (11 lat) mojej przyjaciółki w nocy trafiła na OIOM. Kilka dni temu przyleciała do Polski (sama) do swojego dziadka na wakacje. Strasznie dużo piła, była ospała. Wczoraj wieczorem zaczęła potwornie wymiotować, traciła przytomność. Dziadek zadzwonił po karetkę. Dyspozytorka odmówiła wysłania karetki do dziecka, bo dziadek nie jest jej opiekunem prawnym (mimo tego, że mówił, że dziecko traci przytomność, chociaż gorączki nie miała). Na własną rękę zadzwonił do szpitala, przedstawił sytuację. Kazano mu brać taksówkę i przyjeżdżać, bo jak powiedziała lekarz - szybciej dojedzie niż karetka, a ona już będzie czekać. Rozpoznanie - kwasica ketonowa (od ukrytej cukrzycy, dzieciak jeszcze kilka dni temu był całkiem zdrowy), badanie glukometrem nie wykazało wyniku bo skali zabrakło. I teraz pytanie: Czy są podstawy do skargi na dyspozytorkę? Zna ktoś te procedury? Stan dziecka na chwilę obecną bardzo ciężki.
 I teraz nie bardzo wiem, jak to zinterpretowac. Czy dziecko ma umrzec, bo w poblizu nie ma prawnego opiekuna? Jakim prawem jakas pinda posadzona przy telefonie, decyduje wedlug wlasnego widzimisie o zyciu i smierci dziecka, w imie jakichs chorych (jak wszystko w panstwie pisowakim) przepisow? Czyli kiedy widze na ulicy obce dziecko z rozbita glowa, nieprzytomne i byc moze umierajace, karetka nie przyjedzie go ratowac, bo jestem obca?
Wiem, matka mogla pomyslec wczesniej, dac dziadkowi w Polsce pisemne upowaznienie, najlepiej poswiadczone notarialnie i udokumentowane sadownie przez sad w jej miejscu zamieszkania i polski, zeby nie bylo juz zadnych watpliwosci dla takich &§%?$ z dyspozytorni polskich placowek ratownictwa medycznego. Pod wpisem rozgorzala dyskusja i juz wiadomo, ze zostanie zlozone doniesienie na tego bezmozga. Mnie zastanawia tylko, kim trzeba byc, zeby zachowywac sie w podobny sposob? A potem taka qrew podrepce do kosciolka, wyspowiada sie (choc na pewno nie z tego, co zrobila tej dziewczynce, bo we wlasnym mniemaniu postapila zgodnie z przepisami), przyjmie komunie i bedzie trwala w samozadowoleniu. Takie dziwy uwielbiaja okazywac wladze, jaka maja tu i teraz, siedzac ze sluchawkami w dusznej kanciapie pogotowia. I nie wahaja sie tej zludnej wladzy naduzywac. Niech tam dzieciak zdycha, najwazniejsze, ze ona robi wszystko zgodnie z przepisami.





54 komentarze:

  1. Szaman Galicyjski na swoim blogu opisal jakie sa swiete procedury w UK . Pogotowie przywozi pacjenta duszacego sie rurka tracheostomijna, lekarz (nowy w tym kraju) ratuje pacjenta na co krzykiem reaguje ktos z personelu szpitala ze to nielegalne i wbrew procedurom. Najpierw trzeba wykonac przeswietlenie a dopiero potem wyjmowac obce cialo jesli jeszcze pacjent dozyje.Jak teraz udowodnia, ze on sie faktycznie czyms dusil??? Teraz jest to samo w Polsce, swiete procedury wazniejsze od ludzkiego zycia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba pora umierac, skoro jakies zasrane procedury sa wazniejsze od ludzkiego zycia. Czy ci ludzie, oprocz procedur w glowie, maja cos takiego jak sumienie?

      Usuń
    2. Ano właśnie te zasrane procedury. Nie jest to usprawiedliwienie dyspozytorki i jej głupoty, bo nie, ale ona jest bita z dwóch stron. Tzn. jak nie wyśle to ją pozwą, jak wyśle niepotrzebnie to ma jakieś kary w pracy - upomnienia, nagany nawet zwolnienie. A ponieważ na to stanowisko idą chyba tylko ludzie z łapanki (pensja jest oszałamiająca) to nie mają żadnego merytorycznego przygotowania. Tzn. brak im wiedzy i nie potrafią zadać "pytań wyciągających" o kluczowe objawy, żeby choć wstępnie ocenić powagę sytuacji. Jednak cała historia nie wydaje mi się prawdziwa, bo takiego uzasadnienia odmowy wysłania karetki nawet skrajny debil by nie wymyślił.
      W USA jak chcesz pracować w służbach wszelkiego typu to robią ci test inteligencji - nie żeby wyłonić geniuszy ;) Tzn. poniekąd tak. Bo nie przyjmują do roboty zbyt głupich i zbyt rozgarniętych. Głupi nie ogarnie procedur, a łebski może je kwestionować, albo olać. A to w USA niedopuszczalne. Tam wszystko robią z checklistą.
      W sytuacji opisanej przez Ewę zadziałoby się tak: gdyby się udusił, to ok, bo wszystko byłoby zgodne z procedurami; jeśli by go jakiś przytomny uratował, wyciągając rurkę, to CNN miałoby nowego bohatera narodowego, który postąpił niestandardowo i nobla mu dać. Trąbiliby o tym przez tydzień w ogólnokrajowym wydaniu.
      Także Pantero kochana, głupota nie zna granic ni ustrojów politycznych ;]

      Usuń
    3. Moim zdaniem, jesli ktos wymiotuje tracac przy tym przytomnosc, to jest to dostateczna przeslanka do wniosku, ze zagrozenie zycia istnieje, zwlaszcza jesli jest to dziecko. Pacjent w takim przypadku moglby sie zachlysnac wymiocinami, ergo przestac oddychac. Ja nie jestem lekarzem, ale na moja laicka logike zachodzilo bezposrednie zagrozenie zycia, a w takim przypadku nie patrzy sie, czy chory jest ubezpieczony, czy ma pelnomocnictwa od rodzicow, czy tez cotamjeszcze. A taka idiotka przy telefonie nie pracowala tam zapewne od wczoraj, wiec powinna troche kumac. Ale nie, ona troszczyla sie przede wszystkim o procedury. A chory? Niech sobie umiera. Nie ma usprawiedliwienia.

      Usuń
    4. Boże jedyny!
      Pieprzone procedury!
      Jest jeszcze coś takiego jak sumienie czy kręgosłup moralny?

      Usuń
    5. W Polsce pisowskiej jest w zaniku. Kiedys umrze smiercia nieodwolalna.

      Usuń
  2. Biedne dziecko. Cukrzyca to wyrok na cała życie. I taki wysoki cukier od razu tak nagle. Myslałam, że cukrzyca powoli atakuje, tak, że człowiek na początku nawet nie wie, że ją ma a tymczasem zdarzaja sie i takie nagłe przypadki. Byleby doszła do siebie jakos i żeby nie było poważnych powikłan cukrzycowych.
    A co do braku sumienia, to i ja spotykam się z okazami pozbawionymi go kompletnie. Co się wtedy czuje? Zdumienie, oburzenie, gniew, bezsilność, ból...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takich przypadkach blogoslawie miejsce, w ktorym sie znalazlam. Tu nikt o nic nie pyta, wysylana jest karetka, a kiedy trzeba, helikopter. Na wyjasnienia jest czas pozniej, ratowanie zycia jest absolutnym priorytetem.

      Usuń
  3. Czyli logika wskazywałaby na to, że na wezwanie obcej osoby z ulicy karetka też nie przyjedzie, bo nie ma obcy nie ma upoważnienia, żeby wezwać lekarza do ofiary wypadku albo zawału. Jeszcze trochę i będziemy potykać się o zwłoki na ulicach - ciekawe, czy będzie wolno dzwonić, żeby je ktoś stamtąd zabrał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaa, chyba zaklad oczyszczania miasta, jak w przypadku przejechanych zwierzat. Nie mozna wymagac logiki od pólmózgiej baby ze sluchawkami na uszach. Do momentu, bo wierze, ze ja skaza, najlepiej na odsiadke i bedzie to przestroga dla innych dyspozytorow.

      Usuń
    2. Nie byłabym taką optymistką. Zakład oczyszczania miasta też ma procedury, a w Polsce kurwie, złodziejowi i bandycie sądy nic nie robią, to i ją potraktują łagodnie.

      Usuń
    3. Ja jeszcze nie stracilam wiary w wymiar sprawiedliwosci, choc w Polsce nazwa niesprawiedliwosc bylaby bardziej adekwatna.

      Usuń
    4. Tymczasem ja po czterech latach bujania się z sądami nie mam już cienia wątpliwości co do tego, że do sądu idzie się po wyrok, a nie po sprawiedliwość. W sytuacji, gdy sąd skazuje gnoja za znęcanie się nad rodziną, dając mu wyrok w zawieszeniu; gdy skazuje tę rodzinę na dalsze mieszkanie z oprawcą pod jednym dachem; gdy sucz prokurator twierdzi, że to ofiar wina, bo znają jego wybuchowy charakter, więc nie powinny go drażnić (!) - to kurewstwo sięga zenitu. Były mąż drugiej koleżanki, znęcający się nad chorym synem, dwukrotnie za to siedział, po czym za każdym razem wracał prosto do domu, "bo przecież on też ma prawo tam mieszkać" - i hulaj dusza od początku.
      W tym chorym kraju wszystko jest zwyrodniałe, tylko kościół ma się dobrze.

      Usuń
    5. Kosciol to dopiero jest zwyrodnialy, moze wlasnie dlatego tak dobrze sie ma.

      Usuń
    6. I popiera chore, zwyrodniałe, patologiczne rodziny.

      Usuń
    7. I zwyrodnialych patologicznych politykow.

      Usuń
  4. Trudno mi w to wszystko uwierzyc...pare miesiecy temu wzywal mąz pogotowie do zupelnie obcej osoby lezącej na chodniku-przyjechało w ciagu 10 minut..
    Wiem.ze tu chodzilo o dziewczynke z innego kraju,ale nie spotkalam się/nie slyszalam.aby w takiej sytuacji odmówiono przyjazdu karetki!!!Jestem zbulwersowana......
    Biedne dziecko....słów mi brakuje..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, ze moje dzieci jezdzily do dziadkow w bardziej normalnych czasach. Zdarzalo sie, ze zachorowaly, ale lekarze przyjmowali je bez slowa, mimo ze moja mama nie miala ode mnie upowaznienia, a i nazwisko tez sie nie zgadzalo.

      Usuń
  5. To naprawdę skandal jest i mam nadzieję, że zostaną wyciągnięte konsekwencje wobec tej bezmyslnej istoty z dyspozytorni....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesli jej przykladnie nie ukarza, bedzie to realne zagrozenie dla innych chorych dzieci, przebywajacych u dziadkow na wakacjach.

      Usuń
  6. Jak baba ma w głowie tylko przepisy to już nie ma miejsca na myślenie. Ciekawe czy faktycznie tak jest w przepisach, czy czegoś nie zrozumiała. Przez przepisy, każdy boi się o własną d... i przestaje być normalny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko wyobraz teraz sobie, jakie to zagrozenie dla innych dzieci calej polskiej emigracji. Nie kazdy bowiem mysli o upowaznieniach, kiedy wysyla dziecko do dziadkow.

      Usuń
  7. Najgorsze co może człowieka spotkać w Polsce to kontakt z pogotowiem ratunkowym. Nie dość, że najczęściej jeżdżą świeżo upieczeni, niedoświadczeni lekarze to właśnie dyspozytorzy w pogotowiu rządzą się jak na swoim folwarku, sami oceniając czy wysłać czy nie karetkę. Na dodatek lekarz pogotowia może uznać, że pacjent nie wymaga hospitalizacji, jego zdaniem. A wtedy jedyny sposób to zażądać od niego by to napisał i się pod tym podpisał.Ale i wtedy nie masz pewności, czy się ktoś zajmie tym pacjentem na izbie przyjęć OIOM-u.
    Nawet nie wyobrażasz sobie jaka jest zapaść w polskiej służbie zdrowia.
    No a jak do tego matka-idiotka wyśle cukrzycowe dziecko w świat bez odpowiednich dokumentów dot. jego zdrowia to nieszczęście gotowe.
    Skarżyć koniecznie tę dyspozytorkę, nie odpuścić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni wszyscy w tym pogotowiu, podobnie zreszta jak w orzecznictwie ZUSu, uzdrawiaja ludzi na odleglosc. Taka malpa jest od wysylania karetki jak d***a od s***nia, do jej obowiazkow nie nalezy stawianie diagnoz przez telefon i decydowanie, do kogo karetka pojedzie, a do kogo nie.
      Oraz bardzo sobie wyobrazam, jaka zapasc panuje w polskiej sluzbie zdrowia. Pierwsze moje zetkniecie bylo w czasie choroby ojca, a nastepne kiedy mama sie polamala. Myslalam, ze tam kogos uszkodze, nikomu na niczym nie zalezy, a najmniej na zdrowiu pacjenta.
      A z wpisu nie wynika, ze matka dziecka wiedziala o cukrzycy, to byl raczej niespodziewany jej atak.

      Usuń
  8. Zupelnie dla mnie niezrozumiale ze mozna nie wyslac karetki do dziecka (czy kogokolwiek) w takim stanie, bo sa jakies procedury. Przeciez nawet dzieci uczy sie jak wezwac pogotowie, tutaj byly takie przypadki ze male dzieci ratowaly takim telefonem mame czy tate.
    Znam za to czeste wzywania pogotowia, bo ktos jest przewrazliwiony ze ma atak serca i pogotowie przyjezdza, a i tak mowia lepiej wezwac niz nie wezwac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu u nas tez malo kto pyta, czy nie mozna zalatwic sprawy z chorym w inny sposob, to raczej ludzie sami wiedza, ze z drobniejszymi dolegliwosciami idzie sie do nocnej/swiatecznej/niedzielnej pomocy lekarskiej i kiedy juz ktos karetke wzywa, to ma wazny powod.

      Usuń
  9. Pomocy należy udzielić bezwzględnie, każdemu. Potem natomiast można odmówić informowania dziadka o stanie zdrowia wnuczki, bo nie jest jej opiekunem. Prawnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, teoria sobie, a pinda przy telefonie wie lepiej.

      Usuń
  10. Matka mogla o cukrzycy nie wiedziec. W pracy mamy chlopaka u którego cukrzyce wykryto wlasnie po takim ataku. Niestety, mam watpliwosci, czy babsztyl za to odpowie :(.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinna zostac pociagnieta do odpowiedzialnosci, to moze inne dyspozytorki zastanowia sie, zanim komus odmowia przyslania karetki.

      Usuń
  11. To jest ewidencyjnie nieudzielenie pomocy choremu.
    A bedac przy temacie:
    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,23555798,blad-lekarski-bedzie-kosztowal-szpital-kilka-milionow-jest.html
    A powracajac do tematu, RODO w Polsce zatacza dziwne kregi, moze byc wymówka, jak sie komus cos nie chce. Ostatnio byl wypadek na Zakopiance, gdzie byly tez poszkodowane dzieci z wycieczki szkolnej; rodzicowi odmówiono informacji, w którym szpitalu znajduje sie dziecko, zaslaniajac sie RODO.
    Pogielo co niektórych??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogieło....kurła....wszystko ma swoje granice...

      Usuń
    2. Wszystko ma granice, oprocz ludzkiej glupoty i nadgorliwosci, ktora, jak wiadomo, gorsza jest od faszyzmu.

      Usuń
    3. Lucy, ja nie wiem, co w tej Polsce sie dzieje, ze wszyscy lekarze odzegnuja sie od cesarek. Nie wolno im robic czy co? Tyle tragedii juz sie wydarzylo, a ci dalej odmawiaja pacjentkom operacji. Czyzby kosciol maczal w tym swoje brudne lapy, bo wedlug blblii trzeba w bolach rodzic, a jesli sa komplikacje, to bog dal, bog wzial.

      Usuń
    4. Tez sie dziwie tej niecheci do cesarek, byc moze w Polsce sa inne kryteria placenia kosztów? Bo w Niemczech kazda operacja, do których zalicza sie i cesarka, to dla szpitala lukratywny interes, dostaja wiecej pieniedzy niz za zwykly poród. Ze w Niemczech jest nadgorliwosc cesarek, to inny temat.
      To z tym dzieckiem z Zakopianki tez mnie zamurowalo.
      A ze w bólach rodzic nalezy, z dopingowaniem: jak wchodzilo, tos tak sie nie darla... mam nadzieje, ze te czasy w Polsce juz minely?

      Usuń
    5. Niestety nie minely, chamstwo jest wszechobecne, od rejestratorek po jasnie ordynatorow. Pacjenta traktuje sie jak zlo konieczne, malo kiedy odpowiada sie obszernie na wszystkie pytania i watpliwosci.

      Usuń
  12. Pantero jeszcze coś dodam,w kwietniu dzwonilam na pogotowie odnosnie mojego taty.Owszem dyspozytorka pytala w skrocie co sie dzieje,ale nie padło zapytanie kim ja jestem dla chorego...potem juz przelaczyla mnie bezposrednio do szpitala.Tam b.mila babka takze zapytala co sie dzieje.takie rutynowe pytania.czy chory normalnie oddycha czy jest z nim kontakt itp...karetka byla w ciagu 10 minut.C.dalszy...o wszystkim mnie informowano kiedy juz bylam w szpitalu u taty.Ani raz nie spotkalam sie z bezdusznoscia czy ignorancją....Nie wiem,moze zwyczajnie mialam "szczęscie"..Kiedy tato po zabiegu nie wybudził się.trafil na I.T tam takze wszystko mi dokladnie wytłumaczono...za kazdym razem(a bylam codziennie)podchodzilam do lekarza dyzurnego i za kazdym razem mowiono mi dokladnie o stanie zdrowia Taty...Zaznacze ze szpital nie jest molochem...moze dlatego troche to inaczej wygląda....
    Krwi mi napsul ksiądz,ktory nie chcial namascic Tatę.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy moja mama byla operowana (wkladali jej takie druty stabilizujace po zlamaniu), nie chciano udzielic mi telefonicznie ZADNEJ informacji, zaslaniajac sie wlasnie jakimis tajemnicami. Spytalam tylko lekarza, czy on dobrze sie czuje psychicznie, to wysyczal mi, ze wszystko z mama w porzadku. Wiecej tez tuz po operacji nie chcialam wiedziec. Pieprzyl cos, ze mam przyjsc, to mi powie. Ciekawe, czy wtedy by mnie legitymowal, czy ja to naprawde ja.
      U nas dowiesz sie wszystkiego przez telefon, a szczegoly mozna omowic juz osobiscie.

      Usuń
    2. O widzisz,tutaj masz rację.bo prawdopodobnie przez telefon nie uzyskalabym wyczerpującej informacji....to bylo okropne bo rano zawszw dzwonilam i pytalam...czy stan Taty sie nie pogorszyl...to odpowiadaly tak albo nie i tyle....

      Usuń
    3. Mnie o nic wiecej nie chodzilo, jak tylko o to, czy dobrze przetrwala operacje, nie chcialam wiedziec o zadnych szczegolach, bo tych dowiedzialabym sie osobiscie nastepnego dnia. Z najwiekszym trudem dowiedzialam sie przez telefon. Ja rozumiem i popieram ochrone danych, ale wszystko w granicach rozsadku.

      Usuń
  13. Wierzyc sie nie chce, choc ostatnio tak czesto mam do czynienia ze sluzba zdriwia u nas w kraju, ze wszystko jest mozliwe, wszystko... Gdzie my zyjemy I dokad to prwadzi??? Brak slow!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, polska sluzba zdrowia rowna powoli do jakiejs ugandyjskiej. Co lepsi specjalisci i sredni personel medyczny wyemigrowali, zeby w koncu zaczac zyc godniej, a zostaly jakies niedobitki i swiezi rezydenci tuz po studiach, bez zadnego doswiadczenia. A bedzie jeszcze gorzej, bo budzetowe pieniadze pcha sie rydzykom w dupe, a dla chorych malo co zostaje.

      Usuń
  14. Okropna historia
    Tutaj też kiedyś naszej znajomej nie chcieli przysłać karetki bo uznali, że sprawa jest błacha, chyba dlatego, ze słabo mówiła w obcych językach, zadzwoniła do koleżanki a koleżanka na policję i pogotowie przyjechało. A stan był taki, że zabrali kobietę do szpitala...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas karetki z ratownikami medycznymi przyjezdzaja bez wzgledu na wszystko, a jak jest cos powazniejszego, to przyjezdza lekarz i zaraz nadlatuje helokopter. Nikt nie liczy ewentualnych strat finansowych, zycie ludzkie jest bowiem bezcenne. Ale tez u nas nie ma takich oszczednosci na zdrowiu obywateli, jak w Polsce.

      Usuń
    2. tak mi się Niemcy kojarzą
      u nas nawet jak jest uzasadnione wezwanie karetki to jak Cię wezmą do szpitala to płacisz za transprt
      jakieś to dziwne
      ogólnie nie narzekam na slużbę zdrowia tutaj, ale czasem są jakieś dziwne historie

      Usuń
    3. Jezeli ktos naduzywa i przesadza, to w koncu tez obciaza sie go kosztami akcji ratowniczych, ale normalnie za nic sie nie placi.

      Usuń
  15. A to nie powinno być tak, że w razie zagrożenia życia powinno się je ratować z pominięciem tych wszystkich formalno-prawnych procedur?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo w normalnym panstwie tak byc powinno i tak jest, ale rzad Polski woli pchac setki milionow rydzykom w dupe, zamiast przeznaczyc je na lecznictwo. Kazdy wyjazd karetki to koszta, wiec takie pindy maja nakazane odmawiac jak czesto sie da.

      Usuń
    2. Masakra! Co się dzieje z tymi ludźmi, współczuję dziadkowi który nie poddał się i walczył o przyjęcie wnuczki do szpitala.
      Nie ma ludzi nieomylnych, ale w tym przypadku ewidentnie winna stoi po stronie dyspozytorki. Za przeproszeniem gówno ją to powinno obchodzić czy dziadek ma pełnomocnictwo, czy nie.

      Usuń
    3. Najpierw ratowanie zdrowia i zycia, potem dopiero formalnosci. Ale pinda miala okazje pokazac kto tu rzadzi. I ja wykorzystala.

      Usuń
  16. Nie wiem jak jest w brytyjskiej sluzbie zdrowia ale wiem jak jest w szkockiej :-)))
    Jak jest jakiekolwiek podejrzenie zagrozenia zycia, a takim jest nie tylko utrata przytomnosci, ale takze na przyklad atak paniki, to ratownik medyczny zjawia sie w czasie 2-3 minut, i on udziela pierwszej pomocy i decyduje czy trzeba do szpitala czy nie. No chyba ze jest wypadek to wtedy przyjezdza najblizsza karetka, a nie trwa to dluzej niz 10 minut. Zdarza sie, ze jestes jeszcze na telefonie a juz jest dzwonek do drzwi. A procedury (z pierwszego komentarza) musza byc zachowane oczywiscie, nawet w przypadku pierwszej pomocy. Mo to na celu ochrone pacjenta, ale tez szpitala. Bo zdarza sie, ze pacjent zdrowieje po czym podaje szpital do sadu za niedotrzymanie procedury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, ze zdarzaja sie naduzycia, wszedzie. Nie brak zartownisiow, choc akurat zartowanie sobie w tej branzy jest zbrodnia. Wszyscy maja jakies procedury, ale nie wono lekcewazyc tracacego przytomnosc dziecka tylko dlatego, ze dziadek nie ma pelnomocnictwa.

      Usuń
  17. Ja tak sobie mysle, ze to byl wymysl tej dyspozytorki. Dwa lata temu jak odwiozlam wnuczke do Polski, to mloda pozliznela sie na schodach i upadla na plecy. Na pogotowie dzwonil ojczym i karetka przyjechala bez problemu. Potem ja rozmawialam z lekarzem i ja pojechalam z nia do szpitala, ani ja, ani ojczym nie bylismy opiekunami prawnymi, a corki wtedy nie bylo w domu. W szpitalu po badaniu, przy ktorym caly czas ja bylam, lekarz rozmawial ze mna i wszytko mi powiedzial.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwa lata temu nie funkcjonowalo jeszcze to cale RODO, moze to ma wlasnie z tym cos wspolnego? Wczesniej moje dzieci jezdzily do Polski do babci, a nie nigdy nie wpadlo do glowy dawac pisemne upowaznienia. Poza tym oszczednosci i ograniczenia pietrza sie wszedzie, rowniez w sluzbie zdrowia, bo rzad panstwo zadluzyl, a klechom trzeba dawac, wiec zabiera sie wszystkim innym.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.