Tyle mam w glowie nowych pomyslow na posty, ale zanim wroce do rzeczywistosci i regularnego blogowania, musze otrzasnac sie ze stanu przymulenia oraz od nowa przyzwyczajac sie do zycia we wlasnym domu. Ani sie nawet nie rozpakowalam, wyjelam tylko wedliny, wrazilam je do lodówy, a reszta lezy. No dobra, wyjelam jeszcze szczoteczke do zebow i najpotrzebniejsze kosmetyki. Cwanie umiescilam walize w zamknietym pokoju goscinnym, wiec mi w oczy nie wlazi i nie wywoluje wyrzutow sumienia. Nie ma juz zagrozenia, ze cos mi w niej zgnije i samo sie wypakuje, wiec co tam! Niech se lezy dotad, az ja dojrzeje do wypakunku.
Nie tylko jestem zmeczona i boli mnie glowa, to jeszcze mam pelne rece roboty z uzupelnianiem deficytu mizianek u kotow. Slubny wprawdzie dbal o nie, dawal jesc, czyscil kuwety i rozdzielal gotowe do bitki bestie, ale mizianki to juz wedlug niego wielka przesada, zwlaszcza ze nie przepada za kotami. A wiec chwala mu za to, co w ogole dla nich zrobil przez ten tydzien, bo mogl przeciez je zaglodzic, co nie? :D
Nie obiecuje wiec, ze tak od razu zaczne pisac regularnie, ale sie postaram, jak mi czas pozwoli, bo od dzisiaj powrocilam do trybu fabrycznego i nie ma to-tamto, trza tyrac, bo samo sie nie zrobi.
Witam wiec wszystkich stesknionych po przerwie (wcale nie wakacyjnej) i lece nadrabiac zaleglosci czytelnicze.
No to witaj w domu...blogowym:)
OdpowiedzUsuńWitojcie, gospodyni. ;)
UsuńJak się człowiek od Ciebie uzależnił, to potem cierpi jak Cię nie ma.
OdpowiedzUsuńWitaj Anusia, dochodź do siebie, a my jeszcze poczekamy. Skoro Ty wytrzymałaś tyle czasu na otwarcie paczek... to my wytrzymamy dzień, czy dwa, nie więcej.
Biedne koteły, tyle czasu bez miziania, mój ślubny mizia, bo lubi koty.
Buziaczki i zdrówka.
Bezowa
A moj chyba jednak nie mizial, bo koty w kolejce stojo po mizianie ;)
UsuńE tam nie mizial, same sie pomizialy o niego :-)))
UsuńMoze Bulka, bo Miecka nigdy w zyciu nie miziala sie o ludzi, ona jest niedotykalska i tylko mnie toleruje. :)
UsuńWkraczaj powolutku w normalny kierat, a my poczekamy. A tak na boku, slubny by na pewno kiciulek nie zaglodzil, bo nie ma nic bardziej upier...go niz glodny kot (nawet mojego, który za kotami nie przepada, szara zolza potrafi zmusic do nakarmienia) :P (Leciwa)
OdpowiedzUsuńNo tak, bestie nie dalyby mu spokoju tym jojczeniem za miska, ale o mizianki juz sie nie dopominaja. :)))
UsuńSpryciula he he
UsuńKoty to znane cwaniaki. ;)
UsuńFajnie, ze juz jestes. Poczekamy bo Miecka z Bulka wazne sa, no i fabryka a przede wszystkim Maz pewnie steskniony.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Ehhh... ta fabryka... bleee... Jak mi sie nie chceee...!!!
UsuńMilo wiedziec ze juz wrocilas. Ciekawa jestem wrazen z Polski, polskie wedliny tez lubie. Teresa
OdpowiedzUsuńWrazenia mam coraz bardziej negatywne, bo raczej nie bywam tam, gdzie wszystko polakierowane na pokaz, ale tam, gdzie ludzie musza zyc na codzien. ;)
UsuńCiekawa jestem Twego pobytu w Polszcze, wiec poczekam spokojnie, pewnie cos skrobniesz. Kiedys tez u mnie walizki lezaly nierozpakowane tygodniami ale przy moim trybie zycia teraz rozpakowuje tylko przekraczajac prog.
OdpowiedzUsuńSzczesliwego powrotu w domowe pielesze zycze..
U mamy bylo... jak u mamy, choc to ja przejelam teraz wiekszosc obowiazkow, ale wiadomo, nie ma jak u mamy. :)
UsuńWitaj z powrotem, Aniu. Dziwnie jest wracać jak gdyby nigdy nic, przykro zostawiać tych najbliższych, których się odwiedziło. Człowiek w wiecznym rozdarciu...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło*
Zebys wiedziala, Olenko. Zanim przestane tak intensywnie i z wielkim zalem myslec o mamie, zanim wroce do codziennosci, nawet tej myslowej, uplynie troche czasu.
UsuńWitaj kochana :) u mnie tez jeszcze walizki leza od powrotu z Kazachstanu a ja nie moge posta wyskubac choc jest o czym pisac :) spokojnego powrotu do pracy :)
OdpowiedzUsuńKaska, Ty to w ogole przeginasz z tym niepisaniem, wez sie w karby i sprawozdawaj z podrozy! :)))
Usuńno muszę wiem :) spróbuję dziś.. ale mam przymuła :P
UsuńNo wez! Pora powrocic na bloga, bo do domu wrocilas juz dawno. :)
Usuńwitajcie gospodyni ))
OdpowiedzUsuńNo kiedy ja jeszcze czuje sie jak gosc we wlasnym domu. :))
UsuńCześć Panterko :), dobrze Cię widzieć...
OdpowiedzUsuńDobrze moc znow zamieszkac w domu blogowym. :)
UsuńCześć, Panterko! Nie zdążyłam się z Tobą pożegnać, ale trafiłam na powitanie:) Wyczułam - z tonu posta - że Twoje ostre pióro będzie miało co robić. A po przeczytaniu komentarzy jeszcze się utwierdziłam w tym mniemaniu:) Odpocznij i pisz! Całuski powitalne ślę:)
OdpowiedzUsuńNo coz, coraz niechetniej bywam w tej Lodzi, tylko obecnosc tam mamy zmusza mnie do bywania w tym dziwnym miescie. :)
UsuńDzień dobry po przerwie:)
OdpowiedzUsuńUszanowanko! Dobrze wrocic, choc takie nieobecnosci wzmacniaja tesknote, co nie? :)))
Usuńjak ja nie lubię się rozpakowywać!!
OdpowiedzUsuńPrzybij piatke, Rybenka! Ciekawe, ile mi tym razem zajmie oproznienie walizki. ;)
UsuńA ja czekam na zdjęcia! Te obiecane mi na maila. A poza tym po naszym spotkaniu czuję się jakbym cię znała 100 lat! :)
OdpowiedzUsuńGosia, przeciez wczoraj wyslalam Ci emalie ze zdjeciami. Dzisiaj powtorzylam zabieg, wiec moze w koncu dostaniesz.
UsuńZawsze mnie zadziwia ten fenomen blogowiska, nie widzialam Cie lajw na oczy, a tez mialam wrazenie, ze znamy sie od zawsze. :)
Całą frajdę z podróży psuje mi zawsze rozpakowywanie walizki, więc doskonale Cię rozumiem. Zresztą szykowanie tego co mam zabrać ze sobą też już mnie pomału zaczyna stresować;)
OdpowiedzUsuńSzykowanie jest tez paskudne, ale robi sie to w lepszym celu, natomiast rozpakowywanie to horror i terror oraz gwalt na moim czlowieczenstwie. :)))
UsuńWitaj po podróży.Wiesz co pomyślałam jak był super księżyc.Szkoda że nie ma Pantery bo zdjęcia by były.
OdpowiedzUsuńTroche udalo mi sie tym malym aparacikiem dla idiotow sfocic ksiezyc. Nie bralam duzego, bo juz nie mialam ani miejsca, ani sil na dzwiganie dodatkowego ciezaru. I tak o malo reki ze stawu mi nie wyrwalo, taka waliza byla ciezka. :)
UsuńJa tez tak robie po powrocie. Wypakowuje co najwazniejsze a reszta niech sie kisi az przyjdzie na nia czas.
OdpowiedzUsuńWitamy z powrotem :-)
Lelkam (uelkam), Iwono A. :)))
UsuńHelou, cieszy mnie twój powrót na blogowe łono:)
OdpowiedzUsuńA jak ja sie ciesze! :)))
UsuńAle spotkać się ze mną nie mogłaś? A ja miałam w planie zaprosić Cię do znajomej naleśnikarni, niedaleko od Twojej mamy na pyszne cepeliny. I patrzyłam w ten mój telefon jak kura w gnat a on milczał, więc sobie pomyślałam nie to nie, trudno, sama zjadliśmy tam cepeliny z pyszną kapustą. Dodam, oni sami przygotowują wszystkie potrawy i mogą nawet dostarczyć do domu.
OdpowiedzUsuńJak bardzo trudne są spotkania z rodzicami to ja wiem najlepiej, też wychodziłam od mamy z bolącą głową i oczywiście ostrym poczuciem winy, bo w tym kierunku akurat moja mama miała wielkie zdolności osobiste.
Oj, Ela, przypominam niesmialo, ze telefony dzialaja w obie strony. Jaki mialas problem, zeby do mnie zadzwonic? Szczerze Ci powiem, ze naprawde nie mialam wolnej minuty przez ten caly czas pobytu, bo jak nie sprzatalam i pralam, to wozilam sie po notariuszach i innych takich, a w przerwach przyjmowalysmy wizyty rodziny. Ani sie obejrzalam, kiedy musialam wyjezdzac.
UsuńA telefon do Twojej mamy to ja miałam? :) No dobra do następnego raza. :)
UsuńMialas numer mojej komorki, moglas wyslac esesmana albo zadzwonic. Ale spoko, musze przyjechac na wiosne, moze wtedy pogoda bedzie bardziej sprzyjajaca. ;)
UsuńCzesc Aniu. Ciesze sie,ze juz jestes. Fajnie, ze choc na chwile udalo Ci sie spotkac z Gosia we Wroclawiu (na zdjeciu poznalam dworzec, moj autobus tez tam sie zatrzymuje). Doskonale rozumiem Twoje rozterki i niepokoj. Ja juz niedlugo wracam do Pragi i moja mama bedzie musiala sama sobie dawac rade. Juz sie boje co to bedzie...
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem Twoich wrazen z Polski. Ja po trzech miesiacach pobytu w Warszawie jestem przerazona tym co sie dzieje, a sluzba zdrowia w P. to juz tragedia.
Jak jestem w Pradze interesuje sie polityka, ale poniewaz nie jestem "wtopiona w realia codziennego zycia w Polsce" wiele faktow mi umyka. Bedac teraz w Warszawie niekiedy zadaje sobie pytanie czy aby na pewno w Polsce tez jest XXI wiek.
Sciskam Bozena.
Bozena, jak smiesz krytykowac Najjasniejsza Katolicka?! Nie masz prawa, bo tam nie zyjesz, Ty Emigrantko Jedna!!! A w P. jest pieknie, bo zbudowali autostrady i jest wszystko w sklepach. Nnno! Mnie juz nawet obarczono wina za to, ze polska sluzba zdrowia nie chciala leczyc mojego ojca, bo to ja powinnam rzucac prace i sie nim opiekowac. Ja mam wrazenie, ze P. cofa sie do sredniowiecza, teraz sobie jakiegos wymyslonego Zyda na krola obwolali.
UsuńMoje wrazenia bede opisywac w najblizszych postach. :)))
O, Kochane! Autostrady?! Właśnie jeden (pożal się boże) minister powiedział, że są be, bo nie służą Polakom(!) I pewnie przestaną w nie inwestować, bo budżetu nie będą mogli dopiąć :)))))))))))))))
UsuńAutostrady sa be, bo ich pis nie wybudowal, a tylko unia dofinansowala, a unia to przeciez opcja niemiecka. A swoja droga ciekawe, kiedy calkiem zabraknie kasy na oplacanie elektoratu. Jak znam pis, to dodrukuje pieniadze i jeszcze bardziej zadluzy panstwo.
UsuńJuz sie ciesze na nowe posty, dorzuce cos od siebie w komentarzach.
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze mieszkam w jednym z najbardziej zateizowanych panstw Europy. I co najciekawsze az 14 sposrod 20 najbardziej ateistycznych krajow swiata znajduje sie na liscie 30 najbardziej rozwinietych krajow. Bozena
Za to wlasnie kocham Czechow, bo nie dosc, ze smiesznie gadajo, to jeszcze nie wierzo w bajki. :)))
UsuńWitaj , wiataj :D
OdpowiedzUsuńJa nie cierpię pakowania , a rozpakowywania jeszcze bardziej ;-)
Nie no, pakowanie jeszcze ujdzie. Rozpakowywanie to jest to, czego pantery nie lubio najbardziej. :))
UsuńWitaj po krótkiej przerwie. Ja wolę się rozpakowywać i robię to szybko. Gorzej z pakowaniem walizki, bo trzeba się zastanawiać, co zabrać :)
OdpowiedzUsuńU mnie wprost zupelnie przeciwnie, pakuje sie blyskawicznie i nie zastanawiam dlugo, co mam zabrac ze soba. Na rozpakowywanie nie mam zupelnie ochoty.
UsuńWalizka nadal w polowie pelna. ;)))
Witaj.
OdpowiedzUsuńHerzlich willkommen! :)))
UsuńWitaj. Dobrze, że wróciłaś na blogosferę. :)
OdpowiedzUsuńJakze moglabym bez Was dlugo przezyc? :)))
UsuńCześć, Tobie też posyłam mizianki, kisses
OdpowiedzUsuńLuuubie... mizianki znaczy, najlepiej po pleckach. :)))
Usuńno to własnie tam :)
UsuńMrrrauuu....
UsuńCzolem (czytaj "czolgiem")!
OdpowiedzUsuńHei Echo. Säiliö! :)))))))))))
UsuńHehehe! "Säiliö"lub "säilö" to beczka, pojemnik, miejsce do przechowywania czegos sypkiego, lotnego lub cieczowatego. Z 17 synonimow mozna znalezc rowniez "tankki"= czolg. (czolo to "otsa")
Usuń"Otsa'm "tankki'em" z "Säiliö" ziowego powietrza!!! Hehehe!
Lekramacje do wujka gugla, to on tak tlumaczy, jak ten czubek. :)))
UsuńNo i fajnie:):)Brakowało Cię tu:):):)
OdpowiedzUsuńTu Ci wytłumaczę- banda różowego misia, to kupa frajerów, którzy obrażają ludzi na różnych blogach, poglądy mają kosmiczne i w ogóle...lepiej o nich nie pisać, bo to najprościej mówiąc- kretyni.
Nazwa mi sie spodobala, stad moj podpis. Jak trzeba, to ja tez umiem z grubej rury, a co! :)))
UsuńTo ja przypominam, że o obciachowych nakryciach głowy miało być.
OdpowiedzUsuńAdyc bedzie! Kiedy mialam czas sie przygotowac? :ppp
Usuń