niedziela, 29 grudnia 2019

Staroroczne postanowienie.

Nie mam odwagi wejsc po swietach na wage, ale moj czuj podpowiada mi, ze nie jest dobrze. Gdyby tak swieta potrwaly jeszcze troche, latwiej byloby mnie toczyc niz ustawic w pionie, latwiej przeskoczyc niz obejsc. A tu jeszcze tyle "resztek" poswiatecznych, szkoda wyrzucic, a dupa rosnie. I jak na zlosc w swieta byla paskudna pogoda, wiec czlowiek zarl, lezal, posypial i gapil sie w ekrany, albo lapka, albo telewizorni. No dobra, zeby nie bylo, ze ja od suwerena, to jeszcze czytalam ksiazke papierowa. Choc gdyby mnie ktos zapytal, to jednak wole Zenka Martyniuka od Pendereckiego. Bo tak! Moj snobizm konczy sie na sztuce nowoczesnej i wydziwnionej.
W drugi dzien swiat przestalo padac, wiec polecialysmy z Toyka zobaczyc, co slychac na psim kapielisku. Nic nie bylo slychac, pustki. Byl tylko jeden kumpel wyzel, ale mocno zajety cwiczeniami z opiekunem, wiec byl na nim tak skupiony, ze chyba nawet Toyi nie zauwazyl.




Rzadko jest tam tak pusto, zawsze sa jakies kumple, jedne odchodza, przychodza nastepne, wiec jest z kim pobaraszkowac, a tu NIC!
W piatek za to ranek przywital nas lazurowym niebem i sloncem, wiec ubrawszy sie odpowiednio (sportowy stanik, co by biust nie szalal w biegu), spodnie od dresu i polar oraz buty do biegania, polecialysmy z Toyka na Dransfelder Rampe. Niestety i tam krolowalo bloto po wielodniowych opadach, ale co tam! Zaczelam truchtac, ale mimo ze juz tak dawno rzucilam palenie, to kondycji i tak nie mialam, wiec glownie maszerowalam, zamaszyscie machajac rencamy, jakbym kijki nordyckie uzywala, czasem potruchtalam kawaleczek, potem znow maszerowalam, potem szlam wolniej, ale przez caly czas podziwialam okolicznosci przyrody i co i rusz musialam przypominac rozumowi, ze mamy 27 grudnia. Wszystko bowiem wygladalo jak podczas zaawansowanej wiosny, choc temperatura wynosila raptem +1°C.















 Selficzek mamy z corka
Gdyby nie brak lisci, nikt by nie zgadl pory roku


ZAWSZE wskakuje na ten stol

















Niby chlodno, ale wilgoc paruje na sloncu

Spodobalo mi sie to swiatlo

Toyczyk w swoim zywiole

Przypominam: jest 27 grudnia


Zalowalam, ze nie mialam ze soba aparatu, ale i telefonem zlapalam zamglone wzgorza

Chmury nad samym horyzontem wygladaly jak pagorki

No niezly nawet ten telefon...

Pole gorczycy, ktora pozniej zostanie worana jako zielony nawoz

Juz powoli przekwita

Toyka i moj cien
I tak udalo mi sie zrobic nienajgorsze zdjecia, choc w domu musialam je odrobine obrobic, bo jednak jakosci aparatu w telefonie daleko do lustrzanki, no ale ja bylam sporty uprawiac, a nie fotografowac.
Zaliczylam blisko 10 km, ale malo mi widocznie bylo, bo wymyslilam dobic sie wlasna reka przy pomocy roweru.


















Szkoda tylko, ze na rowerowym wykresie nie pokazuje, ile kalorii spalilam. Daleko nie pojechalam, nad Kiessee i z powrotem, niewiele ponad 8 km. Jakos nie poczulam sie chudsza, ale i tak jestem z siebie dumna, ze poczynilam pierwszy krok ku lepszemu. Trzymajcie za mnie kciuki, zeby silnej woli wystarczylo na dluzej niz do nowego roku.





58 komentarzy:

  1. Gratuluję, udało Ci się.
    Mnie po dwóch dniach siedzenia w domu, dotlenianie i wczorajszy spacer zaowocowały katarem i fatalnym samopoczuciem. Trzeba było wczoraj czapkę ubrać.
    Nie robię żadnych postanowień, po tygodniu jakoś ulatują z pamięci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widzisz na zamieszczonych obrazkach, zadbalam o uszy, bo czapek nie lubie i chyba nawet nie mam, ale gruba opaska spelnia role ochronna. Mialam skrupuly, czy polar i kamizelka wystarcza. Kiedy bylo intensywnie, wystarczaly, bo nawet sie pocilam, ale kiedy idac odpoczywalam, to juz mnie troche podwiewalo.
      Dzisiaj mamy juz -4°, poza tym musze Toyke prowadzac na flexi-smyczy, to bedziemy tylko maszerowac. Musze wdziac jednak grubsza kurtke, polar nie wystarczy.

      Usuń
  2. Dużo zdrowia i pomyślności oraz szczęśliwego NOWEGO ROKU życzy Ataner.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje, Ataner, wzajemnosci zycze.
      Moje zyczenia ukaza sie pozniej ;)))

      Usuń
  3. "Jakos nie poczulam sie chudsza" - to stwierdzenie mnie powaliło w ten niedzielny poranek. Pozwól, że go poużywam, spodobało mi się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co? Nie poczulam sie tak od razu, ale z pewnoscia poczuje sie, w kazdym razie mam taki mocny zamiar :)))))

      Usuń
  4. Poczytałam, popatrzyłam na Twoje wyczyny i będę trzymać kciuki, co by dalej tak było. 😍 Ja na marsze pozwę soboe dopiero, gdy Gutek będzie miał.ppzwolone...🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie jest tak pomaszerowac, choc z pewnoscia truchcik przynioslby szybsze efekty, ale musze uwazac, bo zaczelo mnie kolano od nowa pobolewac. Teraz i tak musze przez najblizszy tydzien trzymac Toyke na smyczy z powodu kanonady.
      Szybkiego powrotu do zdrowia dla kochanego Ziutka :D

      Usuń
  5. Nie wiem po co się tak nagle katujesz- wystarczy jak pomału, stopniowo obniżysz sobie ilość węglowodanów, wtedy powrócisz stopniowo do swej starej wagi. Takie raptowne chudnięcie z pomocą nagle dużej dawki wysiłku da tylko przejściowy rezultat. Przy MĄDRYM, PRAWIDŁOWYM ODCHUDZANIU ZMNIEJSZAMY ILOŚĆ SPOŻYWANYCH POKARMÓW CO TYDZIEŃ O 10%. Odstaw pieczywo i słodycze, kartofelki zastąp warzywkami.
    I nie biegaj - bieg niszczy kolana, a o ile dobrze pamiętam, Twoje nie są w idealnym stanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam zamiaru chudnac gwaltownie, zreszta to i tak niemozliwe, skoro odpadl dopalacz w postaci nikotyny, a wiek i zwolniony metabolizm tez specjalnie nie sprzyjaja. Chce odzyskac utracona kondycje. Z bieganiem to masz racje, troche pobolewa mnie kolano, pozostana wiec marsze, choc oczywiscie bieganie byloby skuteczniejsze. ;)

      Usuń
    2. Dobry i mądry lekarz Ci powie, że nie bieganie tylko marsze o zmiennej prędkości są wskazane. I nie więcej niż 10 km , czyli 5 i z powrotem.
      Nie obraź się, ale już dwa tygodnie temu skończyłaś 20 lat;)

      Usuń
    3. Na szczescie moje obie trasy spacerowe z Toya maja wlasnie po okolo 10 km, wiec wszystko pasuje jak ulal. No i wcale nie skonczylam 20 lat, tylko 25. Od lat obchodze 25-te urodziny i nic tego nie zmieni, ale doceniam, ze chcialas mnie o 5 lat odmlodzic. :)))))

      Usuń
  6. No i piękne postanowienia, Aniu ☺️ ja też takowe mam, bo na wagę nie wchodzę, ale widzę się przecież... Taki marszobieg jest najlepszy na początek. Nie ma co przeginac.
    Zdjęcia muszę obejrzeć sobie na komputerze, bo fajnie powychodzily. A gorczyca i u nas karierę robi, bo dopłaty i jest najtańsza. Mimo, że jej wartość jako nawozu zielonego jest słaba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na jakosci gorczycy jako nawozu to ja sie w ogole nie znam, ale cieszy oko kwiatkami i zielonoscia w zimie. A Ty skad masz taka wiedze rolnicza, Lidus? :)))

      Usuń
    2. Bom wykształcona rolniczka po studiach ;)

      Usuń
  7. )))ja nie włażę na wagę ani przed świętami ani po świętach i mam spokój się nie stresuję ;-P
    uważaj na takie zrywy, lepiej spokojnie codziennie żeby cie zakwasy nie zabiły. POWODZENIA!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakwasy to mi sie nie zrobily, ale kulanko trochu pobolewa. Musze jednak poprzestac na marszach, zeby nie zrobic sobie wiekszej krzywdy.
      Dzisiaj znow zaliczylismy 10 km.

      Usuń
  8. Jaka ładna pogoda Ci się trafiła!
    Ja dzisiaj troszkę zimy zobaczę.
    Ważę tyle co i przed świętami, więc nie jest źle, chociaz waga wagą a tluszczyyk z brzucha i bioder ciężko zgubić, pewnie jakieś cwiczenia by się przydały, ech.
    Gorczycę też sieją, bo podobno dobra dla upraw, jak przeorasz,to lepsza ziemia,mniej szkodników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie zalatwilo rzucenie papierochow, a i wiek ma znaczenie. Schudnac coraz trudniej i oby tylko wiecej nie przytyc.

      Usuń
  9. Nie żarłam w święta. Nie widzę w tym sensu, także więc nie mam problemów z nadmiarem jedzenia w lodówce ani z dupą. Z uwagi na pogodę (u nas też lało) siedzieliśmy w domu.
    Śliczne są te zdjęcia parującej wilgoci w słońcu.
    Trzymam kciuki. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bylabys w Polsce u rodzicow i innej rodziny, to pewnie bys zarla, no bo jak to, nie smakuje Ci? Ze szwagrem sie nie napijesz?
      Dzisiaj juz nie tak pieknie, ale tez polatalismy.

      Usuń
    2. Zgadza się, byłby nacisk na żarcie i picie. I szczerze mówiąc, staram się usilnie, by unikać wizyt w kraju podczas świąt i okazji jakichkolwiek. Ale i to nie zawsze skutkuje, bo przecież okazję można stworzyć. Nic więc dziwnego, że wolę kameralne spotkania przy kawie, niżeli spędy rodzinne.

      Usuń
    3. Mnie corki zawsze zmuszaja, bo sama tez chetnie siedzialabym w domu i nic nie gotowala.

      Usuń
    4. Dobrze, że nie mam córek ani synów.

      Usuń
    5. No ale moze bedziesz miala, to sie przekonasz. ;)

      Usuń
  10. W moje urodziny wciąż kwitły stokrotki. W święta wychodziłam z domu, żeby wyrzucić śmiecie, w basenowych klapkach na bose stopy i w podkoszulku z krótkim rękawem. Nie było mi zimno.
    "Parujące" zdjęcia wyszły Ci przefajnie. No i rzepak :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie rzepak, ino gorczyca. Cuda dziejo sie z klimatem, ale kto widzial rzepak w grudniu??? :)))

      Usuń
    2. A skąd ja mam to wiedzieć?! W życiu nie miałam w rodzinie żadnych rolników! Dość, że żółte, czyli ładne :)

      Usuń
    3. A wystarczylo uwaznie przeczytac moj post, tam stoi jak byk, ze to gorczyca i ze zostanie worana w ziemie na wiosne jako zielony nawoz :)

      Usuń
    4. Owszem, czytałam. Ale to o gorczycy było wyżej. O rolnictwie to do mnie jak do debila poproszę!

      Usuń
    5. Dobrze, bede mowic powoli i duzymi literami ;)

      Usuń
    6. Najlepiej rób duże odstępy :)

      Usuń
    7. Fral Be, to musztarda, ta gorczyca, na zasadzie, ze to co jest zolte i rzepak sie nazywa to jest rosnaca margaryna. OOoo!

      Usuń
    8. No lepiej nie mozna tego roztlumaczyc. :)))))

      Usuń
  11. Nie mam problemu ze swiatecznym przyrostem wagi. Po prostu nie potrafie nagle z okazji, ze jest swieto zezrec wiecej niz normalnie. Waze sie codziennie i wiem, ze nic sie nie zmienilo.
    No ale ja tez swietuje po mojemu. Co glownie oznacza, ze mam ten sam zoladek w swieto jak i w kazdy inny dzien.
    Zdjecia ze spaceru przecudne, Toyka szczesliwa i to jest najwazniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja rzucam sie na rzadko przygotowywane smakolyki jak malpa na kit, wiecej tez ogladam telewizje, bo sa lepsze filmy, a kiedy pogoda nie dopisuje, to nie wychodze z domu w ogole. Mnie tam przytycie nie sprawia problemu, gorzej odwrotnie :)))

      Usuń
  12. Też trochę więcej słodkiego pojadłam w święta, ale na wszelki wypadek nie staję na wagę, bom na nią pogniewana. Truchtam po domu, 10 km marszu, nie dla mnie. Jakoś to będzie. Zdjęcia śliczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby tylko pogoda dopisywala, a takie marsze stana sie codziennoscia, ku uciesze Toyki i dla zdrowia. :)

      Usuń
    2. Ja tylko raz spadlam z wagi. Teraz uwazam. Wtedy przy tym upadku mocno sie pokiereszowalam. Niektorzy mowia, ze takie spadanie z wagi jest bardzo szybkie! Jest szybkie.
      Brawo za papieroski. Czy juz zaczynaja cie wkurzac inni palacze? Mnie to nawet maly dymek przeszkadza! Wystarczy, ze ktos opowiada, ze byl na papierosku.¨Wszego dobrego w Nowym Roku!
      Ps. Skandal, widze nowy wpis, ktory sie nie otwiera!!!

      Usuń
    3. Nowy wpis wgral sie przez pomylke, jest przeznaczony na inny dzien. :)
      Mam palacza w mieszkaniu, nie przeszkadza mi, i tak pali na balkonie, ale dym mnie nie wkurza i nie kusi.
      Z wagi nie chcialabym spadac gwaltownie, tylko powoli, zeby mi nie zwislo. :)))

      Usuń
  13. Czyli dużo działań i aktywności. Fiu, fiu jak to mawiam. Należy się szacunku spora dawka. :)

    Jeszcze doszło trochę moich mniejszych czy większych problemów i Święta takie sobie się zrobiły.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja też pojadłam słodkiego.Tak jak zawsze się ograniczam to w te dni sobie pojadłam.Dostałam w prezencie na rękę zegarek co mierzy kroki ,kilometry ,tętno.No i mierzę.Ale ja co dzień robię ponad 12 kilometrów.To mam nadzieję,że te dwa kilo co mi przybyło szybko ubędzie.No i trzymam kciuki za powrót twój do kondycji.No i kilosów też może będzie mniej.Brawo za nie powrót do nałogu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo, Gosiu! Pewnie w pracy tyle sie nachodzisz, a potem z Lunka.

      Usuń
  15. Nie mam postanowień przyznaję:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wlasciwie tez nie mam, bo zawsze kiedy je robilam, to nie dotrzymywalam. Podobnie z rzucaniem palenia, robilam to z mysla, ze mi sie nie uda i dlatego z poczatku nie przyznawalam sie nikomu. No i udalo sie, nie pale juz grubo ponad rok i mnie nie ciagnie.

      Usuń
  16. Oj nachodzę się .Tam jest zawsze ruch.A przed świętami to było 145 klientów dziennie.A do pracy z autobusu idę na piechote 2,8 km.dzienie .No i z Lunka też.To trzymam kciuki za nasze lecace kilogramy...ha.ha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w robocie przecietnie robie 500-1000 krokow, wiec musze uzupelniac braki lataniem z Toyka. ;)

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.