środa, 19 lutego 2020

Jak to z Toyka byc mialo...

Znacie historie adoptowania Toyi, znaleziona w Strzelinie na ulicy, nazwana roboczo Kicia, Gosianka ja dla nas wypatrzyla, skontaktowala mnie z Joasia, ktora sie Toya opiekowala i ja socjalizowala, potem pojechalismy do Wroclawia, gdzie nastapilo oficjalne przekazanie psicy i juz w trojke wrocilismy do Niemiec. Tak w skrocie to wygladalo. A jesliscie ciekawi szczegolow, to zapraszam do czytania postow pod etykietami "Toya", tam wszystko jest opisane i obfotografowane.
Myslalam, ze tak to wygladalo, bo tymczasem dostalam od Joasi, Toykowej ciotki w Polsce, pewien link, a po przeczytaniu kryjacego sie pod nim tekstu, oblal mnie zimny pot ze strachu, jak blisko bylo nieszczescia. Naszego nieszczescia, bo niewiele brakowalo, zebysmy Toyki nigdy nie poznali.
Domniemywam, ze fejsbuczek przypomnial Joasi ten dzien sprzed trzech lat, a ona wyslala te przypominajke do mnie.
Oddaje glos Joasi:
To miał być kolejny wesoły post o udanej adopcji , ale tym razem będzie smutno...
Wczoraj skontaktował się ze mną pewien przemiły pan zza Wrocławia, który zaoferował dom naszej Kici. Zadzwoniłam, rozmawialiśmy, przewertowałam pana facebooka i stwierdziłam, że to będzie cudny domek dla naszej księżniczki. Pan oferował dom z ogrodem w spokojnej okolicy, wcześniej miał podobną do niej sunię, która dożyła tam 16 lat i której śmierć bardzo przeżył, od roku ma również fajnego psa, któremu brakuje towarzysza do zabaw.
Umówiliśmy się więc dziś na spotkanie i zabrałyśmy Kicię na wycieczkę (w sumie 130 km) na miejscu wszystko się potwierdziło - fajny dom, fajny pan, fajny pies - idealnie !
I Kicia już właściwie miała by dom, ale....
Ale sama dała ciała
Początkowo spotkanie z Maxiem przebiegało super, pierwsze wąchanie, merdanie ogonami i zachęta do zabawy. Później było już gorzej - Maxiu się bardzo rozkręcił - pozytywnie - ze szczęścia, że spotkał taką fajną psinę, skakał, cieszył się, merdał ogonem.
I tu pojawił się problem. Kicia prezentuje zupełnie inny poziom energii - nie jest tak szalona, lubi się pobawić, ale dużo spokojniej. Nie podobało się jej szaleństwo Maxia i z początku jedynie ostrzegawczo starała się go uspokoić, a później coraz mocniej dawała mu to do zrozumienia.
Max nie rozumiał jej "nie" i nic nie robił sobie z jej gróźb Mimo wszystko uwielbiał ją i chciał się tylko bawić, to mega pozytywny pies
Mieliśmy obawy, że psiaki pozostawione razem w końcu przesadzą.
Dla dobra Maxa i Kici podjęliśmy decyzję, że na tą chwilę nie może ona tam zostać. Uważam, że pan Arek zachował się bardzo odpowiedzialnie nie próbując brnąć w to na siłę.
Wszystkim było nam przykro, wszyscy myśleliśmy, że sie uda.
Z nietęgimi minami pożegnaliśmy się i wróciłyśmy z Kicią do Strzelina, czyli niestety do kojca.
Później pan Arek napisał, że z tego wszystkiego zapomniał nam dać karmę, którą wcześniej celowo kupił dla reszty naszych podopiecznych. Umówiliśmy się, że za około tydzień Arek wraz z Maxiem odwiedzą nas w Strzelinie. Jeżeli sunia nie będzie mieć jeszcze domu to spróbujemy raz jeszcze pójść na spacer, a jeżeli znajdzie domek do tej pory to tak czy siak inne psiaki dostaną przeznaczoną dla nich karmę.
Połowę drogi w drugą stronę jechałyśmy w milczeniu, było nam smutno. Znalazł się cudowny dom, który chciał naszą Kicię i nie wypaliło. Chyba było by nam lżej gdyby na miejscu dom okazałby się jakiś niefajny. Szkoda, ale tak Kicia wybrała.
Całą drogę powrotną tuliła się do mnie jakby chciała powiedzieć, że rozumie, że się starałam. Prowadziłam, a ona jakby mogła to weszłaby mi mimo to na głowę. Mam wrażenie, że chciałaby iść do domu ze mną i stąd to całe przedstawienie. Ah gdyby się tylko tak dało....
 Byly tez zdjecia. Publikuje je za zgoda Joasi, sa jej autorstwa.

Tak dla przypomnienia, jak wygladala, kiedy ja znaleziono na ulicy. Byla jeszcze kolczatka na szyi.

Takiego fajnego kumpla mialaby do zabawy na codzien

Patrzcie, jaka jeszcze wtedy byla chuda, zeberka do policzenia

Moze ona wiedziala juz wtedy, ze to nie TEN dom bedzie jej przeznaczony?

Czekala na nas.
 Ten wpis ukazal sie na profilu Joasi 18 lutego 2017 roku, a kilka dni pozniej zaczely grzac sie lacza, mesendzerowalysmy z Joasia, musialam ja dlugo przekonywac, ze Toya bedzie miala u nas naprawde dobrze. Wiem, ze Joasia byla nieufna, bo nielatwo przeprowadzic wizyte przedadopcyjna za granica, a ludzie bywaja rozni, gadac moga duzo, a rzeczywistosc bedzie wygladac inaczej. Pomogly z pewnoscia rekomendacje Gosianki, ktora wystawila nam dobra opinie.
3 marca 2017 Joasia napisala u siebie na profilu:
Niedługo minie miesiąc jak Kicia jest z nami, to jak się zmieniła widać gołym okiem - przytyła, ale przede wszystkim zaczęła się uśmiechać (dwie pierwsze fotki są z przed miesiąca)
To już nie ta sama smutna sunieczka co kiedyś, teraz szaleje i bawi się beztrosko jak na jej wiek przystało
Wczoraj została zaszczepiona, odrobaczona, zachipowana, dostała książeczkę zdrowia, za tydzień przejdzie zabieg sterylizacji i wkrótce dostanie swój paszport.
Po co to wszystko? Dla nowego życia !
Jej nowa pani została polecona przez samą Gosię z Za Moimi Drzwiami
Po 20-stym zamieszka z panią Anią, jej mężem i dwoma kotami (w tym jednym od pani Gosi) w Niemczech w okolicy stworzonej do spacerów
Po wykonaniu paszportu i wygojeniu się po zabiegu sterylizacji pojedzie ze swoją nową rodziną ku nowemu życiu
Pozostało nam odliczać dni Jupiii !
Przez ten czas, kiedy Toya byla szykowana "na eksport", czyli szczepiona, kastrowana, czipowana i tuczona, Joasia pilnie ja socjalizowala przy wielkiej pomocy Julki-wolontariuszki i swojego psa Ethosa.

Z Ethosem

Z Julka

Po kastracji
A potem nastapilo spotkanie u Gosianki, ale o tym i wszystkim, co nastapilo pozniej, pisalam juz na wlasnym blogu. Nasza stala sie Toyka 27 marca 2017.








44 komentarze:

  1. Pamiętam te chwile. Przeszła bidula swoje, ale teraz pełnia szczęścia i ogromna miłość w oczach.
    PS. Też niewiele brakowało, a nie miałabym Bezy. Przede mną dzwoniła kobita o Bezę, ale na pytanie czy kot chodzi po meblach, usłyszała: "tak, jak większość kotów", powiedziała, że takiego kota ona nie chce, więc Justyna zaproponowała, by kupiła sobie pluszaka.
    Toya, dużo zdrówka życzymy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, ze nie wiedzialam wczesniej, ze Toyka miala byc komus innemu wyadoptowana, bo chyba bym zeszla... :)))

      Usuń
  2. Byliście sobie przeznaczeni:) Tak zazwyczaj zaczynają się wielkie przyjaźnie i miłości. Trzy lata minęły szybciutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ani chybi bylismy sobie przeznaczeni, inaczej zostalaby w domu z ogrodem i z drugim kumplem na zawsze.

      Usuń
  3. juz trzy lata !! ojej! bardzo ladna opowiesc, budujaca, fajni ludzie oczywiscie wlaczjac WAS!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie do wiary, jak czas szybko uplywa, a wydawaloby sie, ze tak niedawno chodzilismy z nia do szkoly i uczylismy psich manier.

      Usuń
  4. No proszę ..trzy lata.Jest z Wami .Ale rzeczywiście mało brakowało a by miała inny dom.Ale u was ma najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest powiedziane, moze tam mialaby lepiej, u nas musi tloczyc sie z kotami na malej przestrzeni, tam mialaby ogrod. Ale nie wyobrazam sobie zycia bez niej.

      Usuń
  5. Psu nie chodziło o duży ogród i kompana. Pies szukał szczerego serca, stąd jak wyraźnie jest napisane, tuliła się po feralnym spotkaniu niemożliwie. Po prostu nie tego pies szukał. Nie stada, a rodziny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co ja mysle? Ona zdazyla sie przyzwyczaic i pokochac Joasie, nie chciala sie z nia rozstawac. Kiedy mysmy ja wzieli, jeszcze dlugo traktowala nas z dystansem, nie chciala patrzec w oczy, chyba tesknila za Joasia i chciala do niej wrocic. I tu pewnie lezala przyczyna. W koncu jednak przekonalismy ja do siebie, zaakceptowala nas i pokochala i jest nasza.

      Usuń
  6. Jak patrzę na te smutne oczu Toyi to mam łzy w oczach...

    Była wam przeznaczona i tyle!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tak. A moze... wolala miec niemieckie obywatelstwo i nazywac sie von Preiss, a nie Kowalska? :)))

      Usuń
  7. Pamiętam i wierzyć się nie chce, że to już 3 lata.
    Pomyślności na następne lata pełne miłości rodzinnej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie samej nie chce sie wierzyc, bo to wszystko jakby wczoraj sie wydarzylo. A uwierzysz, ze Bulka mieszka juz z nami 6 lat? A tak niedawno chcialam popelniac mezobojstwo, kiedy slubny nie chcial sie na nia zgodzic.

      Usuń
  8. Była Wam pisana!!! ❤️❤️❤️
    Tak miało być i koniec :) nawet jak Mieczyk z Bułką tam czasem koszyk zajmą, to jest pełna rodzinka i już :)
    A ja pamiętam też jak wczoraj filmik jak jadła smakołyki z paczki od nas :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byla!
      I prosze Bulki nie postponowac, bo ona NIGDY nie zajmuje cudzych lozek i koszyczkow, to tylko Miecka sie panoszy dziepopadnie. :)))

      Usuń
    2. Królowa Miećka była pierwsza, więc może. Jej się to po prostu należy,jak pincet plus 😉

      Usuń
    3. Ona by sie panoszyla nawet, gdyby przyszla na samym koncu, taki charakterek :)))

      Usuń
  9. Chi, chi, a ktos tu kiedys twierdzil, ze juz zadnego psa nie chce ... :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leciwa, nie Ona jedna tak twierdziła. Ja się bardzo cieszę, że poznałam Toykę osobiście i na moim profilu fb mam z Nią zdjęcie zrobione przez Anię, jak byłam u Nich. Toyka była im pisana i całe szczęście, że tak się stało.😍

      Usuń
    2. lECIWO; TO NAWET NIE TO; ZE NIE CHCIELISMY; ALE (sorry za ten capslock, sie wlaczyl) obawialismy sie wiekowo i finansowo, ze nie damy rady. Serce zwyciezylo jednak rozum i jest Toya, zobaczymy jak sie to wszystko rozwinie. :))

      Usuń
    3. Bogusia, sama wiesz, jaki fajny pies zrobil sie z Toyki, nie tylko jesli chodzi o wyglada, ale z charakteru tez. ♥

      Usuń
    4. Juz sie rozwinnelo :). Macie wspanialego burka, który Was w formie trzyma :)).

      Usuń
  10. Toyks to bylo wasze przeznaczenie - a we mnie ma wielbicielke nieustajaca, choc wiem ze stoje w dluuuuigiej kolejce 👌

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To kawal bardzo fajnego psa z tej Toyki, zeby jeszcze nie ganiala za drobna zwierzyna...

      Usuń
  11. Ani chybi przeznaczenie 💗💗💗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie to szczescie, ze wtedy o tym nie wiedzialam, bo bym nie strzymala napiecia :)))

      Usuń
  12. I Ja tam byłam, pizze Gosianki z Tobą jadłam, nad Odrą chodziłam :)
    A Toyka na pewno już czuła, że pojedzie do Was i to Was wybrała!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choc w tamtej chwili nie wiedzielismy nawet wzajemnie o swoim istnieniu, ale pewnie jest cos takiego jak przeznaczenie i szosty zmysl. ;)

      Usuń
  13. I elegancko. Każdy na swój sposób jest na pewno zadowolony. A poza tym zawsze masz temat na wpis na blog. :) Zwierzaki chyba nigdy mnie nie nudzą.

    Czy ja wiem, chyba w niektórych kręgach Internet sprawił, że różnego kalibru głupota zyskała pole do popisu. Oczywiście sporo jest miejsc przyjemnych w Sieci, tylko problem z ich znalezieniem często jest.

    To chyba przesilenie jakieś, ze zmęczony jestem taki. Bo pracuje już od grudnia, więc organizm powinien się w miarę przyzwyczaić.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chce Cie martwic, ale nie jestes coraz mlodszy i mozesz stawac sie powoli meteopata albo co ;) No i nawet siedzenie za biurkiem, jak kazda inna robota, moze czlowieka zmulic. :)))

      Usuń
  14. Ja tez pamietam jak to sie odbylo i tylko ciezko uwierzyc, ze to juz trzy lata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo, czas tak zapier***a, ze czlowiek nie zdazy zauwazyc, a juz jest stary :(

      Usuń
  15. Odpowiedzi
    1. Ale tego epizodu z pierwsza nieudana adopcja nie moglas znac, bo i ja dowiedzialam sie o nim dopiero wczoraj.

      Usuń
    2. No jasne, chodzi mi o Twoja adopcję. Późno było i już nie miałam weny, coby się rozpisywać:) Chociaż chodziło mi po głowie, że możesz to zrozumieć tak, że niby wszystko pamiętam:)

      Usuń
  16. czasami świat układa się po naszej myśli ))

    OdpowiedzUsuń
  17. wszystkiego najlepszego dla Was z okazji 3 rocznicy:)

    OdpowiedzUsuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.