Ostatni dzien pobytu, wyjazd ma nastapic tak ok. 13.00, a tu slonce niesmialo przebija sie zza chmur. W domu siedziec? Zaczac sie pakowac? Za wczesnie. To moze jakis ostatni spacerek? A pewnie! Orka tez nie poznala jeszcze wlasnej nowej okolicy, gdzies kiedys z daleka widziala fontanny w poblizu szczecinskiej Areny, no to idziemy ogladac fontanny!
Wypchany bazant stojacy na poreczy balkonu w bloku naprzeciwko jako strach na golebie, przyklasnal naszym planom. Orka skarzyla sie, ze stale zaglada jej do okien, obserwuje przeprowadzkowe poczynania, szpieguje ja i sasiadow. Co za bazant! A moze jakis inny bazant wyslal tego na przeszpiegi i zainstalowal w wygodnym miejscu obserwacyjnym?
Pomaszerowalysmy w strone fontanny, a tu niespodzianka: przy Arenie, jakis festyn czy cus. Rodziny z dziecmi, muzyczka gra, konferansjer sie wydziera, stoja dwie maszyny bojowe o melodyjnej nazwie Rosomak, ktos sie z kims wysciguje i takie tam.
No to my szybko sie oddalamy, byle dalej od halasu i tumultu, byle blizej fontanny, ktora pozwalala wodzie tanczyc, wytryskujac raz stad, raz stamtad, indywidualna struzka albo grupowo. Napatrzec sie nie mozna.
A potem przeszlysmy jeszcze kawaleczek, ale nie za daleko, bo i czasu tyle nie bylo. Pod nogoma scielily nam sie rozkwiecone laki, ptaszeta usilowaly cwierkaniem przebic sie przez echa dochodzace z festynu. A my zawrocilysmy i caly ten cyrk ogladalysmy z drugiej strony ulicy.
Ledwiesmy weszly do mieszkania... jak lunelo. Mialysmy duzo szczescia, bo tym razem parasol zostal w domu. A potem szybkie pakowanko i w droge.
Kiedy ruszalismy, uslyszalam wielki huk, ale w pierwszej chwili nie bardzo zajarzylam, co to bylo. Dopiero pozniej domyslilam sie, ze to Orce spadl kamien z serca, ze w koncu pozbyla sie tej wariatki-wedrowniczki i teraz juz bedzie sobie tylko odpoczywala z nuszkami do gory. A ja jeszcze naiwnie zaspiewalam jej Nie placz, kiedy odjade... i machalam chusteczka przez okno.
Bo gosc, prosze Panstwa, jest jak ryba, na trzeci dzien zaczyna wydzielac odorek.
Orka, kobito! Nie wiem, jak mam Ci dziekowac za tyle dobra i serdecznosci, jakimi mnie uraczylas, za Twoj stracony czas, bolace stopy i uszy, kiedy Ci trajkotalam od rana do nocy, za przepyszne jedzenie i genialne nalewki i za psa, ktory mnie nie zjadl. Za wszystko!
Wprawdzie nie znam Orki, ale na pewno jest niesamowita i mieszka w pieknym miescie. Teraz pewno juz odetchnela i ma kilometry wyrobione na reszte roku ;).
OdpowiedzUsuńA czy wiesz, ze ja Orke tez zobaczylam po raz pierwszy? Znalysmy sie jedynie wirtualnie i przez telefon. :)) Ale to jest ten fenomen blogowania, niby ludzie sie na oczy nie widzieli, a znaja sie jak lyse konie. :)))
UsuńFakt,jestem w słabszej formie bo i Panda już mnie tak nie zmusza do spacerów jak kiedyś ale jakoś dałam radę:(
UsuńDzielna bylas, nie da sie ukryc.
UsuńNigdy nie widziałam bażanta na balkonie... Dziefczynki, spędzilyscie razem fajny czas. To bezcenne :) Panterko, do domu tez wracałaś zrywami 200 km/h ? :)
OdpowiedzUsuńDroge powrotna mielismy bardziej zakorkowana, mimo ze byla to niedziela, a moze wlasnie dlatego, wiec nie dalo sie jechac tak szybko.
UsuńTwoje zwierzaki pewnie się za Tobą bardzo stęskniły, nie wspominając o Menzu :)
UsuńZwierzaki na pewno, a co do meza, to nie wiem, bo nic nie mowil. ;)
UsuńFontanny to my tera mamy w Lublinie takie, że ho ho!
OdpowiedzUsuńCzy zakupy w Zooplusie przez Gosiankę nadal jej pomagają?
Oczywiscie! Trza kupowac w zooplusie wylacznie przez jej banerek.
UsuńPrzy fontannach to ja moge stac i gapic sie bez konca, woda jakos mnie fascynuje.
A siku Ci sie nie chce? Bo mnie i owszem 😛
UsuńJak sie przedtem kawy nie nazlopie, to nie. :)))
UsuńUwielbiam patrzeć na tańczącą w rytm muzyki wodę. A jeśli dodamy grę światła , to....
OdpowiedzUsuńCo do swiatel nie jestem pewna, mozliwe, ze wieczorem fontanna jest podswietlana, ale muzyki tam na pewno nie bylo. Fontanna podrygiwala sobie bez wtóru. ;)
UsuńJa też nie wiem bo nie byłam tam wieczorem.Wiem,że podświetlane fontanny mamy przed teatrem dla dzieci"Pleciuga".
UsuńTo mus tam pojsc po zmroku i przekonac sie, czy fontanna swieci. :)
UsuńMasz rację Aniu takie znajomości są niesamowite :-)
OdpowiedzUsuńJuz ktorys raz z rzedu mialam okazje spotkac w realu wirtualna znajomosc i nigdy sie nie zawiodlam ani nie rozczarowalam, wrecz przeciwnie. :)
UsuńPantera prawie Orkę wykończyła tym całym zwiedzaniem. :P A mnie nadejszła refleksja co bym Panterze pokazał jakby do nas zawitała? No właśnie, co?
OdpowiedzUsuńA to juz Orka sama musialaby sie wypowiedziec, czy jest zameczona na ament, czy jeszcze dycha.
UsuńNo jak to co? Goslawickie i Tytanika. Pewnie jeszcze cos by sie znalazlo, chociaz do Ciebie, do Was przyjezdza sie na wuzetki, wiec mozna siedziec w domu. :)))
Nie było tak źle.Życie mnie nie wykończyło to i Pantera nie.Fakt,szczęście w nieszczęściu,że pogoda to mi sprzyjała,słońce kazało by mi wysiąść z autobusu znacznie wcześniej i przejść przez miasto nad Odrę a tak dojechałyśmy nad oną autobusem i szlus:)
UsuńOrka, Ty sie ciesz, ze pogody nie bylo, bo latalybysmy ze 20 km na dzien. :)))
UsuńNo przeca napisałam,że miałam szczęście:)
UsuńAle spoko, kiedys przyjade w pogode, nie ciesz sie przedwczesnie.
UsuńSe rower kupię:PPP
UsuńA ja piechty za rowerem?
UsuńOrka, wrotki kup i niech Pantera ciągnie. :D
UsuńA nie! Orka na rowerze, a ja don przyczepiona na wrotkach. :)))
Usuńpierwsze moje spotkanie blogowe
OdpowiedzUsuńmiało nas być kilka a przypadek zdarzył, że była to osoba, którą jakby pierwszą poznałam w blogowisku, czytaczka
pierwsze kilka minut były takie drętwe z lekka
teraz się z tego śmiejemy
dobry czas miałyście , takie spotkanie to skarb:)
Moje pierwsze spotkanie bylo z Viki i ani przez sekunde nie bylo dretwo. Nie trzeba nawet za duzo gadac, bo z tego czytania sporo juz sie o sobie wie. :)
UsuńFajnie spedzilas te kilka dni u Orki i nam pokazalas piekny Szczecin, nie znalam tego miasta, gdzies tam w okolicach kiedys bywalam, ale nigdy w samym Szczecinie.
OdpowiedzUsuńTo byl i moj "pierwszy raz" ze Szczecinem, bo nigdy przedtem tam nie bylam. Miasto mnie tak zachwycilo, ze opisywania wrazen wystarczylo na tydzien. :)))
UsuńNo faktycznie, oczu nie mozna oderwac, dupka prawie panu calkiem wylazla, he he he! :-)
OdpowiedzUsuńWiesz, tak ogladam te Twoje obrazki ze Szczecina i powiem, ze to calkiem fajne miasto jest. Bylam tam kiedys, ale tylko sluzbowo, wiec poza hotelem nic nie widzialam. A widze ze wybrac sie warto.
Naprawde warto! Jesli jeszcze pogoda dopisze, to bylabys zachwycona, bo nie tylko poniemieckie srodmiescie i nadbrzeza sa ladne, ale nawet osiedla na perypetiach miasta sa zadbane i bardzo zielone.
UsuńA pan w stringach asekurowal dzieciaka, ktory leb wystawial przez wlaz na gorze. :)))
Myślę, że Bażant się przyzna do założonego monitoringu :))))
OdpowiedzUsuńFajne fontanny, nie znam tego miejsca w Szczecinie. A rosomaki .... są naprawdę niesamowite, nie żebym była zagorzałą fanką wojskowości i militariów, ale bywało się w Bornym i tam mnie taki jeden zachwycił podczas przejazdu przez górki i pagórki poligonu.
Z tym hukiem - dobre :)))
Jeśli chodzi o łazęgowanie, to pasowałybyście z Mariją :))) Ona to potrafi człeka przez miasto przeciągnąć :))) Mnie to tam bynajmniej spacerki tego typu nie przerażają, bom w bojach zaprawiona :)))
W a Szczecinie będą w sierpniu żaglowce - też ciekawa impreza mimo dzikich tłumów ludzi.
To, co najmniej mnie pociaga, to wlasnie tlumy. Zaglowce chetnie bym poogladala, ale przeciskanie sie i ciagle uwazanie na torebke wcale mnie nie rajcuje. Co by nie mowic, Orka dzielnie dotrzymywala mi kroku, wiec nie musialam jej nosic na plecach. :)))
UsuńJa jakoś straciłam szacunek do obecnego wojska.Szmaciarze.
UsuńZlot Żaglowców zaliczyłam dwa razy jako oprowadzacz.Było co oglądać ale tłumy ogromniaste.
To ja juz se w telewizorze obejrze te zaglowce. :)))
UsuńBażant, a do tego reklamówki, tak jak w Łodzi ;)
OdpowiedzUsuńFajny miałyście czas! :) A za ten stracony czas to Orka się obrazi :P
Same lekramowki nie sprawdzily sie, bo po pierwszym strachu (2-3 dni) te cholery przyzwyczaily sie do ich obecnosci i szelestu. Tak sie przyzwyczaily, ze zaczely gniazda budowac. Moze przydalby sie mojej mamie jakis bazant? :)))
UsuńNo weście i nie przesadzajcie.Wizyta Pantery zmusiła mnie do rozpakowania kartonów,które stały w"gościnnym".Każdy pretekst jest dobry do nic nie robienia.Teraz nic nie robię bo...odpoczywam po wizycie Pantery:)))
UsuńWiedzialam, ze dlugo bedziesz dochodzic do siebie! :))
UsuńA ten Twój znajomy nie jedzie przypadkiem na mój dziki wschód?
OdpowiedzUsuń;D
Jaska, gdyby u Ciebie byla jakas sensowna kobitka na wydaniu dla 57-latka, to pewnie by jezdzil, a ja razem z nim. Tak ze ten... rozejrzyj sie. :)))
UsuńNosz kurde!
UsuńMoże by warto było Chłopa swego zgładzić?
Jak myślisz?
;))))
Bukbron! Chlop sie jeszcze przyda, a nie masz zadnej gwarancji, ze przypadniecie sobie do gustu. I co potem?
UsuńNo widzisz jak mnie zaślepiłam chęć spotkania z Tb!!!!
UsuńPonadto mój o 7 lat młodszy ;)
No wlasnie, szkoda byloby calkiem sprawnego chlopa eliminowac. Nie macie tam jakiej goracej rozwodki albo wesolej wdowki. Tylko majo byc niezbyt pobozne, bo nie lubimy. :)))
UsuńOdswiezylas mi 'niebiesko-czarnych' ta 'niedziela...'
OdpowiedzUsuńA tak jakos tytul sam sie nasunal. :))
UsuńPantero,AŻ tak to nie musisz mi dziękować:)))Całe szczęście,że nie musiałam siedzieć w garach tylko jakoś...nie umarnełaś na moim wikcie:)))
OdpowiedzUsuńDla wszystkich chętnych na wizytę Pantery:taki gość jest bardzo nie kłopotliwym gościem i mam nadzieję,że będzie jeszcze okazja do wizyty u mnie ino już chyba nie będę Ci otwierać drzwi przez...Getyngę:)))
Takiego wiktu mozna sobie tylko zyczyc, narobilas takich pysznosci, ze nie wiem. Musze wziac od Ciebie przepis na te salatke sledziowa, byla doskonala.
UsuńNie no, teraz to przynajmniej wiem, w ktore okno walic kamieniami. :)))
Fantastyczna wycieczka, gościna, a na pewno i Wasze pogaduszki :)))
OdpowiedzUsuńPięknie się udał pobyt, gratuluję Orce przygotowania takiego pobytu i obu Wam sił w waszych wędrówkach. A fontannę też bym obejrzała i obfotografowała z każdej strony, bo uwielbiam takie widoki! No i tego bażanta śliczności!
Fontanny sa fascynujace, bez wzgledu na ich ksztalt i rodzaj wypuszczania wody. Mozna poeksperymentowac z czasem naswietlania, wychodza fajne zdjecia, na kazdym woda jest inna.
UsuńWynajmę się do pilnowania balkonów. Tanio. Dzięki za pomysł!
OdpowiedzUsuńCo Wy tu o fontannach, tirli-tirli, a tam panu się spodnie omsknęły!
No ale zeby facet w stringach? I wcale nie ma zgrabnego tylka.
UsuńMyslal, ze jak sie schowa w rosomaku, to nie zobaczy go cala Polska i pol zagranicy. :))
Udało Wam się to szczecińskie spotkanie. Fajnie! I przyjemnie było poczytać:)
OdpowiedzUsuńZaiste, bardzo sie udalo. Na tyle, ze Orka wyrazila gotowosc jeszcze dalej mnie goscic, a ona nie z tych, co gadajo grzecznosciowo. :))
UsuńFontanny fajowskie som i można w nich złapać tęczę! :) Wasze spotkanie też fajowskie, a tęcza w waszych sercach była :)
OdpowiedzUsuńNo pewnie! Zapraszam na jutrzejszy post, szczegolnie Ciebie. :))
UsuńTen bazant na balkonie to ho ho!! myslalam ,ze prawdziwy i juz mialam sie bardzo zachwycic i zdziwic!
OdpowiedzUsuńJednym tchem przeczytalam Twoja szczescinska relacje. Mialam pewne zaleglosci ale fruwalam po swiecie i nie bylo okazji zajrzec do Cie!!!
bardzo mila to byla wizyta, oh! te znajomosci blogowe, bardzo sa fajne!
Gdybym ja mieszkala blizej, pewnie juz wiekszosc bym odwiedzila, ale i tak, jak na te warunki, mialam sporo spotkan.
UsuńSzczecin lubię ) i prawie juz wszystko nadrobiłam w czytaniu,
OdpowiedzUsuńoraz ściskam wariatke wedrowniczkę ))
Dobrze, ze mam ten licznik w smarkfonie, przynajmniej wiem, ile przewedrowalam. A nawet ile kalorii udalo mi sie spalic.
Usuń