sobota, 23 października 2010

Moje Zoo - drobnica

Dzieciaki marudzily stale, zeby im kupic jakies zwierzatko. Urwisek zyl jeszcze u moich rodzicow, wiec pies nie wchodzil w gre, co do kotow mialam zawsze negatywne zdanie, a moj maz ich po prostu nie trawil. Poza tym wiedzialam dobrze, ze kiedy dzieci chca zwierzatko domowe, predzej czy pozniej jego pielegnacja spadnie na mnie, bo dzieci to taki gatunek, ktory szybko sie nudzi nowa zabawka, wiec po wstepnej euforii, zwierzak spowszednieje i bedzie na mojej glowie. Musialo wiec byc to cos latwego w obsludze. Padlo na zlote rybki, ktore nie potrzebowaly podgrzewanego akwarium, ani innych specjalnych warunkow. Kupilismy dwie male, wpakowalismy do ozdobnego szklanego naczynia i codziennie karmilismy. Jedna z moich corek miala jednak potrzebe przytulania sie do zwierzakow, wiec kiedy nie patrzylam, wyjmowala rybki z wody i troche obcalowywala. Ktoregos dnia rano znalezlismy jedna z rybek plywajaca stylem grzbietowym na powierzchni wody. Byl pogrzeb. Niedlugo pozniej druga rybka popelnila w nocy samobojstwo, wyskakujac z akwarium, znalezlismy ja rano lezaca na podlodze, calkiem wyschnieta.

Kupilismy chomika. Nawet juz nie pamietam, jak mial na imie. Przezyl 3 lata.

Nastepny tez byl chomik, caly bialy, wiec dostal na imie Milky. Zginal smiercia tragiczna, bo chlopak mojej najstarszej, poklociwszy sie z nia, rzucil chomikiem o sciane, zeby jej zrobic na zlosc. Bydle.


Zeby wykorzystac pozostaly chomiczy rynsztunek, zakupiony zostal jeszcze jeden chomik, Black Lady. Zyl sobie spokojnie swym nocnym trybem, w dzien nie bylo z niego za duzo pozytku. Pozyl dwa lata i odszedl do chomiczego nieba ze starosci. Kazdy z chomikow mial zorganizowany przez dzieci pogrzeb z honorami. Trumienki byly z opakowan po Mon Cheri, wylozone watka. Dzieciak wynosily je do pobliskiego lasku, w asyscie gromady kolezanek i kolegow, kopaly grobek, a na nim umieszczaly krzyzyk z patyczkow.

Mielismy dosc chomikow, bo to takie jakies nietowarzyskie zwierze. Od zawsze fascynowaly mnie szczury, duzo o nich czytalam, podziwiajac ich zdolnosci do przezycia w trudnych warunkach, latwosc dostosowania sie, spryt i madrosc.W sklepie zoologicznym nabylismy mala szczurke (samiczke), dzieci ochrzcily ja Dunia. Mojego meza uwielbiala, nas czasem gryzla - jak kazda baba. Wystarczylo polozyc reke przy drzwiach klatki, a wedrowala po ramieniu na kark i tam siedziala sobie i zwiedzala mieszkanie. Mogla tak godzinami siedziec, dzieci chodzily z nia czesto na dwor. Byla wypuszczana na mieszkanie, trzeba bylo tylko uwazac na wszelkie kable, bo jako gryzon, moglaby na takim przewodzie zostac ze szczekosciskiem, a my mielibysmy zwarcie w instalacji. Udalo jej sie nadgryzc kable telefoniczne, czym pozbawila nas kontaktu ze swiatem, ale przezyla, jako ze nie byly pod napieciem. W swieta grudniowe wchodzila na stol, zabierala orzechy albo nawet mandarynki, wynosila je i chowala pod stolikiem telewizyjnym. Jak ona to zmyslnie robila! Przeciez taka mandarynka jest w stosunku do szczura dosyc duza, a ona dawala sobie z nia doskonale rade. Kiedy juz jej nie bylo, robilismy remont i pod owym stolikiem znalezlismy cala spizarnie pelna wyschnietych mandarynek i orzechow sprzed lat. Dunia zaczela chorowac, okazalo sie, ze ma tumor w mozgu. Szczury sprzedawane w sklepach zoologicznych to szczury laboratoryjne, specjalnie hodowane, by zapadaly na rozne choroby. Nasza szczurke dopadl rak. Leczylismy ja jeszcze jakis czas, ale kiedy za bardzo cierpiala, za namowa weterynarza, zdecydowalismy sie skrocic jej cierpienie. Wypadlo na mnie. Jechalam z nia do kliniki, siedziala w rekawie mojej kurtki, jej cialko bylo skrecone w skurczu, ale bylo jej tam cieplo i czula moja bliskosc. Jadac, bardzo plakalam, to byly nasze ostatnie chwile razem. Lekarz dal jej zastrzyk rozluzniajacy i uspokajajacy, skurcze miesni ustapily, wydawala sie byc znow normalna, zdrowa. Patrzyla na mnie, a ja wylam. Ona chyba czula, ze koniec jest bliski, jej wzrok blagal o zycie. Myslalam, ze mi serce peknie, ale bylam z nia do konca, do drugiego zastrzyku, po ktorym oczka sie zamknely, a ona odeszla. Juz bez bolu...


Dzieciaki zazyczyly sobie nowe szczury. Tym razem kupilismy parke, dwa samczyki, Frycka i Benniego. Nie byly z nami tak zzyte, jak Dunia, bo mialy swoje towarzystwo. Rzadziej tez chcialy wychodzic z klatki. Dunka byla prawie jak pies, one pozostaly szczurami. Umarly same, w krotkim odstepie czasu w wieku okolo 3 lat.



W miedzyczasie zmarl w Polsce moj ukochany Urwis. Teraz, bez poczucia zdrady, moglam zaczac myslec o nabyciu nowego psa. Swoje pierwsze kroki skierowalismy do schroniska dla zwierzat. Chcielismy pieska sredniej wielkosci, a schronisko bylo pelne olbrzymow. Pozniej dowiedzielismy sie, ze przygarniecie psa ze schroniska kosztuje jakas zawrotna sume, widocznie wola te psy dalej trzymac niz taniej oddac. Wkurzylo mnie to i zrezygnowalam. Jechalismy na wakacje do Polski, wiec postanowilam przywiezc pieska stamtad.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.