poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Skrzydlaci mieszkancy Getyngi.

Getynga jest bardzo zielonym miastem, co sprzyja osiedlaniu sie roznych pierzastych stworzen.
Wszystkie plywajace gromadza sie w okolicy Kiessee, tam zakladaja gniazda i wychowuja mlode, tam tez znajduja potrzebny pokarm.















































Bardzo rzadko udaje sie spotkac czaple, sa plochliwe i strzega swojej prywatnosci.



Za sasiadow mamy bardzo duzo szpakow, golebi, sikorek modrych, srok i sporo innych, ktorych nazw nawet nie znam.
















Wrony wprawdzie tylko kracza, a sroki skrzecza i sa szkodnikami, czesto wybieraja tym mniejszym jaja z gniazd, inne natomiast urzadzaja nam wspaniale koncerty. Od bladego switu daja sie slyszec ich recitale, ciesza ucho, pozwalaja bardziej czuc wiosne, poprawiaja nastroj.

Ptactwo tak bardzo zadomowilo sie w miescie, tak dobrze przystosowalo do obecnosci ludzi, tak sprytnie wykorzystuje ludzkie produkty do budowy gniazd i odzywiania, ze ich gniazda spotkac mozna  w najbardziej nieoczekiwanych miejscach.
Ja sama "wypuscilam w swiat" ze swojego balkonu co najmniej trzy ptasie generacje. Dwukrotnie byly to kosy i raz (chyba) mysikroliki, ktore uwily sobie gniazdko w wiszacej doniczce z fuksja.
Wielokrotnie zapobiegalam budowie gniazda na balkonie, bo to tylko klopot. Nie chcialam przeszkadzac w wysiadywaniu jajeczek albo karmieniu pisklat. A ze swojego balkonu chcialam normalnie korzystac, co przy takim milym sasiedztwie bylo mocno utrudnione.
Wielokrotnie bylam swiadkiem, jak dziwne rzeczy ptaki podkradaly do budowy swoich gniazd. Oprocz zwyczajowych patyczkow, kepek mchu, trawy, uzywaly do budowy klaczkow waty, welny, czy skrawkow materialu.
Oprocz tych wszystkich ziarno i robakozercow, mamy cale mnostwo ptakow drapieznych, jak sokoly wedrowne, kanie, myszolowy czy jastrzebie.
Odebralismy im tereny lowieckie, ale one na szczescie znakomicie przystosowaly sie do zycia w sasiedztwie i bliskosci ludzi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.