niedziela, 1 kwietnia 2012

WIOSNA - czy pora na radosc?

To sie stalo znienacka. Co roku trudno jest zauwazyc, kiedy ona nadchodzi. Co prawda przyslowie mowi, ze na nowy rok przybywa dnia na barani skok, ale tak naprawde trudno zauwazyc te dwie minutki, o ktore co dnia dluzej swieci slonce. Przelom przychodzi, kiedy zmieniamy czas na letni.
Podobnie jest z zielenia. Zima zostawia po sobie szarobury krajobraz, trawa jest zmemlana, koloru nijakiego, drzewa nagie, kolor nieba nieokreslony, nie majacy nic wspolnego z blekitem. Pola sa pokryte gruda, a spod sniegu wylania sie caly, dotychczas nim pokryty, brud.
Gdzieniegdzie pojawia sie przebisniegi, pierwsze bazie na drzewach, a slonce naprawde grzeje.

A pozniej, z dnia na dzien wszystko sie zmienia, nadal powoli i niezauwazalnie. Niebo zmienia kolor z bladoszarego na bladoniebieskie. Blekit nabiera nasycenia, biale chmury coraz mocniej kontrastuja z tlem, po ktorym zegluja. Coraz bardziej przypominaja stadka owiec, zamiast, jak wczesniej, zbijac sie w wielkiego szarego potwora plujacego sniegiem i uniemozliwiajacego sloncu przebicie sie przez jego geste futro, by dac ziemi troche zyciodajnego ciepla i swiatla.


Zimowy smutek trwa w nieskonczonosc,wszystko, co zywe teskni do wiosny.
Ale zimowy spleen ma sie niezle, jeszcze nie ma zamiaru wypuscic nas ze swojego uscisku.
Jeszcze troche...
Jeszcze pare dni...
Czasem zawieje, czasem sypnie sniegiem, czesto deszczem, ale poranne mgly  sa widocznym znakiem, ze cos sie zmienia, jeszcze niezauwazalnie, niesmialo, powolutku.


I pewnego dnia stwierdzamy ze zdziwieniem, w pelni zaskoczeni, ze trawa sie zazielenila. Kiedy to sie stalo? Przeciez obserwujemy ja codziennie. Nagle widzimy zielona mgielke na wierzbie. To wlasciwie nie liscie, ale wlasnie mgielka. Zywoploty, dotad nagie, ni stad ni zowad maja malenkie listeczki, brzoza pokryta jest zwieszajacymi sie, podobnymi do robaczkow, baziami. Jeszcze nie tak
dawno calkiem naga forsycja, bije w oczy swa intensywnie zolta szata, jakby calemu swiatu chciala sie pochwalic, ze ma nowa suknie.

I tak z godziny na godzine kolejne rosliny ubieraja sie w swoje wiosenne ciuszki.
Drzewa owocowe konkuruja miedzy soba, ktore ma wiecej kwiatkow i czyje kolory sa piekniejsze. Od bieli do rozu, wszystkie mozliwe odcienie.

Powoli, majestatycznie budzi sie ze snu zimowego magnolia. Ona musi uwazac, nie spieszy sie ze swoimi ogromnymi kwiatami, bo wie z doswiadczenia, ze najmniejszy przymrozek pozbawi ja tej pelnej przepychu szaty w jedna noc.

Poranki, choc jeszcze zimne, rozbrzmiewaja spiewem ptakow. Zimowi goscie nadal przesiaduja na drzewach, jakby nie do konca wierzyly, ze to juz, ze powinny szykowac sie w droge.
Przylatuja za to letni rezydenci, by jak co roku osiedlac sie tutaj, budowac gniazda, wychowywac i karmic dzieci. Czasu maja niewiele, jesienia wroca w cieplejsze rejony, a do tego czasu tyle maja do zrobienia!
Wszystkie ptaki sa teraz bardzo zajete. Czesc nie zdazyla znalezc partnera, wiec glosno nawoluja piesnia godowa, preza sie i pusza, pokazujac z najlepszej strony, w nadziei, ze zostana docenione i beda mogly w spokoju zalozyc rodzine. Inne juz buduja. Bardzo zaaferowane szukaja najlepszego, ich zdaniem, budulca na dom. Kazda galazka, trawka, niteczka, puszek welny, skrawek materialu - wszystko moze sie przydac.

A tu trzeba jesc, by nie opasc z sil. Budowa domu kosztuje tak duzo energii!
Cale szczescie, ze pokarm juz lata, jest go coraz wiecej, w ziemi klebia sie tluste dzdzownice. Mozna powoli zrezygnowac z pomocy ludzi i zaczac odzywiac sie swiezym mieskiem.



Trzeba tez bardzo uwazac na rozne drapiezniki i szkodniki.
Tyle pracy, tyle niebezpieczenstw, walk z konkurentami, trosk o gniazdo i dzieci!
Kto to wszystko ogarnie?
A jednak. Instynkt bezblednie podpowiada, kiedy, jak i co robic. Godne podziwu, jak te male istotki radza sobie z ogromem obowiazkow i pietrzacymi sie przeciwnosciami.



A wiec w koncu przyszla i nastala. WIOSNA.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.