Jestem jedynaczka i zawsze bardzo nad tym bolalam, zazdroscilam kolezankom rodzenstwa. Juz jako dziecko przysieglam sobie, ze moim dzieciom takiej krzywdy nie zrobie i bede miala na pewno wiecej niz jedno. Najpierw jednak musialam wyjsc za maz i poszukiwania tego jedynego, odpowiedniego i odpowiedzialnego ojca dla moich dzieci, zabraly mi troche czasu. Wyszlam za maz w wieku 25 lat, a bylo to 5.XII.81 roku, dokladnie na tydzien przed ogloszeniem stanu wojennego w Polsce. Tyle mialam z tego malzenstwa, co trwal ten tydzien, potem wylaczyli telewizje i radio, zabronili opuszczac miasto, wprowadzili godzine policyjna i czesto wylaczali prad.
Na efekty nie czekalismy dlugo, zreszta nie tylko my, bo w drugiej polowie nastepnego roku wysypal sie wyz demograficzny, ponad 600 tysiecy nowych polskich obywateli (a dzisiejsi politycy glowkuja, jak poprawic dzietnosc Polek - rozwiazanie jest jedno ;) )
Jako ze bylam w miare dojrzala mloda kobieta, o ciazy, porodzie, ewentualnych komplikacjach, wyczytalam wszystko, co bylo mozliwe. A z nudow pochlanialam tez zawczasu ksiazki o wychowywaniu dzieci, ich chorobach i takie tam. Zapisalam sie tez do szkoly rodzenia, wymyslonej i prowadzonej przez profesora Fijalkowskiego. Dodatkowo tez wzielam namiar na polozna, umowilam sie z nia, ze pomoze mi prywatnie. Bylam wiec przygotowana, swiadoma i spokojna, ze nie nikt na porodowce nie zostawi mnie samej sobie, tylko bede miala indywidualna opieke.
Ciazy prawie nie zauwazalam, zadnych mdlosci, zgagi, puchniecia i figura do konca 7-go miesiaca, pozniej brzuch wymsknal sie do przodu. Prowadzilam normalne zycie, jezdzilam samochodem, uprawialam sport, chodzilam na dyskoteki. Gdyby nie lekkie smeranie w brzuchu, ktore przerodzilo sie w pokopywanie, pewnie moglabym zapomniec, ze w ogole jestem w ciazy. W tamtych czasach nikomu sie nie snilo okreslac plec dziecka przy pomocy ultrasonografii, nie bylo po prostu takich wynalazkow w Polsce. Do konca wiec pozostawalo dla mnie tajemnica, co sie urodzi.
W dzien porodu musialam wyjechac za miasto, zeby zatankowac auto (byly jakies ograniczenia), pozniej poszlam do szkoly rodzenia, gdzie sam profesor zbadal mnie na moja prosbe, bo jakos tak niespecjalnie sie czulam. Orzekl, ze powinnam urodzic tego dnia. Akurat dobrze sie skladalo, bo moja polozna miala dyzur, wiec pojechalam do szpitala (sama). Zaraz tez chcieli mnie tam zatrzymac, ale uparlam sie pojechac jeszcze do domu, zeby sie przygotowac i wrocilam po trzech godzinach. A po nastepnych niespelna czterech urodzilam zdrowa i piekna dziwczynke. No, pomyslalam sobie, jesli tak to wyglada, to nic, tylko rodzic!
Z zajsciem w nastepna ciaze nie poszlo jednak tak latwo, potrzebowalam blisko czterech lat. Tym razem mialam szanse obejrzec to cudo jeszcze w swoim brzuchu, po wielkich znajomosciach dostalam sie prywatnie na usg. Ale plci i tak sie nie dowiedzialam, dziecko zazdrosnie ukrylo ja przed ciekawskimi oczyma lekarza, bo ja sama nie widzialam na tym ekranie zupelnie nic. Snieg jakis i tyle. Przypominam, ze byly to lata 80-te i urzadzenia nie byly tak precyzyjne, jak dzisiaj. I znow z pomoca zaprzyjaznionej poloznej, w tym samym szpitalu powilam nastepna corke po niespelna trzygodzinnym porodzie. Wiedzialam, co mnie czeka, wiec bylam spokojna.
Pozniej wyjechalismy z Polski i stalo sie, chwila nieuwagi i wpadka. Nie planowalam wlasciwie wiecej niz dwojki dzieci, ale co tam, jest to jest. Powiem szczerze, ze nie wiem, czy zdecydowalabym sie na to trzecie dziecko w Polsce, ale tutaj bylam spokojna o jego i nasza przyszlosc. Opieka medyczna nieporownywalna z ta w Polsce, usg za kazdym razem, ale i tak znow nie wiedzialam, jaka bedzie plec, dzieciatko bowiem zawsze odwracalo sie do nas plecami i nic nie chcialo pokazac. Z wlasnych doswiadczen porodowych niewiele moge powiedziec, bo wszystko trwalo pol godziny i ledwie w ogole zdazylismy do kliniki. Mialam do dyspozycji osobny pokoj, wlasna polozna, ktora przedstawila mi sie i obiecala przez caly czas pozostawac do mojej dyspozycji. Nie napracowala sie zanadto, bo zanim maz zdazyl wrocic autem do domu, gdzie spaly starsze dzieci, ja bylam ze wszystkim gotowa. Chcieli mnie z porodowki na sale wiezc na wozku (wyobrazacie sobie?), ale wstalam i sobie sama poszlam na nogach. W koncu urodzilam tylko kolejna corke, a nie zlamalam kregoslup. Moglam miec dziecko ze soba w pokoju lub oddac pod opieke do sali noworodkow, z czego skwapliwie korzystalam w nocy, zeby nabrac sil przed czekajacymi mnie w domu obowiazkami.
Klinika uniwersytecka w Getyndze |
Przy trzecim dziecku zazyczyla sobie filmowania, wiec ustalilysmy, ze bedzie rodzic klasycznie na lezaco, zebym nie miala przy kreceniu zadnych ograniczen.
To tyle moich wspomnien i porownan.
Teraz kazda kobieta moze rodzic bez bolu, decydujac sie na znieczulenie do rdzenia kregowego i wiekszosc z tego skwapliwie korzysta. Skonczylo sie straszenie "w bolach rodzic bedziesz". Godne rodzenie i rzetelna opieka poloznicza zaczyna miec miejsce i w Polsce, choc, jak czytalam w komentarzach u Klarki, nie zawsze i nie wszedzie, pewnie za grube pieniadze prywatnie. To, co tutaj od lat jest standartem i za co kasy chorych placa, w Polsce jest traktowane jako fanaberia i luksus jakis.
_______________________________________________________________________________________________________
To ja sie tez pochwale moim widokiem za oknem. Dzieki opatrznosci, u mnie jeszcze jesien.
Jak ja nie cierpie sniegu!!!
Wspaniały wpis Panterko, dla mnie świeżej mężatki takie wpisy są bardzo wzruszające, może kiedyś sama taki zamieszczę...
OdpowiedzUsuńNajwazniejsze to nie sluchac porad "mondrych" ciotek i straszenia tych, ktore maja porody za soba. Kierowac sie wlasnym instynktem i cieszyc na przyjscie potomka.
UsuńTo prawda, święta prawda:):)
UsuńI nigdy nie zapominaj, ze porod to fizjologia, a ciaza to nie choroba!
UsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńPięknie opisałaś swoja historię i widzę trochę podobieństw do siebie , Wiesz tak jak i ja co to znaczy być jedynaczką , choć patrząc na niektóre rodzeństwa jak żrą się ze sobą nawet w dorosłym życiu to myślę że może tak lepiej że byłam sama , też mam trójkę dzieci , a porody .....to jeszcze daleko nam do EUROPY :)
Miłej niedzieli Ilona :)
To prawda, dlatego caly czas wbijam moim dziewczynom do glow, ze maja sie razem trzymac, bo kiedy nas zabraknie, zostana tylko one. Bardzo sobie pomagaja, wspieraja sie. Kloca sie takze, ale jak trzeba, to jedna za druga zycie by oddala.
UsuńZ porodami w Polsce nie moge narzekac, ale mialam oplacona polozna, tylko dla siebie, ale widzialam jak sie inne meczyly.
Ciągle zastanawiałam się gdzie masz obserwatorów :-))))
OdpowiedzUsuńDzisiaj znalazłam :-)))
Ciekawe tak poczytać jak to było u innych.
Każda ma swoje własne doświadczenia :-)
Techniczne sprawy dalam na dol, zeby mi nie zaciemnialy przejrzystosci, tylko dla wyroznien i banerow zrobilam wyjatek.
UsuńJa za dużo mam swoich wspomnień, jak na komentarz, może kiedyś o tym napiszę, ale córek to Ci zazdroszczę! Nie będzie mi to już dane, ale żałuje, że nie rodziłam w tak ludzkich warunkach, jak opisujesz w Niemczech. Byłam też przy porodzie koleżanki i to było niezwykłe doświadczenie!
OdpowiedzUsuńPodobnie jak ja u Klarki, za duzo na komentarz, wiec dalam osobny post.
UsuńZ tym zazdroszczeniem... bo ja wiem? Teraz sa fajne, ale kiedys myslalam, ze cale towarzystwo ubije, kiedy byly w okresie dojrzewania. Na szczescie wyrosly z tego. A jakis jeden filius tez by sie przydal w tym babincu (nawet zwierzeta sa plci pieknej).
I tylko moj slubny robi za rodzynka.
Serdecznie dziękuję za poruszenie tematu narodzin. Czuję się dziwnie spokojna i zaznajomiona z tematem :) Oczywiście pamiętam co nieco z lekcji biologii. Poród często jest opisywany jako męczarnia, a ciąża jak niemal stan chorobowy - można się wystraszyć
OdpowiedzUsuńRozmawiac TYLKO z lekarzem, czytac ewentualnie ksiazki i za zadne skarby nie dawac posluchu radom i straszeniu oraz horrorom z porodowki.
UsuńTo jest jedynie fizjologia, trzeba zdawac sie na wlasna intuicje. Nie zapominaj, ze jak swiat swiatem, kobiety rodzily, rodza i rodzic beda. Dlaczego robic z tego jakas szczegolna droge przez meke?
Hm... Trzy córki urodziłam w Polsce. Dwie za czasów PRL-u, jedną jedenaście lat później.Przy ostatniej zafundowałam sobie prywatną opiekę. Miałam swoją położną i swojego lekarza. Miałam opiekę ( w szpitalu publicznym)fantastyczną. Niestety , tego nie mogły powiedzieć moje współtowarzyszki z pokoju ( sala trzyosobowa).
OdpowiedzUsuńNo i sama powiedz, gdzie tu jest sprawiedliwosc? I jeszcze klada panstwowe i prywatne w jednej sali, no skandal!
UsuńKolejny element,który nas łączy:)Mam 3 córki,było jak było-rodziłam szybko,byłam młoda-ale swoje wycierpiałam.Wiedziałam,że tak musi być więc nie narzekałam..Wolałabym,by one mogły narodziny dzieci pamiętać wyłącznie jako cud.Na szczęście jest coraz lepiej i świadomość matek się zmienia i mogą żądać.
OdpowiedzUsuńMoje 3 Córki to prawdziwe błogosławieństwo i za nic nie zmieniłabym tego na nic!Jest czego nam matkom "wielokrotnym" zazdrościć!pozdrawiam
Co za zbieg okolicznosci! Ciekawa jestem, czym sie wzajemnie jeszcze zaskoczymy.
Usuń