Dobrze sie odzywial, zarowno woda i mineralami poprzez swoj rozbudowany system korzeniowy, jak i swiatlem slonecznym. Chcial zostac duzym i silnym slonecznikiem. Wyrastal w kacie ogrodu, byl wiec osloniety od wiatrow, ktore mogly w minute zniweczyc jego plany, bo z wiatrem nie ma zartow! On potrafi zwalic najgrubsze drzewa, wiec z wysokim, ale chudym slonecznikiem dalby sobie latwo rade. On to wiedzial, wiec tulil sie do sciany garazu, zeby nie dac sie podmuchom.
Nadeszlo lato, a on przestal tak intensywnie piac sie do gory, musial oszczedzac sily na wyprodukowanie kwiatow. Tak, kwiaty kosztowaly go sporo energii. Musial wiecej czerpac z ziemi i z powietrza, zeby z malenkich paczkow mogly rozwinac sie okazale kwiaty, im wiecej, tym lepiej. Podswiadomie wiedzial, ze musi sie pomeczyc dla zachowania gatunku.
Jego kwiaty nie pachnialy zbyt intensywnie, ale swoim kolorem wabily tysiace owadow.
Sam nie wiedzial, dlaczego, ale nie bronil sie przed karesami brzeczacych wlochatych pszczol i trzmieli. Znow intuicyjnie wiedzial, ze te owadzie odwiedziny sa dla jego dobra. Czasem chichotal i drzal, kiedy owadzie nozki smeraly go tu i owdzie. Gdyby mial nos, pewnie by kichnal, a tak - musial znosic te gilgotki i udawac, ze nic sie nie dzieje. A owady czasem zabieraly ze soba troche jego pylku, czasem tez zostawialy obcy pylek na nim.
Tak leniwie uplywalo lato. Slonecznik wolniej juz, ale nadal rosl. Jego wnetrze powoli nabieralo innej struktury. Ziarenka, ktore utworzyly sie, miedzy innymi dzieki owadom, zaczely twardniec.
A on postawil sobie za cel przerosnac dach garazu, przy ktorym mieszkal od wiosny. I dokonal tego! Na wszystkich mogl teraz patrzec z gory. Obok niego rownie mozolnie wyrosl kuzyn z jasniejszymi platkami. Nie konkurowaly ze soba, miejsca bylo dosyc dla nich obydwu, a owadow w okolicy tez pod dostatkiem.
Czasem rozmawialy ze soba, wspominaly swoje dziecinstwo, porownywaly swoj wyglad, wymienialy uwagi na temat dzieci, ktore w krotkim czasie powinny osiagnac dojrzalosc i pojsc na swoje. Wyrazaly dezaprobate na temat wszechobecnego mchu, ktory dostal sie nawet na dach przyjaznego im garazu. Narzekaly na pogode, kiedy slonce zakryte bylo gruba warstwa chmur, na wilgoc po dlugotrwalych opadach deszczu lub na pragnienie, kiedy slonko grzalo zbyt mocno. Obserwowaly z ciekawoscia zmiany w ogrodzie, kwitnace i przekwitajace kwiaty. Obgadywaly przylatujace do nich motyle, ze takie z nich lowelasy, tylko z kwiatka na kwiatek. Wdzieczne byly biedronkom, ze uwalniaja je od dokuczliwych mszyc.
Niespostrzezenie zaczela nadchodzic jesien. Ktoregos dnia zaczely sie uskarzac na dokuczajacy nocami chlod, lamanie w lodygach, lysienie. Zblizala sie nieublagalnie starosc. I gdy juz myslaly, ze ich zycie dobieglo konca, ze w takim marazmie przyjdzie im dokonac zywota na grzadce pod garazem, ze bedzie juz tylko gorzej...
... nagle zrobilo sie wokol nich gwarno i tloczno!
Gromada uroczych rozcwierkanych malych ptaszkow obsiadla ich lodygi i galazki. Zaczely na wyprzodki skubac ziarenka, rozsypujac inne wokol. Jeden przez drugiego opowiadaly, ze musza najesc sie na zapas, bo muchy gdzies poznikaly. Dwoch staruszkow z rozczuleniem przygladalo sie wesolej gromadce. Obydwa sloneczniki dumne byly, ze na starosc sa jeszcze komus potrzebne, ze je przyfrunela odwiedzic ta rozgadana gromadka, od ktorej dowiedza sie nowinek ze swiata.
Zrozumialy tez, ze bez tych ptaszat ziarenka, ich dzieci, nie moglyby upasc na ziemie, by tam znow na wiosne wykielkowac i kontynuowac odwieczny cykl slonecznikowego zycia.
Cieplo ogarnelo ich stare serca, wyprezyly sie dumne ze swej misji, sztywno trzymaly liscie, zeby ptakom bylo wygodniej. Pomyslaly, ze dla takich chwil warto bylo zyc.
Kocham słoneczniki!Piękne, silne, potężne, a przy tym jakże użyteczne.
OdpowiedzUsuńŁadne opowiadanie!
Nie tylko my, ale i zwierzeta, a nawet kwiaty maja dusze i czuja.
UsuńJa z moimi kwaiatami rozmawiam i je glaszcze, a one tak pieknie rosna.
Co za pasjonująca opowieść:-)) I piękne zdjęcia. Te ptaszki chciałabym zobaczyc, czy to gile? E, chyba nie..
OdpowiedzUsuńPantero jeśli chcesz umieścić logo spisu (czytałam o tym u Jasnej), to wchodzisz w układ, dodaj gadżet, zdjęcie - i tam ładujesz sobie to logo + adres strony ze spisem. Potem umieszczasz to gdzie chcesz (po zapisaniu) przesuwając po prostu na właściwe miejsce. Gdyby coś dopytaj Ivę, bądź mnie. Pozdrawiam Cię gorąco:-)
Tak daleko sama juz bylam, ale dostaje wciaz odpowiedz, ze link jest uszkodzony i nie moge go zamiescic. W wolnej chwili bede musiala nad tym popracowac.
UsuńA co to za ptaszki? Mnie nie pytaj, bo ja odrozniam wrobla od golebia, jestem dzieckiem miasta. Moze Ilonka bedzie wiedziala, ona jest troche blizej ornitologii. ;))
Panterko wysłałam Ci maila w sprawie kodu do banerka :)
UsuńAlleluja!!! Niech Wam Bozia w dzieciach wynagrodzi, dobre ludzie.
UsuńJuz nawet wiem, jaki blad popelnilam. Baner jest i przy okazji przeniose go na boczek, bo teraz mi sie nie chce, takam leniwa ;))
Panterko pięknie to napisałaś no i przyozdobiłaś to pięknymi zdjęciami :) aż miło zacząć dzisiejszy dzień:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło Ilona
Ilonko, nie wiesz przypadkiem, co to za drob latajacy po slonecznikach? Ja sie nie znam.
UsuńUrocza opowieść:))
UsuńJa uwielbiam słoneczniki, bo dla mnie są kwintesencją lata :))
A ptaszek to szczygieł ;)
Wielkie dzieki za informacje.
UsuńO! szczygieł!
UsuńCudna ta opowieść o słoneczniku, przyznam. A i zdjęcia piękne!
OdpowiedzUsuńDzieki. Zdjecia bylyby wyrazniejsze, gdybym mogla blizej tego drobiu podejsc, a tak sa troche nieostre.
UsuńSłoneczniki są takie...optymistyczne.
OdpowiedzUsuńA te z misją, dwa razy bardziej :-).
Piękna opowieść!
Dla mnie to smutne opowiadanie, misja wykonana, czas umierac. :((
UsuńPiękna opowieść :-)
OdpowiedzUsuńI jeszcze z przesłaniem ...
I tak nie lubie jesieni, bo zabiera mi te sloneczka.
Usuńnasze koty nie mają wyjścia jak muszą ;) Pani każdemu zwierzowi zaaplikuje tabletkę i obetnie pazurki :P a te na brzuch z posta są tak smaczne że nie trzeba ich maskować :)
OdpowiedzUsuńHe he he, juz sobie wyobrazam obcinac Miecce pazury, chybabym nie przezyla tej operacji, podobnie aplikowania w te bezczelna paszcze tabletek. Nie z Miecka takie numery... :)))
Usuńbo wszyscy i wszystko jest sobie potrzebne... to nie przypadek, że pewnych ludzi spotykamy na swojej drodze, to nie przypadek, że zdarzają nam się pewne historie... wszystko ma swój cel! :)
OdpowiedzUsuńAmen.
UsuńFajny tekst,z przyjemnością oddałam się lekturze i podziwianiu zdjęć.Do słoneczników mam sentyment,pierwsze kwiaty w naszym ogrodzie ,gdy zaczęliśmy naszą przygodę z domem...pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńDzieki, Renatko.
UsuńPiękne kwiaty i fajna historia:)
OdpowiedzUsuńChcialabym miec ogrod, zeby moc podsluchiwac i obserwowac swoje wlasne sloneczniki.
Usuń