Jedna z blogowiczek prosila kiedys, zebym opisala w skrocie sluzbe zdrowia w Niemczech.
Przede wszystkim w Niemczech jest obowiazek ubezpieczenia zdrowotnego, nieubezpieczeni sa wylacznie ludzie przebywajacy tutaj na czarno. Brak ubezpieczenia moze skutkowac przykrymi dla kieszeni kosztami, a moga byc one zaskakujace. Podam przyklad. Na samym poczatku naszego pobytu w Niemczech, gdy ubezpieczenie placil za nas jeszcze Sozialamt, wyladowalam niechcacy w szpitalu. Akurat zdazylam zrobic sobie test ciazowy, ktory wypadl pozytywnie, kiedy nastepnego dnia zaczelam krwawic. Byl piatek po poludniu, kiedy polozyli mnie, po rutynowym badaniu ginekologicznym, na oddzial. Przez sobote i niedziele nie dzialo sie zupelnie nic, nie dostawalam zadnych lekow, bylam tylko obserwowana. Krwawic tez przestalam, wiec w poniedzialek przed poludniem wypisano mnie do domu. Przez jakies przeoczenie dostalam rachunek za pobyt na adres domowy, opiewal on na blisko 2000 marek, bo byl to rok 1989. Jeszcze raz powtarzam: trzy noce w lozku, trzy posilki dziennie, zadnych lekow, zabiegow. W dobrym hotelu nie zaplacilabym wiecej, no chyba, ze bylby to apartament prezydencki w Ritzu. Teraz wszystko tak bardzo zdrozalo, ze dzisiaj w euro dostalabym rachunek na taka sama sume, jesli nie wieksza. Rachunek, rzecz jasna, zostal przez socjal uregulowany. Wyobrazcie wiec sobie jakas powazniejsza chorobe z pelna diagnostyka, operacjami, leczeniem i dlugotrwalym pobytem w szpitalu
W Niemczech istnieja dwa rodzaje ubezpieczen: prywatne (dobrowolne dla wolnych zawodow lub od pewnej sumy zarobkow), gdzie skladki sa wprawdzie wyzsze, ale kasa placi za wiecej swiadczen medycznych. Rachunki od lekarzy reguluje sie samemu i raz na kwartal wysyla do kasy, ktora przelewa pieniadze na konto ubezpieczeniobiorcy. Dla zatrudnionych sa obowiazkowe ubezpieczenia ustawowe. Tutaj z lekarzami i zakladami medycznymi rozlicza sie bezposrednio kasa chorych. Niepracujacy czlonkowie rodziny (zona i uczace sie dzieci) sa ubezpieczeni automatycznie wraz z pracobiorca.
Jeszcze kilka lat temu nie mielismy zadnych dodatkowych wydatkow, oprocz rutynowego doplacania do lekow. Po tym, jak kasy chorych podniosly alarm, ze ida bankrutowac, wprowadzono pewne oplaty. I tak, raz na kwartal, u lekarza rodzinnego uiszcza sie 10€, po czym odbiera od niego skierowania do lekarzy specjalistow. Jest to rozsadne wyjscie, zapobiegajace bezmyslnemu bieganiu po specjalistach, zmienianiu lekarzy wedlug wlasnego widzimisie, slowem naduzywaniu swiadczen, w czym przoduja nudzace sie rencistki. Kazdy specjalista wysyla kopie historii choroby do lekarza domowego, cale wiec dossier jest w jednym miejscu.
Nastepna doplata to 10€ dziennie (nie wiecej jednak niz 280€ w roku) za pobyt w szpitalu lub w sanatorium. Zmienily sie rowniez doplaty za leki, niektore stanialy, inne troche zdrozaly, nie bede sie zaglebiac, w kazdym razie nie ma tragedii.
Do dentysty placi sie osobno 10€ w kwartale lub nic, jesli jest to wylacznie badanie profilaktyczne, czy profesjonalne czyszczenie zebow, za ktore kasa ustawowa nie zwraca. Gorzej przedstawia sie sprawa z protezami, czy nawet koronami, tutaj kasy chorych drastycznie ukrocily swiadczenia. Oplaca sie wiec zalozyc dodatkowe prywatne ubezpieczenie na pewne zabiegi stomatologiczne i protezy (korony). W zaleznosci od stawki, niektore ubezpieczenia obejmuja nawet implanty lub czesc ich kosztow. Skladka nie jest wygorowana.
Do specjalisty nie czeka sie zbyt dlugo, a przypadki pilne przyjmowane sa od razu. Rowniez z miejscem w klinikach nie ma problemu. Prywatnie ubezpieczeni przyjmowani sa natychmiast, a w szpitalach przysluguje im lepszy pokoj (np. zamiast 4-, 2-osobowy lub jedynka) i opieka ordynatora.
Osoby o najnizszych dochodach moga byc zupelnie zwolnione z doplat, osoby przewlekle chore maja nizszy prog wydatkow na leczenie, od ktorego podlegaja zwolnieniu z wszelkich doplat. Czyli nie ma tu dylematow, czy kupic chleb, czy lekarstwa.
To, co bardzo rozni niemiecka sluzbe zdrowia od polskiej, jest czas, w jakim chorzy poddawani zostaja terapii. Przy podejrzeniu lub wykryciu raka, czas liczy sie najbardziej, im predzej, tym wieksza szansa na wyleczenie. Po raku sutka, protezy piersi, a wczesniej peruki na lysine po chemioterapii, finansuje kasa chorych. Do terapii nalezy tez opieka psychologa.
Sa lepsze i gorsze szpitale, te gorsze beda mialy mniej pacjentow, rachunek ekonomiczny jest prosty, musza poprawic jakosc swiadczen, bo pacjenci sie wykrusza.
Wszystko, co napisalam powyzej brzmi sielankowo. Faktycznie, w porownaniu do polskiej sluzby zdrowia... nie ma porownania. Niestety i tutaj zdarzaja sie nieprawidlowosci i bledy lekarskie. Niedawno mediami, w tym polskimi, wstrzasnela wiadomosc o handlu organami, a scislej mowiac, miejscem w kolejce do transplantacji. I to w mojej Getyndze, w tej wielkiej, nowoczesnej klinice uniwersyteckiej. Bo i tu lekarze nie sa dostatecznie oplacani, zwazywszy na to, ile pracuja i ze wciaz musza sie doksztalcac, wiec pokusa jest wielka.
Reasumujac, uwazam, ze system opieki zdrowotnej w Niemczech jest mimo drobnych przypadkow niekompetencji lub nieprawidlowosci, bardzo dobry i optymalny. Acha, i skladka na kase chorych wynosi ok. 15% dochodu.
Jesli macie jakies pytania, chetnie udziele dalszych informacji.
Witaj Panterko :)
OdpowiedzUsuńCiekawy temat , ale wolę trzymać się od tych tematów z daleka z moim synem ponad rok kursowaliśmy między domem a kliniką w Zabrzu że wolę schować te wspomnienia w zakamarkach pamięci.
A po drugie coś mam chyba z hipochondryka :))
Serdeczności Ilona
Mam nadzieje, ze syn w pelni wyzdrowial.
UsuńJest zdrów :))
Usuńdoigrałaś się - teraz będziesz mieć milion komentarzy o tym, jak jest w Polsce. Pokazałam (sama) ginekolożce guz w piersi ( duży, twardy, wyraźnie odgraniczony)a ona dała mi skierowanie na usg. zapisałam się więc i miałam termin za chyba 4 czy 5 miesięcy. Oczywiście poszłam prywatnie ale i tak czekałam na leczenie kilka miesięcy. To było parę lat temu, nie wiem jak jest teraz.
OdpowiedzUsuńJa WIEM, jak jest w Polsce, w koncu mam tam jeszcze rodzicow.
UsuńMoja srednia wymacala sobie guzek (to byla na szczescie tylko cysta) i tego samego dnia byla na usg i mammografii. Nie musialam wiec przez pol roku odchodzic od zmyslow, co ona tam w tej piersi ma.
Staram się jakoś trzymać własny "pion zdrowotny", więc za laboratorium płacę, za wizyty u specjalistów (jesli bez długich kolejek) - płacę. Tfu, tfu, odpukać - jakoś sie trzymam.
OdpowiedzUsuńSłysze i czytam, ze podjęcie leczenia to czasem istna gehenna, ze procedury, że nadwykonania ... I najgorsze jest to, że wszyscy wiedzą, ale nikt nie naprawia :-(. Dziwne to dla mnie; przecież są systemy na swiecie, które sie sprawdzają, nie trzeba odkrywać Ameryki. Ale może sie mylę?
No coz, wystarczy zajrzec do nas za miedze, zeby stworzyc w miare dobry system zdrowotny. Tyle tylko, ze u nas kasy nie buduja palacow za nasze skladki. Moze tu jest roznica?
Usuń15 % od dochodu ?
OdpowiedzUsuńTo dużo mniej niż u nas ...
Ciekawe...
I tutaj biurokracja rozbudowana jest do granic mozliwosci, ale mimo wszystko skladek nie marnotrawi sie tak glupio, jak w Polsce.
UsuńDobrze, że masz poczucie sensu tych składek, w Polsce wciąż nie rozumiem na cholerę idzie tyle tych składek...np na pobyty w szpitalu i ich renowację, właśnie zamknęli jedyny szpital w moim mieście, a był bardzo duży, i dobrze wyposażony ehh...
UsuńWiesz... nie dziś. Właśnie się dowiedziałam o koleżance, o jej chorobach...
OdpowiedzUsuńWspolczuje czekajacej ja drogi przez meke.
UsuńI czemu nie można u nas wziąć przykładu ze sposobu zorganizowania tego w Niemczech, tylko wywarzać otwarte drzwi?
OdpowiedzUsuńMoje przemyślenia co do polskiej służby zdrowia nie są złe. Moj Tato zmagał się z rakiem płuc od początku roku i nie mogę powiedzieć złego słowa na sposób w jaki był leczony (operacja, chemie, naświetlania) - wygląda że dał radę.
Ja idę na czwartek na darmową mammografię, Zapisałam się szybciutko i bez problemu.
Obym nie miała okazji dokładniej się przekonać, czy wszystko jest tak pieknie!
Dobrze, ze chociaz jest w Polsce ta profilaktyka. Szkoda tylko, ze wiele osob z niej nie korzysta, bo "lepiej nie wiedziec".
UsuńPodoba mi się ten porządek w Niemczech. Każdy wie co za co i za ile. Jeszcze jedno urzędy. W Niemczech są dla ludzi, a w Polsce jest odwrotnie niestety.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Wiele mozna zalatwic tu przez telefon, nie kwitnac w kolejkach, ale i tu zdarzaja sie cuda-cudenka. Mnie na przyklad sciagnieto z konta podatek za samochod sprzedany poltora roku wczesniej. Bank nie odwazyl sie cofnac bezprawnie sciagnietej sumy, bo to urzad finansowy pobral. Musialam udac sie osobiscie i odkrecac sprawe. Nie dostalam tez odsetek za obracanie moja gotowka.
UsuńNo, dobra, to sa pomylki marginalne. Zostalam tez serdecznie przeproszona, a pieniadze szybko z powrotem przelane na moje konto.