Kiedy w polowie lat 70-tych moi rodzice, po wielu latach oczekiwania, wreszcie dostali mieszkanie spoldzielcze, radosc nasza nie miala granic. W koncu moglam zamieszkac we wlasnym pokoju!
Radosc nasza, po krotkim czasie, zostala zaklocona. Co nam po nowym mieszkaniu, kiedy sasiedzi okazali sie byc halasliwi i nadmiernie spozywajacy napoje wyskokowe?
Na pietrze byly po dwa mieszkania. Nam trafil sie ajent stacji benzynowej wraz z malzonka i dwiema coreczkami. Jako, ze w tamtych czasach taki ajent to byl KTOS, sasiedzi wyposazyli swoje mieszkanie w luksusowe na tamte warunki, meble i dywany oraz telewizory kolorowe. Ojciec byl tam krotko, zaproszony przez onego na wodeczke, zeby zawiazac dobrosasiedzkie stosunki, wiec opowiadal nam, jak bogato, choc niegustownie, wnetrza owe byly urzadzone. Niestety, bardzo sie sasiad rozczarowal, bo moi rodzice sa z serii niepijacych, wiec stosunki ograniczaly sie do pozdrowien na klatce schodowej i nic poza tym, a sasiad mial nas za bufonow.
Chyba opatrznosc nad nami czuwala, zesmy tych sasiedzkich relacji nie ocieplili, bo pewnie mielibysmy znacznie wiecej problemow, niz tylko wysluchiwanie wesolego towarzystwa, opuszczajacego czesto lokum naprzeciwko i rodzinnych awantur tych panstwa.
Czas uplywal, Wojtus (bo Wojtus mu bylo) popadal w chorobe wywolana trunkowym zyciem, a Wojtusiowa, nie chcac widocznie nudzic sie na trzezwo, dotrzymywala malzonkowi towarzystwa. Mieszkanie powoli przeradzalo sie w meline, a goscie licznie lokal odwiedzajacy, byli coraz posledniejszego autoramentu.
Awantury staly sie czescia naszego zycia, nierzadko dochodzilo do rekoczynow, a wyzwiska lataly, jak muchy nad gnojowka. Czegoz tam nie mozna bylo uslyszec! Poprzez wszystkie mozliwe nazwy intymnych czesci ciala, zarowno damskich, jak i meskich, poprzez wypominanie sobie pochodzenia od kobiet lekkich obyczajow, do dziesiatego pokolenia wstecz.
Razu pewnego Wojtusiowa tak sie rozwsciekla, ze postanowila malzonkowi dowalic takim epitetem, zeby mu w piety poszlo i by mial nauczke po kres zywota swego marnego. A ze akcja odbywala sie na klatce ze schodami, nie sposob bylo nie uslyszec wszystkiego, z najdrobniejszymi detalami. Kiedy juz skonczyl sie jej repertuar i inwencja tworcza z ogolnie znanymi wyzwiskami, Wojtusiowa wywlekla najciezszy kaliber. Glosem przyprawiajacym o zgroze, wyryczala:
- Ty... ty... TY ALFREDZIE !
Umarlam! Ojciec dostal czkawki od dzikiego rechotu, matka zastygla z koparka przy podlodze i tak sie ostala. Widac Wojtusiowej cos w pijanym lbie zadzwonilo, najpewniej miala zamiar zezwac slubnego od Alfonsow, ale pomieszalo sie kobiecinie i wyszedl z tego Alfred, ktory stal sie w naszej rodzinie slowkiem kultowym, a historia poszla dalej w swiat.
Na tym moglabym wlasciwie swoja opowiesc zakonczyc, ale miala ona swoj ciag dalszy, wiele lat pozniej. W miedzyczasie Wojtusiowa zeszla z tego swiata, a wdowiec zszedl, ale na psy. Prace stracil juz duzo wczesniej, pozniej zaczal wyprzedawac meble i stale wyposazenie mieszkania, czyli wanne, drzwi i inne takie. Nie bardzo mozna bylo go stamtad usunac, bo mieszkanie bylo wlasnosciowe. Wreszcie sie zapil na smierc, czy tez wpadl pijany pod samochod, nie pamietam. Jego dorosle corki splacily dlugi rodzicow mieszkaniem.
To koniec historii Wojtusia, ale nie Alfreda.
Wyszlam za maz, wyprowadzilam sie do meza. Wiedzialam, ze ma jakas rodzine, ale wszyscy mieszkali gdzies indziej, wiec znalam ich wylacznie ze slyszenia oraz wysylanych na swieta kartek. Duzo slyszalam o kuzynce z innego miasta, corce pastora, brata mojego tescia. Byla ona mniej wiecej w wieku mojej mamy. Damulka, co to bulke przez bibulke i w ogole silnie snobistyczna. Przyszlo nam sie poznac w nieszczegolnych okolicznosciach, kiedy to przyjechala wraz ze swoim mezem na pogrzeb mojej tesciowej.
Siedzimy sobie po pogrzebie przy stole, przed nami talerze z zupka pomidorowa. Ja, mloda stazem i wiekiem gospodyni, chce sie wykazac, wiec podtrzymuje konwersacje na poziomie salonowym. Na jej meza wszyscy wolali Ali, choc Arabem nie byl, wiec zapytalam uprzejmie:
- Ali? Od jakiego imienia jest to zdrobnienie?
Chyba domyslacie sie juz, jaka odpowiedz otrzymalam. Pechowo mialam paszcze pelna pomidorowej, wiec parsknelam w tym momencie prosto w talerz i na stol. No, w lepszym swietle nie moglam sie pokazac swiezo poznanej kuzynce meza. Jej miny nie zapomne do konca zycia, mieszanina zaskoczenia, niesmaku i politowania. Blamaz na calej linii! Moja mama, ktora jadla wraz z nami, z najwiekszym wysilkiem powstrzymala sie od jakiejkolwiek reakcji, choc na twarzy podejrzanie poczerwieniala, jakby za chwile miala sie udusic.
Zaczelam szybko myslec, co bedzie lepsze, czy tlumaczyc cala sprawe z Alfredem, czy zostawic tak, jak jest, przeprosic, posprzatac i pozostawic jak najgorsze wrazenie. Zadna z opcji nie byla dobra. Nigdy wiecej w zyciu nie bylam tak zawstydzona i zazenowana.
A wszystko przez pelna fantazji Wojtusiowa, ktorej penisy i ich synonimowe wersje przestaly wystarczac na tyle, ze siegnela do skarbczyka imion.
Tak nawiasem mowiac, Ali okazal sie rownym facetem. Przy ktorejs z kolejnych wizyt wyznal zbolalym glosem:
- Patrz, Pantera, w jaka rodzine wdepnelismy.
Kilka lat temu wykonczyla go do reszty ta damula w pretensjach. Trudno sie dziwic, ze nie przezyl.
Witaj wczesnym świtem ptaszynko.Takie historie z blokowisk znam bardzo dobrze.Uśmiałam się na dzień dobry.Teraz wiesz dlaczego uciekłam na koniec świata,jak najdalej od ludzi.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia życzę
Wolalabym nie byc taka ranna ptaszyna, ale sen moj cos zakloca.
UsuńGdybym tylko mogla, zamieszkalabym w samym sercu lasu, moze byc bukowy, chociaz na obecnych sasiadow wcale nie narzekam.
Tobie rowniez milego!
Historia z Alfredem w roli głównej świetna! Tragikomiczna! Po prostu fajna, bo nie dość, że opisana wartkim, pełnym humoru stylem, to jeszcze z życia wzięta. A swoją drogą ileż nasza pamięc przechowuje w sobie tych ciekawych historyjek! Wystarczy tylko dłużej w zakamarkach mózgowych poszperać i proszę - Alfred wyskakuje jak diabełek z zaczarowanego pudełka!
OdpowiedzUsuńKażdy pewnie po przecztaniu Twego tekstu przypomina sobie swoich "Alfredów", te rodzinne słowa-klucze, te wytrychy do dawnych wspomnień. To taki rodzinny, niepowtarzalny folklor...
Pozdrawiam serdecznie o poranku i do kurek pędzę! A mgła u mnie za oknem jak mleko!:-)
Tak z nagla mi sie ten Alfred przypomnial, a z tego wynikly kolejne wspomnienia o sasiadach. Beda nastepne memuary.
Usuńświetna historyjka, że też nie wołali na niego po prostu Fredzek tylko Ali i się doigrali:D
OdpowiedzUsuńAli byl w porzadku facet, ale zone mial...
Usuńprzepradzam za literówkę, Fredek ma być, jeszcze śpę bo mnie koty budziły w nocy z milinon razy
OdpowiedzUsuńAlez nic nie szkodzi, domyslilabym sie.
UsuńOj współczuję takiego sąsiedztwa , całe życie praktycznie z pijakami...
OdpowiedzUsuńA historia z pomidorówką , no cóż kobita nie miała poczucia humoru i tyle :-)))
A każdy ma swojego Alfreda i trzeba się śmiać :-)))
O takie wlasnie sasiedztwo w Polsce nietrudno. Pomidorowki wstydze sie do dzisiaj.
UsuńSuper historia! ja też ma w zanadrzu trochę takich rodzinnych powiedzonek i zrozumiałych tylko przez najbliższych nazw. Świetnie napisane!
OdpowiedzUsuńTo dawaj, Anko, jesli powiedzonka godne sa opisania.
Usuńpomyślę:) Był o komiks o "zgadze w kolanie", to takie przykład:)
UsuńAlfred mnie powalił na całego...
OdpowiedzUsuńNas tez!
Usuń:D Świetna historia.
OdpowiedzUsuńNiestety w dzieciństwie znałam wielu Alfredów i nawet jednego Mengelsa
:***
Kazdy z nas ma swojego Alfreda.
UsuńUśmiałam się setnie! Świetnie napisane.
OdpowiedzUsuńSąsiedzi rozrywkowi, ale nie zazdroszczę takiego sąsiedztwa na co dzień; to niewątpliwie było okropne.
Wojtusie gryza juz ziemie, a nowi sa w porzadku.
Usuńładnym językiem piszesz o rzeczach przykrych niezwykle... ubolewam nad takimi podzielonymi rodzinami, w dalszym ciągu nie mogę przeżyć jak podział, animozje, żale mogą być tak olbrzymie, że przysłaniają rzeczy naprawdę ważne. No cóż, ciężko mi z tym...
OdpowiedzUsuńNo twórcza ta Wojtusiowa...
Wojtusiowa miala bardzo bogaty repertuar, niech jej ziemia...
UsuńMoja sąsiadka sprzed lat do swojego męża pijaka toczącego się ledwo po schodach mówiła słodkim głosikiem : Chodź do do domu Motylku , chodź, a draka i bluzgi były dopiero potem. Zostali więc oboje nazwani przez nas Motylkami;)
OdpowiedzUsuńFajny temat, bo każdy popełnia czasem różne faux pas, zwykle we wspomnieniach zabawne, a w trakcie okropnie żenujące dla popełniającego:)
Pozdrawiam:)
Od tamtego czasu mam kompleks zupy pomidorowej.
UsuńHistoria niezła ;)
OdpowiedzUsuńNadaje się na dobrą sztukę teatralną :)
Towarzystwa współczuję...
Wzrastałam mając nad głową takich
sąsiadów. Makabra. Niektóre drastyczne
sytuacje pamiętam do dziś...:/
Nad nami tez mieszkali tacy, ale to temat na inna historyjke.
UsuńTo ja chyba kupię tego Alfreda, bo się czytając zaśmiewałam do rozpuku! :)))
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie reakcję damulki na Twój wybuch z pomidorową!
A tego jej Alfreda szkoda, bo fajny chłop z niego był :)
Pozdrowienia uśmiechnięte!
:)))
UsuńNie ma jak to na stypie parsknąć śmiechem...alfred ciekawa wyzwisko, moje przedszkolaki od wyciętych się wyzywają:D
OdpowiedzUsuńA co to niby ma znaczyc WYCIETY ? ;o
UsuńA to dowodzi, że baby naprawdę czasami są jakieś inne;)
OdpowiedzUsuńUlanska fantazja, ot cala prawda.
UsuńZajrzałam zupełnie.. nieplanowanie, bo już zatęskniłam i ciekawam była, co u Ciebie. A tu taki długi wpis, prawie jak u Anki, he, he (pst! Tylko jej nie mów ;). No i wpadłam po uszy. :) Cudowne wspomnienie - po latach człowiek się śmieje nawet z własnych wpadek, jeśli już nawet pominąć niezaprzeczalnie zabawną, działającą na wyobraźnię pomyłkę Wojtusiowej. :)
OdpowiedzUsuńPozdrówka, Pantero. :)
JolkaM
Bo wszystkie Anki tak maja (pst!)
UsuńSciskam.
Noc późna, światło sztuczne, gały bolą, to Twoje czarne tło też nie sprzyjające, ale wytrwałam dzielnie do końca, bo ciekawość silniejsza od rozsądku i zmrużonych ślepii łapiących zoom. Historia Alfreda boska w całej historycznej rozciągłości. Życie pisze najlepsze anegdoty. Demi dziękuje za życzenia i częstuje tortem.
OdpowiedzUsuńLapeczko, strasznie mi przykro z powodu tej czerni (moze powinnas czytac w okularach?), ale ona odzwierciedla mrocznosc mojej duszy, wiec zostanie.
UsuńA Demi jest jak wino, prawdziwa kobietka, ktora nabiera urody wraz z wiekiem.