"W zdrowiu i w chorobie, w bogactwie i biedzie, na dobre i zle...
Dopoki smierc nas nie rozlaczy..."
Czy jakos tak. Brzmi w kazdym razie niezwykle romantycznie i jestem pewna, ze znakomita wiekszosc nowozencow wypowiada te slowa przysiegi malzenskiej z wielkim przekonaniem. Wierza, ze motylki z brzucha nigdy nie uleca, ze tak slodko bedzie juz zawsze.
I fajnie! Niech wierza, choc, jak statystyki mowia, w Niemczech rozpada sie co trzecie malzenstwo. A wiekszosc zwiazkow jest i tak nieformalna.
Najbardziej jednak "wierza" w przysiege malzenska kobiety, ktorym udalo sie zlowic kogos znaczacego, bogatego, szlachetnie urodzonego. Slowem, kogos, na kim mozna wyplynac, wzbogacic sie lub uzyc goscia jako trampoliny do dalszej kariery.
Tak wlasnie zrobila pewna Dziunia z Polski, ktora omotala naszego znajomego, zeby tylko dostac sie do lepszego bytu, a tutaj, juz na spokojnie, dalej rozgladala sie za kims bardziej finansowo atrakcyjnym. I znalazla, bo byla ambitna. Nie wiem, czy jeszcze nadal z nim jest, byc moze obraca sie juz w jeszcze wyzszych sferach.
Swiat jest pelen bogatych rozwodek lub wdow, nierzadko z tytulami arystokratycznymi, ktore swoja zacietoscia i bezwzglednoscia doszly do wielkich pieniedzy, nie reprezentujac soba nic szczegolnego, nie zawsze urodziwe, ale za to z przerostem ambicji. Teraz paraduja spokojnie, obwieszone zlotem, z twarzami i figurami wyrzezbionymi przez najlepszych chirurgow plastycznych, po promenadach Monaco lub Rodeo Drive, biorac sobie kolejnych mlodych kochankow.
"I ze nie opuszcze cie az do smierci..."
A moze tylko do nastepnego rozwodu, ktory musi sie oplacac.
Zyciem polityczno-towarzyskim Niemiec wstrzasnela niedawno sensacyjna wiadomosc o rozstaniu bylej pierwszej damy, Bettiny Wulff, z eks prezydentem, Christianem. Tenze Christian, zanim zostal prezydentem Niemiec, byl premierem Dolnej Saksonii. Przystojny i charyzmatyczny polityk, z powalajacym glosem, rozwiodl sie ze swoja pierwsza zona, by poslubic chciwa wladzy i zaszczytow Bettine. Prezydentowa blyszczala i brylowala, byla w swoim zywiole. Czerpala garsciami profity i holdy, korzystala z przywilejow pierwszej damy.
Ani ze mnie psycholog, ani jasnowidz, ani nawet wrozka, ale w tej kobiecie od poczatku cos mi sie nie podobalo. Intuicja mnie nie zawiodla.
Christian Wulff odszedl w nieslawie po tzw. aferze Wulffa, a gwiazda Bettiny z dnia na dzien przygasla. Juz podczas mowy pozegnalnej swojego malzonka, trzymala sie od niego na odleglosc, widac bylo wyraznie, ze dystansuje sie od calej tej nieprzyjemnej sprawy, z ktorej swego czasu czerpala niemale korzysci. Wulff przestal byc prezydentem w lutym ubieglego roku, a w styczniu tego roku wyprowadzil sie ze wspolnego z Bettina domu. Jako, ze ma na karku prokuratora, nie pelni chwilowo zadnych funkcji, musi za to placic alimenty na dzieci z pierwszego i drugiego malzenstwa, przestal byc dla malzonki atrakcyjny. Jeszcze nie wiadomo, jak skonczy sie dla niego dochodzenie. W kazdym razie on sam wydaje sie byc skonczony politycznie i jako taki, przestal byc zonie potrzebny."W bogactwie i w biedzie, na dobre i na zle..."
W bogactwie i na dobre, owszem. W innym przypadku po co sie meczyc i narazac na krytyke? Tylko, gdzie podziala sie lojalnosc zony (niekoniecznie Joli)?
dobry tekst, ja mimo kryzysów w świecie bogaczy nadal wierzę, że ludzie mogą kochać się do śmierci i mogą przejść razem przez życie - mówię o jako młoda żona ;)
OdpowiedzUsuńPotwierdzam, jako zona z doswiadczeniem malzenskim.
UsuńA mnie takiego faceta nie szkoda! I dobrze mu tak! Pierwszą żonę i dzieci zostawił, to ma. Oliwa nierychliwa, ale sprawiedliwa!
OdpowiedzUsuńTez racja!
UsuńKocham męża swego, kiedy gruby portfel jego...
OdpowiedzUsuńA kiedy schudnie... poszukam innego (portfela i meza)
Usuń;))
a może to i racja...
UsuńA moze jednak nie...
UsuńDzień dobry, Panterko!
OdpowiedzUsuńEch, straszne babsztyle chodzą po tym pieknym świecie! Chodzą, chodziły i chodzic będą. A za nimi sznur zapatrzonych w panów, bo jakos tak dziwnie sie składa, ze te modliszki przyciagają do siebie jakimś nieodpartym, kusicielskim urokiem niewinnego kwiecia. He, he!
A tak lubię czuć solidarność z płcią piekną a tym razem, cholewka, nie mogę!
Pełno jest wydr na tym świecie i aż wstyd, że kalają tak nasze dobre imię :Kobieta". Potem niektórzy mężczyźni niepotrzebnie wyciągają daleko idące wnioski i patrzą na wszystkie nas jak na takie motyle z parciem na siano!
Nie, no, Olenko, az tak zle chyba nie jest. Wiekszosc z nas to te normalne. Czarne wdowy i modliszki stanowia maly odsetek, tylko o nich slyszy sie wiecej, bo sa od nas barwniejsze.
UsuńNo tak, czerń to barwa. Szarość też tylko, że mniej widoczna i jest jej więcej więc taka czerń ma doskonałe tło dla oka takiego "biednego niewinnego kwiecia"....
UsuńNo, no, tylko nie kalac mi tu czerni! Lubie ten kolor!
Usuńczerń jest uosobieniem czegoś tajemniczego, mrocznego, złego... też lubię kolor czarny.
UsuńNie jestem zlym czlowiekiem, bardziej tajemniczym.
Usuńpiałam tu o czerni jako pewnej symbolice. Jasne, że sympatia do danego koloru to nie jest to samo co utożsamianie się z symboliką.
UsuńDam przykład: Rodo ma ciemny kolor ludzie się go boją, z racji rasy ale też z racji barwy.
JA myślę, że to też kwestia kulturowa, np u nas w naszej kulturze kolor czarny jest kolorem żałobnym, jednak (nie powiem bo nie pamiętam dokładnie gdzie) aczkolwiek w innej kulturze kolor biały jest kolorem żałobnym:
Kolor symbolizujący żałobę jest różny w różnych częściach świata. W większości krajów kręgu kultury euroamerykańskiej żałobę oznacza czerń, ale na Wschodzie jest to biel, a np. w Iranie - kolor niebieski. Również w starej tradycji słowiańskiej kolorem najsilniej związanym z żałobą jest nie czerń, lecz biel - zachowało się to w niektórych elementach folkloru (np. u Serbołużyczan - białe czepce żałobne u wdów).
wikipedia
Moge sluzyc jako wypozyczalnia strojow zalobnych. Szafa pelna. ;)
UsuńJakoś dużo ostatnio słyszę o takich sytuacjach. Niedawno jeden całkiem poważny facet stracił głowę dla pewniej paniusi (dla której był już 4 facetem z odzysku) i po dwóch latach sielanki został z kredytami, bez rodziny, sam jak palec. Właśnie leczy się psychiatrycznie po totalnej depresji. Smutny przykład, jakich wiele.
OdpowiedzUsuńNie chciałabym być narażona na takie życiowe próby...
Pozdrowienia :)
Aaaaaaaaaaanulka! Jakze sie ciesze, ze znow jestes!
UsuńMoj znajomy przezyl to znacznie lzej, ale wrazliwsi laduja w psychiatryku lub co najmniej dlugotrwale sie lecza.
Buzka
:)) Może dryndniesz do mnie ok 18? Pogadamy sobie. :)
UsuńDobra!
UsuńHmmmm... tak patrzę na to wszystko i się zastanawiam: czy one nie mają racji?
OdpowiedzUsuńMam "koleżankę" dość lekko się prowadzącą, ale zawsze miała najlepsze ciuchy, dobre telefony, wizyty po restauracjach, wycieczki zagraniczne... grille rodzinne, faceci obchodzą się z nią jak z perełką...
A ona sama? Ani urody (moi znajomi) mówią, że jest brzydka jak noc. Chamstwo, brak kultury, nie liczenie się z nikim niczym po za samą sobą aż bije od tej dziewuchy...nie wspominając o głupocie i tępocie.
Byłam na jej ślubie, mąż nie mógł wymówić formułki przyrzeczenia wierności i uczciwości małżeńskiej... jej gra poszła znacznie łatwiej.
Wierność, dobre sobie... byłam świadkiem jak zabawiała się z facetami przed ślubem, gdy zaszła w ciążę dorabiała w agencji towarzyskiej... szczyt lojalności... Myślisz, że teraz wiele sobie robi z przyrzeczenia jakie złożyła przed Bogiem i ludźmi?
Ona nie ma moich problemów nawet cienia, nigdy nie miała... zastanawia mnie od zawsze fenomen kobiet które nie reprezentują sobą wiele mają wiele.
Dziewczyny takie jak ja: wierne, coś mające w głowie, potrafiące się zachować są traktowane źle.
Fakt, są cwane i nie mają zahamowań, ale czy to aż tak wielka zasługa by aż tyle dostawać?!
Mozna i tak, Filizanko. Kazdy powinien miec swoj wlasny przepis na zycie. Ja jednak jestem staromodna, naleze do innej generacji. Chyba jednak nie chcialabym sie sprzedawac za dobra doczesne. Wole uczciwy niedostatek.
UsuńPamiętam jak wyszłam na naciągaczkę... a to jednak nie ja siedziałam i zabawiałam kogoś kto mi sie nie podoba. To moim zdaniem nie jest kwestia nowoczesności czy staromody tylko charakteru.
UsuńMówią, że q to nie zawód to charakter który albo się ma albo i nie.
Swiete slowa!
UsuńNie będę wrzucała kamieni do babskiego ogródka, choć masz rację. Zawsze mówię i tu też powiem, jeżeli chodzi o tych jeleni- facetów, którzy dają się nabrać takim babsztylom- "Widziały gały, co brały". Jakoś mi tych facetów nie żal. Niemniej od takich bab należy trzymać się z daleka, a może należy czasem westchnąć bez pogardy (ale też bez zbytecznego zachwytu)- Te to potrafiły się urządzić. Sory, ale do takich numerów też trzeba mieć talent. Wątpliwy, bo wątpliwy, ale jednak.
OdpowiedzUsuńPodczas dwóch moich ślubów w ogóle nie pamiętałam, co powtarzam. Mogłabym i słowny cyrograf na siebie powtórzyć. Podczas trzeciego w trakcie wymawiania - byłam bardzo świadoma słów, które do Jaskóła mówię. A teraz w ogóle nie pamiętam, co tam w tej przysiędze było.
Tak, że ta cała ceremonia może i ładna jest, ale to dla większości - okazuje się- są tylko słowa....słowa...słowa:)
Szczerze mowiac, tez w skrytosci ducha podziwiam spryt i cwaniactwo oraz brak jakichkolwiek skrupulow u tych kobiet. Ja bym tak nie umiala.
UsuńI rzeczywiscie, faceci lgna do tych kobiet, jak muchy do g***a.
Ja swoja przysiege malzenska (cywilna i jedyna w zyciu) pamietam dokladnie, wypowiadalam ja w pelni swiadomie. I, jak dotychczas, trzymam sie jej kurczowo ;)
to ja chyba źle przeczytałam, bo pisałaś że żyjesz bez ślubu. Ale kościelnego czyli wg ich prawideł w grzechu. Konkubinat to świeckie nazewnictwo, chyba prawne...
UsuńW oczach kosciola zyje bez slubu i w grzechu smiertelnym.
UsuńMamy cywilny.
No, Idąc dalej, to dla mnie zawsze było ważne to, czy ja chcę być z moim mężczyzną, bez jakiegokolwiek przymusu. Dlatego nie były dla mnie ważne te formułki. natomiast okazało się, że tego trzeciego ślubu, zalegalizowania związku, to ja naprawdę bardzo chcę i nawet nie bardzo siebie rozumiałam dlaczego :), bo tak naprawdę wcale mi życie w wolnym związku nie przeszkadzałoby. Może dlatego, że problemy prawne, życie łatwiejsze jest, kiedy ma się ślub?
UsuńNo i bezbożnica- wszystkie śluby brałam cywilne... straszne! :)
No to tak, jak u mnie - to nie sa zadne sluby, tylko kocia lapa.
Usuńale są i kobiety wykorzystywane. Faceci którzy zrobili kariery kariery "na babskiej naiwności". A to wszystko są określone typy ludzi.
OdpowiedzUsuńPisałam kiedyś na swoim blogu na temat toksycznych związków. pozdrawiam i zapraszam
Bywaja i niewdzieczni mezczyzni, ale chyba rzadziej sie trafiaja.
Usuńnie wiem myślę, że to kwestia pewnych zaburzeń, pewnego ubóstwa duchowego, uczuciowego. Takie dziedzictwo domu rodzinnego nie owocuje słodkimi owocami.
UsuńJa nie winilabym domu rodzinnego, w kazdym razie nie w kazdym przypadku rodzina ponosi wine.
Usuńto nie jest kwestia winy, ale pewnych skutków. Jeśli czegoś fizycznie nie masz to logiczne że nie możesz tego dać. To nie jest wina. By coś zmienić, zrozumieć często sięga sie do początku...
UsuńNiekoniecznie. To kwestia charakteru.
Usuńwszystko ma gdzieś korzenie.
Usuńprzyjdzie kryska i na matyska....nic nie trwa wiecznie. ani młodość, ani pieniądze....
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
nie ma na tym świecie sprawiedliwości...
UsuńPieniadze dobrze zainwestowane rosna same. Uroda, niestety, nie jest wieczna, choc przy pomocy pieniedzy mozna ja dluzej utrzymac.
UsuńA ja wierzę, że nasze małżeństwo będzie "zgodne, szczęśliwe i trwałe", o, a nie zaraz do śmierci bo bardzo bym chciała;)
OdpowiedzUsuńNie miej obaw, bedzie!
UsuńOdnośnie Twojego pytania do mojej notki- Demi zostaje w domu (ku mojej wielkiej rozpaczy i tęsknocie), dzieci zresztą też (tylko Skandynawię zwiedziliśmy razem, ale Demi też została wtedy u przyjaciół). Egoistycznie wyprawiamy się sami w świat, bo na rodzinne wypady nas nie stać. Wychodzimy z założenia, że są młodzi i życie przed nimi, to sobie kiedyś to zrekompensują i nas starych pryków zabierać ze sobą nie będą ;)
OdpowiedzUsuńA co do Twojego tekstu, to jestem z moim ślubnym już 22 lata (w czerwcu 23 rocznica) plus 5 lat chodzenia ze sobą plus 5 lat wspólnego chodzenia do jednej klasy w szkole podstawowej (wtedy parą nie byliśmy, bo na tym etapie chłopcy mogli dla mnie nie istnieć), ale lubiliśmy się. To koszmarnie dużo wspólnego bycia i...nadal kochamy się, szanujemy, ufamy sobie i nie wyobrażam sobie życia u boku innego faceta. Więc chyba można :)
Pewnie, ze mozna!
UsuńMoi rodzice beda swietowac w tym roku 58 rocznice slubu, a my 32. To juz chyba zboczenie! ;)))
To jeszcze raz ja wpadłam na chwilę by zobaczyc, co słychać u mojej czarnej kocicy i cóż widzę??? Alez dyskusja sie rozpętała! Widocznie temat, który poruszyłaś Panterko rozpala wielu Twych czytelników. Chyba kazdy z nas i każda też ma jakieś obserwacje na temat modliszek i wciąz biadamy na tę jawną niesprawiedliwośc, ze niektórym z nich wszystko uchodzi na sucho.
OdpowiedzUsuńTak czy siak warto być uczciwym i wiernym - mimo wszystko.Nie liczą siechwilowe lecz długofalowe zyski. A najwazniejszym jest czyste sumienie. I warto traktować innych tak, jakbyśmy sami chcieli być potraktowani.Uff!
Olenko, to oczywista oczywistosc, jednak modliszki i czarne wdowy byly, sa i beda. Taka karma. One sumienia nie maja, wazny jest osobisty interes, o milosci nie ma mowy.
UsuńIdę zaraz spatki i mam nadzieję ,że mi sie żadne czarne wdowy tudzież inne straszydła nie przysnią!
UsuńDobrej nocy, Panterko i do jutra!:-)
A jutro bedzie cos pieknego z dzisiaj.
UsuńMilych snow, Olenko.
świat jest także pełen naiwnych, głupich mężczyzn! Tych łatwo złowić, ograbić i porzucić. Co gorsza - sami przykładają się do tego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Tak jak panienki marza o ksieciu, tak i panom w snach pojawiaja sie wampy, a te bywaja bezduszne. Czy ich zalowac, czy moze raczej wspolczuc?
UsuńWzajemnosci, Iva.
otóż to!
UsuńZawsze odrobina rozsądku popłaca:)
Wierzę mimo wszystko, że są jednak kobiety, które wychodzą za mąż z miłości, oraz są przyjaciółmi własnych mężów. To samo tyczy mężczyzn oczywiście.
OdpowiedzUsuńWypisz-wymaluj moj slubny i mua w osobistych osobach ;)
UsuńNo i tak to już jest, kurteczka, że ja żyję sobie spokojnie i szczęśliwie z pierwszym mężem w naszym małym mieszkanku, świat o mnie nie wie i się nie dowie, a tamte wspinają się po szczebelkach kariery zębami i pazurami, zmieniają facetów i ich portfele i wdzięczą się do obiektywów fotograficznych.
OdpowiedzUsuńSprawa odmiennych charakterów :)).
Taaa, my pozegnamy sie z tym swiatem w naszych malenkich mieszkankach, u boku tego samego meza, a one beda zwiedzaly, korzystaly, wydawaly garsciami pieniadze, ubieraly sie u Diora...
UsuńTylko czy to jest akurat szczescie?