Bylam u znajomych, kiedy uslyszelismy niespotykany rejwach za oknem. Kilka kosow darlo dzioby wnieboglosy, przeganialy sie z miejsca na miejsce, podfruwaly, wyzywaly sie w swoim ptasim jezyku. Ogonki porozkladaly jak wachlarzyki, zeby wydac sie wiekszym. Klocily sie, przekomarzaly, byly bardzo glosne.
W przepychankach braly udzial wylacznie samczyki, latwe do rozpoznania po swoich czarnych jak smola piorkach i zoltych dziobkach. Mysle, ze byly to mlode osobniki, podrostki rozrabiajace i poszturchujace sie wzajemnie. Bylo ich tam kilkanascie.
Wiekszosc siedziala na ziemi, pyskowala na kolegow, inne przysiadly na parapetach okien albo na drzewach, przygladajac sie walce. Pozniej zamienialy sie miejscami, te walczace podfruwaly do gory, by zrobic miejsce na ringu obserwatorom. Ot, wyrostki.
Wszystkiemu flegmatycznie przygladala sie jedna jedyna w tym gronie samiczka. Byla zupelnie obojetna na grozne wrzaski, rozpostarte bojowo ogonki i cala te akcje popisowa zadziornych kolezkow.
Odziana w niepozorne szare piorka, z duzo bledszym dziobem, przygotowana do bycia niewidoczna, kiedy nadejdzie pora wysiadywac jajeczka, a pozniej ogrzewac male piskleta.
Calkowicie obojetna na walki malenkich gladiatorow, bo instynkt podopowiadal jej, ze nie czas jeszcze na powazne szukanie meza. Za zimno, brak pozywienia. Czymze wykarmilaby swoje dzieci?
Nie zwracala wiec specjalnie uwagi na bojowe okrzyki mlodocianych adoratorow, ktorzy popisywali sie przed nia i przed soba nawzajem, bardziej dla zabawy niz by ja uwiesc.
Przepychanki trwaly w najlepsze i zajete nimi kosy nie zwracaly uwagi na to, co dzieje sie wokolo. Pewnie byly za mlode, za malo doswiadczone, zeby wiedziec, ze brak czujnosci moze byc dla nich niebezpieczny. Bo tymczasem niedaleko placu bojow...
...stapajac bezszelestnie, zblizal sie do rozdokazywanych ptaszkow kot. Byl prawie niewidoczny na sniegu. Poruszal sie wolniutko, obserwujac niczego nieswiadome kosy. Wreszcie znalazl dla siebie kryjowke pod meblami ogrodowymi, by, sam ukryty, mogl przygladac sie baraszkujacym ptakom. Dwa z nich, ktore siedzialy wyzej, dostrzegly zagrozenie i pochowaly ze strachu lebki.
Nic to, ze kuperki wystawaly, one nie widzialy kota, wiec pewnie myslaly, ze i kot ich nie zauwazy.
Calemu spektaklowi przygladal sie z oddalenia malenki ptaszek. Wydaje mi sie, ze to byla sikorka uboga, ale nie jestem pewna, bo az tak bardzo nie znam sie na ornitologii.
Sceptycznie popatrywala na lekkomyslnie nieostroznych skrzydlatych pobratymcow. Ona jest zawsze bardzo czujna i plochliwa, wiec nie mogla zrozumiec ich beztroski.
Wszystko jednak zakonczylo sie szczesliwie, kot byl widocznie najedzony, a w ogrodzie znalazl sie li tylko w celu spacerowym i nie mial zamiaru mordowac ptasiej mlodziezy. Siedzial sobie pod stolem i tylko patrzyl. Bylo na co.
Śmieszne są te Kosy :), u nas też ich dużo :D. Piękne zdjęcia im zrobiłaś. Kotek ma maskujące kolory :D... - mam wrażenie, że coraz więcej jest tzw. krówek... - czy można z tego wysnuć wniosek, że zmienia nam się klimat na bardziej "śniegowy" i to umaszczenia ma uzasadnienie ewolucyjne?... ;/
OdpowiedzUsuńTe, Pytia! Skoncz to czarnowidztwo bialo-sniegowe!!! Koty krowieja, bo po ociepleniu klimatu, beda zarly trawe razem z krowami, wiec sie upodobniaja ;)))
UsuńŚwietna opowieść...przez chwilę czytałam jak kryminał, tak dozowałaś napięcie...zaczęłam się bać o te ptaszęta
OdpowiedzUsuńStojac na balkonie i fotografujac, tez w pewnej chwili pomyslalam, ze bedzie krwawa jatka. Kocisko skradalo sie, jakby chcialo zapolowac.
UsuńBylyby zdjecia na pierwsza strone tabloidow: krwawy dramat. Poczulam sie, jak paparazzo.
Ja miałam podobne odczucia! Myślałam sobie, jeju, jeju, zaraz na nie skoczy i je zje! ;))
UsuńAle to byl dobrze wychowany kotek o krowim umaszczeniu, wiec poprzestal na gapieniu sie.
UsuńDobrze że kot był najedzony i wszystko skończyło się dobrze , wiadomo taka kocia natura :)
OdpowiedzUsuńJuż piątek Panterko , więc miłego dnia :)Ilonus
Nareszcie weekend, Ilonus. Nawet nie wiesz, jak sie ciesze, bo mialam ciezki tydzien, wiec sobie odpoczne. A w sobote postaram sie do Ciebie wpasc na ploty.
UsuńDobra to czekam :)
UsuńCzekajcie, a bedziecie doczekani. Czy jakos tak ;)
UsuńŚwietnie opisałaś i udokumentowałaś obrazem ptasie zaloty. Dobrze żę kot był najedzony. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzasem wystarczy spokojnie przeysiasc, a przyroda funduje lepsze przedstawienia niz w teatrze.
UsuńPrzyjemnego piatki, Alinko.
gdzie dwóch się bije tam trzeci... - no na szczęście nie tym razem. Ja miałam trolla na swoim blogu który nie odpuścił tak mnie irytował swoją mądrością, że postanowiłam się przenieść, podczas przenosin czytelników straciłam. Nie wchodze na blogi na których on upowszechnia swe .... jako pępek świata.
OdpowiedzUsuńNa szczescie trzeci nie skorzystal, gdzie bila sie cala gromada.
UsuńUffff ....a już muślałam, że któryś z młodzików padł łupem kota ;-)
OdpowiedzUsuńNie ma to jak byc Hitchcockiem, prawda? Dozowac napiecie, zeby wszyscy sie bali :)))
Usuńwidziałam koty w akcji, które uśmierciły ptaki i je zostawiły, więc bardziej dla treningu to robiły, niż z głodu.
OdpowiedzUsuńNatura często szokuje, bo i często kieruje się sobie znanymi prawami.
pozdrawiam:)
Ja kiedys widzialam zabawe kota z mysza. On sie z nia tylko bawil, nie zabil jej, wypuszczal i lapal od nowa. W koncu pozwolil odejsc.
Usuńco ta biedna myszka musiała przeżywać;( Zapewne równie dobrze się nie bawiła.
UsuńZ cala pewnoscia nie miala tyle radosci z zabawy, co kot.
UsuńMiały szczęście ptaszki...
OdpowiedzUsuńA z drugiej strony to jednak są duże ptaki, może kot miał szczęście ??
Eee tam! Nic by mu nie zrobily, to raczej one byly w niebezpieczenstwie.
UsuńA mogło dojść do takiej masakry jak ta:
OdpowiedzUsuńhttp://baldricksclaw.blogspot.com/2012/03/masakra-w-burger-bird-drive.html
A juz myslalam, ze to Twoj kot tak napsocil. Na szczescie to wloczegi.
UsuńWitaj Panterko!Piekna obserwacja godowych zachowań ptasich z dreszczykiem emocji w tle. Och, te niedobre koty! Moje łapserdaki też wciaz straszą ptaszęta. A zeszłęgo lata jeden mój rudasek upolował taką sliczną ptaszynę i niósł ją kwilacą w sobie tylko wiadomym kierunku. Mój nieustraszony Cezary uratował ja z paszczy lwa i choć początkowo lekko oszołomiona i nie dowierzajaca swemu szczęsciu wkrótce odleciała w niebieskie przestrzenie!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia wieczorne zasyłam!
Medal za odwage nalezy sie Cezaremu na brawurowe uratowanie zycia ptaszeciu. A kota za kare powinniscie zamknac do kozy!
UsuńBuziaczki.
Kot obraził sie wówczas na nas, żeśmy mu odebrali taki cenny łup. A obrażony odszedł z dumnie podniesionym ogonem i dwa dni się w domu nie pokazywał. Hrabia jeden!:-)
UsuńTym bardziej powinien zostac aresztowany i miec szlaban na wychodne.
UsuńPięknie to opisałaś.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Dzieki, Halszko, bardzo lubie obserwowac nature, choc w miescie nie mam az tak wiele okazji.
Usuńkapitalnie opisane! :)
OdpowiedzUsuńps. u mnie z tym wygrywaniem o szarpaka to różnie bywa ;)
Kira to silny pies i kiedy sie zaprze i poszarpie lebkiem, wyrywa mi zabawke z rak, a raczej puszczam ja sama, zeby nie upasc na twarz.
UsuńGonię koty z ogrodu i już. A u nas dzisiaj polowała pustułka. Przez dwie godziny przy karmniku było jak makiem zasiał.
OdpowiedzUsuńBiedne ptaszki, jak nie koty, to pustulki, ze wszystkich stron jakies niebezpieczenstwa.
UsuńPiękne taki, jejku Panterko, też tęsknisz za wiosną tak strasznie jak ja?
OdpowiedzUsuńOj, tak! Bardzo tesknie. Za oknem mam teraz -12°, ale ma sie ocieplic, oby juz na stale. Jeszcze tylko 53 dni.
UsuńCzytałam z drżeniem serca, czy ptaszek zostanie pożarty, ale ...ufff... wszytsko skończyło się dobrze! Swietnie napisane!
OdpowiedzUsuń;)))
Usuń