sobota, 23 listopada 2013

50 lat temu.

Niewiarygodne doprawdy! Juz 50 lat minelo od smierci Kennedy´ego, a do dzisiaj tak naprawde nie wiadomo, kto stal za tym zamachem. W tym czasie powstaly niezliczone teorie, przesluchano rzesze swiadkow, przeanalizowano klatka po klatce tysiace filmow. Nad rozwiazaniem zagadki pracowaly najtezsze glowy, specjalisci od polityki, balistyki, analizy zdjec i filmow, medycyny, psy goncze FBI, CIA i policji. Powstaly setki filmow fabularnych i dokumentalnych, a sam nieboszczyk stal sie wielka ikona, choc prezydentem byl miernym, jak pokazala historia.
Byl za to bardzo medialny, trafil w okres narodzin i rozkwitu telewizji, wpuscil media do bialego domu, uchylil rabka tajemnicy swojego zycia prywatnego, chetnie fotografowal sie z rodzina. Do historii przeszly zdjecia jego dzieci baraszkujacych obok biurka, przy ktorym nad losami Ameryki pracowal ich ojciec, najmocarniejszy mezczyzna na swiecie, a taki swojak. Najbardziej
jednak u publiki zapunktowala jego zona, Jackie, nie tylko piekna i wyznaczajaca trendy w modzie i stylu bycia, ale jednoczesnie kobieta wyksztalcona, zadna kura domowa, jak poprzedniczki (i kilka nastepczyn), swiadoma swojej wartosci i stojaca rownorzednie przy mezu, a nie trzy kroki za nim.
Nie bez znaczenia byla potega calego klanu Kennedy´ch, z ich ambitnym ojcem, Josephem Patrickiem, na czele, ktory robil wszystko, by jego synowie trafili na najwyzsze panstwowe stanowiska. Wojenna smierc najstarszego syna, Josepha Patricka Juniora, z ktorym ojciec wiazal najwieksze nadzieje, pokrzyzowala jego plany, a na czolo wysunal sie John Fitzgerald.
Jak to najczesciej w takich przypadkach bywa, jego przedwczesna i dramatyczna smierc rzucila w niepamiec jego bledy i ekscesy, a z niego samego zrobila ikone. Nie wiadomo, jak potoczylyby sie dalej jego losy, czy zostalby wybrany na druga kadencje, a gdyby tak sie stalo, jaka opinia cieszylby sie wsrod swoich rodakow i reszty swiata, jak by sie zestarzal i kiedy umarl smiercia naturalna. To dosc typowe zjawisko, ze tragiczne wydarzenia idealizuja nieco postac ofiary.
Podobnie rzecz sie miala z najslynniejsza kochanka Kennedy´ego, Marilyn Monroe. Swoja rzekomo samobojcza smiercia oszczedzila wszystkim widoku starzejacej sie, uzaleznionej od lekow gwiazdy. Zostala legenda, owiana mgla tajemnicy, powiazana z najwyzej stojacymi personami w kraju i byc moze na ich zlecenie zamordowana.
Ale ja nie o tym chcialam, te fakty znaja wszyscy.
Kiedy Kennedy zostal wybrany 35 prezydentem USA, ja pomieszkiwalam u dziadkow w Warszawie i mialam 5 lat. W tym czasie dziadek stal sie dumnym posiadaczem telewizora Szmaragd. Cala rodzina wgapialismy sie w niewielki ekranik, bo byla to ogromna atrakcja dla wszystkich. Nawet sasiedzi przychodzili ogladac jakies audycje.
Tam wlasnie po raz pierwszy zobaczylam Kennedy´ego i oddalam mu cale swoje dzieciece serce. Bo byl fajny, ladnie sie usmiechal, mial piekna zone i dzieciaki, ktorymi sie chwalil, a byly one mniej wiecej w moim wieku. Wtedy juz wiedzialam, ze zyje w Ameryce, a nawet umialam ja pokazac na mapie. Pewnie jednak nie zdawalam sobie sprawy, ze to tak daleko, bo na mapie wygladalo blisko.
ze strony Allegro
Dziadek prenumerowal/kupowal/dostawal w pracy (?) takie pismo o tytule Ameryka, wydawane przez rzad USA, na kredowym papierze, z kolorowymi fotografiami i po polsku. Czytac to ja wtedy za bardzo nie umialam, troche skladalam litery, ale glownie interesowaly mnie wlasnie te zdjecia z roznych zakatkow tego fascynujacego kraju lub portrety znanych Amerykanow, aktorow, politykow, pisarzy. Przegladalam te Ameryki do wypeku, bylo tam mnostwo zdjec Kennedy´ego i jego rodziny, tej najblizszej, jak i braci podazajacych jego sladem w swiat polityki. Juz samo obcowanie z tak pieknie wydanym pismem bylo dla mnie nie lada przezyciem, bo w tamtych latach w Polsce nie bylo takich cudow, a kolorowe zdjecia w prasie byly strasznej jakosci. Przenosilam sie w marzeniach do wszystkich tych cudownych miejsc, raz do parkow narodowych, innym razem na Broadway, gdzie swietowano premiere My fair lady z Audrey Hepburn w roli Elizy Dolittle, to znow do tetniacych przedswiateczna goraczka sklepow Nowego Jorku. Podziwialam malych Kennedy´ch, ze maja takich fajnych rodzicow, tak pieknie mieszkaja i bywaja wszedzie tam, gdzie ja pewnie nigdy nie pojade.
Taki obraz prezydenta mialam w glowce, a o wielkiej polityce, jaka prowadzil - zielonego pojecia. Dla mnie byl dobrym czlowiekiem, bo sie ladnie usmiechal i kochal swoje dzieci, o PR-owskich trikach nie mialam wowczas wiedzy zadnej. Dlatego wlasnie, kiedy po ponad dwoch latach inny juz
telewizor, u moich rodzicow w domu, powiadomil mnie, ze zastrzelono tego wspanialego czlowieka, wybuchnelam niepohamowanym placzem. Nie moglam za nic zrozumiec, dlaczego zabito tego czlowieka, za co, przeciez byl dobry. Pozniej, ogladajac migawki z jego pogrzebu, utozsamialam sie z osieroconymi przez niego dziecmi i sama bardzo sie balam, ze to mogloby sie przytrafic mnie, ze moglabym stracic ojca. Tylko moj nie mialby takiego pogrzebu.
Niedlugo pozniej zaczela sie wojna w Wietnamie, a ja bylam przekonana, ze to Johnson jest wszystkiemu winien, bo "moj" prezydent przeciez by do niej nie dopuscil. Kibicowalam Robertowi, chcialam, by przejal schede po bracie i zakonczyl te glupia wojne. Z czasem coraz wiecej rozumialam, choc jeszcze nie dopuszczalam mysli, ze polityka jest czyms brudnym, a amerykanska w szczegolnosci. Kiedy zginal w zamachu Robert Kennedy, mialam 12 lat. Juz nie plakalam, ale nadal nie rozumialam, dlaczego. Bylo mi go szkoda juz nie dlatego, ze byl przystojny i rownie pieknie sie usmiechal jak jego starszy brat, ale nadal bylam przekonana, ze oni
obaj chca dobrze dla swojego kraju. Czas weryfikowal bezlitosnie te wszystkie moje mity, wiele czytalam o tej nieszczesnej rodzinie i moj wczesniejszy sielankowy obraz poteznego klanu powoli chwial sie w posadach. Nadal jednak, podswiadomie jakos, darzylam ich sympatia, jakis cien wczesniejszej fascynacji we mnie pozostal. Kolejne lata utwierdzaly mnie w przekonaniu, ze pogloski o klatwie rzuconej na wszystkich Kennedych, musza zawierac jakies ziarno prawdy. Prawdziwym szokiem byla dla mnie wiadomosc o kolejnej tragicznej  i nie do konca wyjasnionej smierci Johna F. Juniora w 1999 roku, tego malego smyka salutujacego na pogrzebie wielkiego ojca. Przeciez "znalam" go od dziecka, trzymal sie z daleka od polityki, byl wielokroc przystojniejszy od ojca, wszechstronnie wyksztalcony, swiat stal przed nim otworem. Dlaczego? Klatwa? Chyba tak...

Wszystkie zdjecia pochodza z netu, ze stron poswieconych Kennedy´m.

40 komentarzy:

  1. No właśnie tajemnicę śmierci poruszył Max Kolonko:

    http://www.youtube.com/watch?v=gK_xpL2k64s

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W jakims filmie, ktory widzialam wczesniej, mowiono o strzelcu zza plotu. Wszystko to jest niezwykle tajemnicze, ale i perfekcyjnie dopracowane. Prawdopodobnie zagadka nie zostanie nigdy rozwiazana.
      Ja tu tylko pisalam o swoich odczuciach wtedy, kiedy mial miejsce zamach, widziany oczyma dziecka z Polski.

      Usuń
  2. To bardzo ciekawe i tajemnicze. Co roku wszyscy zastanawiaja się jaka była prawda. Od wczoraj dużo o tym w TVN24 się mówi. Minęło już tyle lat - myślę że sprawa pozostanie niewyjaśniona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Temat Kennedy´ch, jak interesujacy, tak staje sie juz powoli nudny, bo i tak nie ma zadnych perspektyw na poznanie prawdy. A ilez w koncu mozna walkowac to samo?

      Usuń
  3. są sprawy, które nigdy nie zostaną rozwiązane. O niektórych mówi się mniej o niektórych więcej... ale najbardziej przerażający dla mnie był moment, kiedy zorientowałam się, że w aparacie państwa, sądownictwa, policji, szpitalach i wszystkich innych miejscach, które uważałam za wszechwładne - siedzą tylko ludzie - nie zawsze nawet zainteresowani czynieniem swoich powinności. Myślę, że to był dla mnie istotny element dorastania.
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mocarni tego swiata zabrali te tajemnice do grobow, jak i wiele innych. My sobie co roku w listopadzie mozemy podywagowac.
      Chcialam tylko te smierc przedstawic oczami dziecka.
      Dobrego dnia, Emko.

      Usuń
  4. a ja Ci przyszłam dać buziaka
    :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest bardzo wazny dla mnie powod Twoich odwiedzin.
      Odbuziakowuje stokrotnie. :*

      Usuń
  5. Kennedy nigdy mnie jakoś specjalnie nie interesował; był po prostu kolejnym amerykańskim prezydentem zapamiętanym właśnie ze względu na tragiczną śmierć. Ale bardzo interesowało mnie pismo "Ameryka". W moim domu również ojciec je kupował stale, a ja uwielbiałam oglądać i czytać. Ojciec nie wyrzucał przeczytanych czasopism; ale po jego śmierci z bólem serca musiałam się rozstać z całymi starannie posegregowanymi rocznikami ; jednak kilka " Ameryk " w całości i trochę w kawałkach mam do tej pory. I muszę powiedzieć, że jakość zdjęć, papieru i w ogóle strona plastyczna zdecydowanie przewyższa większość dzisiejszej kolorowej prasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasze Ameryki poszly na makulature, kiedy babcia z racji wieku, przeprowadzala sie do rodzicow do Lodzi. Jedno trzeba Amerykanom oddac, ze juz 50 lat temu potrafili wydawac doskonalej jakosci pisma :)))

      Usuń
    2. Przypomniało mi się inne zdarzenie z tego samego okresu - wizyta w naszym mieście kosmonauty Walerego Bykowskiego. To pamiętam bardzo dokładnie, łącznie z pogodą i z tym, że żałowałam, że nie była to Walentyna Tiereszkowa. Od tego czasu, a właściwie od lotu Gagarina zaczęła się moja fascynacja kosmosem i fantastyką naukową.

      Usuń
    3. Dziadek mial w domu model Sputnika (pamietasz?) i ja mu jedna z czerech antenek urwalam. Jakos slabo byla przyspawana :)))

      Usuń
  6. Spojrzenia na świat oczami dziecka - próbowałam sobie przypomnieć, ale czas zatarł ślad...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele zdarzen sie zatarlo, pamiec bywa zawodna. Jednak akurat to dosc mocno wbilo mi sie do glowy, Czlowiek pamieta, wydawaloby sie niewazne i blahe rzeczy, a zapomina o waznych, mozg dziala czasami bardzo wybiorczo. A zamach na Kennedy´ego byl dla mnie pierwszym dowodem na to, ze gdzies tam swiat jest bardzo zly i brutalny i ze bajki nie zawsze koncza sie happy endem.

      Usuń
    2. Hmm, a ja tego wcale nie przeżyłam...
      Chyba świadomość społeczna włączyła mi się później...

      Usuń
    3. Ciebie chyba na swiecie jeszcze nie bylo, a jesli, to w pieluchach. Jak wiec moglas cokolwiek przezywac? :)))

      Usuń
  7. Zainteresowanym polecam książkę "Kobiety Kennedych.Życie Rose,Rosemary i Jakie w pełnym świetle."
    Książkę napisał dziennikarz Laurence Leamer,autor biografii wielu sławnych ludzi,ujawnia fakty dotyczące rodziny Kennedych i chociaż wydana została dawno(1996r.),to czytałam z wielkim zainteresowaniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tej akurat nie przeczytalam, ale zdarzylo mi sie czytac wiele innych publikacji. O tej rodzinie zostalo juz chyba powiedziane wszystko, z wyjatkiem tego, kto stal za zamachami.

      Usuń
  8. Pamiętam tak mniej więcej jak i Ty. Oglądałam (ojciec kupił telewizor, jako dziecko uwielbiałam patrzeć w okienko) i słuchałam co mówili "mądrzejsi" na ten temat. Pamiętam ten klimat, obudziłaś wspomnienia. :)
    Potem czytałam sporo czytałam na ten temat różne artykuły, książki między innymi właśnie że Oswald został wrobiony. Z innej beczki:
    Chodzi mi po głowie taki pomysł by napisać cykl notatek o kobietach znanych - mniej znanych, ale które się czymś wyróżniły w historii. Na razie poleciałam książki które napisały kobiety, niezwykłe kobiety, ale chcę inaczej bliżej, emocjonalnie. Chyba dziś zacznę, męż w Wa-wie posprzątane a wczoraj o mudrach-gestach pisałam i posągach Buddy to dziś napiszę o kobiecie której życie bardzo było dziwne. Może się dołączysz i też napiszesz krótki artykuł o kobiecie której życie zrobiło na tobie wielkie wrażenie? Hm? :) Ciepło pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysl niezly. Wczesniej pisalam juz posty o znanych kobietach, ale byly to wpisy raczej malo emocjonalne. Musze pomyslec i znalezc czas na pogrzebanie w sieci. Nic nie obiecuje, ale postaram sie sprostac wyzwaniu, jesli tylko czas mi pozwoli.
      Serdecnosci :)

      Usuń
  9. Na tej stronie sa informacje dotyczace J. Kennedy edukacji na Princeton. To taka mala ciekawostka.
    http://blogs.princeton.edu/mudd/2013/11/john-f-kennedys-princeton-university-undergraduate-alumni-file/
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki, Halutka, nigdy wczesniej tego nie ogladalam.
      Dobrego weekendu!

      Usuń
  10. Życie pisze różne scenariusze.Jedno trzeba przyznać medialność i zaradność seniora rodu Kennedy była ogromna.
    Z taką precyzją pociągał za sznurki...mistrzostwo,aż zamilkł unieruchomiony przez chorobę ,c'est la vie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byl bardzo wplywowym czlowiekiem, a niemala role w rozkwicie i sukcesach klanu pelnila rowniez jego malzonka, Rose.

      Usuń
    2. Zgadza się jak widać wszystko zależy od dobrego kierownictwa,a w tym wypadku zapobiegliwych rodziców.

      Usuń
    3. I zasobu portfela, zwlaszcza w Ameryce, gdzie dobre studia kosztuja majatek. .

      Usuń
  11. na mnie jakoś szczególnego wrażenia kennedy nie robił. nawet nie podobał mi się i byłam zdziwiona, co w nim kobiety widzą. śmierć też nie była dla mnie jakimś szokiem.
    w dzień jego śmierci szłam do kina. na film 'm jak morderca". i miałam białą czapkę. taka dziwna ta pamięć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz! :)))
      Mnie pozniej tez przestal sie podobac jako mezczyzna, ale wtedy bylam nim oczarowana jako tatusiem.

      Usuń
    2. ahaaaaaaaaaaaaaaaaaaa.........

      Usuń
    3. No! Bo post nie byl w sumie o Kennedym, ale o moich o nim wspomnieniach :)))

      Usuń
  12. Ten temat zawsze jakoś od dziecka mnie fascynował. Może za sprawą mediów, które ówcześnie w całości opanował. Też miałam w domu sławetny telewizor Szmaragd. To były czasy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrazenie, ze my inaczej odbieralismy media. Nasze serwowaly nam przedestylowana papke, wzniosla i przasna. Nasi politycy "nie mieli" rodzin, skandali i zycia prywatnego, zyli wylacznie praca. Tamten swiat od poczatku byl bardziej egzotyczny i kolorowy, podawany przez kolejna atrakcje, telewizor. Wiedzielismy tyle, ile oni chcieli, zebysmy wiedzieli.
      A ja zbudowalam sobie idealny obraz faceta za oceanem. I tyle.

      Usuń
  13. 50 lat temu to mnie na świecie jeszcze nie było, ale historią owego prezydenta zainteresowałam się przy okazji, a minowicie dzięki MM. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem wierzyc mi sie nie chce, ze pamietam tak odlegle wydarzenia, ze tyle historii wydarzylo sie podczas mojego zycia, ze ja w ogole tak dlugo juz zyje...
      Buziaki, Dorocia

      Usuń
  14. Pamiętam , podobnie jak Ty, Panterko odebrałam te wiadomość sprzed 50-ciu laty. Nie dyskutowałam , ale słuchałam, nie rozumiałam dlaczego tak się stało ale również co będzie dalej, czy wojna? Bo pamiętam , że takie były "słuchy".
    Fakt jaka polityka była i jest brudna. Zagadki pozostają:) Przypomniałaś mi jak widziałam tę Amerykę - Wielką , piękna i kolorową .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, szeptalo sie o wojnie. I wojna wybuchla, tyle ze nie u nas, a mnie szkoda bylo tych biednych Wietnamczykow i "wiedzialam" dokladnie, ze gdyby Kennedy zyl, nie wybuchlaby nigdy.
      O, ja naiwna!

      Usuń
  15. Panterowska ,,ameryka" i u nas w domu była za sprawą Ojca mego .Długo była w dużym wydaniu a potem a malutkim .Z niej poznawałam ,,śliczny świat" - nie dosięgniony
    z centralnej - Gryzmo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A teraz, kiedy ja mam, te Ameryke, na wyciagniecie reki, bez wiz i proszenia sie, jakos mi sie tam nie spieszy, bo i pieniedzy brak na jej beztroskie zwiedzanie.
      Buziole

      Usuń
  16. Jakoś nigdy nie fascynowali mnie wielcy tego świata, ale Ty ładnie o Kenedych opowiadasz :)

    OdpowiedzUsuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.