Alez mnie ten tydzien sponiewieral! Przede wszystkim psychicznie, choc cielesnie tez nie pozostawil nic do zyczenia. Dwoje znajomych ciezko sie rozchorowalo, o jednym juz pisalam. Kiedy go w srode odwiedzilam, zastalam jeden obraz nedzy i rozpaczy, ten czlowiek siedzial nie wiadomo jak dlugo w stanie wiecej niz zalosnym. Chyba nie jadl od dluzszego czasu, nie bral swoich lekow, a co najgorsze, nie umial odpowiedziec na najprostsze pytania, byl tak zakrecony, ze nie wiedzial w ogole, co sie z nim dzieje. Natychmiast zadzwonilam po karetke, przyjechali w 5 minut.
Wprawdzie umial powiedziec, jak sie nazywa, ale nie wiedzial, ile ma lat, nie umial powiedziec daty swojego urodzenia, nazwiska lekaza prowadzacego, ani jakie lekarstwa przyjmuje. Cisnienie mial bardzo niskie, ale ekg bylo w porzadku. Zabrali go ze soba, ja zostalam w domu, zeby go nieco doprowadzic do stanu uzywalnosci. Kiedy jechalam juz do kliniki, w drodze zadzwonil telefon i lekarka, ktora sie nim zajmowala, prosila mnie o dostarczenie jego lekow. Bo jego lekarz domowy wybral sie akurat pechowo na urlop, a zastepujacy lekarz nie znal pacjenta. Musialam zawracac prawie spod kliniki i gnac na drugi koniec miasta, z powrotem do jego domu, zeby wziac te lekarstwa.
Zaraz tez podlaczyli dziadka pod wszystkie mozliwe monitoringi, pod kroplowke i zaczeli robic badania, ktore w efekcie wykazaly poczatki zapalenia pluc. Musza go tez odkarmic, bo wychudzony jest jak szkielecik.
Pol dnia spedzilam na telefonowaniu, powiadamianiu jego rodziny, ktora mieszka w innym miescie, odwolywaniu terminow itp. Jezdzilam tez w te i nazad miedzy szpitalem a domem, wozac co rusz to, czego zyczyl sobie on albo lekarze.
Nastepnego dnia po pracy wpadlam jeszcze do szpitala, pozniej mialam termin do dentysty, u ktorego spedzilam ponad 4 godziny w celu reperacji mojego zlamanego zeba. Szczesliwie zalozenie korony odbylo sie za jednym posiedzeniem. Moj dentysta sprawil sobie bardzo nowoczesna maszynerie, ktora robi wszystko na miejscu. Najpierw obfotografowal mi paszcze od srodka mala kamerka, a na ekranie komputera ukazal sie obraz 3D wnetrza mojej jadaczki, ktory jakimis tajemnymi drogami dotarl do maszyny robiacej korone. Dopasowane to wszystko co do ulamkow milimetra, ale cala procedura trwala i trwala. Siedzialam tam, troche czytalam, troche drzemalam, nudzilam sie w czasie, kiedy moj zab sie produkowal, a wszystko to tak mnie zmeczylo, jakbym co najmniej maraton przebiegla. Po powrocie do domu z nowym zebem w paszczy, musialam znow wydzwaniac, a wlasciwie oddzwaniac, bo w czasie, kiedy mnie nie bylo, pierdyliard ludzi dzwonil w sprawie dziadka. Do tego bolalo mnie w gebie, bo sadysta-dentysta wycial mi nieco dziasla, zeby dobrze dopasowac korone. Wzielam tylko IBU na bol i leglam wczesnie w lozku.
W piatek dowiedzialam sie, ze inna znajoma ma raka jajnika. Jest juz po operacji, podczas ktorej wycieto jej wszystkie narzady rodne, a stan jej jest bardzo zly. Wpadlam do nich do domu, a tam juz prawie zaloba. Przyjechala jej corka, jutro ma dojechac syn, a maz chodzi zakrecony. Nie pytalam juz o szczegoly, ale domyslam sie, ze jest zle. Odwiedzic jej nie moge, bo nie zyczy sobie nikogo widziec. Nie wiadomo, czy dotrwa do chemioterapii.
Na koniec corka namowila mnie na trening. Pomyslalam sobie, ze po tych wszystkich przezyciach, ruch dobrze mi zrobi. Wlazlam na bieznie i razno pomaszerowalam pod gorke, zeby sie zmeczyc. Po przejsciu 5 km i spaleniu 500 kalorii, nagle poczulam, ze zaraz odjade. Na trzesacych sie nogach ledwie doszlam do szatni, w glowie mi sie krecilo i bylo mi strasznie slabo. Corka szybko odwiozla mnie do domu, gdzie polezalam chwile, a teraz pisze ten post. Na co mi byl ten sport? Przesadzilam nieco po tych wszystkich przejsciach z ostatnich dni i organizm odmowil mi posluszenstwa.
Ide zaraz spac, bo jutro znow czeka mnie wizyta w klinice. Qrde, ja sie wykoncze!
Oj dziewczyno szanuj się i odpuśc na razie treningi...
OdpowiedzUsuńJeszcze tego brakuje byś sama wylądowała w szpiatlu ??!!
Zdrwia Wam wszystkim życzę...
Zupelnie niepotrzebnie wlazlam na bieznie, moglam spokojnie pocwiczyc na przyrzadach, gdzie kondycja nie gra roli. Pewnie wyladowalabym z dziadkiem w jednej sali :)))
UsuńZdrowia Aniu i tylko samych dobrych wiadomości:) Buziole ogromniaste
OdpowiedzUsuńDziekuje, Izunia, odpoczne troche w weekend i nabiore sil.
UsuńBuzka :***
A przypadkiem nie za dużo sobie wziełaś na głowę ???
OdpowiedzUsuńTrzymaj się :)
Przede wszystkim wszystko razem dobilo mnie psychicznie, co odbilo sie na ogolnym samopoczuciu.
UsuńBede sie trzymac sciany :)))
Faktycznie dostałaś w d... Dbaj o siebie! Pozdrowienia ze słonecznego Wrocławia. :)
OdpowiedzUsuńBede odpoczywac i tankowac nowe sily, bo nie wiem, co mnie czeka w przyszlym tygodniu.
UsuńU nas na razie nie ma slonca, ale podobno ma byc po poludniu, moze uda mi sie polazic z Kira. Zaczyna mi juz brakowac swiezego powietrza, nie mialam czasu na dotlenienie.
Buziaczki :***
Wszystko wraca.... tyle dobra jakie z siebie wydałaś przez ten tydzień wróci do Ciebie zwielokrotnione...
OdpowiedzUsuńjesteś niesamowita
zadbaj o siebie ... wyśpij się i odpocznij
buziaki wielkieeeee :*****
Masz racje, wraca to, co dobre, jak i to, co zle. Szkoda wiec zycia na klotnie, swary i niesnaski, trzeba dawac z siebie to, co najlepsze, bo zycie jest krotkie.
UsuńDzisiaj postanowilam sie wyspac do syta i teraz boli mnie glowa, bo chyba jednak spalam za dlugo. Tak to bywa, nie da sie odespac zaleglosci ;)
Buziaczki, Emko :***
O, tak! Dbaj o siebie!
OdpowiedzUsuńA jak wypoczynek, to tym razem raczej pasywny; dobra książka albo film, koniecznie optymistyczne :) Doradziłabym Ci jakieś robótki, ale nie wiem, czy lubisz :)
Moze i bym lubila, ale nie mam z czego. Tak dawno zaprzestalam tej dzialalnosci, ze zadne resztki sie nie ostaly. Wpasc musze do kliniki, a pozniej marzy mi sie spacer z Kira.
UsuńBuziaki :***
spacer z takim psem też na mnie działa kojąco. Widok jak biega jak sie zachowuje takie naprawdę wolne zwierze...
UsuńSpacer z kazdym psem to wielka radocha, wszystkie psiaki sa kochane :)))
UsuńDbaj o siebie, wypoczynek wskazany. Mam nadzieje że wracasz do nas:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Nie moge zagwarantowac, ze calkiem wracam, bo to bedzie zalezne od sytuacji w przyszlym tygodniu, a pewnie jeszcze mniej czasu bede miala, kiedy dziadka ze szpitala wypuszcza. Czas pokaze, jak sie wszystko pouklada.
UsuńBuziaczki :***
No niezły młyn miałaś. Ale już wiesz teraz, że po takim czymś, to najlepiej na spacerek z Kirunią iść, a nie do dusznej siłowni.
OdpowiedzUsuńSpokojnego weekendu Ci życzę :)
Mialam? Dziadek jeszcze nie wyzdrowial, a kiedy wroci do domu, to dopiero sie zacznie! Zaraz lece go odwiedzic w szpitalu, jutro dam sobie wolne.
UsuńBrakuje mi swiezego powietrza, bo wiekszosc czasu spedzilam w pomieszczeniach zamknietych i w aucie. Musze isc na spacer, bo zwiariuje :)))
Buzka :***
Nie mam wprost słów, by opisać Twą dzielność, Kobieto Ze Spiżu! Jak dałaś temu wszystkiemu radę...
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam, nie rob ze mnie postaci pomnikowej ;) Poki sil, pomagam, tylko mnie to troche psychicznie dotknelo, tyle chorob i zaraz takie straszne. :(
UsuńBuzinki :***
Obawiam się Aniu,że inaczej nie potrafisz,i jednak jakąś satysfakcję masz,a że dobro powraca w co głęboko wierzę,oszalejesz z nadmiaru szczęścia w końcu:) gwarantuję:)
OdpowiedzUsuńPozostaje mi wiec czekac na dzien, kiedy przyjdzie mi oszalec z nadmiaru szczescia :)))
UsuńDobrego weekendu, Renatko :***
Pracujemy na swoje zdrowie całe życie i jest ... raz lepiej raz lepiej. :))
OdpowiedzUsuńTrzeba pomagać bo od tego tu jesteśmy, chociaż w większości myślimy że jesteśmy by sobie dogadzać.
Aniu buziaki kochana nie przesadzaj z treningiem bo pozbyłaś się czasie treningu resztek energii, dozuj sobie trening.
Teraz to i ja wiem, ze przesadzilam z treningiem, w nadziei, ze pomoze mi on oderwac mysli od zlych zdarzen. Teraz jest juz ok, ale bede musiala bardziej na siebie uwazac, bo chyba jednak nie jestem koniem pociagowym :)))
UsuńBuzka, Elu :***
Starosc to straszna rzecz. Ciekawe jak dalej potocza sie losy starszego pana, bo przeciez nie powinien mieszkac sam. Jestes dobrym czlowiekiem Aniu, pomoglas bezineresownie co teraz juz coraz czesciej jest rzadkoscia w tym zwariowanym swiecie.
OdpowiedzUsuńNie zapominaj jednak o sobie, nie forsuj sie za bardzo.
Buziaki:)
Jak nie pomagac, skoro ktos pomocy potrzebuje? To przeciez zrozumiale samo przez sie i kazdy by tak postapil. Czlowiek nie zna dnia ani godziny, kiedy sam bedzie pomocy potrzebowal i wierze, ze wtedy zostanie mi odplacone za to, co robie teraz. Tak wlasnie swiat sie kreci, Renatko, kazdy dostaje to, na co sobie zasluzyl.
UsuńBuziaczki :***
I ja tak właśnie też myślę Aniu. Ale przystopuj z tymi ćwiczeniami, a jak już chcesz biegać to zwolnij, dobiegniesz zawsze....
UsuńJuz zwolnilam, Iwonko, czlowiek wlasnej d***y nie przeskoczy, trzeba dostosowac cele do mozliwosci. Moj organizm dal mi ostrzezenie, a ja wzielam je powaznie. Dobiegne na pewno, moze tylko nieco pozniej. :)))
UsuńNie możesz brać na siebie tak dużo! A trening to masz od samego tego latania po szpitalu:)
OdpowiedzUsuńChcialam wlasnie na treningu o szpitalu i innych nieprzyjemnych rzeczach zapomniec. Cialo jednak nie pozwolilo. Ot, mam nauczke, zeby nie szarzowac :))
Usuń...oj widzę, że sie nie nudzisz tak jak i my. Pozdrowionka i dużo sił życzę...
OdpowiedzUsuńNielatwo sie nudzic przy takim nawale nieszczesc. ;(
Usuń