W komentarzu pod ktoryms z pierwszych postow o Buleczce, Anka W. wyrazila swoja dezaprobate, ze nie napisalam, jaka ta Buleczka tak naprawde jest, jak ja ja odbieram. Co ja moglam wtedy napisac? Ze jest sliczna? Ze serce zabilo mi na widok jej zdjecia? Ze kiedy mialam ja juz u siebie, znalazlam sie w siodmym niebie? Nie tylko jeszcze nie opuscilo mnie wowczas napiecie towarzyszace calej akcji adopcyjnej, to jeszcze musialam sie w domu rozdwajac, zeby dogodzic obu kotkom i o Kirze nie zapomniec. Denerwowalam sie zlym nastawieniem Miecki do nowej domowniczki, glowkowalam, czy kiedykolwiek bede mogla wiezniarke wypuscic z pokoju goscinnego, rozwazalam, co bedzie, jesli Miecka zacznie nagminnie zalatwiac sie poza kuweta. Obawialam sie, ze moglaby zrobic krzywde malej. Mialam po prostu glowe zaprzatnieta tyloma sprawami naraz, a oprocz tego musialam pracowac, dogladac z doskoku dziadka.
Jednym slowem, nie mialam zbyt wiele czasu, zeby Buleczke poznawac lepiej. Zreszta ona sama tez nie zachowywala sie naturalnie, wszystko bylo dla niej nowe, ona pewnie tez byla zestresowana podroza, nowym otoczeniem, obecnoscia innego kota w domu, a co gorsze, psa. Byla spokojniutka, jakby troche wystraszona i wycofana, nie opuszczala swojego pokoju, ktory na kilka dni stal sie calym jej swiatem.
Kiedy emocje powoli zaczely opadac, a koty blizej sie poznawac, kiedy wszystkie drzwi stanely otworem, stres u zwierzat ustal - dopiero wtedy moglam poczynic pewne obserwacje, na spokojnie, bez strachu, ze cos sie wydarzy. Nadal przeciez ucze sie kotow, pierwsze kocie doswiadczenia zdobywalam na Miecce, bo te psie nijak sie mialy do indywidualistow, jakimi sa koty. Nawet zreszta te kocie, zdobywane na jednym jedynym kocie, tez nie przyniosly za duzo, bo kazdy kot to inna osobowosc, inne reakcje i inny charakter. Miecka od urodzenia byla kotem domowym, wypieszczonym, nigdy nie musiala walczyc o pokarm lub o zycie. Co dzialo sie wczesniej w Buleczkowym zyciu, mozna sie bylo tylko domyslac i modlic, zeby przeszlosc nie pozostawila sladu w psychice. Jednak widocznie ludzie nie zdazyli zrobic jej jeszcze krzywdy, bo lgnie do nich (do nas), pelna zaufania. To bardzo dobrze, bo w naszym przypadku byloby trudno leczyc ja z traumy, majac u boku nerwowa Miecke.
Stale porownuje oba koty, wracam wspomnieniami do czasow, kiedy Miecia byla w wieku Bulki, jak sie zachowywala, psocila, jak spadla z drugiego pietra niezabezpieczonego balkonu. Teraz jestem bogatsza o te wiedze, a i tak pewnie nie bede w stanie przewidziec wszystkiego, jak pokazuja przyklady obu Anek i ich podopiecznych.
Buleczka to kotek niezwykle cichy, jej miaukniecia sa ledwie slyszalne, a ze mruczy, musze sie przekonywac, przytknawszy ucho do brzuszka. Naprawde prawie jej nie slychac. Miauki Miecki sa glosne, wyrazne, a mruczenie wprowadza w wibracje cala okolice. Moze jeszcze mala przejdzie cos w rodzaju mutacji glosu, na razie piska jak myszka. Jest koteczkiem bardzo delikatnym, z ogromnym wyczuciem podczas zabawy. Miecka w zabawowym ferworze nieraz mnie podrapala, a jej ugryzienia byly bolesne, choc nie krwawe. Buleczka zupelnie nie wystawia pazurkow, a gryzie z tak niesamowita delikatnoscia, ze nie musze syczec z bolu. Jest tez niezwykle ufna, czesto wystawia brzuszek na pieszczoty i zabawe. Tego Miecia nigdy nie robila, nawet jako male dziecko, ona po prostu nie lubi lezec do gory brzuchem, ani podczas zabawy, ani snu. Zawsze spi zwinieta na brzuchu. A ja tak lubie przygladac sie kotom we snie, takim rozluznionym, rozwalonym, z poczuciem bezpieczenstwa, ze brzusiowi nic nie zagraza. Tak wlasnie sypia Bulka.
Przy Mieci mialam wielki niedosyt mozliwosci jej glaskania i miziania, moglam to robic wylacznie, kiedy ona mi na to pozwalala, przychodzac wieczorem do lozka lub, rzadziej, podczas dnia. Z Bula jest inaczej, ona chce byc pieszczona zawsze, zaraz tez wywraca sie na plecki i robi maslane oczy. Podobnie jest z wolaniem kotow. Miecia raczej je ignoruje, Bulka przylata jak na skrzydlach. Z braniem na rece to samo, Miecka odpycha sie ode mnie i glosno jojczy w sprzeciwach, Bulka zaraz sie przytula i to nie tylko do nas. Kiedy moje ludzkie corki przybyly obejrzec czworonozna siostre, do nich tez sie tulila, nie przejmujac sie wcale, ze najstarsza pachnie dwoma obcymi kotami (Miecka zawsze parska na nia wsciekle i chce drapac), a srednia psem. Ja mam pelna radoche, ze wreszcie mam kota-przytulaka. Po to przeciez koty sa, co nie? Koty tak, ale nie Miecka.
Zebyscie sobie nie pomysleli czasem, ze Bula to takie lelum-polelum, co to tylko pieszczotki i nic wiecej, pragne doniesc, ze charakter tez ma. Pisalam juz wczesniej, ze jej wyluzowanie i brak strachu przed syczaca Miecka, zaowocowaly u tej ostatniej wyciszeniem, a nawet pewna obawa przed tym malym farfoclem. Od kiedy wszystkie pomieszczenia sa otwarte, Bulka przestala jesc z wlasnej miski i wyzera z Mieckowej. Po co wiec dwa komplety, pomyslalam sobie, i zlikwidowalam jedzenie w pokoju. Teraz obie obsluguja sie z miseczki w kuchni, jeszcze nie razem, ale jedza z jednej. W poniedzialek rano napelnilam miske i zaraz pierwsza byla przy niej Bulka. Miecia robila podchody, wreszcie podeszla od tej niewygodnej strony, gdzie stala miseczka z woda (z ktorej i tak obie nie pija, bo ta od Kiry pasuje im bardziej), a Bulka ja spoliczkowala! Wyobrazacie sobie? Biedna Miecia odeszla i wrocila dopiero wtedy, kiedy Bulki juz nie bylo. Acha, tylko mloda jada mokre (to w rozowej miseczce). Wyprobowywalam na Miecce wszystkie mozliwe saszetki, puszki i pojemniczki, najrozniejszych firm, nic nie chciala brac do pyszczycha, je tylko te suche klocki. Przestalam wiec w ogole kupowac, teraz znow zaczne dla Buly.
Zdjecie mowi samo za siebie: pewna swojego Bulka i oniesmielona Miecka. Kto by pomyslal?
Mam rowniez wrazenie, ze Bula chetniej korzysta z Mieckowej kuwety, wiec pewnie juz niedlugo beda korzystaly z jednej. Druga jeszcze stoi na wszelki wypadek w pokoju goscinnym, ale chyba dlugo nie postoi.
Bula robi wiecej rzeczy, do ktorych Miecka ma jakas awersje. Wlazi do kartonow, korzysta z "dziupli" w obydwu drapakach, gdzie Miecia w ogole nie wchodzi, a przede wszystkim uwielbia sie bawic. Podczas gdy Miecia na wedke nie reaguje, a koszyczek z zabawkami tylko sie kurzyl, Bula korzysta ze wszystkiego, biega za malymi pileczkami, poluje na pluszowe myszki i dzyndzel na koncu wedki. Tu jednak zaznaczyl sie konflikt interesow z Kira, ktora uwielbia aportowac, wiec kiedy pilka toczy sie po podlodze, startuja do niej obydwie. Jednak zwycieza wielkosc Kiry i Buleczka wieje jak niepyszna. Przestala jednak prychac na Kire, kiedy przekonala sie, ze z jej strony nic jej nie grozi. Dalej jednak przechodza obok siebie lekko spiete, z zachowaniem najdalej idacej ostroznosci, bo kto to wie, co tej drugiej moze do glowy wpasc.
Reasumujac, ten maly psotny farfocel, zwany czasem przeze mnie Bulczykiem albo Bulcykiem, zawojowal nas bez reszty. Zaden to cud, ze wzbudzila moja natychmiastowa i bezwarunkowa milosc, inaczej przeciez nie toczylabym takich bojow z szefem. Moje zdziwienie budza reakcje szefa, ktory nie tylko zgodzil sie na kolejne dziecko, nie tylko po nie pojechal, ale zmiekl, by nie powiedziec zdziadzial pod jej wplywem i poswiecil sie, spiac przez tydzien w innym pokoju. Z kotem! Gada do niej i widac, ze jest zadowolony, kiedy Bulczyk sie na niego wspina, dopominajac sie pieszczot. Najwiekszym jednak zaskoczeniem jest dla mnie zachowanie Miecki, ktora nie tylko zlagodniala, ale zaczyna tej malej awanturnicy ustepowac. Bo z jednej strony to wisus, jakich malo, a z drugiej kokietka i pieszczocha, w ktorej nie ma ani krztyny strachu, ale i agresji. Podeszla stara rezydentke stoickim spokojem, brakiem zaczepnosci, odwracaniem wzroku i kladzeniem sie do gory brzuchem, kiedy tamta obserwowala ja uwaznie i karcaco. Male to, a takie juz madre, instynkt podpowiada jej prawidlowe zachowania, zeby stosunki miedzykocie ukladaly sie jak najlepiej. Co oczywiscie nie znaczy, ze pozwala dmuchac sobie w... kocie zarcie, czego dowod na powyzszym zdjeciu.
Zaprocentowalo mi intensywne zajmowanie sie w poczatkowej fazie Miecka, nie poczula sie odrzucona i nie miala powodu drzec o swoja pozycje. Przydalo mi sie doswiadczenie macierzynskie, kiedy rodzily sie kolejne dzieci.
Gosiu, mam nadzieje, ze TERAZ bedziesz ukontentowana opisem Buleczki, o ktorej wreszcie moglam napisac cos wiecej, kiedy ja nieco blizej poznalam, a ona zadomowila sie u nas na dobre.
No. Piersza. I ukontentowana. Ale zdjęć mało:)
OdpowiedzUsuńWrrrrrrrr..........
UsuńHanka, jak tak dalej pojdzie, to zrobie desant na te Twoja wies, ze Ci nawet Walek nie pomoze i bedzie... ze klekajta narody! :)))
Zrób desant, zrób, ale przedtem parę zdjęć:))))))))))))))
UsuńHa! Taki wpis to ja rozumiem! Jednak korci mnie jeszcze, żeby zacytować tu jedno zdanie z Twojego mejla do mnie... Mogę? :) Ale to już jutro, bo teraz idę lulu :)
OdpowiedzUsuńJutro poczytam znowu, i znowu :))
Wiedziałam, że Bylczyk jest wyjątkowa! Wszystko układa się naprawdę dobrze! Cieszę się bardzo :)
Przebaczone? Bo jak nie, to nie mozesz ;)
UsuńI nie Bylczyk, ino Bulczyk, a w ogole to nie przez l, tylko ł, Bułczyk!!! No! :)))
Kiedy mi się Bulczyk podoba i to szalenie! :))
UsuńPrzebaczone będzie jak będę miała takie info często! Ja , jako mama zastępcza, mam szczególne prawa. Ona jest taka, ta Bułczyk, że gdyby była u mnie jeszcze tydzień to bym jej nie oddała... To koci skarb, diament z wyglądu i charakteru, buuuuuuuu
A teraz UWAGA: cytuję Panterę z maila do mnie:
Usuń„ (…) zdajesz sobie sprawę, że zwlekać nie mogłam. Bułczyk była mi przeznaczona, a ja jej, wiec nie mogłam czekać, prawda? :)))
Gosia, co to jest za stworzenie! Słów brak na opisanie ogromu mojej do niej miłości, którą ona mi oddaje w dwójnasób. Nawet Mieckę do siebie przekonała, nie mówiąc wiesz o kim :)))”.
:)))
I widzisz, tego mi było trzeba!!!
Yupi! :)))
Jes! Jes! Jes! Tralalala, umtarara:)))))))))))))
UsuńCo my mamy, Hana, z ta Panterą! Czy światy! :)
UsuńSmiejcie sie, smiejcie! Ja Wam w tych czech swiatach czwartom wojne wyprawie. :)))
UsuńNo to fantastycznie że już napisałaś jaka taka ta bułeczka jest. Jeszcze pewnie ze 100 razy się zmieni . Świetnie sobie radzi z Miećką aż się dziwię że tak szybko . Żal mi Miećki. Ona poprostu walczy o swoje terytorium ale jakoś słabo się jej udaje - Bułeczka to silna osobowość i całkiem Ją zdominowała.To wspaniale że jest taka przytulaśna - znam to cudowne wrażenie bo mam to samo z Rudzikiem.
OdpowiedzUsuńPewnie masz racje, ze sytuacja w domu bedzie sie zmieniac, sama Bula zreszta tez, rosnie przeciez i dojrzewa. Pierwsze doswiadczenia zbierala na ulicy, czy gdzie tam jeszcze, jest wiec bardziej przebojowa i jednoczesnie ugodowa. Naprawde wspanialy charakter! :)
UsuńO to było wyczerpująco. Ciesze sie ze Bułka się tak ładnie udała. Ale jeszcze cały czas duzo zajmuj się zdretronizowaną Miećką. Jeszcze moze do niej stres zawitać i może zacząć wylizywać futro na przykłąd. Tak u nas z Tośką było kiedy pojawiła się Zuza.
OdpowiedzUsuńAha! i tej drugiej kuwety nie likwiduj. Moze nie używają teraz ale zawsze jest to opcja. Jak któraś zestresuje to moze pobiec do tej zapasowwej :)
Masz racje z kuweta. Wlasciwie nawet jest opcja, ze kuwet powinno byc o jedna wiecej niz kotow.
UsuńMiecka tez pilnuje swojego, zaczela teraz czesto bywac na mnie podczas ogladania telewizji, czego wczesniej prawie nie robila. Dbam o jej komfort, ani na chwile nie ustaje, chocby z wdziecznosci, ze nie zanieczyszcza mieszkania i ani mi w glowie ryzykowac zmiane jej zachowania. :)
wspaniały opis! Co za cudowna kociczka :) a Ty też jesteś świetną dyplomatką i mądrą kobietą skoro udało Ci się doprowadzić do takiego stanu, że wszystkie zwierzaki czują się ważne, potrzebne i nie mają potrzeby zwalczać innych dla uzyskania Twojej akceptacji :) Czytałam z zapartym tchem :)
OdpowiedzUsuńBuziaki wielkie przesyłam :)
Wiem, jak to bylo z dziecmi. Dokonywalam karkolomnych wyczynow, zeby starsze nie poczuly sie odsuniete na bok. Jak znalazl przydalo sie przy kotach :)))
UsuńCaluchy :***
Świetne Ćharakterne dziewczyny. Fajnie opisałaś, normalnie wyobraźnia m i tak pracuje, że chociaż prawie fotek brak widzę jak to wygląda. Myślę, ze Miećka tez się uczy , jest zdziwiona zachowaniem małej ale tez trochę dumna , pyszna i szczęśliwa. Ja mam niedosyt Kiruni ale myślę, że będzie jej więcej na spacerach a Wiosna jest ładna:)Pozdrowienia śle.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze w weekend bedzie jeszcze pogoda, to znow wybierzemy sie na dlugasny spacer, zeby bylo co focic. :)))
Usuń...fajny opis, ja tak bym nie umiał i minie od razu kawa na ławę, a u Ciebie tak fajnie i długo pisane...
OdpowiedzUsuńO zwierzakach mozna ksiazki pisac, nie tylko dlugie posty :)))
UsuńMam dwa koty i dostają do dwóch miseczek postawionych obok siebie. Mogą jeść na raz..., w tym samym czasie.
OdpowiedzUsuńOpis bardzo dobry ;) Żal mi Miećki jakoś...
No właśnie, ja tez mam takie odczucie. Panterko zostaw dwie miseczki z suchym żeby kotki mogły jeść jednocześnie, bo kto je pierwszy tej jest przywódcą a chyba wolałabyś żeby nie było takiej hierarchii. Ja mam dwie miseczki, a jak Gacek był mały to koniecznie chciał jej z tej co jadł właśnie Lucek. I tak mój biedny Lucyfer musiał przechodzic od miski do miski z 5 razy, bo Gacek razem z nim zmieniał miski ;) Teraz mu to trochę przeszło, ale czasem się zdarza.
UsuńTak więc dwie miseczki Panterko. Koniecznie! :)))
To jest bardzo ważna część integracji (ja jako osoba tylko pouczająca, muszę Cię pouczyć, he he), że koty jedzą koło siebie - to bardzo zbliża i tworzy więź. To jeden z trików w oswajaniu ze sobą zwierząt. Najpierw można tak zrobić aby się tylko słyszały, i to zdaje się byłoby super dla Miecki, która się trochę Bułczyka boi. Postaw cokolwiek, książkę, karton, coś pionowego między ich DWOMA miskami, tak, aby się słyszały, kiedy chrupią swoje chrupki. Jeśli będą już jeść jednocześnie to przesuwaj zasłonę, aby mogły się coraz bardziej widzieć, a kiedy pewnego dnia będą jadły zgodnie jednocześnie koło siebie - to będzie duży krok w ich zaprzyjaźnianiu.
UsuńTą metodę sprzedała mi moja pani wet i często z niej korzystam. Jest świetna. :)
:))
Kochane jestescie! Oglaszam, ze juz sa dwie miski i kazda ma swoja wlasna, moga jadac jednoczesnie. Nie pomyslalam o tym, likwidujac miche Bulczyka.
UsuńTo sie narobilo, rolami sie pozamienialy kotuchy jedne i Miecka z hierarchii na podloge zleciala ;) Musze pilnowac, zeby Bula za bardzo sie nie rozbisurmanila, bo gotowa jeszcze rzadzic nami :)))
:)) Miło się z Tobą rozmawia :)
UsuńNooo, bo ja taka mila jestem :)))
UsuńJednym słowem Bułeczka jest wspaniała a Miećka to prawdziwa królowa.
OdpowiedzUsuńObie kocham tak samo, choc sa takie rozne. Jedna zabiega o moja uwage, druga ma mnie (pozornie) gdzies. Dopiero konkurencja uzmyslowila jej, ze fajnie jest byc kotem-pieszczochem. Nie ma tego zlego... :)))
UsuńPięknie, z ogromną wrazliwością i wnikliwością opisałaś Bułeczke i jej relacje z domownikami. Obie panny są rózne, tak jak i rózne bywają dzieci z tych samych rodziców. Każdy mój kot jest inny i naprawde fascynujace jest obserwowanie ich oraz relacji pomiedzy nimi. To nigdy nie może sie znudzic.
OdpowiedzUsuńZ czasem kocie panny polubia sie, nabiora do siebie zaufania i zaczną pewnie sypiac razem, przytulone do siebie. Na wszystko potrzeba czasu cierpliwości i spokoju. Ty Aniu dajesz im swoją miłosc, uwagę i szacunek a wiec pod Twoją opieka i one złagodnieją, zaprzyjaźnią sie byc może i stworzą sympatyczny, serdeczny duet.Wszystko jest mozliwe!
Pozdrawiam Cie ciepło Aniu i dobrego dnia zyczę!:-))
Ja lagodnieje przy nich, one przy nas, maz przy Buleczce. I tacy lagodni i dobrotliwi bedziemy sobie zyc w zdrowiu i szczesliwosci :))) Ament !
UsuńBuziaczki, Olenko :***
Poryczałam sie czytając ten opis, ale ja mam oczy w bardzo mokrym miejscu :(:(:( Jak czytam o Bułeczce to 90 % opisu Dakotki, cudne te kociaki :):):) Aha, u mnie jest jedna kuweta od otworzenia drzwi Dakotce i nie było żadnej wpadki obu dziewczynek:) A miseczki dwie, ale i tak się zamieniają, miseczka na wode jedna, ale i tak bardzo często bardziej im smakuje woda z pieskowej miseczki:):) Agnieszka z L
OdpowiedzUsuńJuz maja dwie miseczki, mnie nie trzeba dlugo namawiac. Kibelki tez dwa zostana.
UsuńNiech sobie maja, byle byly szczesliwe :)))
Będą się uczyć od siebie wzjemnie i uzupełniać! Chyba sobie kota sprawię! Coraz bardzie się do kotów przekonuję!
OdpowiedzUsuńNo, Dorocia, jesli kot, to tylko od Anki W - Ona ma najlepszy towar :)))
UsuńJednego kotka mam, uwielbiam czytać o kotkach wszystko co ktoś gdzieś z miłością napisał. :) A Twoją miłość Panterko czuć i widać. Myślę że dwie miseczki z jedzeniem koniecznie i troszkę dalej jedna od drugiej by obie mogły zjeść spokojnie, to jest - tak to czuję - ogromnie ważne. Takie mam moje wspomnienie o dwóch kotkach: pierwszy nasz kocurek - to było stworzenie takie jak nie kot wcale. :) Czarny, cudo moje, do dziś wspominany. Córka - kilkuletnia, wtedy, przytargała do domu drugiego kocura dużego, łepek miał jak pół wiadra. :) Wielki bury kocurek, młody. Dostawali jedzenie, osobno na osobnych miseczkach. Bure zjadło szybciutko i patrzyło głodnymi oczami jak Misiu je i co robiło to czarne małe nasze? odchodził od swojej miseczki by burasek jeszcze więcej zjadł. Buraska dostała moja mama która go bardzo pokochała, nazwała go Muk. :)) Miał fajnie u mamy. :) Ale ja miałam napisać tylko o miseczkach jedzeniem. :))
OdpowiedzUsuńSerdeczności Panterko dla Twoich córek i Was.:)
Posluchalam Waszych rad i dwie michy juz stoja. A co sobie i kotom bede zalowac.
UsuńMaja byc szczesliwe, a nie zestresowane, ktora bedzie pierwsza jadla. Teraz moga juz czynic to synchronicznie :)))
Masz dokładnie tak jak ja miałam po zaadoptowaniu Migusi. Po półtora roku zmieniło się tylko tyle że Tiguś częściej przychodzi się głaskać, nie wyżera z dwóch misek jednocześnie i nie gryzie po łydkach. Tak że mam jednego Kota Prawdziwego i drugiego Nakolanowego :-)
OdpowiedzUsuńMiecka pod wplywem Buly zmienia sie w pieszczocha, czyli drugi kot wyszedl jej na dobre. Jeszcze sie wydziera przy braniu na rece, ale coraz czesciej domaga sie miziania. No i niepodzielnie kroluje w lozku. A Bulka spi, gdzie popadnie, raz z nami, raz na sofie albo w koszyczku. :)))
UsuńJa wiedziałam od początku że Bułka to unikat, z oczu jej to patrzyło... Ale i Miećki mi troszkę żal, szybko straciła pozycję najważniejszej. Jeśli mogę, to dołączam się do głosów, żeby zostawić im dwie miseczki i dawać jednocześnie, będą może miały większe poczucie równości:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mikus, sa dwie miski. Jestem otwarta na porady, ze mna jak z dzieckiem, byle koty zyly w szczesciu. :)))
UsuńTak, co do Miećki, to rzeczywiście mogła poczuć się zepchnięta na drugi plan. Może lepiej niech każda ma swoją miseczkę. Ale tak, czy owak, uważam, że w salomonowy sposób umiałaś pogodzić interesy wszystkich zwierzaków, by żadnego nie pokrzywdzić brakiem uwagi. Lecz nade wszystko na podziw zasługuje Twoja umiejętność postępowania z Mężczyzną Życia". Teraz mało brakuje, by stał się zagorzałym wielbicielem Buły.
OdpowiedzUsuńJuz maja osobne michy, teraz nie bedzie batalii o pierwszenstwo, moga jesc jednoczesnie.
UsuńJak dobrze miec doswiadczonych kocich doradcow! :)))
A z mezem trzeba tak postepowac, zeby myslal, ze wszystko, czego ja chce, sam wymyslil. A ja mu jeszcze za to dziekuje :)))
oddzielne miski to konieczność, Miecka nie może być pędzona od jedzenia i czekać, aż się Bułka naje! moje koty tylko wodę miały we wspólnej misce, a kuwety 3 przy 2 futrzakach - teraz futrzak został 1, a miski 3 dalej stoją i kuwety 3 ;) chociaż czasem jak wracam późno to okazuje się, że i czwarta by się przydała ;)
OdpowiedzUsuńJuz naprawilam swoj blad, spowodowany brakiem doswiadczenia. Kazda ma swoja miske i swoja kuwete. Ja bede miala nieco wiecej roboty, ale czego ja dla tych stworow nie zrobie, zeby je uszczesliwic? :)))
UsuńRelacja wyczerpująca :)
OdpowiedzUsuńZ miskami, dziewczyny mają rację :)
Moje koty, początkowy biegały od miski do miski ;)...i oczywiście młodsza Figa ustawiała starszego Muńka...Teraz wodzem naczelnym mojego dwukotowego stadka jest Muniek ;)
A tak na marginesie...co dwa koty, to nie jeden ;)))))
Miski sa juz dwie. Nie bedzie Bulczyk Miecki policzkowal! Porzadek musi byc!!!
Usuń:))) A dwa koty i jeden pies, to juz idealny komplecik :)))
Wspaniale opisałaś Bułeczkę i Miećkę też. Od początku kibicowałam więc cieszę się bo myślę, że to już naprawdę udane dokocenie. Głaski dla pięknych panienek :-)
OdpowiedzUsuńDzieki, Efka. A ilu nowych czytelnikow zdobylam dzieki Buleczce, juz nie zlicze :)))
UsuńCudowne dokocenie, jeszcze obie będą biegały i bawiły się...
OdpowiedzUsuńNaprawdę wzorcowo wszystko przebiega :-)
Nie moglo byc inaczej! Wszystkie blogowe kociary udzielily mi wiele cennych rad, moj instynkt dopowiedzial reszte i rzeczywiscie dokocenie przebieglo dosc gladko. :)))
UsuńDoooobra,to teraz czekam na taki sam długi post ze zdjęciami:)))
OdpowiedzUsuńIde sie zaszczelic! Jak trudno Wam dogodzic. :(
UsuńJaki długi post :) To fajnie, że jakoś powoli się dogadały ślicznotki :)
OdpowiedzUsuńTo teraz lece skakac z mostu! ZA dlugi post? Lojesuuu!!! :)))
UsuńNiestety dopiero dzis moglam odczytac caly post i jestem bardzo zdziwiona obrotem spraw. nie pomyslalabym ze mlodsza kotka i do tego nowa w domu zacznie ustawiac starsza. Pewnie jest to tez spowodowane tym iz nie znam kotow, bo niestety mowiac szczerze nigdy nie mialam do czynienia z prawdziwym domowym kotem... Czekam na dalsze wiesci z frontu :D
OdpowiedzUsuńMnie tez dziwi obrot sprawy. Bulczyk to dziecko ulicy, musiala sobie radzic w roznych okolicznosciach, wiec nauczyla sie zycia. Miecka zawsze zyla w domu i nie miala kontaktu z innymi kotami, ani walczyc o byt. Moze to jest przyczyna? Po pierwszym oniesmieleniu Buly i wscieklosci Miecki, role sie odmienily. Tak sobie to tlumacze.
Usuń