niedziela, 13 kwietnia 2014

Syrenka.

Tamta Syrenka nie byla czerwona, tylko szara z bialym dachem. Tato kupil ja w roku 1963 w Motozbycie na raty.
Nasz pierwszy samochod (o ile to mozna bylo samochodem nazwac). Ale jezdzilo, popierdujac radosnie swoim dwusuwowym silnikiem i spelnialo pokladane w nim nadzieje i oczekiwania. Pozostal sentyment.
Kiedy wiec zobaczylam na aukcji u Hany i Miki ten metalowy szyld z Syrenka, zapragnelam go miec. Prawa rynku sa jednak bezlitosne i licytacja przekroczyla prog ceny, jaka moglam zaplacic. Z bolem serca musialam odstapic od licytowania. Pozostaly dwie osoby licytujace, jedna z nich byla Orka, bezblogowa wprawdzie, ale moja wierna czytelniczka i komentatorka. Ta sama, ktora przekupila mojego meza nalewka pigwowa w sprawie pozwolenia na przyjecie pod nasz dach niejakiej psotnicy Buleczki.
Westchnelam sobie smetnie, zalujac Syrenki, ale swiadomosc, ze wlasnej d***y nie przeskocze, nakazala mi o Syrence zapomniec. Licytacja trwala w najlepsze, ale mnie juz mniej obchodzila. Wazne byl to, ze przyniosla wymierne korzysci dla podopiecznych z Domu Tymianka, na rzecz ktorego sie odbywala. Zauwazylam jedynie, ze Syrenke wygrala Orka, ktora w komentarzu enigmatycznie cos wspomniala, ze bedzie kogos uszczesliwiac. Zgadliscie, tym ktosiem zostalam ja, ale nie tylko. Orka napisala do mnie, ze Syrenke dostane pod warunkiem, ze przeleje na konto innej potrzebujacej osoby sume, jaka przewidzialam wydac na licytowana Syrenke, a nadwyzka to prezent dla mnie. Ta osoba jest Kwiaciarenka, kolejny aniol w ludzkiej skorze, ratujacy zwierzeta w potrzebie. Przy okazji, polecam jej blog i unizenie prosze o datki dla jej podopiecznych, wszystkie dane, numer konta i adres, znajdziecie na jej blogu.
Tak oto znow po raz kolejny utwierdzam sie w przekonaniu, ze dobro zawsze wraca, predzej czy pozniej, ale wraca. Czlowiek cos robi dla innych, bezinteresownie pomaga i ani sie obejrzy, jak tym dobrem w leb oberwie z najmniej spodziewanej strony. Ja oberwalam szyldem z Syrenka, do dzisiaj lecze rozciecie na glowie. ;)
Zryczalam sie, a jakze by inaczej. Nie moglam uwierzyc, ze po swiecie chodza tacy ludzie, ktorzy calkiem bezinteresownie lubia uszczesliwiac innych, podopiecznych Kwiaciarenki, ja sama i w koncu mnie. Jednym gestem, jedna Syrenka. Nie wiedzialam, czy ze szczescia odtanczyc wojenny taniec, czy upic sie pigwowka?
W kopercie znalazlam jeszcze widokowke z miasta Orki, z dokladnymi opisami jej spacerow z Owczarka w miejsca widoczne na zdjeciach. Mam teraz bardziej klarowny obraz tego, gdzie Owczarka raczy pozostawiac swoje slady i wiadomosci dla innych pieskow. Szkoda, ze nie bylo zdjecia samej Owczarki, Kira by sie ucieszyla.
Orko, nadal nie znajduje odpowiednio trafnych slow na podkreslenie mojej wdziecznosci, ona jest tak wielka i wzruszajaca, ze pewnie nigdy takich slow nie znajde, zadne nie bedzie dostatecznie dobre, by odzwierciedlic moje emocje. Bardzo dziekuje!







44 komentarze:

  1. na razie tylko dobranoc mówię. reszta jutro....to znaczy dziś, ale później

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie gadaj, ze przestalas cierpiec na bezsennosc! :)))

      Usuń
    2. nie przestałam, tylko się poryczałam i nie mogłam nic napisać. jak ja lubię tę orkę za jej dobre serce.

      Usuń
    3. Rozumiem, bo tez mialam tak samo, buczalam i chlipalam, jakby mi za to placili. ;)

      Usuń
  2. Innymi słowy, wszyscy są uszczęśliwieni. I gitara, jakby powiedział Ferdek Kiepski:-).

    OdpowiedzUsuń
  3. No i super!
    To musi byc niesamowite uczucie moc uszczesliwic za jednym razem tyle istnien! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Syrenka tez sie ucieszyla: http://youtu.be/5u4Vh_JyLFw
      Pamietacie to jeszcze? :)))

      Usuń
  4. Cale szczescie, ze jest jednak troche bezineresownego dobra na tym swiecie (w odniesieniu to ogromu zla o ktorym bylo wczoraj). :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak. Codziennie przekonuje sie o tym od nowa i to w tym wirtualnym swiecie, przed ktorym tak bylam ostrzegana. :)))

      Usuń
  5. No to super - wszyscy są szczęśliwi - cieszę się :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Moi rodzice mieli dużego Fiata. Miłe wspomnienia z dzieciństwa i wypraw na wieś do dziadków.
    ps Dobro zawsze wraca :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Ty, Graszka, juz nie z tego pokolenia, dla ktorego Syrenka byla szczytem marzen. Fiacika rodzice mieli duzo pozniej, jako ktorys z kolei samochod, ja tez mialam w Polsce maluszka, to byl moj pierwszy.

      Usuń
    2. 65 rocznik - podobno najlepszy
      Do malucha byłam za duża :-) 189 cm.
      A mój pierwszy to Lanos - służył mi bardzo długo

      Usuń
    3. To z Ciebie kawal kobiety! Nie gadaj, ze sie w maluchu nie miescilas, przeciez moj ojciec dawal rade (193cm)
      A w 65 roku ja juz wycieralam szkolne korytarze. Qrna, jaka ja jestem stara! :(

      Usuń
  7. Też uważam, ze uczynione komuś dobro wraca, chociaz niekoniecznie od tej samej osoby. To jest tak, jakby gdzies istniały dwa połączone naczynia dobrych i złych uczynków. Los zawsze sie stara by wszystko zrównowazyc i nie stwarzać prózni.
    Tez pierwszym samochodem moich rodziców byłą syrenka. och, jakie wspaniaęł przejazdżki nia odbywaliśmy! A na drogach nie było wówczas tak szalonego, jak dzis ruchu, wiec jeździło sie cudownie. Do lasu, nad jezioro, na zwiedzanie sląskich zabytków, na pikiniki pod gołym niebem... Och, piekne to były czasy!
    Pozdrowienia serdeczne zasyłam, z całego serca ciesząc sie, żeś taka uszczęsliwona Aniu!:-)))*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Syrenka to byl prawdziwie terenowy samochod, do zreperowania samemu przy pomocy mlotka i srubokretu. Blache miala solidna i gruba, nie to, co te dzisiejsze, ktore dziecko moze wgniesc paluszkiem. Siedzenia mozna bylo wyjac i na nich lezakowac. Same zalety, tylko troche smierdziala spalinami.
      Ten jej slodki pyrkot mam do dzisiaj w uszach.
      Buziaczki, Kangurki :***

      Usuń
  8. To niesamowite...
    ale żeby tak wymyślić, że z jednego szyldu z syrenką cztery osoby wyciągną korzyść to trzeba być geniuszem
    Tymianek - pieniądze za szyld
    Kwiaciarenka - wsparcie od Ciebie
    Ty - uryczana z radości nad syrenką
    Orka - satysfakcja gwarantowana
    Ta kobieta to geniusz :)
    Całuję gorąco :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomnialas, Emko, o moim mezu. Bo kiedy ja jestem w dobrym humorze, to i on profituje ;)))
      A i inwentarzowi skapnie dodatkowy smaczek i porcja mizianek. To juz razem osiem osob :)))
      Buzinki :***

      Usuń
    2. czyli ta kobieta to nie tylko geniusz.... to cudotwórca ;))))

      Usuń
    3. Tak, z calym przekonaniem - cudotworca! :)))

      Usuń
  9. My mieliśmy moskwicza. Coż to było za piękne auto! Zainspirowałaś mnie do poszukiwań zdjęć z tamtego czasu.
    Cieszę się, że łańcuszek ludzi dobrej woli zadziałał i uszczęśliwił u ciebie 8 istnień, a i darczyńca ma też przecież radość z tego powodu! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to juz dziewiata osoba!
      My po syrence mielismy nowego wartburga, pozniej skode. Tamte autka byly naprawde fajne, mialy jeszcze dusze, te dzisiejsze sa jakies bezosobowe, choc osobowe ;)

      Usuń
  10. A moi rodzice mieli Syrenkę i to był nasz pierwszy samochód :) Kupiona w styczniu 1980 roku, nóweczka, z biegami w podłodze ;) Wszędzie dojechała, wszystko można było do niej załadować, osiągi też miała nie najgorsze, a ten zapach oleju i etyliny .....

    Panterko, cieszę się razem z Tobą z tego prezentu :))) Płakać, nie płaczę, bo mi się zablokowało, ale nadrobię to niedługo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza syrenka miala jeszcze biegi przy kierownicy, ale juz drzwi otwierane do tylu, w przeciwienstwie do wczesniejszych modeli. I faktycznie miala niezwykle pakowny bagaznik. Ale czesto w niej rzygalam, wlasnie ze wzgledu na odorek. :)

      Usuń
  11. Pięknie, !!!!! Wielkie Serce Orki, Ona jest ponad wszystko. Brak słów. Pozdrawiam Orkę bardzo serdecznie i życzę samych radości.
    Czytałam i nawet na chwilę nie pomyślałam o takim zakończeniu. To najpiękniejsze zakończenie w historii ludzkości.
    Mój tato jeździł motorami , pierwszym samochodem był maluch i bez problemu się mieścił, mimo 196cm i dobrej wagi. Moim pierwszym był maluch od taty. Syrenka jest ślicznym autem:) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Motorow to ja sie od dziecinstwa boje i tak mi zostalo do dzis. Nie ma jak samochod, no ostatecznie moze byc rower, ale za zadne skarby motor ;)
      Syrenka bylaby jeszcze fajniejsza z czterosuwem, bo linie miala w sumie fajna, taka obla. Fajne autko. :)))

      Usuń
  12. :-)
    Obie jesteście niesamowite ...
    I Ty i Orka :-)
    I niech tak dalej dobrze się dzieje :-)
    Głaski dla Bulki i Miecki !!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale historia! Kiedy dawałam syrenkę na licytację, nawet mi w głowie nie postało, bo i skąd, jaką odbędzie podróż i co zdziała po drodze! Tyle osób ucieszyła! I ja się cieszę, w końcu mam w tym swój maleńki udział:)))
    Może następna aukcja dla Kwiaciarenki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze by bylo, bo slyszalam, ze boryka sie dziewczyna z wielkimi problemami, glownie finansowymi. :)

      Usuń
  14. Też się wzruszyłam i to bardzo piękny człowiek i wielkie serce. A my mieliśmy motory od zawsze a jak córcia się urodziła to junak z koszem. Mąż do dziś marzy o motorze. :) Ja wolę samochód nasze audi świetnie się spisuje. Tato mój nie nadawał się do prowadzenia pojazdów, choleryk, nerwus, kupił sobie małego pyrkacza motorower i próbował jeździć ale gdzie tam :). Kwiaciarence wysłałam wielką paczkę jedzenia dla kotów, ale widać trzeba znowu wesprzeć w pamięci zapisane zostało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielu jest miedzy nami aniolow, ludzi o przeczytej duszy, dbajacych bardziej o innych niz o siebie. To wspaniale i wzruszajace w obecnej rzeczywistosci, kiedy kazdy sobie rzepke skrobie. O ile swiat bylby lepszy, gdyby zaludnialy go takie Kwiaciarenki, Orki, Hany, Elki, AnkiW i wiele, wiele innych.
      Ehhh, pomarzyc...

      Usuń
  15. Oj,u mnie bardzo późno rodzice zdecydowali się na zakup auta i była to skoda favorit :)
    Syrenki też darzę sentymentem, bo znajomy miał i jeździłam czasem.
    Z dobrem, jak i złem jest tak, ze wraca do człowieka.
    Fajnie jak ludzie sobie pomagają i ofiarowują coś z potzreby ducha, z sympatii nie oczekując rewanżu. Jeśli jest- fajnie, ale chyba samo dawanie komuś, kogo się lubi, kocha jest tym wspaniałym CZYMŚ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obdarowywanie innych sprawia niejednokrotnie wieksza radosc od otrzymywania czegos samemu. I nie mam tu na mysli przedmiotow materialnych, bo dawac mozna wiele, bez ponoszenia kosztow.
      Nawet nie przypuszczalam, ze wlasnie na blogowisku spotkam tak dobrych i szlachetnych ludzi. Bardzo zaluje, ze mieszkam tak daleko, bo wielu z nich mialabym ochote usciskac osobiscie :)

      Usuń
  16. :)))))Dopiero teraz znalazłam chwilę,żeby popływać w Waszych ciepłych słowach o mnie a raczej o tym,że uradowałam kilka osób.Wiele z Was wie,że dawanie komuś radości i dla dającego jest radością.Dziękuję Wam.:)
    Tym bardziej,że mijający miesiąc był dla mnie trudnym psychicznie a dzień dzisiejszy najtrudniejszy i nie wiem jak minie noc.Od dwóch lat opiekuję się Starszą Panią/dorabiam do emerytury i urozmaicam sobie życie:)/Nie było ciężko bo Pani raczej sprawna i fizycznie i umysłowo-sprzątanie,dbanie o opłaty,zakupy,spacery.Dwie godziny+zakupy od poniedziałku do soboty.Niestety miesiąc temu Pani zachorowała na półpasiec i zaczęły się problemy.Nie mogę Jej poświecić więcej czasu niż poświęcałam do tej pory,oprócz moich normalnych godzin pracy.Dziś spędziłam z Nią cały dzień.Przed chwilą zjadłam...śniadanie.
    Pani ma syna w wieku 55 lat,mieszka za granicą.Prosiłam bardzo,żeby przyjechał do Matki na łykend/w minioną środę wylądowałyśmy na Izbie Przyjęć,sytuacja była bardzo kiepska/,żeby chociaż psychicznie Ją wesprzeć.Niestety,syn nie przyjedzie bo....się zarazi!!!Myślałam,że mnie piorun strzeli!!!O takich rzeczach to się czyta a nie samemu doświadcza!Żeby zakończyć/chyba mi się ulało:(/to powiem,że jak mama była zdrowa to średnio raz na dwa miesiące przyjeżdżał w odwiedziny tuż po odebraniu przez mamę emerytury/wysokiej!/
    No to sobie popisałam:)))Jeszcze raz dziękuję a teraz sprawdzę wczorajsze losowanie lotka,może trafiłam"szóstkę":))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juz sie niepokoilam, dlaczego tak dlugo sie nie odzywasz, a tu takie buty!
      Rece opadaja, kiedy widzi sie stosunek wlasnych dzieci do rodzicow. Facet na pewno przyjedzie, kiedy matka odejdzie na zawsze, bo scheda czekac bedzie, a tak... jeszcze sie zarazi.
      Dobrze, ze chociaz ta kobieta ma Ciebie. Trzymajcie sie obie!

      Usuń
  17. Dziękuję za wszystko.Teraz ja chlipie w kąciku.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie chlipaj Kwiaciarenko,może jeszcze trafię"szóstkę"i starczy na więcej:)))
    Pantero-Owczarkę znajdziesz u Amisi Ankowej w spisie na pozycji 55,aaaa i jeszcze;samochodu w życiu nie miałam,lata temu jeździłam...Junakiem:),mam prawko ale poczekam aż w sprzedaży ukażą się...czołgi,to wtedy se kupię i nikt mi na ulicy drogi nie zajedzie a przy okazji wyrównam tu i tam jakoweś budowlane nierówności;)
    Dobrej nocki bo do godziny 00 to dziś nie wytrzymam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No patrz, o ile sie nie myle, to junak tez byl do zlicytowania, ale przedtem musialybysmy obie w totka trafic.
      Dobranoc, Dobra Wrozko! :))

      Usuń
  19. ...coś dobrego na sen bo już wieczór a ja blogowe zaległości nadrabiam...

    OdpowiedzUsuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.