A ty wiesz, co nastapi, masz gotowy scenariusz w glowie. Wiesz, ze musi stac sie, co nieuniknione, nie ma innej opcji, nie ma ratunku. Probujesz oponowac, ostrzegac, krzyczec i boisz sie jednoczesnie, ze twoj krzyk pobudzi bestie do wczesniejszego ataku.
Stoisz. Rece opuszczone bezradnie i mozesz juz tylko zaklinac los, ze stanie sie cud, ze nic zlego sie nie wydarzy. Patrzysz bezsilnie, prawie bez emocji, choc wiesz, ze cudow nie ma, nie zdarzaja sie.
Czujesz fizyczny bol, rozrywajacy trzewia, taki sam, jaki za chwile poczuje ta osoba, zanim zostanie zagryziona. Ten moment pelnej cierpienia swiadomosci i ostatniego przeblysku, ze miales racje, odwodzac ja od powzietej w chwili szalenstwa decyzji.
Ona nie poczuje juz nic wiecej, a tobie do konca zycia pozostanie pustka, ktorej nie da sie niczym zapelnic. Pozostana wyrzuty sumienia, ze moze za slabo sie starales, za malo stanowczo sprzeciwiales sie pochopnie podjetej i nieprzemyslanej do konca decyzji.
Moze powinienes uzyc sily? Odciagnac gwaltem od juz uchylonej furtki na wybieg? Uderzyc, zeby otrzezwic? Zaszantazowac? Cokolwiek dla tak zwanego wlasnego dobra.
Tylko ze ta osoba jest slepa i glucha na jakiekolwiek argumenty, jak w transie zmierza ku katastrofie, bo w tej chwili uwaza to za jedynie sluszne dzialanie.
Za chwile na wszystko bedzie juz za pozno...
Bo w twoim zyciu nie moze byc dobrze. Ludzisz sie przez okamgnienie, ze jego pokretne sciezki nieco sie wyprostowaly, by za nastepnym zakretem natknac sie na droge na samo dno piekla, skad juz nie ma powrotu. Nic juz nie bedzie takie samo, nigdy juz nie zaswieci slonce.
I to jest, w twoim mniemaniu, twoja wlasna wina, zaniedbanie, choc tak bardzo sie starales, robiles wszystko, co w twojej mocy, a nawet wiecej, bo z milosci...
Gdzie i kiedy popelniles blad, ktory zaowocowal tragedia?
Wrecking ball
Wow, a ja zastanawialam sie przez caly tekst co to!? Teraz wiem ;)
OdpowiedzUsuńJesli przypuszczasz, ze to o mojego slubnego chodzi, to nie, nie rozstajemy sie.
UsuńA reszta musi pozostac milczeniem...
A ja nie wiem, o co kaman!
OdpowiedzUsuńTo dobrze, bo o szczegolach mowic nie chce i nie moge...
UsuńSą rzeczy które sie dzieją, niestety nei na wszystko mamy wpływ. Możemy uczyć sie na błędach, ale nie da sie wszystkiego kontrolować choćbyśmy nie wiadomo jak chcieli... NA grupie, na początku meetingu jest modlitwa, w modlitwie jest słowo Bóg które każdy może zastąpić swoją siłą wyższą czy co w kto wierzy. Ad meritum modlitwa o pogodę ducha:
OdpowiedzUsuńBoże użycz mi pogody ducha abym godził sie z tym czego nie mogę zmienić,siły bym zmieniał co mogę zmienić i mądrości bym odróżniał jedno od drugiego".
Taaak, zmienic tego nie moge, tak jak nie mozna zawrocic rzeki w jej nurcie.
UsuńMożna jedynie zmienić stosunek do tego bo co zrobisz?
UsuńNie da sie! Emocje graja zbyt duza role...
Usuńczas koi rany, no chyba że zamrozisz...
UsuńTu czas nie odgrywa wiekszej roli, bo jesli sie stanie, bedzie na wszystko za pozno.
UsuńCzytając myslałam, a właściwie miałam nadzieje, że opisujesz jakis koszmar senny. Że obudzisz sie pełna ulgi, iż minęło...A to rzeczywistość.Och, Aniu...Nie da sie nic poradzić...? Nie ma ani grama pocieszenia i nadziei...?
OdpowiedzUsuńJa stracilam juz cala nadzieje...
UsuńBrzmi to strasznie!
Usuń(Aniu, jesli miałoby Ci to choć trochę ulzyć,jesli chcesz wyartykułować cos więcej niż na blogu, to pisz do mnie na maila.Nie powinnas w sobie takiego bólu ściskać, bo fatalnie odbije sie to na Twoim zdrowiu i wówczas nijak już nie pomożesz tej osobie.)♥
Pomysle o tym, Olu. Dziekuje.
Usuńa ja myślałam, że to zajawka tych horrorów, które niedługo będziemy czytać .... :/
OdpowiedzUsuńjako, że należę do grupy osób które każde swoje działanie rozkładają na czynniki pierwsze doszukując się w sobie winy i szukając na to tylko potwierdzenia, rozumiem co można w takim momencie czuć...
A Ty jesteś silnym kotem, który raczej postraszy innych niż da się sam postraszyć! NIe daj się kochana złym myślom... zawsze jest jakieś wyjście choćby z najgorszych opresji...
Całuję i tulę najserdeczniej! :********
Wiem, ze to brzmi jak horror, ale niestety nim nie jest. Pozostalo mi czekac na cud, bo zadnych innych srodkow nie mam juz na podoredziu.
Usuńwiem, że to żadne pocieszenie kochana ... ale cuda się zdarzają! I takiego Ci życzę z całego serca!
UsuńSmutne jest to, że od wczoraj jesteś drugą osobą, która mówi że uratuje ją tylko cud... to straszne co się dzieje... :********
Zycie staje sie coraz bardziej brutalne, ludzie coraz bardziej wrodzy. Dzialaja bezmyslnie i spontanicznie, nie zdajac sobie sprawy z konsekwencji, myslac, ze "jakos to bedzie" i w bardzo glebokim powazaniu maja rady osob bardziej doswiadczonych.
UsuńDzieki :***
Niestety w takich chwilach nie możemy nic zrobić, tylko patrzeć.... i myśleć, że może kiedyś, kiedy nie będzie za późno, będziemy mogli pomóc...
OdpowiedzUsuńTrzymaj się.
Trzymac to ja sie trzymam, tylko ta bezradnosc...
UsuńNie wiem, co napisać, Panterko. Tylko tego cudu życzę :******
OdpowiedzUsuńNie ma madrych, Lidus, na desperata. :(
UsuńBardzo prawdziwie opisałaś ten stan emocjonalny i nie wiem czy to prawda czy nie....
OdpowiedzUsuńKiedy jest się już takim starym jak świat prawie , to już się nie ma takich reakcji...
Piszę o sobie.
A nawet kiedy zdarzy się nieuniknione, to zamieniam minusy na plusy....
Zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji...
Trzymaj się napiszę jak iw-nowa...
To jest prawda, niestety. I niestety plusow nie da sie doszukac. To wlasnie jest najgorsze.
UsuńWyjscie jest, ale brak woli, zeby z niego skorzystac.
Masz nie szukać , ale zamienić na plusy.
UsuńTo zupełnie co innego.
Mam nadzieję ,że to wyjście nie jest drastyczne ?
Nie rób.
Wyjście musi być takie ,żebyś miała do niego przekonanie i chętnie je zrobiła.
To na tym polega ta zamiana na plusy.
Za pierwszym razem jest trudno, potem idzie szybko...
To nie moje wyjscie, tylko tej osoby i stamtad brak woli na skorzystanie z niego. Ja wyczerpalam juz wszystkie zasoby, teraz moge jedynie czekac na najgorsze.
UsuńPanti już po północy chciałam napisać ....i do tej pory nie wiem co ....znamy się już kawałek czasu, i nie mam pojęcia jak Cię pocieszyć.....
OdpowiedzUsuńPocieszyc sie w zaden sposob nie da. Mozna juz tylko czekac, kiedy nastapi najgorsze.
UsuńPoruszylas struny ktore ktore od jakiegos czasu tylko lekko drzaly, udalo mi sie je uglaskac, chociaz moj "amator mocnych wrazen" chyba nie uczy sie na wlsanych bledach ... Tekst Twoj wzbudza we mnie zbyt duze emocje, staja przed oczami te wszytkie klatki w ktorych nie tylko lwy siedzialy i "amator mocnych wrazen" ktory pchal sie tam ... i nie mam pewnosci czy nie zechce tego zrobic ponownie ....
OdpowiedzUsuńCzyli jednak nie wlazl do klatki, cos go w ostatniej chwili powstrzymalo. Jednym slowem stal sie cud, na ktory ja czekam...
UsuńNiestety nie bylo tak pieknie, zawsze wlazil, ale zawsze konczylo sie tak ze udawalo sie wylezc zanim zostal calkiem pozarty, niestety to co bylo w klatce zawsze go nadgryzlo i potem dlugo lizal swoje rany
UsuńAle mimo wszystko zawsze wychodzil zywy. Ja umieram ze strachu, ze dokona sie cos nieodwracalnego...
UsuńJa rowniez za kazdym razem umieralam ze strachu i zawsze mialam uczucie, ze to juz koniec ... A najgorsze bylo dla mnie to uczucie fizycznie bolesnej bezsilnosci, porazki, bo pomimo, ze robilam co moglam to moje dzialania nie odnosily zadnego pozytywnego skutku i wcale nie pocieszlo mnie to, ze potem zawsze slyszalam "mialas racje" ...
UsuńNie chcialabym tego uslyszec. Nigdy!
UsuńNie wiem, co powiedzieć... każde słowo wydaje mi się nie na miejscu... Gdybym mogła telepatycznie przekazać moje uczucia, byłoby łatwiej. Przez tych kilka chwil czytania i pisania komentarz przemknęło mi przez myśl tyle możliwych zdarzeń... Martwię się o Ciebie, mam nadzieję, że sobie poradzisz.
OdpowiedzUsuńJa na pewno sobie poradze, bo musze. Nie chcialabym natomiast nigdy w zyciu wymowic slow: a nie mowilam?
UsuńPodłoga usuwa mi się z pod nóg kiedy mam stany lękowe - to straszne uczucie. Rozumiem.
OdpowiedzUsuńWiesz, to nawet nie ma specjalnie zwiazku z moja choroba. To jakis totalny bezwlad, bezradnosc, kiedy wieszczysz najgorsze i nikt nie chce Ci wierzyc.
UsuńBardzo, bardzo mi przykro, że przeżywasz trudne chwile. :( I żadne słowa nie pocieszą. Może tylko świadomość, że masz tu mnóstwo ludzi, którzy dobrze Ci życzą i martwią się razem z Tobą i ciepło o tobie myślą.
OdpowiedzUsuńWiem i dlatego to napisalam. Chcialabym wiecej, ale nie moge, choc pewnie by mi ulzylo.
UsuńDobrze, ze jestescie...
Czasem i tak w życiu bywa. Nie chcę się zastanawiać nad tym co konkretnie autor miała na myśli bo to jego serdeczny sekret, a uczucia i emocje biją po oczach że bardziej się nie da więc chyba o to chodziło.
OdpowiedzUsuńTak, trzeba czasem wypuscic powietrze z wentyli, na ile sie da, zeby sobie choc niewiele ulzyc...
UsuńNapisałaś:
OdpowiedzUsuń"I to jest, w twoim mniemaniu, twoja wlasna wina, zaniedbanie, choc tak bardzo sie starales, robiles wszystko, co w twojej mocy, a nawet wiecej, bo z milosci..."
Jeżeli zrobiłaś wszystko, co Twojej mocy, jeżeli n a p r a w d ę nie wiesz, co jeszcze możesz zrobić, aby nie dopuścić do tego zła, które, jak twierdzisz, musi (?) się stać, to nie ma i nie będzie w tym żadnej Twojej winy. Mniemam, że to dorosła osoba i jest odpowiedzialna za swoje decyzje. Jeżeli, jak piszesz, ją kochasz, to jedyne, co jeszcze będzie dla niej można zrobić, to być przy niej i nie przestawać ją kochać, gdy TO już się stanie.
Tak, chyba tak. Chociaz nic juz nie bedzie takie samo jak przedtem.
UsuńAniu, to boli, ale pomaga zdanie sobie sprawy, że inne dorosłe osoby są odpowiedzialne za siebie i nawet jeśli zmierzają do upadku to może jest im to potrzebne, bo inaczej nie odbija się od dna.
OdpowiedzUsuńJa wiem, że to okropnie trudne i bolesne jeśli chodzi o tych co ich kochamy...
Siły ci życzę i mądrej miłości.
Sily to ja juz nie mam w tym przypadku. Pozostaje jedynie milosc...
Usuń_(░(¯`:´¯)░)DZIEŃ DOBRY
OdpowiedzUsuń_(░(¯ `•.|/.•´¯)░)
(░(¯ `•.(█).•´¯)░░(¯`:´¯)░)
_(░(_.•´/|`•._)(¯ `•.|/.•´¯)░)
____(░(_.:._).░(¯ `•.(█).•´¯)░)
__(░(¯`:´¯)░░(_.•´/|`•._)░)
(░(¯ `•.|/.•´¯)░░(_.:._)░)
(░(¯ `•.(█).•´¯)░..
(░(_.•´/|`•._)░
___(░(_.:._)`` _
♥ ¯~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~ ♥~
♥~♥POZDRAWIAM.
Dziekuje, Agatko.
UsuńWięcej niż bardzo Cię rozumiem i czuję "a nie mówiłam" często na ustach moich gościło ale mogę sobie gadać. Gadałam gadałam ale już przestałam. Teraz tylko jestem.
OdpowiedzUsuńI smutek też jest. I ciepło, bo nic nie można zrobić gdy ludzie mają uszy zamknięte na amen.
Aniu jestem z Tobą.
♥
Dziekuje, Elu :*
UsuńNie wiem o co chodzi ale znam to uczucie. I powiem podobnie jak Gosia - czasami komus jest potrzebny taki straszny kop od zycia, po to zeby zrozumial. A jak nie zrozumie to coz, jesli zrobilo sie wszystko zeby tej osobie pomoc, to coz mozna wiecej? Kiedys przeczytalam bardzo madre zdanie - pomagac powinno sie tym ktorzy daja sobie pomoc...
OdpowiedzUsuńGdyby nie istnialo poboczne niebezpieczenstwo, sama bylabym za tym, zeby owa osoba kopa dostala, ale wszystko moze skonczyc sie tragicznie i o to jest moja najwieksza obawa.
UsuńJakie to zycie trudne jest...
OdpowiedzUsuńPrzytulam Cie Panterko i jestem z Toba.
Dziekuje, Orszulko :*
UsuńCzęsto człowiekowi przypada rola osoby 'trzeciej', pobocznej, obserwatora ... Wcale nie jest w tej roli lekko...
OdpowiedzUsuńTrzymaj się!
Chcialabym byc w tym przypadku osoba trzecia, ale jestem niestety osobiscie zaangazowana. :(
UsuńLata żyłam z takim uczuciem...Pozwolisz,że stojąc przy Tobie pomilczę....
OdpowiedzUsuńOreczko... :*
UsuńPosiedzę z Tb....
OdpowiedzUsuńEchhhhh....
Posiedzmy w milczeniu, bo nie ma o czym gadac... :*
UsuńPrzerwę to milczenie,bo mnie zaczyna wku*****....
UsuńKcesz pajdę chleba litewskiego z żółtym serem. Lub z wędzoną nototenią?
A może soku z jabłek?Akurat leci z sokownika ;)
Jak kcesz to zrobię jabłkowo-miętowy.
Ja lubię ;)
:*
Soczku chetnie, ale co to jest ta nototenia? W zyciu nie slyszalam! :)
UsuńRybka Panterko ;)
UsuńTrzym się mocno!
A co mi pozostalo?
UsuńUsmiechy posyłam, bo tyle umiem
OdpowiedzUsuńTo bardzo wiele, Gosiu... :*
UsuńMialam nadzieje, ze to zly sen, a to chyba niestety zla jawa :(
OdpowiedzUsuńtule mocno. :*
Wolalabym snic, bo po spoconym i panicznym przebudzeniu, wszystko jednak wraca do normy... :*
UsuńK... mać.
OdpowiedzUsuńNie mam lekarstwa na Twój ból.
Nie mam lekarstwa na mój CHUJOWY dzień, który być może przedłuży się w tygodnie albo miesiące.
Jeśli chce ci się ryczeć, usiądź koło mnie, powyjemy razem.
Nawet juz ryczec nie mam sily, tylko beznadzieja pozostala...
UsuńDobrze, ze jestes :*
No, świetnie, że jestem - aczkolwiek są dni, w które chciałabym nie być.
UsuńMam tak samo, ale dzisiaj jestes dla mnie tutaj... :*
UsuńNiestety,czasem możemy być tylko bierną publiką dla wydarzeń gdy wyczerpiemy dostępny arsenał środków. Wspieram słupem dobrych myśli.
OdpowiedzUsuńDziekuje, Miriam... :*
UsuńPrzeczytałam wczoraj - jak jeszcze nie było komentarzy - i poczułam wielką bezradność. No bo gdybym była obok to bym przytuliła albo nakrzyczała, albo byśmy walnęły "lufę", albo zrobiły o insze. Cokolwiek. A jak tu gadać z monitorem?
OdpowiedzUsuńPrzytulam wirtualnie
Odtulam. To bylo mi potrzebne... :*
UsuńBezsilność jest najgorsza , współczuję bardzo :((
OdpowiedzUsuńParalizuje ta bezsilnosc... :*
UsuńMogę tylko przytulić <3
UsuńChetnie, Amyszko :*
UsuńW tej sytuacji pozostaje tylko jedno. A więc zrobię to. Nic innego nie mogę.
OdpowiedzUsuńDziekuje, Errato :*
UsuńAni ja. Ale jestem.
OdpowiedzUsuńBadz, Hanus... :*
Usuńczuję, że to serce matki zamiera ze strachu :( serdeczne myśli przesyłam, trzymaj się Aniu
OdpowiedzUsuńDziekuje, Elu :*
UsuńTuz obok mnie, bliscy pewnej dziewczyny przezywaja podobnie. I nic nie moga zrobic.
OdpowiedzUsuńSerce mi sie kraje:((
MNie tez sie kraje... :(
UsuńAniu, przytulam Cię mocno.
OdpowiedzUsuń:*
Jolus...♥
Usuń