Kim w oczach corki jest jej ojciec? Najpierw na pewno bohaterem, odwaznym, znajacym na wszystko remedium, umiejacym naprawic lalke i zbudowac dla niej mebelki. Jest rodzicem takim nieco swiatecznym, bo na ogol ciezko i dlugo pracuje, by zapewnic rodzinie utrzymanie. Zna i umie rzeczy, o ktorych matka nie ma pojecia. A przede wszystkim zostaje pierwszym wzorcem przyszlego partnera. Dobrze, jesli swoja mala kobietke od poczatku traktuje adekwatnie do jej plci, z pewna atencja, rozwija w niej poczucie kobiecosci i uczy samoswiadomosci. Matke ma sie bardziej "na codzien", ona wiecej zabrania, przejeta misja wychowywania, podczas gdy ojciec rozpieszcza.
Wiekszosc ojcow corek ma wielkie poczucie dumy, podszytej obawa o swoja malenka coreczke. Gotowi sa przychylic jej nieba i stanac na glowie, by miala dobrze w zyciu.
Niekiedy wiez corek z ojcami bywa magiczna, a ich relacje znacznie lepsze niz te z matkami. Tak czy inaczej ojciec jest najwazniejszym mezczyzna w zyciu kobiety. Kiedy wspiera dojrzewajaca corke, motywuje ja i dodaje odwagi, gwarantuje jej tym samym zycie pelne sukcesow, nie tylko zawodowych, ale rowniez spelnione i szczesliwe zycie w zwiazku z innym mezczyzna, o ktorego z poczatku jest smiertelnie zazdrosny i pelen obaw, czy sprosta jego krolewnie.
Nie bez powodu to ojciec jest tym, ktory oddaje corke innemu mezczyznie, prowadzac ja do oltarza...
Bywa tez inaczej, co spowodowane jest byc moze rozczarowaniem plcia dziecka, bo jak wiadomo, kazdy mezczyzna ma w zyciu wykonac trzy wazne rzeczy: zbudowac dom, zasadzic drzewo i splodzic syna. Kiedy wiec rodzi sie corka, podswiadomie zostaje przez ojca odrzucona. I albo pozniej wychowywana jest po mesku, albo z nadmierna surowoscia. Z takich corek wyrastaja niepewne siebie kobiety, pelne kompleksow, bez sily przebicia i znakomite kandydatki do bycia ofiarami przemocy domowej, nie umiejace sie przeciwstawic krytyce i z niewielkim poczuciem wlasnej wartosci.
Wbrew powierzchownym odczuciom, rola ojca jest kluczowa w zyciu kobiety, od supermena w dziecinstwie, przez nauczyciela zycia i obronce, po madrego doradce w doroslym zyciu.
Ja przez cale zycie nie mialam zdrowych relacji z ojcem i dopiero, kiedy sama dojrzalam do tego, zeby otwarcie powiedziec mu na spokojnie, co tak naprawde mi doskwieralo, a takze otworzyc mu oczy na bledy, jakie popelnial, a nawet doprowadzic do tego, ze na starosc przyznal mi racje i na swoj sposob przeprosil, dopiero wtedy nasze relacje bardzo sie poprawily, a on zaczal traktowac mnie jak dorosla kobiete, a nie polglupie dziecko. Bylam po 50-tce...
Coz, i z tego jestem zadowolona, bo jak powiadaja, lepiej pozno niz nigdy.
Jeszcze musze sie Wam pochwalic, jaka piekna karte swiateczna dostalam od Iwony z bloga Zmagania duszy z cialem, ktory zreszta polecam tym, ktorzy tam jeszcze nie trafili.
Najpierw byla wielka koperta w kolorze zlotym, czego akurat na zdjeciu zbyt wyraznie nie widac i musicie mi uwierzyc na slowo. Nie bylo na niej znaczkow, takich klasycznych z zabkami (i papiezami he he), tylko takie cus, co ma chiba za te znaczki robic.
W srodku znalazlam rownie wielka kartke swiateczna, tak wielka, ze nie zmiescila sie na jednym zdjeciu.
Ladny charakter pisma, co nie? :)
W duzej kopercie byla jeszcze mala kopertka.
A w niej... buhahaha! mala rzecz, ktora ma chyba sugerowac, ze powinnam zaczac umawiac sie na randki:
oraz...
I to mnie rozwalilo ze wzruszenia ostatecznie! Maciupenkie balerinki, tak slodkie, ze bardziej nie mozna. No cudenko!
Jakas taka mazgajowata sie na starosc robie, bo mi oczy natychmiast podmakaja na widok tych wszystkich cieplych slow i prezentow i zaraz nachodza refleksje, czymze ja sobie na tyle dobra i serdecznosci zasluzylam?
Iwonko, dziekuje najpiekniej na swiecie!
Piersza, teraz czytać idę:)
OdpowiedzUsuńWygralas czerwonego mopa, nomen omen. :)))))
UsuńCo to za polowania na czerwonego mopa ?? :-)))
UsuńChyba zrobię zasadzkę i też będę pierwsza :-)))
Krysiu, jesli bedziesz pierwsza, nie ma gwarancji, ze bedzie to mop i to w dodatku czerwony. :))) Dla Ciebie moge wymyslic inna nagrode, moja fantazja jest bezgraniczna. :)))))))))
UsuńJa tam lubiłam mojego ojca, nie przeszkadzał ani być dzieckiem, ani nastolatką, rozumiał, że czasy się zmieniły ( byłam najmłodsza) i młodzi muszą się wyszumieć inaczej niż moje starsze siostry, raczej potulne. Nie tępił moich natapirowanych kłaków, kiecek, że dooopsko widać, czy skórzanych kurtek po bracie:))) Na papierochy przymykał oczy i nic go nie wyprowadzało z równowagi w przeciwieństwie do rodzicielki.
OdpowiedzUsuńA jak założyłam swoją rodzinę to pomagał tyle ile mógł.......
Czyli mialas wzorcowego ojca, takiego tylko pozazdroscic. :)
UsuńBył ok na dodatek ciekawił go świat, choć był prostym człowiekiem. Nie pił nie palił.....palenie rzucił, jak miałam 9 lat. Lubił dyskutować, zaraził mnie geografią, którą bardzo się interesował, czytywał Kontynenty i Poznaj swój kraj.
UsuńNa starość pałał jakąś wyjatkową niechęcią do koscioła ( tu by ci się podobał) przestał nawet chodzić, a na kler mówił te "czarne sukienki", matka mówiła do niego Ty Kalwinie, na starość Ci w głowie poprzewracało:))
Chyba pokochalabym Twojego ojca! Madry czlowiek!!! :)))
UsuńJa pierdzielę! Znów ktoś ma takie piękne pismo, że mnie paskudna zazdrość bierze:)).
OdpowiedzUsuńAch, z tymi relacjami ojciec - córka to może być jeszcze inaczej, gdy córek jest więcej. Ot, choćby na ten przykład trzy. Wtedy jest więcej punktów odniesienia. Sama masz córek sztuk trzy, możesz więc porównać. Zresztą, każdy jest inny, nie ma co komunałów rozpowszechniać.
Pewnie, ze wszyscy nie mieszcza sie w jednym schemacie, co czlowiek, to charakter. Ale tak ogolnie wiele od ojcow zalezy.
Usuńja ze swoim dopiero po śmierci mamy się zaprzyjaźniłam, jej choroba bardzo go zmieniła, i to na lepsze! zawsze nas kochał, teraz jeszcze akceptuje bez zrzędzenia, a to wielki postęp ;)
OdpowiedzUsuńMoze po smierci mamy zrozumial, ze zycie jest ulotne i zbyt krotkie, by byc nietolerancyjnym dla wlasnych dzieci...
UsuńW ogóle od rodziców wiele zależy. Ten bagaż, jaki nam dadzą, dźwigamy przez całe życie. Cały czas myślę, jak tu dobrze wyposażyć swoje dzieci:)
OdpowiedzUsuńPiękna przesyłka! Cudne balerinki:)))
Dzieci wyposaza sie nie tylko dobrami materialnymi, nie tylko slowami i przekazywaniem wartosci, ale przede wszystkim wzorami wlasnego postepowania. Nie wystarczy mowic nie pal, samemu palac papierochy, lub nie przeklinaj, samemu rzucajac qrwami. Ot, cala tajemnica. One przygladaja sie nam przez kilkanascie lat, kiedy sa na nas "skazane". :)
UsuńNieraz zastanawiam się jakim byłabym dzieckiem a potem dorosłą dziewczyną/kobietą gdybym miała (znała? ) ojca...Echhhh.....
OdpowiedzUsuńMoze nie tak wartosciowa, jak jestes? Moze gorsza? Twoja mama przejela jego role i, jak widac, udalo jej sie dobrze Cie wychowac. ♥
UsuńI co do mamy mylisz się....
UsuńMoją mamą była babcia.Pisałam kiedyś o tym,ale tak nie do końca...
http://dziewczynazewsi.blogspot.com/2013/10/dziekuje-ci.html
O matce nie umiem jeszcze napisać mimo mojego "ryczącego" wieku.Ale kiedyś to zrobię!
Tu takie nieudolne próby...
http://dziewczynazewsi.blogspot.com/2013/05/odezwa-do-matek-i-dzieci.html
http://dziewczynazewsi.blogspot.com/2013/10/blog-post.html
Zazdroszczę różnym znajomym i matek i ojców.Bardzo zazdroszczę...
Czasem lepiej nie zazdroscic, czasem nawet lepiej nie miec rodzicow...
UsuńWszystko zależy jak na to się patrzy.Ten co nie ma to chciałby,ten co ma-narzeka,że to czy tamto.Racja jest pośrodku,bo mieć dobrych i mądrych rodziców;którzy wychowają dzieci na wartościowych ludzi jest równoznaczna z życiem bez kompleksów i motaniem się "sam ze sobą".
UsuńTrudne to wszystko niestety...
Zawile sa sciezki losow ludzkich... Ale masz racje, wszedzie dobrze, gdzie nas nie ma.
Usuń;*
UsuńTulam ♥
Usuńa u mnie w domu od dzieci była mama a tata był od pracy. I chociaż mam z tatą relacje całkiem dobre, kocham go i wiem ze jestem kochana, to nie ma w tym kumpelstwa. Zastanowiłaś mnie dzisiaj... muszę przyjrzeć się bliżej pewnym sprawom....
OdpowiedzUsuńNie mogę uwierzyć że to znowu niedziela! Buziaki kochana wielkie :*******
To tylko pozory, Emko, ze od dzieci jest mama. Sama obecnosc ojca wplywa na corki, jego do nich stosunek i traktowanie. A nawet jego brak od poczatku, co tez sie zdarza.
UsuńZadne z moich rodzicow nie bylo ze mna na stopie partnersko-przyjacielskiej, juz bardziej my jestesmy tacy dla naszych corek, bo i czasy sie zmienily.
Przyjemnej niedzieli, kochana :***
Te balerinki maciupcie to może sugestia, że pora na wnuczkę?
OdpowiedzUsuńCo do ojców, to ja wchodzę chyba w ten model wzorcowy. Każdego faceta, który nie umie wszystkiego - od złożenia samochodu przez zrobienie konfitur po tańczenie Sirtaki, uważam za nieudacznika i wzdycham: "Gdzie się podziali...?". A mój brat zwykł mawiać: "Ty i ten twój tatuś!". To chyba dobitnie wyjaśnia, kto jest córeczką tatusia :)
Ja jestem jedynaczka, jedynym dzieckiem, jedyna corka. I nigdy nie bylam corka tatusia.
UsuńTeraz juz sie z tym jakos pogodzilam, skoro jak pisalam, nasze stosunki staly sie poprawne po latach wojen, ale zawsze z zazdroscia patrzylam na kolezanki majace fajnych ojcow, a nawet na te, ktore ich nie mialy w ogole. Ehhh, nie ma co rozdrapywac, trzeba sie cieszyc z tego, co jest, bo pewnie juz niedlugo...
Ja sama wiem, ze pora na wnuki, ale wytlumacz to moim bachorom. :(
O, co to, to nie! Ze mnie jest żadna matka-Polka (chociaż dzisiaj akurat mam dzień szczególny w matkowaniu), rozmnażać się nie lubię - jeszcze pamiętam zbyt dobrze, co to za męka, posiadanie małego dziecka - i innych też do tego popychać nie będę!
UsuńTotez ja nie popycham, tylko cierpliwie czekam, choc nie powiem, z utesknieniem na te swoje wnuki. Moge sie co prawda nigdy nie doczekac, ale czy mam wyjscie? :)
UsuńE, to ja żadnych dzieci w rodzinie nie pożądam. Tym bardziej wnuków!
UsuńSom takie ludzie i inne, jedne kcom, a inne nie kcom. I co im zrobisz? :)))
UsuńTe balerinki to stylowe laczki (kto jeszcze tak mówi???) dla stylowej babeczki :-)
UsuńTu tak mowia, bo laczki to germanizm od latschen - lazic. :)))
UsuńTemat ojca jest dla mnie bardzo wazny.Tak wazny, ze nie dam rady go wyrazic a przez to jednak troche spłycic w krótkim komentarzu. Napiszę wobec tego tylko jedno zdanie - Mam ojca o bardzo dobrym sercu a im jest starszym człowiekiem tym wrazliwszym. Kiedyś o nim u siebie na blogu pisałam, ale On zasługuje na całą ksiazkę i mam nadzieje, że kiedyś ja w koncu napiszę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cie serdecznie Panterko i pogodnego, ciepłęgo dnia zyczę!:-))***
Moj ojciec, przy wszystkich jego wadach i bledach wychowawczych, jakie popelnial, ma tez bardzo dobre serce i zdaje sobie sprawe, ze kocha mnie bardziej niz matka. Szkoda tylko, ze nigdy mi o tym nie powiedzial...
UsuńBuziaczki, Olenko :***
Jako ojciec jedynej i wymarzonej córki , myślę że masz tylko trochę racji w tym ideale mężczyzny w oczach dziecka-córki . Możliwe że tak było kiedyś , obecnie młodzież nie uznaje już wzorców , bo ma ich za dużo i kieruje się rozumem . Mój aniołek - diabełek , miała wszystko co chciała , ale ja przepracowałem 16 lat po całym świecie żeby miała wszystko . Relacje między nami są koleżeńskie . Skończyła dwa fakultety i sama ma już dzieci w szczęśliwym małżeństwie , powodzi im się dobrze . Prawda jest taka , że wnuki są mi o wiele bliższe , bo biorę poprawkę z wychowania mojej córki i wiem jak postępować z wnukami . A mam Zuzannę 10 lat i bliźniaków , Frania i Ninę 8 lat ...wszystkie są podobne do mojej córki i do mnie , bo jestem dominantem .....
OdpowiedzUsuńSzczesliwiec! Ja tam wciaz czekam na wnuki, a moje corki jakos nie chca sie rozmnazac, za wygodnie im bez dzieci.
UsuńA relacje corek z ojcami wcale tak nie ewoluuja, jakby Ci sie wydawalo. Ojciec zawsze pozostanie dla kobiety tym pierwszym mezczyzna w zyciu (bez podtekstow, oczywista).
Relacje z Ojcem są naprawdę bardzo ważne.
OdpowiedzUsuńBardzo ważny i ciekawy temat poruszyłaś.
Jaki Ojciec takie potem kobieta ma życie.
Tak myślę...
I masz racje! Jesli ojciec w pore nie zadziala, kobieta rzadko kiedy nabierze wysokiej samooceny.
UsuńTrochę inaczej myślę a raczej wynika to z moich obserwacji, dziewczyna wybiera partnera podobnego charakterologicznie do matki. Zresztą i też nie końca tak jest, jest to taka mieszanka, trochę tego trochę tamtego. Takimi mieszankami zresztą jesteśmy i my, zanim odkryjemy jacy naprawdę jesteśmy co chcemy co lubimy co NAM się podoba. Wygrałaś wielką sprawę Aniu z ojcem, moja siostra, mamie dopiero po jej śmierci we śnie wygarnęła co naprawdę czuła. :) Siostra ma zresztą niesamowite sny. Moje relacje z ojcem były wprost 1 do :1 :)) jestem do niego podobna, nie tylko fizycznie ale charakter mam podobny, tyle że ja mniejszym cholerykiem jestem, mam dodatek matczynej umiejętności panowania nad sobą.
OdpowiedzUsuńA relacje są trudne.
Ja jestem odmiennego zdania. Przeciez wiesz, Elu, ze na ogol corka wychowana przez nie wylewajacego za kolnierz ojca i wbrew temu, co czula w dziecinstwie, wychodzi na ogol za maz za pijaka, choc niby bardzo nie chce, prawda? Ja szukalam i znalazlam niepijacego, jak moj ojciec, z podobnym do jego swiatopogladem i zainteresowaniami. A jednak innego z charakteru. Obecnosc ojca jako jedynego mezczyzny przez pierwszych kilkanascie lat zycia kobiety, odciska sie niezatartym pietnem. Moze nie swiadomie, ale na pewno w podswiadomosci.
UsuńA mnie sie wydaje, ze ojciec jest potrzebny tylko w okresie zaplodnienia (czesto przypadkowego lub tez swiadomego udostepnienia spermy... w zwiazku czy tez dawca do banku spermy) :). Jego obecnosc w zyciu corki jest tylko dodatkiem. Dobrze jest jak jest dobrze ale jak ojca nie ma na horyzoncie wcale, zenska polowa i tak skads zaczerpnie model meski, wcale nie gorszy (ani lepszy) niz model ojca a jak nie zaczerpnie to go sobie stworzy. W rezultacie kazda zenska istota przez cale zycie uczy sie na zasadzie prob i bledow, zmiany sympatii, zamozpojscia- rozwody, szukania 'ojca' (czytaj zywiciela) dla przyszlego dziecka. Mysle, ze przeceniamy role rodzicow w ogole jako jedynych wzorcow, wspomagajacych w zyciu dziecka, potem doroslejszego osobnika. W zyciu nie ma czegos stalego, wszystko to proces, proces zmian ciaglych.... Wazny w zyciu dziecka jest dorosly, dojrzaly, odpowiedzialny dorosly a potem dobre stosunki z innymi bez wzgledu na plec. Moze zle rozumiem cale to zycie ale widze, ze nie ma czegos takiego jak uzaleznienie 'krwi'/genow ale umiejetnosc stworzenia w miare dzialajacych relacji z innymi, rowniez poza rodzina czy rodem. Mysle, ze dawny porzadek zostaje ciagle weryfikowany... i kierujacy sie raz na prawo, raz na lewo, raz do przodu, raz w
OdpowiedzUsuńdo tylu. Jedno jest pewne, ze powinno dorzyc sie do grupy bo pojedynka jest zagrozeniem wlasnym... rowniez psychicznym. :///
Echo, ja nigdzie nie pisalam, ze rodzice sa jedynymi wzorcami dla dzieci, ale przyznasz, ze z racji codziennego obcowania przez kilkanascie lat, nie pozostaja bez wplywu na dalsze zycie dziecka. Jasne tez, ze nie wszystkich da sie mierzyc jedna miara, sa rozne losy, rozne charaktery i konfiguracje.
UsuńA ze uzaleznienie genetyczne istnieje, dowiedziono na badaniach prowadzonych na rozdzielonych bliznietach, to samo musi wiec dotyczyc relacji rodzice-dziecko.
Ja mam w pamieci dyskusje nad tym ilu ojcow wychowuje/ojcuje dzieciom (corkom), ktorych nie jest biologicznym ojcem choc figuruje jako jeden z rodzicow.
UsuńNastepna rzecza jest to, ze nie widze specjalnie roznic w sposobach wyboru partnera u corek z obecnym w jej zyciu ojcem i tych bezojcowych.
A nastepna rzecz: kto wypelnia luke ojca w przypadku sieroctwa naturalnego czy spolecznego? Jakis mezczyzna... lub... ?
Aniu, wiem, ze ty piszesz o relacji ojciec-corka gdy ojciec jest obecny caly czas w taki czy inny sposob. Ja przedstawiam swoj poglad na sprawe, bo wydaje mi sie, ze jednak swiat ojca w rodzinie a swiat corki jest tak oddalony od siebie jak ... bieguny :). Rozbierznosc interesow jakby. Mam czasem wrazenie, ze pokolenie naszych ojcow chcialo sie jakby pozbyc corki z domu, przekazac ja przyszlemu partnerowi gdy syna chce sie zostawic jako swojego nastepce spelniajacego te marzenia, ktorych ojciec sam nie zdazyl spelnic. Podobnie bylo z doborem na zone mlodszej wiekiem kobiety aby zapewnic sobie opieke do konca, ktorej syn nie potrafi zapewnic bo opieka nad wlasna rodzina ... ani corka, ktora jest juz na swoim, czesto daleko. Oczywiscie sa tez pzrypadki wielu synow i wielu corek....
Napisalam, ze wszystko zalezy od przypadkow i konfiguracji. Rzeczywiscie pisalam o tzw. klasycznej rodzinie, bez zawirowan losowych, chorob psychicznych, czy socjalnej patologii. Cala reszta jest wypadkowa splotu roznych przypadkow. Co nie znaczy, ze nadal nie pozostaje przy teorii duzego wplywu ojcow na corki. :)
UsuńW niektorych krajach klasyczna rodzina jest matka i dziecko/dzieci ze wzgledow na pomoc socjalna chocby. W przyszlosci pojecie "rodziny klasycznej" prawdopodobnie tez sie zmieni bo sie ciagle zmienia: rodziny nowe, porozwodowe i ponowne zwiazki a dzieci o dwoch domach, dwoch wzorcach ojcow, dwoch matek, przybrane rodzenstwo starsze i mlodsze. A adopcje? To tak tylko dla przypomnienia. To zawirowania losowe, choroby (bardziej spoleczne niz psychiczne) czy socjalne zmiany (nie socjalne patologie)...
UsuńMasz wiele racji, choc jak powiadaja, nie ta matka, ktora urodzi, ale ta, ktora wychowuje. I mysle, ze to samo dotyczy ojcow. :)
UsuńI tu masz , chyba. ...:D klasyczna racje :).
UsuńNooo... mam. ;)
Usuń:DDDD no, tylko w leb bierze ta teoria o genach :/ :DDD. Przyznaj sama. :D
UsuńNie przyznam! Nawet na torturach!
UsuńNo i dobrze. Wszyscy pochodzimy od tych samych rodzicow. To kwestia tylko uplywu czasu :DDD. Nie mam ochoty na sredniowieczne zabawy .... :DDDD z ciupaga.
UsuńFajne sa sredniowieczne zabawy! ;)
UsuńO tak, pląsa się z wiankiem ... hmmm... na głowie w żółtych ciżemkach w takt drumli i bębenków, śmieje się z żartów błazna i berłem drapie się po brodzie...
Usuń... a wilcy wyjo za oknem... :)
UsuńW temacie kontakty matki corki - ojcowie corki, wypowiadac sie nie bede. Nie tylko dlatego ze moja rodzicielka jest jedna z czytelniczek Twojego bloga ha ha ale glownie dlatego, ze jest to sprawa tak zakrecona, zagmatwana, zawila i osobista, ze (wedlug mnie) to potezna ksiazke mozna by napisac a i tak nie zawarlo by sie wszystkiego. Kazda rodzina jest inna.......... :) xx
OdpowiedzUsuńOk. Mam nadzieje, ze kiedy juz te ksiazke napiszesz i wydasz, pozwolisz mi przeczytac. :)))
UsuńNapisałaś o bardzo ważnych sprawach, o relacjach córka - ojciec.
OdpowiedzUsuńHmm, zastanawiałąm się czy to napisać, ale cóż kazdy ma swoją przeszłośc i nie zawsze różową. Nigdy nie było dobrych relacji w moim domu pomiędzy ojcem a moja mamą, mną czy moimi siostrami. Niestety mój ojciec cierpiał na cięzką chorobę, której nie chciał leczyć - był alkoholikiem.... Po jego śmierci - byłam wtedy nastolatką - myślałam, że najgorsze mam za sobą, niestety zaczeły się inne problemy, natury psychologicznej... Tak, znam z własnego przykładu powielanie wzorców z domu, powielanie wzoru ojca... Już w dorosłym życiu zaczełam rozumieć, że nie musze tak żyć, że mogę się pozbyć tego 'krzyża" i budować swoje nowe, zdrowe życie wypełnione dobrymi uczuciami, miłością i szacunkiem. Mój obecny mąż jest całkowitym zaprzeczeniem mojego ojca i dziękuję kilku osobą, które staneły na mojej drodze zycia i otworzyły mi oczy na inny świat :)
Rozpisałam się, a chciałam tylko powiedzieć, że wszelkie wzorce czerpie się z domu rodzinnego ale nie są one niezmienne. Trafiłaś tym postem w mój czuły punkt.
Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Twoj ojciec cierpial na straszna chorobe uzaleznieniowa, nie mozna wiec w Twoim przypadku mowic o zdrowych relacjach rodzinnych. Sama wpadlas w pulapke wlasnej nieprawidlowej przeszlosci rodzinnej, jak wiele innych kobiet w podobnej sytuacji, bo i Ty, i Twoja mama rowniez dotkniete bylyscie jego choroba, a to nie pozostaje bez wplywu na dalsze zycie. Dobrze, ze zdolalas sie z tego wyrwac i zmienic sciezki wlasnego losu. Nie kazdemu sie to udaje...
UsuńSciskam, Loona :***
Dziękuję i serdecznie ściskam :***
Usuń♥
UsuńMój były mąż był całkowitym zaprzeczeniem mojego ojca. Moje stosunki z ojcem były dziwne, jako najstarsza córka musiałam mu chyba zastąpić syna, bo ciągle mu w czymś "pomagałam", na ryby jeździliśmy razem, papierosy paliliśmy razem jak już byłam pełnoletnia... Miałam wpajane przez matkę że ojciec nie był dobrym ojcem, a jak miał być skoro go ciągle w domu nie było bo na rodzinę zarabiał? Zresztą, z taką kobietą jak moja matka to nawet święty by nie wytrzymał... Kocham oboje rodziców, po latach patrzę na wszystko zupełnie inaczej, teraz mam ich oboje daleko...
OdpowiedzUsuńW każdym razie - naprawdę mam takie łądne pismo? ;-)
U nas znaczki tylko kleją na przesyłki krajowe, w świat idą takie jak dostałaś :-) Ryja królowej zakleili na kopercie, ja nie mogę!
Ladnie piszesz, Errate tez zachwycilas i wzbudzilas jej zazdrosc, he he he.
UsuńJa jako jedynaczka, tez chyba ojcu w pewien sposob musialam zastepowac syna, wedkowalismy, reperowalismy samochod, pomagalam w majsterkowaniu (dzis ciesze sie z tych umiejetnosci), ale palic mi dlugo nie pozwalal.
Ciesz sie, Iwona, ze masz rodzenstwo i ze ma sie kto zajac rodzicami w razie czego. Ja jestem sama...
Przeczytałam bardzo uważnie Twoj post i jedynie moge powiedziec, ze nie mialam ojca. Nic z tego co napisalaś nie pasuje do mojego tatusia. Nic....
OdpowiedzUsuńBo nie wszystkich mozna mierzyc jedna miara, Ewa, ludzie sa rozni, modele rodzin sa rozne, okolicznosci i uwarunkowania. Bo czlowieka nie mozna precyzyjnie zdefiniowac... Ot, cala prawda. :)
UsuńTemat, który najchętniej omijam szerokim łukiem... Widocznie nadal mam coś jeszcze w nim do zrobienia...
OdpowiedzUsuńKarteczka i prezencik prześliczne!!!
Idz za potrzeba serca, moze kiedys zechcesz o tym mowic... :*
Usuń