Tez tak miewacie? Wystarczy jakis impuls, cos nienazwanego, nieokreslonego, jakis fragment dawno zapomnianego utworu muzycznego, cien zapachu, migawka wspomnieniowa, wyrwana z kontekstu strofa wiersza, widok nieba o poranku, niedokonczona mysl - slowem to moze byc wszystko i zupelnie nic, a w jednej chwili dusze zalewa fala bolu. Tak dotkliwego, ze chcialoby sie ja wyrwac z piersi, zeby tylko przestalo dokuczac. Ma sie wrazenie spadania w przepasc, umierania, zanikania.
Trwa to mgnienie oka, ulamek sekundy, zaraz przechodzi, ale pozostaje poczucie pustki, wielkiego niespelnienia, taka czarna dziura w miejscu, ktore kiedys zasiedlaly uczucia.
Pozostaje proznia, ktora z ogromnym wysilkiem trzeba napelniac od nowa, jakby czlowiek dopiero co sie narodzil i byl jeszcze biala karta, bez przeszlosci i z niewiadoma przyszloscia. Taki stan zawieszenia, nieznosny i budzacy groze, miedzy niebem a ziemia, miedzy tym, co bylo, a tym, co nastapi. Miedzychwila, kiedy na nic nie ma sie wplywu. Wszechogarniajacy bezwlad.
To nie to, co niektorzy nazywaja atakiem paniki. Strach to emocja, a ten stan jest wszelkich uczuc pozbawiony. To paraliz mysli, odczuwania, bycia.
Calkowity i idealny niebyt...
Proznia bez dzwieku, swiatla, ruchu, zapachu, mysli i emocji.
Bez bolu.
Nicosc.
Potem wraca sie do swiata realnego i, co dziwne, zaluje sie tego powrotu.
To cos porownywalnego ze smiercia kliniczna, kiedy tych, ktorzy ja przezyli, przywraca sie do zycia, a oni, poznawszy jej blogostan, nie chca wracac. Bo po tamtej stronie bylo im dobrze.
Nie potrafie tego lepiej wytlumaczyc, doprecyzowac, tego nie da sie po prostu opisac dostepnymi slowami. Pozostaje tylko poczucie straty, nieokreslonego smutku i cierpienia, beznadziei.
Potem jest po prostu trudniej niz przedtem...
Aż tak nie, ale przeżyłam wczoraj coś tak osobiście trudnego, bolesnego, z czym sobie nie radzę, co pali mnie jak na jakiś czas parzącym ogniem w środku i muszę się dźwigać potem z mozołem na powierzchnię. Nie do dzielenia się. To bardzo intymne,
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze podzwigniesz sie z tego i posklejasz zycie z powrotem do kupy.
UsuńGosiu , a ja myślałam, że to urlop :/
Usuńślę Ci ♥♥♥
Taki urlop od zycia...
UsuńUrlop mam od jutra, ale to dobrze, bo mam strasznego doła. :(
UsuńW sama pore wiec ten urlop.
UsuńSą takie chwile... Ja wolę wrócić do świata realnego, zatracić się w nim, a czasami się nie da.
OdpowiedzUsuńWarunek, ze swiat realny czeka na Ciebie z otwartymi ramionami.
UsuńJest cała masa trudnych emocji, które tkwią w nas latami i drążą, a czasem wychodzą na wierzch właśnie pod wpływem impulsu, nagłego smutku i zagubienia. Połączonego z bezradnością, z której nikt nie może niczego zrobić. U mnie taki stan ostatnio trwał około tygodnia i osłabił mnie całkowicie. Bierze mnie każdy zarazek. :)
OdpowiedzUsuńZatracać się w smutku jednak nie lubię, wolę ten stan, kiedy odzyskuję moją równowagę i spokój, i kiedy znów umiem się śmiać i żartować...
Uściski Aniu.
Zawsze kiedys, jakos czlowiek wraca do rownowagi, ale to trudne i takie mozolne...
Usuńmiewam takie momenty, coraz rzadziej, ale bywają. nie wiadomo skąd, po co, ani co je wywołało. długo jestem cała obolała psychicznie po takim zdarzeniu.
OdpowiedzUsuńCzuje ulge, ze nie jestem z tym sama.
Usuńzdarza sie dokładnie tak jak powiedziałaś . iść spać , jutro będzie lepsze , inne , nowe
OdpowiedzUsuńPewnie masz racje, moze jutro przyniesie jakies wyzwolenie...
Usuńto ja Włodek
OdpowiedzUsuńDziekuje...
UsuńNie, takiej prozni nigdy nie doswiadczylam. Mam jeden utwor muzyczny, ktorego nie moge spokojnie sluchac, ale to sa emocje, bardzo silne emocje i ciągnie się to za mna od lat. W takiej prożni nigdy nie bylam i nie wiem czy chciałabym byc.....
OdpowiedzUsuńLepiej, zebys nigdy tego nie doswiadczyla, to nic przyjemnego.
UsuńTo chyba taki okres... nie tylko Ty....
OdpowiedzUsuńMoj na ogol najgorszy listopad przeszedl i nic sie nie dzialo, dopiero teraz...
UsuńMiewam to, niestety...Na własny użytek nazywam ten stan bezmózgowiem.To kompletne wytrącenie z torów. Brak sensu. Pustka. Ból i niemoc duszy. Zassanie w czarną dziurę. Przedsionek piekła...Studnia, w której jest strasznie, ale na zewnątrz też, choc tam niby wszystko toczy się po staremu.
OdpowiedzUsuńMa szczęście mija to szybko. Gdyby za długo trwało, gdyby ogarnęło bez reszty...Lepiej nie mysleć...
Aniu, cóz mogę napisać? Wstaje nowy dzień. Zawsze to nowa karta tej naszej ksiązki. Nowa nadzieja. Może dzisiaj nie horror tam będzie królował, ale dobra baśń?Może uśmiech przynienie nowy sens?
Ściskam Cię serdecznie, moja kochana!*******
Nie uwierzysz, ale tu akurat tym impulsem byly Twoje zdjecia. Tyle osob wczesniej wklejalo takie cudownosci i nic sie nie dzialo. Wczoraj dostalam obuchem z taka sila, ze musialam to napisac. To przeciez idiotyczne, prawda?
UsuńChyba ze mna nienajlepiej... Buziaki :***
To jest dobre!!! Bo dla mnie takim impulsem były przedwczoraj Twoje, Panterko, zdjęcia. Ech...
UsuńA wez, Errata, nie opowiadaj! Zdjecia starej baby wpedzily Cie w niebyt? :(
UsuńGdybym wiedziała, że niechcący zrobię Ci krzywde, to pewnie bym sobie te zdjęcia schowała i z ich pokazywaniem nie wychylała! Bo piekno potrafi ranić, tak samo jak brzydota. Bo dobro też bywa bronią obosieczną...Bo tęsknota za czymś potrafi zaburzyć normalne, codzienne funkcjonowanie. Uswiadamiamy sobie cos czasem. Jakiś brak. Jakąś niemoc. Nagle na nas to spada. Taka wiedza nie wiedza. A może odczucie niewyrażalne w słowach. Podcięte skrzydła...? Zgaszona świeca...?Coś w tym stylu. Ale wiesz, Aniu nie da się chyba uniknąc bólu,nieświadomego sprawiania wzajemnie przykrości, nadepnięcia na jakis odcisk, zasmucenia. To wszystko dzieje się nieświadomie, niechcący i nie specjalnie przecież. Ale jestesmy tacy rózni. I tak bardzo wrazliwi. I nigdy nie wiadomo jaka struna w nas zadrga.Gdzie przebiega granica między dojmującym zranieniem a ciepłym wzruszeniem...?
UsuńA tak naprawdę, tak zupełnie szczerze, to wzruszyłaś mnie ogromnie tym wyznaniem Aniu. Bo nie przypuszczałam, że moje zdjęcia uwieczniające te mgliste, pogórzańskie widoki potrafią na kimś wywrzeć tak silne wrazenie. Anusiu droga, pragnełabym abyś kiedys mogła nas tu odwiedzic i zobaczyć to wszystko na własne oczy, bo fotografia to zaledwie cień tego cudu, któego doświadczam widząc to wszystko podczas spacerów. Wierze, że kiedyś tu do mnie zawitasz by ucieszyć oczy i duszę!:-))***
P.S.
Kochana moja! Nie wiem, czy to Cię pocieszy chociaż odrobinke, ale własnie skończyłam pisać opowiadanko niby to kryminałowate dla Ciebie (ale prawdę mowiąc już sie teraz boje, czy taką wieścią nie wywołam wręcz odwrotnego do zamierzonego wrażenia!)!***
Kryminalek bardzo mnie ucieszyl! A czy Cezary tworzy cos, jak obiecal? Wtedy juz pewnie oszalalabym ze szczescia wielkiego. :)))
UsuńKrzywdy mi zadnej nie zrobilas przeciez, Olenko, sama wiesz to najlepiej. To ja jestem tak dziwnie skonstruowana, a przy okazji Tobie udalo sie zatrzymac w kadrze to COS, co zrobilo na mnie tak piorunujace wrazenie. Juz sie zaczelo podczas pisania komentarza pod Twoim postem i myslalam, ze mi przejdzie. A tymczasem przerodzilo sie w... sama widzisz, w co. Ani nawet nazwac sie tego nie da.
Widzisz, jaki talent w Tobie drzemie i co wyprawia z ludzmi?
:***
Anus droga! Kryminałek mój własnie Ci wysłałam po dokonaniu ostatnich poprawek!:-))
UsuńA w sprawie powyższej, to z kolei Ty bardzo mocno moje serce poruszyłas. Tym szczerym pisaniem. Tym otworzeniem sie bolesnym. Tym poruszeniem nieporuszanego dotad tematu uczuć i niemozności niewyrazalnych. Nie kazdy by tak potrafił, Aniu. Nie kazdy...
Kochana moja, tyle ciepłych mysli Ci wysyłam ile tylko potrafię!:-))***********♥
Ja tez wlasciwie nie potrafie, sama widzisz, ze to jakis nieporadny belkot. Pewnie Ty opisalabys ten stan lepiej. Juz lece czytac i umieszczac.
UsuńA co z Cezarym? :))
:***
Takie stany o których piszesz, kiedyś miewałam bardzo często.
OdpowiedzUsuńTeraz zdarzają się sporadycznie
Wychodzenie z takiej niemocy i wskoczenie na właściwe tory życia to ciężka praca, która niestety trwa. I co z tego że wszyscy dookoła mówili "bedzie dobrze" . To bedzie dobrze jeszcze bardziej mnie przygniatało
Ze Ty miewalas takie stany, to zrozumiale samo przez sie, ale skad sie to u mnie bierze? Nie powinno, nie ma prawa, a przylazi i trwa. Ehhh...
UsuńJak przylazł, to i pójdzie
UsuńJuz sie dokonalo. Slonce wyszlo zza chmur, ja z domu, a ona odeszla. Ta melancholia. ;)
UsuńRozumiem Cię bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńDziekuje, Halinko.
Usuńi ja znam taki stan... niestety
OdpowiedzUsuńczepiam się wtedy jakiejś małej rzeczy, jakiegoś małego plusika, na którym podciągam się w górę. Czasem to bardziej mozolne, czasem szybsze wznoszenie.... ale grunt żeby w górę....
Całuję Panterko serdecznie :******
Napawa otucha swiadomosc, ze nie tylko ja jestem takim dziwadlem, ze zdarza sie to rowniez innym. Dobrze, ze mnie rozumiecie.
Usuń:***
Niestety tak, ale staram się o nich nie pamiętać, wyparcie, tak to się chyba nazywa.
OdpowiedzUsuńTez sie staram, ale te proby czesto biora w leb.
UsuńZnam podobny do opisanego przez Ciebie stan. Nie ma strachu bo on prowadzi do działania, jest czarna dziura, czujesz się jak duch, snujesz się jak duch i dla mnie jedynym sensem było spanie. Potrafiło to trwać tygodniami. Jedynym uczuciem które się pojawiało był smutek tak bezsensowny jak ogromny.
OdpowiedzUsuńNie chcę wracać do tej otchłani - nigdy.
Ja tez nie chce, ale to zdarza sie od czasu do czasu, niestety. Przychodzi nieproszone, potem mija, ale tak bardzo dokucza...
UsuńKopara mi opadła i leży.
OdpowiedzUsuńWyjdź z mojej głowy i przestań tak dokładnie opisywać mnie!
U mnie tę chwile wywołuje zapach, muzyka lub miejsce. Zawsze kończy się łzami.
Od wczoraj chodze z podmoklymi oczami, a zadra nie chce opuscic mojego jestestwa. Placz przynosi chwilowa ulge tylko...
UsuńWłaśnie tak.
UsuńSlonce wyszlo, wyszlam i ja. Teraz jest mi lepiej.
UsuńZnam ten stan...Znam doskonale...
OdpowiedzUsuńI szczęście w nieszczęściu,że nauczyłam się z tym żyć i mimo wszystko iść do przodu.
Ale owszem...stan "zawiechy" zdarza mi się czasami.Jeden malutki impuls wystarczy by wszelkie mroczki duszy siedzące gdzieś w zakamarkach odezwały się.
Kiwam im palcem lub klnę jak szewc,by nie dać się by mnie zdominowały ;)
Co tu się kurde umartwiać-trza pierogi robić ;]
Pozdro! ;*
Te nadchodzace swieta tez mi nie pomagaja. Nachalna reklama zewszad nie chce mnie wprowadzic w nastroj. Im blizej, tym gorzej.
Usuń:***
Będziemy razem umartwiać się z powodu świąt.Też ich coraz bardziej nie znoszę,ale staram się wyłączyć z myślenia o nich(tj.o świętach).
UsuńTeż mnie czasem nachodzi wilgoć w oczach...Widocznie nie tylko Pantery tak mają ;)
Ja sie nie umartwiam, one coraz bardziej mnie denerwuja. Nie ozdobilam mieszkania, na przekor tym wszystkim hura-optymistycznym poradom, bo mam te swieta w d***e i najchetniej spedzilabym je w lozku. I zeby wszyscy dali mi swiety spokoj. Ale moje bestie nie popuszcza i bede musiala brac w tym udzial.
UsuńPieroga z jagodami kcesz? Drożdżowy,gotowany na parze :))
UsuńMniam!
Oj, kce! Zaraz wylaze z tego niebyta i lece! :)
UsuńI co ja mma zrobić ?
OdpowiedzUsuńNie mam takich odczuć.
Przeszłość to przeszłość i nic mnie nie rusza.
Najwyżej się skrzywię.
Może dlatego , że jesteśmy spod innych znaków
i dlatego nasze reakcje są inne.
Ty jak poetka reagujesz na świat, ja nie .
Już mi Ela napisała ,że stąpam twardo po ziemi :-)))
Nawet nie jestem pewna, czy Ci zazdroscic, Krysiu. Z jednej strony takie przezycia sa meczace nad wyraz, z drugiej jednak... jakos wzbogacaja. Naprawde nie wiem...
UsuńTak, czasem też tak mam. Jednak staram się iść do przodu nie oglądając się na to, co minęło i nie rozpamiętując. I tak nic nie zmienię. Więc po co ma coś boleć :(
OdpowiedzUsuńOstatnio spotkało mnie kilka przykrych, zdrowotnych niespodzianek. Ledwo uszłam z życiem. I też mogłabym się zastanawiać - dlaczego ja? dlaczego mi się przytrafiają takie rzeczy? Nie ma co. Żyję. Jestem. Trzeba iść do przodu
Pozdrawiam i życzę jak najmniej takich chwil :)
Trzeba z zywymi naprzod isc, po zycie siegac nowe,
Usuńa nie w uwiedlych laurow lisc z uporem stroic glowe... (Asnyk)
Niby tak, a jednak... nie zawsze sie da.
Ech...od mniej więcej 2 tygodni to mam. Mówię sobie - to minie, ale tak na prawdę to mnie toczy i nie widzę światła na razie. Wiem,że trzeba projektować dobre, ale ostatnio zapadłam się całkowicie.Takie poczucie nieistnienia. Dobrze, że są dzieciaki, zwierzaki, ale niekiedy mam wrażenie, że chodzi koło nich inna Tupaja, a ta druga topi się ...
OdpowiedzUsuńNo tak, te dzieci, zwierzaki jakos trzymaja nas w kupie i nie pozwalaja sie rozpasc na kawaleczki. Moze to i dobrze...
Usuńnie wiem, co napisać, więc gorące serducha Ci ślę ♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńLapie! I od razu lepiej!
Usuń:*******
Usuń♥♥♥
UsuńJestem niezmiernie podatna na takie stany. Wciąż nad tym usilnie pracuję - jak dotąd bez skutku.
OdpowiedzUsuńPrzychodzi i już. Kiedy chce. Dopada i trzyma tak mocno, że ani mru - mru.
Teraz mam sposób. Poddaję się, zamiast walczyć.
Bo w tym przypadku walka oznacza niepotrzebną stratę energii.
Po prostu przeczekuję, mając wiedzę, że to kiedyś minie. Zawsze mija. Przeważnie bardzo szybko.
I choć wiadomo, że wróci, kiedy samo zechce, ja będę przygotowana.
Tez sie specjalnie nie wysilam i przeczekuje przyczajona, bo zdazylam sie juz przekonac, ze wlasnej d***y i tak nie przeskocze.
UsuńPo to są blogi by ze stanów wychodzić lub w nie wpadać. :) Różnie to bywa. Znam takie stany i próbuję się zawsze wygrzebywać poprzez skupianie uwagi na czymś innym. Bywa rożnie.
OdpowiedzUsuńDobrego Aniu samego dobrego.
Udalo mi sie spacerem przytlumic jakos ten marazm.
UsuńDziekuje, Elu...
Melancholia - "nic, które boli". Poczytaj Bieńczyka, zobaczysz, że ludzie maja to od wieków, jeszcze nikt nie wynalazł lekarstwa, ale "dotknięci" są zacnym towarzystwem, zawsze to jakoś pociesza;)
OdpowiedzUsuńMyslalam, ze melancholia wymarla w XIX wieku, ale diagnoza jest tak trafna "nic, ktore boli", ze gotowa jestem sie z nia zgodzic. Poza tym brzmi lepiej niz stres czy depresja.
UsuńWidzisz;) Diagnoza jest prosta, gorzej z leczeniem;) Melancholia nie umrze, ale nie ma co jej tak podkarmiać;)
UsuńZawsze to lepiej bys kobieta melancholijna od takiej ze zwykla depresja. :)
Usuńnie wiem jak pocieszyć Cie . Ale śle gorące pozdrowionka:) buziam
OdpowiedzUsuńIzunia, to musi samo minac, nie ma na to pocieszen i lekarstwa.
UsuńWidzisz, Panterko, ile nas tu jest, melancholiczek ze stanami depresyjno-lękowymi, jak je zwał tak zwał, wiadomo, o co chodzi.
OdpowiedzUsuńMam tylko nadzieję, że w końcu miną.
:*****
Zawsze mija. Sama jestem zaskoczona, jak wiele nas na blogowisku. Myslalam, ze tylko ja tak mam.
Usuń:***
Widzę, że też masz niemanie. Mus przeczekać, innej rady nie ma. Ale jest promyk nadziei. Za chwilę dnia zacznie przybywać.
OdpowiedzUsuńIlez nazw na jedna przypadlosc! Dochodzi jeszcze Twoje niemanie.
UsuńNa nowy rok przybedzie dnia na barani skok, a wiec jeszcze daleko, prawie miesiac.
A właśnie że nie! Dnia przybywa już w Wigilię!
UsuńHanko, no przecie pisze, ze na nowy rok, czyli od wigilii do onego nowego. Nie znalas tego przyslowia? Wigilia to najdluzsza noc w roku i przybywac zaczyna dopiero od nastepnego dnia, a do onego nazbiera sie tego skoku baraniego.
UsuńEhhh, zmuszasz mnie do metnych wyjasnien! ;)
Oj, no pewnie, że znam! Ale miło myśleć, że w Wigilię już się zaczyna! A potem zaraz bociany przyleco!
UsuńNo, w pierwsze swieto juz leco! :))))))))))))
UsuńOoooo znam to !!!!
OdpowiedzUsuńStaram się przetrwac takie chwile i walcze sama ze sobą.
Zapachy, mgnienia obrazów, wspomnień ... przywołuja tez pozytywne wspomnienia i mysli.
Więc gdy dopada mnie ta czarna strona szukam tych jasnych.
Nie jest łatwo ale trzeba , bo zwariuję .............
Ja daje sie poniesc temu ciemnemu nurtowi, nie ma co z nim walczyc, jak pisze Errata, bo czlowiek tylko sily traci, a i tak nie zwalczy. Samo musi minac.
UsuńKazdy sobie radzi na swój sposób, najważniejsze aby przetrwac ... prawda ?
UsuńCzlowiek to wytrzymala maszyna, przetrwa wszystko i jeszcze troche. :)
UsuńBardzo to pięknie opisałaś Panterko... Stan znany aż za dobrze... :(... Przytulam.
OdpowiedzUsuńPrzeszlo mi nieco i wrocilam do normalnosci. Swiat nie chce sie zatrzymac, czas biegnie dalej, trzeba doganiac zycie :)))
UsuńU mnie to nieokreślone, piękne, nagle przypomniane, jeśli powoduje ból, to raczej dobry, wzbogacający, a często euforię, przeżycie w rodzaju katharsis, po którym rzeczywistość wydaje się taka jakaś płaska...
OdpowiedzUsuńTaki stan, jak opisałaś, powodują bardzo konkretne wydarzenia - smutne lub złe. I wtedy pozwalam, jak napisałaś, nieść się temu nurtowi, czekając, aż wszystko wróci na właściwe tory, a trybiki rzeczywistości znów zaczną obracać się jak świeżo nasmarowane... Właśnie taki stan przeżywam i wciąż mi tego smaru za mało. To, co o tej porze roku było radością i oczekiwaniem, znalazło się za jakąś szklaną ścianą; widzę, a nie mogę poczuć...
Bezwlad ustal, ale tez malo co mnie cieszy, a swieta wrecz denerwuja i napawaja jakims strachem. Chcialabym, zeby juz bylo po wszystkim, zeby byl styczen.
UsuńDobrze ze juz wszystko dobrze :-) Znamy to znamy, ja czasami pisze wiersz, czasami post na blogu, czasami zas mam ochote zasypac sie piaskiem i tak przeczekac az samo przejdzie...
OdpowiedzUsuńPiasek potem trudno wydlubywac, ja wole sie koldra przykryc. :))))))
Usuń