Potrzebuje samotnosci. Nawet Kira mnie rozprasza, wiec nie zawsze biore ja ze soba, zwlaszcza pod wieczor, kiedy natlok mysli i intensywne poszukiwanie rozwiazan, ktorych tak naprawde nie ma, wygania mnie z domu.
Wiosna rozbuchana i wszechobecna jakos przestala mnie radowac. Bardziej z przyzwyczajenia niz z prawdziwej potrzeby, mechanicznie pstrykam jakies zdjecia po drodze.
Przysiadam gdzies na lawce, zatapiam sie w myslach. Wokol ptaki, lataja, cwierkaja, uwijaja sie przy budowie gniazd. Im to dobrze, jedynym ich zmartwieniem jest zlozyc i wysiedziec jaja, nakarmic mlode i problem z glowy. Czasem im zazdroszcze tego nieskomplikowanego zycia.
Czas plynie, a ja nic madrego nie umiem wymyslic, kazde rozwiazanie ma plusy i minusy. Wiem, ze pozostanie mi wybrac jedynie mniejsze zlo. Wiem tez, ze decyzja nie zalezy wylacznie ode mnie.
Jestem bezsilna...
Snuje sie tak do zachodu slonca. Lapie te zachody telefonem, bo nie chce mi sie targac aparatu. Dzien za dniem, zachod za zachodem, a swiatelka w tunelu nie widac.
Dni plyna leniwie utartym cyklem. Mnie ogarnal jakis bezwlad, za to mozg pracuje na najwyzszych obrotach. A wszystko to jedno bezproduktywne bicie ubitej juz dawno piany. Krece sie w kolko jak chomik na swojej karuzeli, ale do przodu nie poruszam sie ani o milimetr. Kazde wyjscie z tego impasu musi byc okupione wysoka cena, nie ma rozwiazania optymalnego. Jest albo-albo i kazde "albo" jest rownie zle i rzucajace cien na przyszle zycie.
Prawdopodobnie wszystko rozstrzygnie sie z koncem przyszlego tygodnia. Rozstrzygnie... moze, ale na pewno na dlugo potem pozostanie ogromny bol, niesmak i wyrzuty sumienia.
Nowy rower stoi i zacheca, a ja nie moge sie zebrac w sobie. Moze dzisiaj...?
Jeszcze raz wszystkim serdecznie dziekuje za slowa wsparcia w komentarzach, mailach, na fb i whatsapp´ach. Po pierwotnym szoku powoli wracam do zycia i normalnosci, choc przyczyna mojego wycofania nadal wisi nade mna cieniem.
Dobrze, że jestes ...... :) Zachody słońca są piękne, ale może spróbuj zrobić wschód.:)
OdpowiedzUsuńAle o wschodzie to ja glownie spie. Jestem sowa. :)
Usuńi zapewne jeszcze długo powisi tym cieniem, ale czas jest tym co pozwala nam się z każdą sytuacją w końcu oswoić, jeżeli nie pogodzić ... czas w końcu zwalnia bieg myśli i zachęca do życia ... po prostu dbaj o siebie i pamiętaj proszę, że tu dla siebie Ty musisz być najważniejsza! trzymaj się i jednak zabieraj Kirę na wieczorne spacery, bezpieczniej
OdpowiedzUsuńTo byly trzy wyjatkowe dni i Kira mi jakos zawadzala, co normalnie nigdy sie nie zdarza. Dzisiaj juz ze mna byla na popoludniowym spacerze. Na wieczorny nie mialam sily po 10km rowerem i 10 pieszo. :)
Usuńo matko! nie przetrenowałaś się?? świetna kondycja! :)
UsuńChodzic to ja moge, ale z roweru wrocilam padnieta, zupelnie brak mi kondycji do pedalowania.
UsuńPrzy silnym stresie wszystko co się kręci i trąca, przeszkadza się skupić, zawadza.
UsuńNajbardziej przeszkadza karuzela mysli, reszta jest do ogarniecia, Anus.
UsuńPiękne zdjęcia! Szczególną uwagę przyciągają zdjęcia zachodu (?)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
albumcodziennosci.blogspot.com
Dziekuje, Isabell. Zdjecia gowniane, bo telefonem robione, ale zachody sa i tak fascynujace. :)
UsuńJeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było.Uśmiechy przesyłam:)
OdpowiedzUsuńU mnie nawet nie jest "jakos", jest calkiem do d***y. :(
UsuńJa jak zwykle...pomilczę.
OdpowiedzUsuńOreczko... ♥
UsuńTeż się ucieszyłam jak zobaczyłam że się odezwałaś,obserwuję Pantero twój blog od dawna. nie zamartwiaj się ,przesyłam mentalnie promyki dobrej i jasnej energii .Po trudnych chwilach przyjdą dobre. Zdjęcia jak zawsze urocze Gosia z wrocławia
OdpowiedzUsuńDzieki, Gosiu. W takich chwilach czlowiek sie przekonuje, ilu ma wokol zyczliwych ludzi. :)
UsuńBędzie dobrze....
OdpowiedzUsuńNie bedzie, Agatko, nie bedzie...
UsuńAle zycie nie czeka, trzeba wracac.
Jest źle, ale będzie lepiej, musi !
OdpowiedzUsuńOj, Gigus, zeby tak chcialo musiec...
UsuńEch, pomilcze i ja... xxx
OdpowiedzUsuńIwus... ♥
UsuńSkoro to ten przypadek, w którym nie istnieje korzystne rozwiązanie, warto zrobić wszystko, by w razie czego jak najmniej mieć sobie do zarzucenia.
OdpowiedzUsuńJeśli do nas należy wybór mniejszego zła, wybierzmy tak, by zminimalizować straty. Jeśli zdarzenie nosi w sobie cechy nieuchronności i nic nie da się zrobić, najlepiej po prostu je zaakceptować. Czasem warto dać się ponieść fali, zamiast narażać się na utratę cennej energii życiowej. Wierzę, że uda Ci się znaleźć jakąś furtkę w tym zimnym, nieprzyjaznym murze. Nawet, jeśli w obecnej chwili jest zamknięta, za jakiś czas może uda się znaleźć zagubiony klucz ♥.
Tu nie ma zadnych korzystnych rozwiazan i to wlasnie jest najgorsze... Furtke znalazlam, mam nawet klucz, ale co z tego, kiedy za murem nic dobrego. Otwierac? Pozostawic zamknieta? Nikt na swiecie nie zadecyduje za mnie, bo odpowiedzialnosc zbyt wielka. Ehhh...
Usuńczasami potrzebujemy odizolowac się od innych, pobyć z daleka..tylko my. Czasmi trzeba zresteować mózg by popatrezc na wszystko potem z innej strony albo tylko lub aż po to by sie uspokoic. Skołatane myśli dopadają, niszczą, zatruwają. Nic nie trwa wiecznie ale niestety często zostawia długie ślady....ale i te z czasem się zacierają. Ale najważniejsze jest TERAZ Twoje teraz. Myslęze są koło Ciebie najbliżsi a to najważniejsze. I telefon do przyjaciela:):) Trzymaj się ciepła wiosny, zaglądnij pąkom do ich środków, pogadaj z motylem. to też pomaga oderwać się
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo serdecznie.
Masz racje, zapewne czas lekko zasklepi kazda rane, ale na jej pelne uleczenie nie ma najmniejszych szans. Pod strupem bedzie jatrzyc i bolec. Nie ma na swiecie takiego przyjaciela, do ktorego daloby sie zatelefonowac... Nikt nie przejmie ode mnie ciezaru odpowiedzialnosci.
UsuńZamiast gadac z motylami, przytulam sie do drzew, one daja mi czesc swojej sily.
♥
Nie doceniasz chyba ludzi!! Ci prawdziwi przyjaciele (a takich malo...) biora kawalki ciezaru, bagazu, zeby bylo latwiej niesc. nie zajduja odpowiedzi na pytani ale na przyklad sluchaja i sie nie wtracaja z dobrymi radami, a czasem taki strumien swiadomosci, co z czlowieka wylatuje, jak wie, ze ktos odbiera, to pomaga (to mialam na krotkiej terapii i zaskoczylam sama siebie).
UsuńGadam jako Chlopski Filozof i NIE radze Ci, ze MUSISZ latac po rynku i ludziom opowiadac.
takze, jako Chlopski Filozof, dodam, ze zle mija. Jak i cala reszta.
ament!
p.s. do drzew jak najbardziej, one sa BARDZO terapeutyczne, czasem wystarczy pod takim posiedziec, dotkac i powachac kory, popatrzec w gore...o przytulaniu nie wspomne, bo madrze robisz :))
Krysiu, gdyby to tylko o mnie chodzilo, moglabym sprobowac, ale... no wlasnie nie moge!
UsuńA ze mnie jest znana dendrofilka, przecie juz sie przechwalalam, ze ja z drzewami ten tego. :)
no tak, prawda.
Usuńja tez dendrofilka z Tobo ;)))
nawet w najgorszych sytuacjach życiowych.... trzeba żyć...
OdpowiedzUsuńdobrze, że powoli podnosisz się z desek
jestem myślami blisko i wspierająco ...♥♥♥
:***********
Ano trzeba zyc, choc czlowiek wolalby przestac istniec, a co najmniej zasnac na tak dlugo, zeby po przebudzeniu wszystko bylo jak dawniej. Odpowiedzialnosc to olbrzymi balast i bywa, ze lamie kregoslup, a wtedy naprawde nielatwo sie ponownie podniesc...
Usuń♥
Też pomilczę......... ale cieszę sie że jesteś
OdpowiedzUsuńGrazynka... ♥
Usuńnie wiem co napisać. Jeżeli potrzebujesz pomocy, to wiesz że na świat blogowy zawsze możesz liczyć.
OdpowiedzUsuńPotrzebuje, aby ktos za mnie zadecydowal i zdjal z sumienia odpowiedzialnosc. Wlasnie dlatego nikt na swiecie nie moze mi pomoc i to jest najgorsze... :*
UsuńJak dobrze że jesteś ANIU. Myślami i sercem jestem przy Tobie.
OdpowiedzUsuńJestem, Halutka, show must go on i kiedys trzeba w koncu wracac... :*
UsuńZnam ten stan,że jakby się nie obrócił to dupa z tyłu.Ale z każdej sytuacji jest wyjście...jak nie drzwiami to oknem...jak nie oknem to robimy dziurę w ścianie i wychodzimy...
OdpowiedzUsuńPofilozofowałam...
Życzę... DOBRZE!
;*
Sciana z betonu zbrojonego, dach i podloga takoz, a okien i drzwi brak. Bywa i tak... :*
Usuńno tak...głową muru nie przebijesz...
Usuńposłuchaj ze mną
https://www.youtube.com/watch?v=CCIhBPlZRkI
Najgorsze, ze w lapku cos mi sie zrobilo, ze zamilkl i niczego nie moge sluchac. Musze zawezwac fachowca. :(
Usuńa wez go pyrgnij przez okno i kup nowy. Albo przynajmniej mu to obiecaj...
UsuńChyba bede musiala powaznie z nim porozmawiac. :)
UsuńBardzo sie ciesze, ze wrocilas.....zdjecia piekne:):)
OdpowiedzUsuńTak niby wrocilam, ale tylko cielesnie... :*
UsuńCiężar odpowiedzialności i skutki związane z podjętą ostatecznie decyzją potrafią być mordercze. Nie zazdroszczę Ci sytuacji bo jest zapewne wyniszczająca. Wiem, że wtedy takie spacery są jakimś sposobem radzenia sobie z natłokiem myśli, ucieczką od tego co nas w domu przytłacza, przygniata. I nawet ukochany pies zawadza bo człowiek chce się w siebie zapaść i zniknąć. Nie wiem co Ci się przytrafiło ale tak dobrze opisałaś stan swojego ducha, że potrafię Cię zrozumieć. Miałam podobnie ale w skali mikro - moje maleńkie problemiki też rozpracowywałam spacerami w samotności. Trzymaj się Pantero, Pantery się nie łamią mają giętkie kręgosłupy. Całuję i myślę o Tobie.
OdpowiedzUsuńMoze moj kregoslup do konca sie nie zlamal, ale na pewno jest to ciezki i bolesny przypadek nieoperowalnej dyskopatii. Powoli przyzwyczajam sie zyc z towarzyszacym mi bolem, bo nadzieja na to, ze przestanie, jest niewielka... :*
UsuńAniu! Człowiek potrzebuje wyciszenia. Nie wszystko musi wykrzyczeć, pokażać , naświetlic. NIE WSZYSTKO! Jestem z Tobą myślami. wspieram Cię, aby dodać sił, Jak widzę mamy podobną przypadłość. Buziaki!
OdpowiedzUsuńTo cenne, Dorotka, dziekuje... ♥
UsuńAniu ,ciesze sie, ze Jesteś. Zdjęcia są śliczne ach ta wiosna, te kwiaty, te kolory to budzenie się do pełni zycia. Zachody są urokliwe:) . Kazdy dzien przyniesie więcej siły i po szoku wiecej trzeźwości. Bliscy też mogą wiele pomóc. Nie zamykaj się w sobie ale spacery i przytulając sie do drzew też dodają siły. Aniu myśle o Tobie . Jestes Kochana i mam nadzieję że zobaczysz "Światełko"
OdpowiedzUsuńWidzisz, Iza, najgorsze jest to, ze tak naprawde nikt nie moze pomoc, doslownie nikt. Ale w koncu trzeba zaczac zyc z tym brzemieniem, bo innego wyjscia nie ma. Moze czas zlagodzi bol, bo wyleczyc, nie wyleczy.
Usuń:*
zabrzmi infantylnie, ale...czlowiek przyzwyczaja sie do nowej sytuacji, szok i bol zaczynaja powszedniec troszke (nie tak od razu i niekoniecznie zupelnie ale na zawsze), bo jak nie ma wyjscia, to trzeba zyc inaczej od dzis. od wczoraj, od jutra....
UsuńC.F.
Na pewno z czasem emocje zostana przytlumione, ale zapomniec sie nie da. Ten robal bedzie juz drazyl mozg przez reszte zycia.
UsuńTrzymam kciuki, żeby najmniej bolało, Aniu ♥
OdpowiedzUsuńMusi duzo czasu uplynac, zeby bol zlagodnial... :*
UsuńNapisałam długi komentarz, ale wysłałam go... mailem. :))
OdpowiedzUsuńJa wiem, ze chcecie dla mnie jak najlepiej, ale to sprawa z gatunku nierozwiazywalnych...
UsuńOdpowiedzialam Ci mailem. :*
Dobrze że nie zniknęłaś całkiem to ważne.
OdpowiedzUsuńCzas leczy, powoli ale skutecznie. Wiem że to najlepszy doktor. Teraz tylko spokój, spróbuj wyciszyć myśli, natłok i patrzenie jak pociągi myśli jak na dworcu, one zasłaniają widok uniemożliwiają dostrzeżenie wyjścia.
Paradoksalnie w ciszy znajduje się ukojenie. Dobrze że jesteś.
Zeby to bylo takie proste, Elu... Czas jednak w tym przypadku moze podzialac na niekorzysc.
UsuńAle zyc dalej trzeba, wiec jestem.
Nie wiem czy to sprawa do której można z czasem nabrać dystansu. Ale tego ci życzę. Żeby czas przyniósł ulgę w bólu prędzej niż teraz to się wydaje możliwe
OdpowiedzUsuńChyba nie mozna, bedzie sie ciagnela przez cale zycie...
Usuń"chyba" daje nadzieję
Usuńa nadzieja umiera ostatnia
naprawdę
I tego wlasnie kurczowo sie trzymam.
Usuńdawaj, Anka, zadecyduję za Ciebie i cała wina spadnie na mnie ! ;)
OdpowiedzUsuń♥♥♥
Gdybym mogla... ale nie moge.
Usuńnie wiem czy czas leczy tak do końca. może? mnie po mojej tragedii leczył jakieś 20 lat.
OdpowiedzUsuńtrzymaj sie aneczko, cóż moge powiedzieć....
To z pewnoscia kiedys sie przytlumi, ale nigdy nie zniknie.
UsuńI to jest w tym wszystkim najgorsze.
Pomilczę , pomyślę <3 ...
OdpowiedzUsuńAmyszko... ♥
UsuńZ własnego doświadczenia podejrzewam bowiem że Twoje jest podobnego kalibru.
OdpowiedzUsuńOkoło 2000 roku decyzja i sumienie poczucie winy.. Chociaż po decyzji biegałam szukając innego wyjścia i wydawało mi się że znalazłam. To jednak było tylko wyobrażenie, guzik prawda, nawet gdybym je wprowadziła w życie, byłoby tak jak przed podjęciem pierwszej decyzji. U mnie sumienia zostały obciążone trzy(rodzeństwo), co i tak nie zmieniło wagi tego obciążenia liczonego na pojedyncze sumienie.
Niestety nie było innego wyjścia i nawet dziś po latach w innych niby realiach, nie znalazłoby się inne wyjście.
Nie obciążam już siebie, wiem że nie jestem najważniejszą osobą na świecie i każdy ma swoje życie, swoją ścieżkę a przypadków nie ma. Boli? Tak, czasami boli.
Sa w zyciu sytuacje, kiedy nie ma dobrych rozwiazan, a kazde mozliwe okupione byc musi jakas ofiara. I gdyby to byla ofiara li tylko materialna, pies to tracal. Kiedy ofiara jest jednak niewspolmierna, obciAZAJACA na cale zycie i nie do unikniecia, to gorzej.
UsuńCzasami nie mamy wpływu na rozwój wypadków albo mamy niewielki lub też musimy z kimś dzielić się rozwiązaniem, które niekoniecznie jest najlepsze. Wtedy dobrze jest odpocząć od męczących, trudnych spraw i myśli. Bo skoro nic nie możemy poradzić...
OdpowiedzUsuńDobrze, że wyszłaś, dobrze, że piszesz. To trochę pomaga zachować równowagę, trochę oddala kłopoty. Nawet jeżeli tylko na chwilę to warto.
Pomyśl o jednym. Wszystko przejdzie, wszystko minie. Nastaw się na przeżycie tego problemu, tych trudności. Wiem, że to niełatwe ale naprawdę pomaga. Staram się stosować taką postawę przy największych problemach.
Ściskam i towarzyszę, gdziekolwiek jesteś i cokolwiek robisz...
Jestem nastawiona na przezycie, po prostu musze byc. Moja samotna wloczega po polach sodala mi nieco sily. Choc szczerze mowiac, wolalabym glowy spod koldry nie wychylac, ale tym sposobem nie uciekne od problemow. Musze im stawic czolo. Najgorsze jest to, ze skutki moich decyzji nie znikna, beda sie za mna wlec przez cale zycie i tego wlasnie sie obawiam najbardziej.
UsuńPS. Jaką byś nie podjęła decyzję, zawsze będzie zawierała plusy i minusy. Zawsze też będzie w Twojej pamięci. Na razie żywa i gorąca, po trochu będzie stygła, okrzepniesz. Jednakże nigdy nie zapomnisz i czasami znowu będzie żywa i gorąca ale coraz rzadziej. Wiem, bo też się borykam i od czasu do czasu mi dokucza. Ale przez większość czasu mogę normalnie żyć.
OdpowiedzUsuńWlasnie o tym wyzej napisalam. ;)
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=oG6pEolAKm8
OdpowiedzUsuńDobrze, ze znam tekst, bo wysluchac nie moge, cos mi w lapku sie popsulo i zaniemowil. :(
Usuń♥♥♥
OdpowiedzUsuńHanus... ♥
UsuńPiszesz, że za furtką też nie jest dobrze... Nie wiem, jak u Ciebie, ale u mnie każda zła chwila zawsze obracała się w "lepiej". Życzę Ci, żeby u Ciebie też to tak zadziałało:)
OdpowiedzUsuńTrzeba bedzie pogodzic sie z rzeczywistoscia "po", choc latwo nie bedzie, a nastepstwa moga trwac bardzo dlugo. Ale moze doda mi to sil, zgodnie z powiedzeniem, ze co nas nie zabije, to wzmocni.
UsuńJedno wiem na pewno, lepiej nie bedzie.
:) No to niech nie będzie gorzej:) I tego też Ci z całego serca życzę:)
UsuńGorzej to juz chyba byc nie moze... Masz racje, zapewne sie z lekka poprawi.
UsuńNapisałaś, że jesteś sową; ja jestem skowronkiem i Twoje posty czytam zwykle z co najmniej sześciogodzinnym opóźnieniem. Zawsze mnie to trochę martwiło (?), trochę denerwowało (?) - właściwie nie wiem, jak to nazwać. Jednak teraz martwi mnie to, że nawet gdybym czytała je natychmiast, to i tak w żaden sposób Ci nie mogę pomóc. Choćby najbardziej życzliwe osoby radziły, co masz zrobić, to wybór będzie Twój i Ty poniesiesz konsekwencje. Nie wiem, co się zdarzyło, a moja wyobraźnia produkuje najdziwniejsze scenariusze, choć staram się ją hamować. Myślę o Tobie, gorąco życząc Ci spokoju, choćby wynikającego z faktu podjęcia decyzji. Nienawidzę bowiem takiej szarpaniny, takiego kołowrotu myśli, takiego rozchwiania, choć decyzje, które do tej pory musiałam podejmować, raczej nie były tak wielkiej wagi jak ta, którą Ty musisz podjąć. I nienawidzę własnej bezsilności w takich sytuacjach.
OdpowiedzUsuńPrzytulam Cię serdecznie, a jeśli może Ci to przynieść choć odrobinę ukojenia, to dobrze.
Wlasnie, bezsilnosc to bardzo adekwatne okreslenie mojego obecnego stanu. Ale nawet w najmniejszym stopniu nie zdajesz sobie sprawy, ani Ty, ani wszyscy pozostali komentujacy, jak bardzo mi Wasze cieple slowa, wsparcie i motywacja, pomagaja. Naprawde! Tym bardziej, ze nie wiecie, co tak naprawde sie dzieje, a mimo to jestescie ze mna.
UsuńA ja z dnia na dzien czuje sie jakby silniejsza emocjonalnie. Jestem prawie przekonana, ze to "mniejsze zlo" jest wlasciwe, choc wolalabym oczywiscie o tym nigdy nie musiec rozstrzygac.
Tak to jest. Podejmujesz decyzje, bo uwazasz, ze tak jest najsluszniej. Automatycznie przestajesz rozwazac co by bylo gdybys podjela inna dezycje! Decyzja jest jedna i z nia zyjesz, ciagle sobie powtarzasz, ze ona jest sluszna. To jest dojrzala decyzja dojrzalego czlowieka. Kropka.
UsuńPozdrowienia. Odezwie sie wkrotce tez inaczej.
I tu sie mylisz, Echo, bo ja nieprzerwanie rozwazam, co by bylo gdyby. Niby podjelam decyzje, ale nadal nie jestem jej pewna. Ide za ciosem, ale wciaz sama sie pytam, czy to rzeczywiscie wlasciwe. Ehhh, chcialabym, zeby byl juz maj i zebym wszystko miala juz za soba...
Usuń:*
Ale po co rozwazasz to co juz zostalo postanowione w momencie podjecia decyzji? Decyzją, podjętą wytyczasz sobie następny krok do 'przodu' ( choć pozornie stoisz w miejscu) i WŁASNEJ decyzji/postanowienia sie trzymasz, nawet gdybyś spostrzegła dyskomfort życiowy. 'Powinno' się (teoretycznie i idealistycznie) stać za swoimi decyzjami, żeby sie nie rozmienić na drobne. No nie? Wiem, że to trudne ale 'nie mozna przecież wstępować po raz drugi w ten sam nurt rzeki'... :/
UsuńNo masz slusznego, Echo, ale rozum sobie, a serce i sumienie sabotuja. Ale po tylu slowach wsparcia nabieram pewnosci, ze mimo wszystko dobrze robie.
UsuńBuziaku... :*
OdpowiedzUsuńGosiu... ♥
UsuńŻyczę Ci, żeby wyjście z tego kryzysu pojawiło się i żebyś zaczęła wychodzić.
OdpowiedzUsuńNie da się uniknąć w życiu sytuacji, które nas przerastają, musimy sobie dać czas na przeżycie silnych emocji i powrót do równowagi. A na rozwiązania czasem trzeba poczekać dłużej.
Uściski serdeczne!
Sprawa rozwiaze sie z koncem przyszlego tygodnia, pozniej juz tylko bede musiala dluzej stosowac autoterapie, zeby nie zwariowac. Licze, ze z czasem mi sie to uda.
UsuńBuziaki:*
Skoro lepiej nie będzie, trzeba zdać się na "czas" i jego leczące / stępiające działanie. Bo żyć przecież chcesz i masz dla kogo. Podejmij taką decyzję, jaką po rozważeniu uznasz na najsłuszniejszą ze wszystkich niedobrych. To, że nie działasz w pośpiechu, tylko słuchasz swego wnętrza, jest okolicznością wspomagającą. Gdybyś mogła jeszcze dodatkowo porozmawiać z kimś, do kogo masz zaufanie - nie po to, by sugerować się jego radą, lecz jedynie po to, żeby zyskać nowy punkt widzenia. Jest ich tak wiele, jak wielu jest ludzi.
OdpowiedzUsuńGdy już coś zdecydujesz, zatrzaśnij tę furtkę i nie wracaj tam już nigdy. Skoro i tak nic lepszego nie można było zrobić, nie wolno dręczyć się wyrzutami sumienia. Myślę, że intuicyjnie odkryłaś najlepszy sposób dojścia do rozwiązania swojego problemu - długie, samotne, forsowne wyprawy sprzyjają samopoznaniu. Już niedługo odkryjesz to, co trzeba. A potem już tylko czas będzie leczył rany.
Rozmowa odbedzie sie jutro i bedzie to rozmowa z osoba obca, nie znajaca wczesniej realiow, ale kompetentna. Decyzja zostala juz przeze mnie podjeta, moze potrzebuje jeszcze cudzego przytakniecia, aprobaty? Zobaczymy.
UsuńCalkiem jednak nie da sie wymazac z pamieci przykrych zdarzen. Licze, ze uplyw czasu bedzie dzialal na moja korzysc. Wiesz, jak to z wyrzutami sumienia bywa... Trutka na szczury nie dziala na nie, sa niesmiertelne i namolne. Ale powalczymy, a przynajmniej sprobujemy.
Pantera, czasem jest tak, że "zdrowieje" się jeśli się wybaczy. Także sobie, a może przede wszystkim sobie?
UsuńJeśli nie można podjąć jedynie słusznej decyzji trzeba wybrać tą możliwie najlepszą. Tylko ze śmiercią nie ma dyskusji, reszta choć dotkliwie boli, to wpisuje się w nasze życie. Będzie dobrze, zobaczysz, nie dziś, nie jutro, może za rok. Smutek nie trwa wiecznie, a czas leczy rany. Wyświechtane, ale życiowe powiedzenie.
Miejmy nadzieje, ze sie nie mylisz, Mnemo.
UsuńWspółczuję, dobrze, że zdjęcia robisz... :).
OdpowiedzUsuńMnie pomaga zrobienie tabeli z plusami i minusami każdej z decyzji - każdego z rozwiązań. Dodatkowo przyznaję tym "za" i "przeciw" wagę, zależną wyłącznie od moich osobistych priorytetów.
Trzymam kciuki!
Tak zrobilam, Abi. Z ta tabela w glowie przemierzalam kilometry. Ze moj mozg w ogole to wytrzymal, to jeden wielki cud. Teraz wiem, co mam zrobic, choc jak wspomnialam, jest to tylko mniejsze zlo, a nie dobre rozwiazanie problemu. Nie mam jednak innego wyjscia. :*
UsuńTo ja tylko przytule i pamietaj mysle o Tobie:***
OdpowiedzUsuńStar, skoncentruj sie na walce, to jest najwazniejsze dla Ciebie. Bedziem sie tak obie kaleki wspierac, to poginiemy marnie. Wiem, wiem, zadna z nas nie umie skupic sie tylko na sobie i zapomniec o reszcie swiata, a szczegolnie o tych, za ktorych trzeba mocno kciuki trzymac.
UsuńJa o Tobie tez ani na chwile nie zapomnialam. :*
Pantero, mimo, że jesteś smutna, zatroskana i zagubiona widzissz piękno otaczajacego Cię świata, a to już coś.
OdpowiedzUsuńNadzieja, światełko w tunelu...
Wszystkiego dobrego Ci życzę i pozdrawiam :)
A bo natura nie przestaje mnie zachwycac, bez wzgledu na moj nastroj. A moze nawet w tym wisielczym humorze bardziej.
UsuńDzieki, Iza :*
A ja życzę podjęcia tej właściwej decyzji, żeby bolało jak najmniej, skoro już musi boleć. I dużo siły!
OdpowiedzUsuńDajecie mi tyle sily, ze coraz mniej sie boje. :)
UsuńNo to przecie po to my tu sa!! to masz jak w banku!
UsuńKocham Was, dziewczyny!
UsuńIdentycznie chyba jest u mnie...
OdpowiedzUsuńTrzymaj się, czas wszystko przytłumia,
Usuńale nawet zło nie trwa wiecznie...
A co Ty, Krysia, dzisiaj tak inkognito? :)
UsuńA bo włączam Internet i na razie nie jestem w formie i raz tak i innym razem inaczej wrrrr...
UsuńTrudno sie dziwic po ostatnich przejsciach. Ja juz w ogole przestalam sie wylogowywac, bo tez pewnie bym zapominala i wystepowala anonimowo. ;)
Usuń♥
OdpowiedzUsuń:***
UsuńFajnie ze wrocilas Pantero, tyle bylo madrych, wspierajacych komentarzy powyzej ze dla mnie juz slow zabraklo! Przesylam usciski serdeczne! xx
OdpowiedzUsuńNiby wrocilam, ale mysli kraza gdzie indziej...
Usuń