To byla typowo jazda probna, podczas ktorej zbieralam doswiadczenia, co do techniki jazdy na swiezo zmontowanym przez meza rowerze. Tak zmontowal, ze mi sie kierownica ruszala i podczas hamowania opuszczala w dol. Poza tym siodelko bylo za wysoko, choc w domu niby sie przymierzalam. Ale co innego teoria, a co innego okazalo sie w praktyce. Musi byc nieco nizej, bo mam problemy z ruszaniem z miejsca, a nie umiem wsiadac z pedala. Siedzenie upija mnie w tylek, choc przeciez nie jest on w zadnej mierze koscisty. Chyba zanabede sobie zelowa poduszeczke.
Poza tym jezdzi sie niezle, no chyba ze droga wiedzie pod chocby najmniejsza gorke. Nawet na pierwszym biegu slabo daje rade, ale to kwestia wytrenowania, wiec pewnie z czasem sie poprawi. W koncu mialam kilkuletnia przerwe w kolarstwie, kiedy skradziono mi poprzedni rower. Czasem wsiadalam na silowni na rower stacjonarny, ale to wszystko za malo. Obawiam sie, ze jutro-pojutrze bede miala problemy ze wstaniem z lozka z powodu zakwasow lydek i tylka. Zobaczymy.
Przy okazji nie pomyslalam, zeby wziac ze soba cos do picia, wiec skrocilam wycieczke, zeby jak najszybciej znalezc sie w domu i dobrac do butelki z woda mineralna. Zreszta jak na jazde probna te niespelna 10 km wystarczy.
Zahaczylam o Kiessee, gdzie drob zdecydowanie postawil na przemieszczanie sie parami. Pewnie niedlugo zaczna prowadzac mlode. W drodze powrotnej ze zdziwieniem zauwazylam, ze juz zaczyna kwitnac rzepak. Pole jeszcze zielonkawe, ale w krotkim czasie wybuchnie soczysta zolcia.
Ten sam kwiatek rzepaku z roznej perspektywy (mozna powiekszyc kliknieciem) |
W czasie, kiedy zajeta bylam fotografowaniem, moj osiolek (oczywiscie czarny jak dusza moja i nastroj w ostatnich dniach) stal cierpliwie, czasem tylko od niechcenia skubiac trawe. Glodny przeciez nie mogl byc, zostal w domu szczodrze naoliwiony.
Po powrocie do domu przespalam sie godzinke, a po poludniu zaliczylam nastepny 10-kilometrowy spacer, tym razem na piechote. Wysilek fizyczny pomaga mi nie myslec bez przerwy o problemach, a poza tym ulatwia spanie w nocy, z czym mialam ostatnio dosc powazne klopoty.
Jeszcze wazna wiadomosc dla uzytkownikow bloggera. Przeczytajcie koniecznie post Miry, ktorej przydarzylo sie male nieszczescie, jej blog zostal zhakowany. Podawajcie te wiadomosc dalej na wlasnych blogach, im wiecej osob sie o tym dowie, tym lepiej. To moze spotkac kazdego z nas!
Solidny wysiłek fizyczny dział cuda. Oby tak było i w Twoim przypadku. Trzymaj się.***
OdpowiedzUsuńSzkoda, że ja nie umiem jeździć na rowerze.
Nie gadaj! Niemozliwe!!! Mysle, ze powinnas nadrobic zaleglosci i sie nauczyc, bo to cudowny sposob spedzania wolnego czasu. Laczysz wysilek fizyczny z doznaniami estetycznymi, zwiedzajac okolice. :)
UsuńPewnie ze to do wytrenowania jest. Jak porownalam wyniki biegania z tamtego roku o tej samej porze to sa o wiele lepsze, choc wydaje mi sie zem slabsza znacznie. Rowerek masz przesliczny, ale doopsko to Cie bedzie bedzie bolalo, oj! I to nie od zakwasow, jak podejrzewam :-)
OdpowiedzUsuńW swojej naiwnosci myslalam, ze skoro tak duzo chodze, to mam silne nogi. Ale na zadyszke papierochowa to juz mi nic nie pomoze... Dzisiaj jeszcze (juz?) tylek mnie nie boli, z zakwasami tez nienajgorzej. Bedzie dobrze! :)
UsuńPantero, kiedyś czytałam w instrukcji do rowera, że może wystąpić "bolesność od siodła"
UsuńNo i wystąpiła :))) Po paru wycieczkach Ci przejdzie. Przy takim siodełku jak masz żelowa nakładka nie jest potrzebna.
Może mnie zmotywuje Twój wpis, bo kiedyś potrafiłam przejechać nawet 100 km dziennie, ale to było kiedyś... :(
No coz, lekka "bolesnosc od siodla" daje sie zauwazyc, ale bywalo gorzej, wiec nie ma sie czym przejmowac, przejdzie.
UsuńO rany, az mnie zatchnelo! 100 km dziennie? Tos Ty jest profi pelnom gembom, Iza! W tydzien moze dalabym rade tyle przejechac. :)
Jeździłam (amatorsko!) na wycieczki rowerowe po różnych krajach no i oczywiście po naszym pięknym kraju.
UsuńFormę wtedy miałam taką, że niektórzy faceci wymiękali, to cudne uczucie widzieć, jak facet zostaje w tyle... :)
Ale to już HISTORIA :(
Chapeaus bas, Iza! Ja juz na pewno nie porwe sie na takie dystanse, nie w moim wieku. :)
UsuńJa też :)
UsuńTeż się nie porwę i też już nie w tym wieku :)))
Albo sie tak dobrze trzymasz na tym zdjeciu, albo zalewasz z tym swoim wiekiem. :)
UsuńEee, zgrabne ujęcie i tyle :)
UsuńKokietka! :)))
UsuńAkurat, mam zrobić selfie?
Usuń:)))
Przeciez juz Cie widze na zdjeciu. :)
Usuń:)))
UsuńTu nie ma nic do smiania! Tylko pozazdroscic urody. :)
UsuńCieszę się po wpisie wyłania się dawna Pantera.Wysiłek fizyczny dobrze wpływa na zbolałą duszę. U mnie nici z rowerka dopiero co wygrzebałam się ze złamania nogi.może kiedyś.Gosia z Wrocławia
OdpowiedzUsuńNie od razu Krakow zbudowano, wiec i Ty z czasem dosiadziesz stalowego osiolka, a potem juz z gorki. :)
UsuńSiodełko powinno być tak ustawione , że gdy będziesz naciskała na pedały , to musisz mieć wyprostowane nogi . Nie powinny być zgięte , bo wtedy szybko te nogi cię zabolą , no i pracują zupełnie inne mięśnie . Złą metodą jest ustawione siodełko tak , że sięgasz ziemi ...Ja jak wybieram się na przejazd rowerem , to planuję przynajmniej 30-50 km i przy szybkości 16-18 km. na godzinę spokojnie sobie jadę . Do picia zabieram wodę z cytryną , odrobiną soli i cukru , żadnych kanapek . Pozdrawiam i radzę jak najwięcej jeździć ...kup licznik rowerowy na którym widać z jaką prędkością jedziesz , to bardzo pomaga utrzymać odpowiedni rytm jazdy ...
UsuńAndrea Calabrone
Ale ja MUSZE dotykac ziemi z siodelka! Inaczej nie wsiade, jak pokazala praktyka, tak mam i juz. :)
UsuńNo i nie od razu Krakow zbudowano, Andrea, powolutku bede sie wdrazac. Najgorsze dla mnie sa te pagorki, pod ktore trza sie wspinac, a teren mamy niestety pagorkowaty. Nie trace jednak nadziei, ze w koncu ogarne to wszystko i jazda nie bedzie mi sprawiala takich trudnosci. Cwiczenie czyni miszcza przeciez, co nie? :)))
Andrea Calabrone
UsuńPrzecież masz z prawej strony sterowanie biegami ...jak pod górę , to na na jedynkę ...jak w samochodzie ...Jeżeli musisz nogami sięgać ziemi , to zwróć uwagę , że nie wykorzystujesz odpowiednio nacisku na pedały nogami , bo masz je zgięte ....trenuj , to cie zabiorę na daleki przejazd ...kiedyś ...może ...
Rower cud, szyk i elegancja.
UsuńW miare jezdzenia znajdziesz odpowiednia wysokosc siodelka i odleglosc jego od kierownicy. Zelek na siodeko koniecznie, choc masz siodelko szerokie.
Podziwiam te 10 km za pierwszym razem. Ja przez tydzien robilam rundke 7 km ale zwiekszalam szybkosc. Rutynowa rundka pozwolila mi sie skupic na wlasnej pracy nog i obserwowac jak sie rower zachowuje pod moja wodza. Kierownica tez mi raz opadla bo sie zbytnio unioslam... na nogach pod gorke i naciskalam na kierownice. Dokrecania rozne Cie czekaja zanim sie rower ulozy. Dobrze po sezonie letnim dac go do sprawdzenia 'specjaliscie' z odpowiednim kluczem. To normalne przy nowym rowerze.
No to, cieplego wiatru we wlosach i w plecy!
Andrea, toz przeciez wiem, ze mam biegi i nawet z nich korzystam, ale nawet na tej jedynce trudno mi bylo wjechac pod gorke. Kondycji nie mam za grosz, a nogi slabe mimo codziennych wedrowek.
UsuńZeby Tobie dorownac, musze jeszcze troche potrenowac... :)
Echo, ja bym nawet dalej pojechala, oczywiscie z zatrzymankami na odetchniecie. Tylko brak wody sklonil mnie do przerwania wycieczki. Goopia sprawa, zapomnialam, a na przyszlosc bede uwazac. :)
UsuńJa za bardzo sportowa to nie jestem, ale rower uwielbiam.....:)Fajne zdjecia:):)
OdpowiedzUsuńJa najbardziej lubie wedrowac, szczegolnie z Kira. Na rower psina sie juz nie nadaje, pikawka by jej wysiadla od dlugodystansowego biegania, bo w tym roku skonczy 9 lat. :)
UsuńŚwietnie, ze jeździsz Aniu! Masz gdzie (widoki i zdjecia przepiekne!). Tez za rowerowymi przejazdżkami tęsknię a tak się porobiło, ze od dwóch lat nie mam kiedy na rower wsiąść. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś pojeżdżę.
OdpowiedzUsuńUściski serdeczne z mokrego i zminego Podkarpacia!:-))***
Kiedys jezdzilam czesto i regularnie, pozniej mi tego osiolka ukradli i zawsze bylo cos wazniejszego do kupienia. Teraz musze praktycznie zaczynac od nowa, bo niby umiejetnosci jazdy na rowerze i plywania sie nie zapomina, ale z wprawy czlowiek calkiem wyszedl i czasem zdarza mi sie jezdzic wezykiem. ;)
UsuńU nas wiosna rozpanoszyla sie w najlepsze, ale i do Was na Podkarpacie w koncu dotrze.
Buziaki :***
Gratulacje,
OdpowiedzUsuńże znowu polubiłaś rower, będę miała wreszcie prawdziwą koleżankę, która używa roweru często :-)
Ja bez roweru nie potrafię już nic robić...
Na rowerze to ja zawsze lubilam jezdzic, ale dlugi czas go nie mialam, az do teraz. Ale z koniecznosci rower traktuje jedynie relaksowo, a obejsc nie moge sie bez auta. :)
UsuńO jak ja dawno nie jeździłam na rowerze. Przez to mimowolnie stałam się tą utyskującą na wszędobylskich i często zupełnie niewychowanych rowerzystów w mieście. Ale to długa historia. Cieszę się, że jeździsz, dotlenisz się, przewietrzysz. I na prawdę już rzepak kwitnie?
OdpowiedzUsuńCale szczescie, ze nie musze jezdzic po miescie, zwlaszcza ze ruch rowerowy jest u nas bardzo wielki i niektorzy jezdza naprawde po wariacku. Mam swoje pola, gdzie jestem sama.
UsuńSama widzisz, ze rzepak juz zaczyna kwitnac, to sa oryginalne kwiatuszki.
Podziwiam Cie Aniu, nie lubię roweru wolę dreptać .Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńJa tez wole lazic, chocby z tego powodu, ze moge z Kirunia, a do roweru musialabym kupic dla niej przyczepke, bo przeciez nie kaze starszej pani latac za rowerem. :))
UsuńSuper, że pierwsze koty rowerowe za płoty ;) Żelowe siodełko na pewno jazdę uprzyjemni, a reszta się zapewne dotrze w uzytkowaniu.
OdpowiedzUsuńMój rower jeszcze w piwnicy stoi, trzeba będzie go niedługo wyciągnąć spod sterty różnych "przydasi" i sezon rozpocząć.
Zeby nie wyciagac roweru spod sterty, kupie sobie stojak, zeby rower mogl w zimie wisiec, a nie stac na oponkach, bo sie psujo. :)))
UsuńAniu dobrze , ze jexdzisz a wprawe nabierzesz . Tylko spokojnie , nie przeforsuj się. Na początku sezonu zawsze bolą mnie 4 litery bardziej a później już nie tak. Chociaż ważne by siodło było dobre.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjecia, zachwycam sie wciąż
Co do chińszczyzny na blogach właśnie przedwczoraj chciałam wejść na archiwalny blog koleżanki blogowej a tam chińszczyzna- google. Po przeczytaniu-Miry- napisałam do kol. żeby sprawdziła.
.Buziaki
Zawsze dobrze wiedziec o szybkiej mozliwosci pozbycia sie chinszczyzny z zycia, zamiast tracic czas na wpadanie w panike.
UsuńMyslalam, ze tylek bedzie mnie bardziej bolal, widocznie siodelko jest lepsze, niz mi sie wydawalo. :))
Bardzo się cieszę, że wysiłek fizyczny Ci pomaga! :))) Jednak co ruch, to ruch :)
OdpowiedzUsuńJak tyle lat nie jeździłaś to tyłek może Cię boleć. Mnie po zimie boli jak wsiądę na rower. Później się przwyczaja, więc może jeszcze poczekaj z tą nakładką :)
Pozdrawiam Cię ciepło :)
Zobacze, jak sie to jezdzenie dalej rozwinie i co moj zadek na to. Po dwoch dniach nie mam zakwasow, wiec chyba juz nie bedzie mnie bolalo. Myslalam, ze bedzie gorzej, widac to chodzenie sporo mi pomoglo. :)
UsuńWczoraj byłam na godzinnym spacerze i myślałam o Tobie, że Ty tak często, a ja prawie wcale w ostatnim czasie. :( trzeba to zmienić! :)
UsuńA czy myslisz, ze gdyby nie Kira, to ja bym tak chetnie lazila, zamiast odpoczywac? :)))
UsuńPies to dobry motywator :)
UsuńNo ba! :)))
UsuńTak się przejęłam tym atakiem i zamieszczaniem ostrzeżenia na moim blogu, że zapomniałam, co chciałam Ci napisać w pierwszej wersji komentarza. Ech....
OdpowiedzUsuńNo dobra- żelowa nakładka na siodełko jest dobra. Mam taką na stacjonarnym, bo inaczej odbiłabym sobie kości w....
Masz bardzo fajny rower, chyba kupię sobie nowy, bo mój stary całkiem zaruściał:):):):):)Nabrałam ochoty na takie wycieczki. Tylko, że u nas wszędzie pod górkę:) i będzie większy kwas w nogach.
10 kilometrów na pierwszy rzut, to całkiem przyzwoity wynik, a zdjęcia już mocno wiosenne:) U nas pola dopiero nieśmiało zazieleniły się, ale idzie ciepełko, to pewnie nadgonią:)
Moze Ty masz koscisty zadek, ja wprost naprzeciwko, wiec ten moj tluszczyk powinien mi za poduszeczke sluzyc. Sie zobaczy i sie ewentualnie kupi albo i nie. Najwazniejsze mam, lancuchy do zapinania i koszyczek na drobiazgi. Kocham tego mojego osiolka i nie moge przestac sie nim zachwycac. Glaszcze i gadam do niego. ;)))
UsuńA rzepak mnie sama zaskoczyl, ze tak wczesnie zakwitl. No ale zimy nie bylo, wiec co sie dziwic.
Zaruściał :))) - Jaskółko, u Ciebie zawsze znajdę jakieś słowa, które używane były przez moją babcię i w ogóle w moim domu rodzinnym i czasem zapomniane przeze mnie :))
UsuńNa zieleniaku widziałam dzisiaj kluczyki - ciekawe, czy sprzedawczyni zrozumiałaby mnie, gdybym o nie poprosiła ;)
Pantero:) Zadek to ja mam bardziej taki no... na pewno nie kościsty:) A na stacjonarnym jest siodełko bez sprężyn i można siniaków na zadeczku się nabawić. Rower ma jednak pod siodełkiem sprężyny. Żelowa nakładka na stacjonarnym ratuje resztki mojej ochoty do kręcenia na nim.
UsuńLidio- te słowa tak jakoś same się pchają. Dlaczego by ich nie używać, skoro dodają kolorytu wypowiedzi? Kluczyki w moim ogrodzie są w pełni rozkwitu. Ta nazwa też bardziej mi się podoba niż pierwiosnek czy prymulka. Spróbuj zapytać, sama jestem ciekawa czy wiedzą:)
Pierwsze slysze o kluczykach, to chyba jakis regionalizm, bo u nas w lodzkiem byli jeno prymulki albo pierwiosnki.
UsuńA zaruscial to zardzewial? Tez tego nie znalam. :)
Zaruściały to jest stopień gorzej od zardzewiały. Zaruściały to już takie przerdzewiałe, że się sypie.
UsuńKluczyk jest regionalną nazwą pierwiosnka. Tu w cieszyńskim i na Śląsku mówi się kluczyki zwłaszcza na te żółte pierwiosnki. One rosną także dziko na brzegach jarów i w sadach..
U mnie na blogu, na samej górze, masz zdjęcie właśnie takich kluczyków-półdzikusów :)
UsuńDzieki, Jaskolko. Niemniej pierwiosnek bardziej mi sie podoba od kluczyka. Kluczyk to kluczyk i sluzy do otwierania, a nie do pachnienia. :)))
UsuńA zaruscialy musi pochodzic z niemieckiego, gdzie rdza to rost. Potem nieco spolszczono i wyszlo zrusczenie. Odkad zyje w Niemczech, odkrylam juz tyle polskich slow, ktore sa stad. ;)
No popatrz, my to jednak mamy wiele wspólnego. Całkiem niedawno, również w związku z rowerem, zakrzyknęłam w pełni szczęścia "Nareszcie!".
OdpowiedzUsuńTak dokładnie, to nareszcie się go pozbyłam, po latach bezproduktywnego trzymania go w piwnicy i przestał mi ją zagracać :)
A idz, Frau Be! Gdybym ja miala rower, to bym na nim jezdzila, a nie pozwalala mu rdzewiec w wilgotnej piwnicy. Jestes kobieta bez serca dla stalowych osiolkow! :)
UsuńNie wiem, czy zardzewiał, czy nie. W piwnicy próżno by szukać kropli wilgoci. Ważne, że nareszcie nie mam tego zawalidrogi! Niby do czego miałoby mi się przydać coś tak niewygodnego, od czego dostaje się garba, hemoroidów i pierdolca od bolącej dupy?!
UsuńLeniwcu! Marudo!!! Rower jest fajny, bo jest i juz!
UsuńO to to, leniwcu i marudo ;))
UsuńRower fajny jest i czasem się przydaje :)
W ogole ruch jest fajny, nie tylko na rowerze. :)
UsuńMoje drogie Panie!
UsuńWszelka wzmożona aktywność powoduje gromadzenie się kwasu mlekowego, wyczerpanie zasobów odżywczych we krwi, obniżenie poziomu nawodnienia i szereg innych zmian chemicznych, które wytrącają organizm ze stanu właściwej równowagi. A mnie nade wszystko równowaga miła :)
Droga Frau Be, pieprzycie jak jaki goopek! Rownowaga to wlasnie ruch, no a kiedy sie NIC nie robi, to ruch potem powoduje zakwasy. Trza leguralnie swiczyc, a nie stosowac takie wymowki. :)
UsuńA po jaki *&%$&* coś w ogóle ćwiczyć?! Mało to człowiek dostaje w dupę na co dzień?
UsuńNo wlasnie po tych wszystkich ciosach w siedzenie, trzeba upuscic zla energie cwiczac, chodzac albo jezdzac na rowerze.
UsuńAlbo uprawiajac sex. :)
A, tak mi mów! Seks to nie to samo, co podnoszenie ciężarów w postaci siat z zakupami, zapierdzielanie po 10 km dziennie piechotą - do pracy, z pracy i po mieście czy wyrabianie garba i hemoroidów na kupie złomu z dwoma kołami!
UsuńNie wiem, jak to jest. Mówi się, że wysiłek fizyczny powoduje wydzielanie endorfin, człowiek lepiej się czuje i ma dobry humor. Niektórzy podobno nawet potrafią się uzależnić od ćwiczeń czy tam czegoś w tym guście. A ja na sobie obserwuję całkowitą odwrotność. Gdy mam czas, nic mnie nie goni, jestem wyspana, wypoczęta (biernie, podkreślam, bo "wypoczynek czynny" to nie wypoczynek, tylko dalsze męczenie się), to ustępują wszelkie dolegliwości i chimery, odzyskuję wyśmienity humor i nawet nasza dobra znajoma na literę "D" zdaje się odchodzić w niebyt. Natomiast zmuszanie się do jazdy na rowerze, chodzenia po górach czy tym podobnych wyzwala we mnie - w miejsce domniemanych endorfin - pokłady wściekłości. Im bardziej się zmęczę, tym bardziej jestem wściekła, ba - wkurwiona do białości, do piany na ustach! - do tego stopnia, że nie ręczę za siebie, za to, co mówię i za to, co robię. Podejrzewam, że gdyby ktoś zmuszał mnie np. do chodzenia po górach przez kolejne kilka dni, popełniłabym zbrodnię w afekcie ze szczególnym okrucieństwem.
Po gorach? A bronbosz! Ale lazenie po plaskim to radocha. Psa se spraw, bedziesz musiala chodzic i moze poznasz uroki wloczegi. :) Z tymi endorfinami to prawda i D wynosi sie na krotko na emigracje. Ja, wojt Ci to mowie! :))))
UsuńPrzecież %^*&^%$#@ mać łażę codziennie te 10 km. Mało mi?! I po co więcej - żebym była jeszcze bardziej wściekła?
UsuńNo to co gadasz, ze nie lubisz sie ruszac? Przeciez sie ruszasz! :))))))))))))
UsuńNo dobrze, ruszam się, ALE NIE LUBIĘ!!!!!!!!
UsuńAkurat! :))))))))
UsuńJazda na rowerze po dłuższej przerwie zawsze na początku jest dotkliwie odczuwana w tyłku i mięśniach łydek.
OdpowiedzUsuńNie zrażaj się, 10 km na początek do sporo. Na pewno za każdym razem będzie lepiej.
A poza tym takie wycieczki rowerowe dostarczają wielu pięknych wrażeń i doładowują akumulatorki.
Nie mówiąc już o tym, że dzięki nim łatwo oderwać myśli od tematów bardzo trudnych, tak jak Ty to zauważyłaś. No i zmęczone ciało łatwiej odpoczywa.
Uściski!!!
To prawda! Odkad ze wzmozona sila wlocze sie jak nie na nogach, to na pedalach, spie znacznie lepiej i lepiej sie czuje. A czy 10 km to sporo? Chyba nie w kwestii roweru, ja tyle robie na spacerkach. :)
Usuńna rowerze niestety nie mogę
OdpowiedzUsuńale tak sie wczoraj po górkch schodziłam że I łydki i poślady bolą:)
Dlatego wlasnie gorek nie lubie, powinnam mieszkac nad morzem, tam jest zupelnie plasko. Juz te moje miejskie wzniesienia daja mi popalic. No i moje zasmolone pluca tez mi nie pomagaja w wysilkach. :)))
UsuńPiękny ten Twój rower, że się tak powtórzę i okoliczności przyrody również :)
OdpowiedzUsuńTez mi sie podoba i to bardzo-bardzo. Dlugo szukalam az wreszcie znalazlam taki, jaki sobie wymarzylam. I jeszcze byl przeceniony! :)
UsuńMnie z rowerem trochę nie po drodze :) Uczyłam się jeździć przez jeden dzień, na rowerze pożyczonym od koleżanki,tzn. ona mnie uczyła. Miałam wtedy jakieś 13 lat, a potem jeździłam może jeszcze kilka razy... I jakoś nigdy nie miałam własnego roweru. Za to mąż i dzieci śmigają równo, syn nawet próbował wyczynowej jazdy na BMX-ie, ale potem przeszedł na longboard :) A ja, cóż; na piechotę!
OdpowiedzUsuńNinus, przy takiej rowerowej rodzinie powinnas zlapac bakcyla i smigac razem z nimi. To naprawde fajna sprawa.
UsuńJa smigalam na trojkolowym juz w przedszkolu, pozniej byl dzieciecy z dwoma kolkami wspierajacymi, a potem juz sama. Kiedy mialam rower, czesto z niego korzystalam, teraz po kilku latach przerwy zaczynam jakby od nowa. Ale sie wdroze! :)))
Rzeczywiscie wysilek fizyczny pomaga odciac sie na chwile od problemow. Zycze Ci aby szybko sie rozwiazaly.
OdpowiedzUsuńWycieczka rowerowa super!
Dobrze, ze istnieje wysilek fizyczny, ktory pozwala na wylaczenie myslenia, inaczej czlowiek by zwariowal! :)
UsuńI endorfiny sie wydzielaja:)) Panterko-absolutnie cudowne zdjecia!
OdpowiedzUsuńWskoczylabym na ten rower:)
Wydzielaja sie, czlowiek zapomina na chwile, pozniej wraca do domu i glupie mysli znow kotluja sie pod czaszka.
UsuńJaki fajny rower! Jeden moj znajomy zjada mlecze na surowo w salatce, podobno sa zdrowe............... :)
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, czy chcialabym jesc mlecze. Jakos trudno mi to sobie wyobrazic...
Usuń:), bardzo dobrze, że jeździsz :) i że fotografujesz... Całusy :*
OdpowiedzUsuńJezdze, chodze i z wiosna coraz bardziej ciagnie mnie w plener :***
Usuńo jacie...masz kondycje!!
OdpowiedzUsuńi jakie sliczne zdjecia.
No wlasnie nie mam tej kondycji, ale nadrabiam i staram sie jak moge. :)))
UsuńWidać ciekawa trasa nad polami i wodą a do lasu chyba blisko?? :-)
OdpowiedzUsuńPozdrwoionka
Ja mam wszedzie blisko, choc do takiego lasu z prawdziwego znaczenia musze jednak udawac sie autem. :)
Usuń