Goscie porozlazili sie dopiero pod wieczor, a my wreszcie moglismy wyjsc na spacer. Przez caly dzien byla piekna pogoda, a mnie az skrecalo, ze trace taki dzien w domu. Uzbroilam sie wiec w aparat i poszlismy z Kirunia lapac zachod slonca. Trzeba bylo maupe wziac na smycz, bo poruszalismy sie w okolicach psiego kapieliska, a za pozno bylo na moczenie psa, czego pies zupelnie nie chcial zrozumiec.
Kiedy wyszlismy przed dom, na niebie, tuz nad naszymi glowami zobaczylismy ogromniasty czerwony balon, a zanim dojechalismy na parking i doszlismy na miejsce, wiatr poniosl go tak daleko, ze ledwie byl widoczny.
Slonce stalo juz nisko, a my wedrowalismy nasypem wzdluz rzeczki, w ktorej wydzieraly sie zaby, by znalezc strategicznie najlepsze miejsce do obserwowania zachodu.
Mimo niedzieli na polu pracowal traktor, zbieral do swojego wnetrza skoszone siano, a z drugiej strony wydalal zgrabne walce sprasowanego.
Chwile jeszcze pokrecilismy sie po nasypie, a pozniej sie zaczelo!
Slonce zniknelo, a maz chcial jechac do domu. Ja jednak wiedzialam, ze to jeszcze nie koniec pieknego widowiska. Zaordynowalam szybki marsz nad Kiessee, bo bylismy od niego w sporej odleglosci. Slubny kwekal, ze po co, skoro wszystko juz sie skonczylo, ze ciemno i zimno i w ogole. Jesusmaria! Co za maruda! Roztlomaczylam, ze nad jeziorkiem bedzie malownicza una i przyspieszylam kroku. Najpierw wcale sie na une nie zapowiadalo i juz myslalam, ze uslysze a nie mowilem... ale w koncu...
... una zaswiecila, a odbijajac sie w wodzie, rozkwitla cieplym swiatlem.
Mialabym cos takiego przegapic? Nie ma dymu bez ognia, a rozy bez kolcow, totez nad woda pojawily sie chmary jakichs bzykadel, ktorych w czasie dnia nie uswiadczysz. Latalo toto, probujac wtargnac do otworow gebowo-ocznych i nosowych, psujac nastroj.
Natrzaskalam tych zdjec tyle, ze nie wiem. Gdybyscie chcieli obejrzec sobie wszystkie, to proszsz bardzo, TUTAJ.
Szlam brzegiem jeziora pelna zachwytow nad pieknem tej chwili, z ciarami na plecach, bo nie wiem, jak Wy, ale ja tak wlasnie reaguje na podobna majestatycznosc i magie natury.
Wreszcie una powoli zaczela sie rozplywac i znikac w nadchodzacym mroku. W drodze na parking kliknelam jeszcze zdjecie telefonem i wyslalam na fb, zeby podzielic sie na biezaco tym poematem.
P.S. Taka tapete wybralysmy, ale tylko na fragmenty scian, zeby nie przytloczyc i nie zaciemnic przedpokoju.
U nas też wczoraj zjawiskowo zachodziło słonko, na różowo. Ale w przeciwieństwie do Twoich, moi goście się nie porozłazili:) Obserwowaliśmy zjawisko z tarasu:)
OdpowiedzUsuńMialas gosci juz od poniedzialku? A huta? :)))
UsuńPisząc wczoraj miałam na myśli niedzielę, bo wszak dopiero północ wybiła.
UsuńW poniedziałek nie było huty, dopiero dziś. Dała czadu po tych kilku dniach nieobecności.Zawsze tak jest.
Nooo, jak po polnocy to dla mnie byl juz wtorek, stad pytanie. :)))
UsuńChyba przestanę zaglądać na Twój blog Aneczko, bo mi taka zazdrość bije, tyle wspaniałości nam pokazujesz. To nie prawda zawsze czekam - widać po godzinie.
OdpowiedzUsuńSerdeczności dla Anny Marii od Anny Marii.
Anusia, wystarczy wyjsc przed wlasny dom i masz dokladnie to samo na niebie, co ja tutaj. Zyjemy pod tym samym niebem, jak juz dawno zauwazyla Olenka z blogu o tymze tytule. :)))
UsuńNie zgadzam sie. Niebo jest wszedzie inne. Slonce jest wszedzie inne, chmury sa inne. Deszcze sa inne. No kurcze, inne jest...
UsuńEee tam! Niebo to samo, tylko warunki pogodowo-klimatyczne sie zmieniaja. :)
UsuńPodziwiam Cię, że miałaś jeszcze ochotę na wieczorny spacer po dość ciężkim dniu, ale warto było, bo widoki były cudowne. Mam nadzieję, że mąż już nie marudził jak zobaczył, jakie cuda czyni zachodzące słońce. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNa szczescie goscie nie pozbawili mnie resztek energii, wystarczylo jescze na krotki spacer. :)))
UsuńPięknie, aż poczułam ten ciepły, letni wieczór u siebie. Ściskam. :)
OdpowiedzUsuńAnula, a Ty jeszcze nie spisz o tak niecywilizowanej porze? :)))
UsuńDziekuje Ci za te zdjecia Panterko...
OdpowiedzUsuńCiezki dzien dzis sie dla mnie zapowiada, a Twoje mistrzowskie kadry beda dla mnie chwila ukojenia...
Czy to po, czy przed ciezkim dniem, takie kadry zawsze koja. :)))
UsuńPiękna ta una, też takie nad stawem czasem podziwiam. A to latające to nie kąsało?
OdpowiedzUsuńJakos nie kasalo, ale pchalo sie do srodka i trza bylo uwazac, zeby nie polknac. :)))
Usuń...no dech mi zaparło, jakie widoki. Niestety takie cóś ostatnio mnie omija bo albo ogród albo nasz mały adehadowiec Rico ma napady głupawki...
OdpowiedzUsuńTrzeba brac pypcia na smycz, isc focic. Korzysc podwojna, masz nie tylko zdjecia, ale i zmeczonego psa, ktoremu nie w lepetynie beda psoty, tylko spanie. :)))
UsuńNo i czyż życie nie jest piękne?
OdpowiedzUsuńZycie jak zycie, ale niebo na pewno. :)))
UsuńDla takich widoków warto żyć.Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńWarto nawet swoje zmeczone zwloki z domu ruszyc. :)))
UsuńW sobotę zaprosili nas znajomi, którzy mieszkają na wsi i do późna siedzieliśmy w ogrodzie. Niebo było czyste i zachód słońca nie aż tak malowniczy, ale również piękny. Schowaliśmy się pod dach prawie o północy i jeszcze nie było całkiem ciemno :)
OdpowiedzUsuńBo zachody trzeba najlepiej nad woda lapac, za jednym zamachem masz dwa nieba. :)))
UsuńPięknie, cudnie i co nie tylko :))) A żonę słuchać trzeba ;)
OdpowiedzUsuńRewe kojarzy się mi z perfumami,które były u Polsce dostępne gdzieś w latach 80.-90. może :)
Przeczytalam to mojemu, skrzywil sie. Ciekawe, dlaczego. .))))))
UsuńHe,he, nie mam pojęcia, Ty znasz go lepiej :))))
UsuńNo widzisz, z kim ja musze zyc... ;)
Usuń:))) chyba nie jest tak źle ;)
UsuńPewnie, ze bywa gorzej. :pppp
Usuń"Nie zaciemniać przedpokoju" - przeczytała Frau Be i pękła ze śmiechu :)))
OdpowiedzUsuńNie sciemniaj, Frau Be, bardzo uprzejmie prosze! :))))
UsuńNo bo dla mnie to kolorystyka trumienno-grobowa, więc nie ma znaczenia, ile :)
UsuńAle przyznac musisz, ze pieknie barokowa. :)
UsuńJak to mężczyzna biadoli :)) A una cudo do pozazdroszczenia. :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubie uny wszelakiego rodzaju, a juz nad woda to owielbiam. :))))))))))
UsuńPiękny spacer! I jaki romantyczny!
OdpowiedzUsuńNooo, mozna romantycznie nawet kilkadziesiat lat po slubie, co nie? :)))))))
UsuńO,jak ja lubię takie obrazki,patrzeć,patrzeć,aż do ostatniego kolorowego promyczka.
OdpowiedzUsuńA nawet dlugo po, bo tworzy sie wlasnie ta una. :)))
Usuńcóż za cudna una! i w ogóle spacerek przecudny...
OdpowiedzUsuń:*******
Owielbiam uny i spacery, cos dla duszy i zdrowia jednoczesnie. :)))))
UsuńBuziaki :***********
Piękna złota godzina... :)...
OdpowiedzUsuńKojaca nerwy, napelniajaca spokojem i bardzo relaksujaca...
UsuńO świcie i zachodzie słońca przyjemnie się spaceruje, szczególnie o świcie jest ciekawe światło :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wiem, Damian, ale o swicie to ja dopiero na drugi boczek sie przekrecam. Wole zachody, bo wtedy nie spie. :)))
Usuń