- Geh, Kira, ins Wasser...
Dwa razy nie trzeba bylo powtarzac. Wyjelam aparat z torebusi, zdjelam dekielek ochronny z obiektywu, wlozylam go do torebusi, a aparat zawiesilam sobie na szyi. Jak zwykle.
Zabawy patykowe trwaly w najlepsze, Kirus byla zachwycona, ja troche sie nudzilam, a obok plywaly kaczusie. Nasza albinoska wodzila gromadke calkiem juz podrosnietych pisklat, inna zajmowala sie zolto-czarnymi malenstwami.
Poszlysmy dalej wzdluz rzeki, gdzie trawa nie byla skoszona jak w miejscu do plazowania, a i dostep do wody nieco utrudniony. Moze dla innych, ale nie dla Kiruni, ona zawsze znajdzie sobie miejsce, zeby zamoczyc kuperek.
Kirunia ginela w wysokiej trawie, w ogole nie bylo jej widac. Co rusz musialam na nia gwizdac, kiedy tracilam ja z oczu. W koncu wspielam sie na wal przeciwpowodziowy i dopiero stamtad moglam Kire obserwowac. Tymczasem ona zorientowala sie, ze nie ma mnie w poblizu, bo mimo, ze widziec mnie nie mogla, nosek prowadzil ja bezblednie. Zaczela mnie nerwowo szukac w gestwinie traw, wreszcie zlapala trop i dogonila mnie na gorze.
Tak calkiem przy okazji spelnilam obywatelski obowiazek, skoro juz stalam w poblizu mostu kolejowego.
To jest wlasnie wiadukt dla ICE, za nim widac ten normalny.
No dobra, polazilysmy, pokapalysmy sie, popstrykalysmy zdjecia i pora byla do domu. Chcialam schowac aparat do torebusi, siegnelam po dekielek... a tam go nie bylo. Wywalilam klamoty z torebki, posprawdzalam wszystkie przegrodki - nic.
Kiedys juz zdarzylo mi sie zgubic dekielek, ale przeszlam droge z powrotem i znalazlam. Teraz tez postanowilam tak sprobowac. Mogl byc tylko w miejscu, w ktorym wyjmowalam aparat z torebki. Myslalam, ze jakos zamiast do, wlozylam dekielek obok torebusi i wypadl mi na trawe. Snulam sie po tym brzegu rzeki w te i wewte - niestety dekielek nie zostal znaleziony. Pogodzilam sie ze strata i po drodze do domu kombinowalam, gdzie by mozna dokupic nowy.
Kiedy wypakowywalam aparat w domu, dekielek... tkwil na swoim miejscu, czyli na obiektywie. Nawet nie przypuszczalam, ze ze mna tak zle. Musialam go wlozyc na obiektyw wczesniej, a potem bezskutecznie szukalam najpierw w torebce, a potem nad rzeka. Chyba pora umierac...
Anuś to je skleroza, a na to się nie umira. Też tak mam, że coś odruchowo zrobię i nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńW naszym wieku to normalne.
Całuski Ania
Bo ja wiem... To juz nawet nie jest smieszne....
UsuńNawet skleroza powinna miec swoje granice. :))))
Pierwsza! wygrałam zapasowy dekielek?
OdpowiedzUsuńNo nie, dekielek jest potrzebny! Ale wygralas sesje zdjeciowa zadeklowanym obiektywem. :)))))))))))))
UsuńI to mi pasuje, bom niefotogieniczna.
UsuńAnia
Buhahaha! :)))
UsuńNa zdrowie!
UsuńAnia
Panterko :)))Ty nieomal jak pan Hilary:))
OdpowiedzUsuńZdjęcia wyborne:)
Wyobraź sobie,ze moje dziecko polazalo mi w książce do nauki j.niemieckiego (maja w szkole,jak on nie lubi tego języka...dziwi mnie to bo z angielskiego jest b.dobry) fragment,gdzie widnieje informacja,ze w Polsce psy szczekają-hau,hau,w krajach anglojęzycznych-wow,wow,w krajach niemieckojęzycznych-wau,wau (nie wiem,czy dobrze zapamietalam)
:)))
Tak wlasnie szczeka Kira! ;)))))) A ja musze do niej szczekac tak samo, bo po polsku nie chce sluchac. :)))
UsuńMoglabym ja przestawiac na normylny jezyk (niemieckiego do dzisiaj nie polubilam), ale nie chce psinie w glowce mieszac. :)))
:)))Czyli jednak w książce nie kłamali:))))
OdpowiedzUsuńNo co się dziwić skoro psinka w Niemczech przyszla na świat.:)To mówisz do niej za przeproszeniem tylko po szwabsku?Polskiego ni huhu??
To nie tak, bo kiedy trzymam do niej przemowe, gadam po polsku, ale na komendy reaguje tylko po niemiecku. Jak kazde z moich dzieci, jest dwujezyczna. :)))))
UsuńHa, ha. :))) Potomek GlodnegoOwoca :) ladnie zauwazyl roznice jezykowa zwierząt. Mnie to tez zawsze bawi gdy na kota zamiast 'kici, kici' wola sie 'kas,kas' a krowa na lące z zachwytu zamiast to oznajmiać 'muuuu' "strzela" z rana: 'aamuu' ( w aamuu mozna sie doszukać poranka ale i strzelania :))). A i psy szczekają tutaj 'fuf, fuuf' lub 'au, au' :)) Pamiętam na pewnym kursie (15 różnych narodowosci) porownywalismy glosy zwierząt w roznych jezykach. Wesolo bylo i ciekawie, i refleksyjnie...
UsuńA swoja drogą, dlaczego psy szczekają a nie np. 'haukaja'? (przecież pies nie szczeka: 'szczek, szczek').
I jeszcze wow, wow szczekają!
UsuńKiedys, chyba na fb, ogladalam takie zestawienie "mowy" zwierzat w roznych zakatkach swiata. W rzeczy samej ciekawe. U nas krowy ryczo MUUH.
UsuńTu macie, jak to wyglada po niemiecku:
http://www.levaisseau.com/IMG/image/DE/Univers%20familles/Bouteille%20%C3%A0%20la%20mer/Animaux-De.jpg
Dekielku, w polskim tłumaczeniu Pratchetta jest pies, który szczeka "szczek, szczek"! No, ale to pies, który mówi ludzkim głosem; nawiasem mówiąc, muszę sprawdzić, jak to brzmi w oryginale :)
UsuńNie rozpoznalas Echa, Ninus? :))))))
UsuńWciaz sie dekluje pod innymi ksywkami, tak na potrzebe chwili. :))))))))
FrauBe, one tak szczekajo po angielsku. :)
UsuńNo pewnie, że nie rozpoznałam. Szczerze mówiąc, wcale się nad tym nie zastanawiałam. A zresztą, jeśli chce być Dekielkiem, to niech będzie :)))))))))))))))))))
Usuń:D To, jak pisze w ksiazce do jezyka niemieckiego, to szczekanie 'wow' to u anglopsow. :D
UsuńA jak psu sie nie pozwoli wskoczyc do wody to szczeka 'wow' (slychac 'uau, uau') a jak mu sie pozwoli to z kolei szczeknie: 'wooow'? :D
Kira wyraznie szczeka WUFF. Jeszcze jej po angielsku nie nauczylam.
UsuńKira, podobnie jak ja, reaguje alergicznie na to przeklete WOW! :)))
Kurcze, Pantero, u Ciebie to sie trudno zadeklowac. :)
UsuńMialam jednak podwojna przyczyne: dekielek jako slowo i zguba mnie rozbawil i 'kieli' po tutejszemu to jezyk, a szczekanie to prosi sie o 'de' plus odmiana polska 'kieli' daje 'dekielek' ( ja tam lubie zdrobnienia).
Pozdrowienia ze skarpy.
Ty tam korzenie juz w tej skarpie zapuscilas? No bo ile moze trwac normalny urlop?
UsuńJuz dawno powinnas byc w domu!
Jako i ja jestem. No! :)))
No! Ty, Pantero, to jestes szybka. Jak pantera w skarpetkach. :))
UsuńNinko, sprawdzilas to szczek, szczek?
Sprawdziłam; bardzo okrężną drogą, ale udało mi się. U Pratchetta jest: "bark, bark" :)
UsuńJednak. :) A gdzie onomatopeja? Plusem jest, ze sobie uswiadomilam pochodzenie slowa szczekania od szczek ('szczenk' bo nie mam polskich liter); czyli nie od nasladowania glosu ale od zrodla pochodzenia glosu jak sie pominie gardziel itp. :D
UsuńA od kiedy to gada sie szczekami (szczenkami)? Nawet pies uzywa do gadania strun glosowych. :)))
UsuńAle kłapie szczękami. Widzialas psa brzuchomowce, to znaczy brzuchoszczeka? Jakby, za przeproszeniem, morde mial z zamkniętymi szczękami to by slychac bylo tylko murmurando glodnego żołądka/brzucha ale nie 'szczek, szczek'.
UsuńOoo, bardzo przepraszam, ja mam w domu psa-brzuchoszczeka. Kiedy Kira spi i sni, to szczeka z zamknieta paszcza. :)))
UsuńBywa i tak, ale ważne że się znalazł, też je często sieje w rożnych miejscach. A Kira wygląda na szalenie zadowolona.
OdpowiedzUsuńCo innego jest cos gdzies posiac, zapomniec i nie moc sobie przypomniec po jakims czasie. Ale minute po? Ja w ogole nie zarejestrowalam tej czynnosci, chyba dlatego.
UsuńKup sobie takiego cosia! A jeśli nie znajdziesz u Was, to kupię Ci tutaj. Takie coś to jest dyndadełko do dekielka. Dawniej takie cosie były w standardowym wyposażeniu, ale teraz wszystko schodzi na dziady, bo lepiej jest wyłudzić od klienta dodatkową kasę
OdpowiedzUsuńDyndadelko dobra rzecz, ale JAK przymocowac je do dekielka? Nie ma zadnej dziurki ani przelotki, przez ktora mozna by to przewlec. No nie wiem... :)
UsuńTeż nie wiedziałam, ale się dowiedziałam. Od strony dekielka dyndadełko ma mocowanie specjalnym klejem. Zdaje egzamin, nie odpada.
UsuńNie wierze! Klejom nie dowierzam. :)
UsuńNo to ja będę się nadal bujać z dyndadełkiem, a Ty ze sklerozą :)))
UsuńJa bede bardziej uwazac, zeby dekielek trafial prosto do torebusi. ;)
UsuńMnie ch... strzelał, jak miałam go tak zakładać, zdejmować, torebka, srorebka...
UsuńFrauBe, pij wiecej melisy, bedziesz spokojniejsza. :)))
UsuńNo, nie, po prostu pewne czynności zaczynamy po wielu powtórzeniach wykonywać automatycznie, wcale o nich nie myśląc, a nasz mózg zajmuje się w tym czasie zupełnie czym innym. To coś na zasadzie odruchu warunkowego, wyuczonej czynności, która nie wymaga już pełnego zaangażowania umysłu. Dlatego nie rejestrujemy ich i potem nam się wydaje, że zapomnieliśmy :)
OdpowiedzUsuńNinka, dokladnie tak! Tylko Ty to roztlomaczylas naukowo. No! :))))
UsuńA skleroza i tak atakuje...
HE, he! Atakuje, atakuje, niestety....
UsuńTen... no... jakmutam... no, ten Niemiec, co mi fszystko chowa?
UsuńAlzheimer, babciu, Alzheimer!
No gdzie umierac...
OdpowiedzUsuńTrzeba sie cieszyc, ze zguba sie znalazla :)
Orszulko, a co ja robie od wczoraj? Przeciez nic innego, jak tylko sie ciesze. :))))
Usuń...ha ha ha widać poznałaś moją siostrę rodzoną - sklerozę...
OdpowiedzUsuńNie, no w Twoim wieku? Chyba jeszcze za wczesnie... :))
Usuń...dostałem w genach po ojcu he he he...
UsuńNo ale ojciec w Twoim wieku chyba tego jeszcze nie mial?
UsuńNie martw się. My, siostry S. musimy trzymać się razem. Wtedy jest szansa, że któraś coś zapamięta. Wczoraj tak szukałam telefonu, a nie mogłam do niego zadzwonić, bom sama chwilowo. Doszłam do wniosku, że musiał wypaść mi z kieszeni, kiedy szukałam kolejnej dziury, którą wyłazi Wałek. Przeczesałam pół hektara trawy i pokrzyw po pas. Nie znalazłam ani jednego, ani drugiego.
OdpowiedzUsuńTelefon leżał w kuchni na stole, a Wałek dostanie słynną rurę. Żarty się skończyły.
Hanus, poobcinaj na wiosne witki wierzbowe i zatknij w ziemie kolo plota, na pewno puszcza korzenie. A wtedy rob plecionkie. Takie zasieki bedziesz miala, ze mysz sie nie przecisnie, a wszystko bardzo ekologiczne i naturalne.
UsuńBiedny Walek! :)))
każdego dnia szukam kilka razy kluczy i telefonu :)
OdpowiedzUsuńBo masz balagan, to i szukasz. Zawsze trzeba odkladac klucze i telefon w jedno miejsce. :)))
UsuńJa mam porzadek i tez szukam. :(
Ja na szczescie mam dekielek na dyndadelku, juz oryginalnie zaprojektowanym przez producenta. Wiec jak se tak laze z aparatem to dekielek mi dynda. Czasem mnie to wkurza ale lepiej to niz zgubic, bo zgubilabym juz z pincet razy na pewno.
OdpowiedzUsuńUmierac to jeszcze nie pora, a zagapic sie kazdy moze :-)
Chyba se jakis lancuch zainstaluje do dekielka, to juz go nigdy nie zgubie. No chyba... ze znow umieszcze na obiektywie i zapomne... :)))
UsuńHi, hi, hi.... a ja już myślałam ,że tylko mnie takie historie się przytrafiają. Jak miło,że nie jestem sama!
OdpowiedzUsuńA ja myslalam, ze jestem na swiecie sama ze swoja skleroza... :))))))))))
UsuńNo niestety lat przybywa, a pamięci ubywa :(. Myślę jednak, że dekielek założyłaś odruchowo, bo byłaś zajęta Kirą i nie zapamiętałaś tego momentu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZupelnie mi ten moment nie zapadl w pamiec. Do tej chwili mnie to dziwi, jak moglam tak automatycznie zadzialac. Tyle mojego, ze zrobilam z kilometr wiecej w poszukiwaniach. :)))
UsuńJa sobie nawet zrobiłam test na Alzheimera, więc mi sklerozą nie zaimponujesz. :)))
OdpowiedzUsuńDzie takie testy sie robi??? To ja sie tez poddam temu testu. :)))
UsuńW internetach!
UsuńJest wśród tych pytań jedno faktycznie na pamięć i tego jednego właśnie nie rozwiązałam!
Ale ponoć wszystko ze mną OK. :)
Nie no, strach przystepowac. Tak to sie jeszcze moge ludzic, a kiedy test potwierdzi mojego Alzheimera, to kaplica! :)
UsuńObywatelski obowiązek bardzo się mnie podoba :))) Dziękuję w imieniu WFK ( Walniętych Fotografek Kolejowych ). Może jakąś awarię mieli na torach ICE i skierowali go objazdem. A dla nas gratka ;))
OdpowiedzUsuńCo do sklerozy, to ostatnio Chłop mój się pyta, o której rodzice mają wrócić z wyjazdu. Ja na niego wielkie oczy, z jakiego wyjazdu, przecież juz wrócili, w sobotę. I tak przez chwilę z rosnącym zdziwieniem i lekką paniką rozpoczynam pracę umysłową, w końcu się mu pytam, z jakiego niby wyjazdu. On mi na to, że przecież do Poznania pojechali ...... fakt.
Najważniejsze, że dekielek sie znalazł :))
On sie nie znalazl, tylko caly czas tam byl. :)))
UsuńW przypadku ICE to chyba zepsul sie sklad, a nie tory, bo kiedy wracalam droga miedzy cmentarzem a trasa ICE, to slyszalam jezdzace pociagi. Teraz dopiero zdalam sobie z tego sprawe. :)
Też możliwe, że skład się zepsuł i puścili go normalnymi torami, żeby na tamtych nie zawadzał ;)
UsuńA dekielek diabeł ogonem nakrył, najwyraźniej ;))
Tkwil grzecznie, gdzie jego miejsce - na obiektywie. :)))
UsuńPanterko ja od poniedziałku nie wiem co mi się stało... byłam umówiona na pedicure, podjechałam pod zakład, założyłam pęknie japoneczki, potruchtałam do środka i siedzę. Nie widzę mojej pani od stópek ale co tam. Reszta personelu zajęta, spoko... i tak siedzę i nagle do mnie dociera, że umawiając się chyba moja pani podkreślała dla przypomnienia 16 na 16 ;))) Poprosiłam o sprawdzenie i faktycznie, wizytę mam jutro ;))). Dziś w sklepie miałam rachunek 52,46 zł, dumna z siebie mówię do kasjerki - dam pani równo po czym kładę 102,46... córa moja jutro skoro świt wyjeżdża a kończą się jej leki - do lekarza nie zdąży po receptę. Ale mam znajomą farmaceutkę, załatwi mi na wieczór lek. A ja przez pół dnia w pracy zastanawiałam się gdzie mam aptekę całodobową, żeby wykupić receptę.... i żeby nie było - to nie zmęczenie bo właśnie wróciłam do pracy po 4 tyg zwolnieniu na okieć! ;))))
OdpowiedzUsuńJa mialam wazny termin na 2 lipca i cos mi sie pomieszalo, ze to mialo byc 2 czerwca (podobienstwo nazw miesiecy Juni i Juli). 5 czerwca nagle zorientowalam sie, ze "przegapilam" ten termin, dzwonie cala w wyrzutach sumienia, przeprosinach i poklonach, a kobita malo ze smiechu nie zeszla.
UsuńStarosc nie radosc, Oleno, bedzie juz tylko gorzej. :)))))
JUŻ jest gorzej, właśnie o mało nie wkropliłam kotu kropli do oczu do pyszczka.... chyba staję się niebezpieczna :((((
UsuńCalkiem zle bedzie, kiedy zaczniesz kotu pchac pigulki do oczu. :))))
UsuńA może tak wzorem rękawiczek dziecięcych, przykleić do tego dekielka sznureczek, który będziesz zawieszała na szyi?
OdpowiedzUsuńKira ma bezbłędny pyszczor na jednym ze zdjęć:) taki łobuzerski uśmiech:)
No przeciez nie moge zepsuc sobie dekielka klejem, co do ktorego i tak mam watpliwosci, czy bedzie trzymal. To juz wole chowac do torebusi. :)))
UsuńMnie się ostatnio zdarzyło upuścić aparat, na szczęście tuż nad ziemią. A z dekielka odpadła ta część odsuwana, do zamykania dekielka na obiektywie, było to w Łazienkach. Szukałam z dwiema dziewczynami, z którymi się tam spotkałam. Wreszcie - o szczęście! - znalazłam.
OdpowiedzUsuńAle mój naprawdę leżał w trawie.
A Kirunia wygląda na naprawdę szczęśliwą w tej wodzie i z patyczkiem. :)
Buziaczki
iw
Poprzednim razem, kiedy zgubilam dekielek, niedokladnie zatrzasnelam go na obiektywie, a aparat mialam na szyi. Odpadl i lezal sobie na drodze, ale zanim ja sie zorientowalam, ze go nie ma, musialam cofac sie jakis kilometr. Wazne, ze czekal na mnie. :)))
UsuńA to przygoda z dekielkiem :D...! Świetna :)!
OdpowiedzUsuńJa niestety z jednego obiektywu zgubiłam zdaje się na ament...
Biedny obiektyw! Ale chyba gdzies da sie dokupic? Czy juz przepadlo na zawsze i obiektyw bedziesz zaslaniac chusteczka do nosa? :)))))
UsuńTy to masz przygody i zdjęciowe i śmieszne. Mój poprzedni pies był wychowywany w Czechach.Był dwujęzyczny,świetnie rozumiał po polsku ale komendy wykonywał po czesku.Po polsku mu jakoś nie szło.Gosia z Jelcza
OdpowiedzUsuńNie chcialam juz Kirze w lebku mieszac, wiec komendy sa po niemiecku, ale wszystkie inne rozmowy po polsku. Spacerek brzmi podobnie w obu, wiec z tym nie ma problemu. :)))
UsuńNajważniejsze jest mimo wszystko by człowiekowi na dekielek nie waliło;)
OdpowiedzUsuńP.S Nie masz takiego sznureczka co łączy dekielek z paskiem? Ja mam i nie gubię. O! :)
No nie bylo paseczka ani sznureczka przy dekielku i nawet nie ma za co zaczepic, gdybym chciala go sama dowiazac. :(
Usuń