środa, 15 lipca 2015

Jak zgubilam dekielek, a potem sie znalazl.

Polazlysmy z Kira nad Leine, wlasciwie bez zamiaru kapieli, tylko wytlumacz to psu, ktory ma hyzia na punkcie wody. Kira az sie trzesla stojac na brzegu, patrzyla na mnie proszalnie, ale czekala na moj znak, inaczej do wody nie wlezie. Jako ze Kirunia to "spadek" po corce, reaguje na komendy po niemiecku. Wyobrazacie sobie? Musze gadac z psem w obcym jezyku!
- Geh, Kira, ins Wasser...
Dwa razy nie trzeba bylo powtarzac. Wyjelam aparat z torebusi, zdjelam dekielek ochronny z obiektywu, wlozylam go do torebusi, a aparat zawiesilam sobie na szyi. Jak zwykle.





Zabawy patykowe trwaly w najlepsze, Kirus byla zachwycona, ja troche sie nudzilam, a obok plywaly kaczusie. Nasza albinoska wodzila gromadke calkiem juz podrosnietych pisklat, inna zajmowala sie zolto-czarnymi malenstwami.



Poszlysmy dalej wzdluz rzeki, gdzie trawa nie byla skoszona jak w miejscu do plazowania, a i dostep do wody nieco utrudniony. Moze dla innych, ale nie dla Kiruni, ona zawsze znajdzie sobie miejsce, zeby zamoczyc kuperek.





Kirunia ginela w wysokiej trawie, w ogole nie bylo jej widac. Co rusz musialam na nia gwizdac, kiedy tracilam ja z oczu. W koncu wspielam sie na wal przeciwpowodziowy i dopiero stamtad moglam Kire obserwowac. Tymczasem ona zorientowala sie, ze nie ma mnie w poblizu, bo mimo, ze widziec mnie nie mogla, nosek prowadzil ja bezblednie. Zaczela mnie nerwowo szukac w gestwinie traw, wreszcie zlapala trop i dogonila mnie na gorze.



Tak calkiem przy okazji spelnilam obywatelski obowiazek, skoro juz stalam w poblizu mostu kolejowego.



Trafila sie rzecz unikatowa, tymze mostem przejechal pociag ICE, nie wiem dlaczego. Kawalek dalej jest nastepny most, specjalny dla ICE. Nigdy wczesniej nie widzialam ICKA jadacego inna trasa, te pociagi maja przeciez swoje specjalne tory i nie korzystaja z szyn pociagow regionalnych. Ot, zagadka.



To jest wlasnie wiadukt dla ICE, za nim widac ten normalny.
No dobra, polazilysmy, pokapalysmy sie, popstrykalysmy zdjecia i pora byla do domu. Chcialam schowac aparat do torebusi, siegnelam po dekielek... a tam go nie bylo. Wywalilam klamoty z torebki, posprawdzalam wszystkie przegrodki - nic.
Kiedys juz zdarzylo mi sie zgubic dekielek, ale przeszlam droge z powrotem i znalazlam. Teraz tez postanowilam tak sprobowac. Mogl byc tylko w miejscu, w ktorym wyjmowalam aparat z torebki. Myslalam, ze jakos zamiast do, wlozylam dekielek obok torebusi i wypadl mi na trawe. Snulam sie po tym brzegu rzeki w te i wewte - niestety dekielek nie zostal znaleziony. Pogodzilam sie ze strata i po drodze do domu kombinowalam, gdzie by mozna dokupic nowy.
Kiedy wypakowywalam aparat w domu, dekielek... tkwil na swoim miejscu, czyli na obiektywie. Nawet nie przypuszczalam, ze ze mna tak zle. Musialam go wlozyc na obiektyw wczesniej, a potem bezskutecznie szukalam najpierw w torebce, a potem nad rzeka. Chyba pora umierac...




80 komentarzy:

  1. Anuś to je skleroza, a na to się nie umira. Też tak mam, że coś odruchowo zrobię i nie pamiętam.
    W naszym wieku to normalne.
    Całuski Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ja wiem... To juz nawet nie jest smieszne....
      Nawet skleroza powinna miec swoje granice. :))))

      Usuń
  2. Pierwsza! wygrałam zapasowy dekielek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie, dekielek jest potrzebny! Ale wygralas sesje zdjeciowa zadeklowanym obiektywem. :)))))))))))))

      Usuń
    2. I to mi pasuje, bom niefotogieniczna.
      Ania

      Usuń
    3. Na zdrowie!
      Ania

      Usuń
  3. Panterko :)))Ty nieomal jak pan Hilary:))
    Zdjęcia wyborne:)
    Wyobraź sobie,ze moje dziecko polazalo mi w książce do nauki j.niemieckiego (maja w szkole,jak on nie lubi tego języka...dziwi mnie to bo z angielskiego jest b.dobry) fragment,gdzie widnieje informacja,ze w Polsce psy szczekają-hau,hau,w krajach anglojęzycznych-wow,wow,w krajach niemieckojęzycznych-wau,wau (nie wiem,czy dobrze zapamietalam)
    :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wlasnie szczeka Kira! ;)))))) A ja musze do niej szczekac tak samo, bo po polsku nie chce sluchac. :)))
      Moglabym ja przestawiac na normylny jezyk (niemieckiego do dzisiaj nie polubilam), ale nie chce psinie w glowce mieszac. :)))

      Usuń
  4. :)))Czyli jednak w książce nie kłamali:))))
    No co się dziwić skoro psinka w Niemczech przyszla na świat.:)To mówisz do niej za przeproszeniem tylko po szwabsku?Polskiego ni huhu??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie tak, bo kiedy trzymam do niej przemowe, gadam po polsku, ale na komendy reaguje tylko po niemiecku. Jak kazde z moich dzieci, jest dwujezyczna. :)))))

      Usuń
    2. Ha, ha. :))) Potomek GlodnegoOwoca :) ladnie zauwazyl roznice jezykowa zwierząt. Mnie to tez zawsze bawi gdy na kota zamiast 'kici, kici' wola sie 'kas,kas' a krowa na lące z zachwytu zamiast to oznajmiać 'muuuu' "strzela" z rana: 'aamuu' ( w aamuu mozna sie doszukać poranka ale i strzelania :))). A i psy szczekają tutaj 'fuf, fuuf' lub 'au, au' :)) Pamiętam na pewnym kursie (15 różnych narodowosci) porownywalismy glosy zwierząt w roznych jezykach. Wesolo bylo i ciekawie, i refleksyjnie...
      A swoja drogą, dlaczego psy szczekają a nie np. 'haukaja'? (przecież pies nie szczeka: 'szczek, szczek').

      Usuń
    3. I jeszcze wow, wow szczekają!

      Usuń
    4. Kiedys, chyba na fb, ogladalam takie zestawienie "mowy" zwierzat w roznych zakatkach swiata. W rzeczy samej ciekawe. U nas krowy ryczo MUUH.
      Tu macie, jak to wyglada po niemiecku:
      http://www.levaisseau.com/IMG/image/DE/Univers%20familles/Bouteille%20%C3%A0%20la%20mer/Animaux-De.jpg

      Usuń
    5. Dekielku, w polskim tłumaczeniu Pratchetta jest pies, który szczeka "szczek, szczek"! No, ale to pies, który mówi ludzkim głosem; nawiasem mówiąc, muszę sprawdzić, jak to brzmi w oryginale :)

      Usuń
    6. Nie rozpoznalas Echa, Ninus? :))))))
      Wciaz sie dekluje pod innymi ksywkami, tak na potrzebe chwili. :))))))))

      Usuń
    7. FrauBe, one tak szczekajo po angielsku. :)

      Usuń
    8. No pewnie, że nie rozpoznałam. Szczerze mówiąc, wcale się nad tym nie zastanawiałam. A zresztą, jeśli chce być Dekielkiem, to niech będzie :)))))))))))))))))))

      Usuń
    9. :D To, jak pisze w ksiazce do jezyka niemieckiego, to szczekanie 'wow' to u anglopsow. :D
      A jak psu sie nie pozwoli wskoczyc do wody to szczeka 'wow' (slychac 'uau, uau') a jak mu sie pozwoli to z kolei szczeknie: 'wooow'? :D

      Usuń
    10. Kira wyraznie szczeka WUFF. Jeszcze jej po angielsku nie nauczylam.
      Kira, podobnie jak ja, reaguje alergicznie na to przeklete WOW! :)))

      Usuń
    11. Kurcze, Pantero, u Ciebie to sie trudno zadeklowac. :)
      Mialam jednak podwojna przyczyne: dekielek jako slowo i zguba mnie rozbawil i 'kieli' po tutejszemu to jezyk, a szczekanie to prosi sie o 'de' plus odmiana polska 'kieli' daje 'dekielek' ( ja tam lubie zdrobnienia).
      Pozdrowienia ze skarpy.

      Usuń
    12. Ty tam korzenie juz w tej skarpie zapuscilas? No bo ile moze trwac normalny urlop?
      Juz dawno powinnas byc w domu!
      Jako i ja jestem. No! :)))

      Usuń
    13. No! Ty, Pantero, to jestes szybka. Jak pantera w skarpetkach. :))

      Ninko, sprawdzilas to szczek, szczek?

      Usuń
    14. Sprawdziłam; bardzo okrężną drogą, ale udało mi się. U Pratchetta jest: "bark, bark" :)

      Usuń
    15. Jednak. :) A gdzie onomatopeja? Plusem jest, ze sobie uswiadomilam pochodzenie slowa szczekania od szczek ('szczenk' bo nie mam polskich liter); czyli nie od nasladowania glosu ale od zrodla pochodzenia glosu jak sie pominie gardziel itp. :D

      Usuń
    16. A od kiedy to gada sie szczekami (szczenkami)? Nawet pies uzywa do gadania strun glosowych. :)))

      Usuń
    17. Ale kłapie szczękami. Widzialas psa brzuchomowce, to znaczy brzuchoszczeka? Jakby, za przeproszeniem, morde mial z zamkniętymi szczękami to by slychac bylo tylko murmurando glodnego żołądka/brzucha ale nie 'szczek, szczek'.

      Usuń
    18. Ooo, bardzo przepraszam, ja mam w domu psa-brzuchoszczeka. Kiedy Kira spi i sni, to szczeka z zamknieta paszcza. :)))

      Usuń
  5. Bywa i tak, ale ważne że się znalazł, też je często sieje w rożnych miejscach. A Kira wygląda na szalenie zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co innego jest cos gdzies posiac, zapomniec i nie moc sobie przypomniec po jakims czasie. Ale minute po? Ja w ogole nie zarejestrowalam tej czynnosci, chyba dlatego.

      Usuń
  6. Kup sobie takiego cosia! A jeśli nie znajdziesz u Was, to kupię Ci tutaj. Takie coś to jest dyndadełko do dekielka. Dawniej takie cosie były w standardowym wyposażeniu, ale teraz wszystko schodzi na dziady, bo lepiej jest wyłudzić od klienta dodatkową kasę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dyndadelko dobra rzecz, ale JAK przymocowac je do dekielka? Nie ma zadnej dziurki ani przelotki, przez ktora mozna by to przewlec. No nie wiem... :)

      Usuń
    2. Też nie wiedziałam, ale się dowiedziałam. Od strony dekielka dyndadełko ma mocowanie specjalnym klejem. Zdaje egzamin, nie odpada.

      Usuń
    3. Nie wierze! Klejom nie dowierzam. :)

      Usuń
    4. No to ja będę się nadal bujać z dyndadełkiem, a Ty ze sklerozą :)))

      Usuń
    5. Ja bede bardziej uwazac, zeby dekielek trafial prosto do torebusi. ;)

      Usuń
    6. Mnie ch... strzelał, jak miałam go tak zakładać, zdejmować, torebka, srorebka...

      Usuń
    7. FrauBe, pij wiecej melisy, bedziesz spokojniejsza. :)))

      Usuń
  7. No, nie, po prostu pewne czynności zaczynamy po wielu powtórzeniach wykonywać automatycznie, wcale o nich nie myśląc, a nasz mózg zajmuje się w tym czasie zupełnie czym innym. To coś na zasadzie odruchu warunkowego, wyuczonej czynności, która nie wymaga już pełnego zaangażowania umysłu. Dlatego nie rejestrujemy ich i potem nam się wydaje, że zapomnieliśmy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ninka, dokladnie tak! Tylko Ty to roztlomaczylas naukowo. No! :))))
      A skleroza i tak atakuje...

      Usuń
    2. HE, he! Atakuje, atakuje, niestety....

      Usuń
    3. Ten... no... jakmutam... no, ten Niemiec, co mi fszystko chowa?
      Alzheimer, babciu, Alzheimer!

      Usuń
  8. No gdzie umierac...
    Trzeba sie cieszyc, ze zguba sie znalazla :)


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Orszulko, a co ja robie od wczoraj? Przeciez nic innego, jak tylko sie ciesze. :))))

      Usuń
  9. ...ha ha ha widać poznałaś moją siostrę rodzoną - sklerozę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, no w Twoim wieku? Chyba jeszcze za wczesnie... :))

      Usuń
    2. ...dostałem w genach po ojcu he he he...

      Usuń
    3. No ale ojciec w Twoim wieku chyba tego jeszcze nie mial?

      Usuń
  10. Nie martw się. My, siostry S. musimy trzymać się razem. Wtedy jest szansa, że któraś coś zapamięta. Wczoraj tak szukałam telefonu, a nie mogłam do niego zadzwonić, bom sama chwilowo. Doszłam do wniosku, że musiał wypaść mi z kieszeni, kiedy szukałam kolejnej dziury, którą wyłazi Wałek. Przeczesałam pół hektara trawy i pokrzyw po pas. Nie znalazłam ani jednego, ani drugiego.
    Telefon leżał w kuchni na stole, a Wałek dostanie słynną rurę. Żarty się skończyły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hanus, poobcinaj na wiosne witki wierzbowe i zatknij w ziemie kolo plota, na pewno puszcza korzenie. A wtedy rob plecionkie. Takie zasieki bedziesz miala, ze mysz sie nie przecisnie, a wszystko bardzo ekologiczne i naturalne.
      Biedny Walek! :)))

      Usuń
  11. każdego dnia szukam kilka razy kluczy i telefonu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo masz balagan, to i szukasz. Zawsze trzeba odkladac klucze i telefon w jedno miejsce. :)))
      Ja mam porzadek i tez szukam. :(

      Usuń
  12. Ja na szczescie mam dekielek na dyndadelku, juz oryginalnie zaprojektowanym przez producenta. Wiec jak se tak laze z aparatem to dekielek mi dynda. Czasem mnie to wkurza ale lepiej to niz zgubic, bo zgubilabym juz z pincet razy na pewno.
    Umierac to jeszcze nie pora, a zagapic sie kazdy moze :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba se jakis lancuch zainstaluje do dekielka, to juz go nigdy nie zgubie. No chyba... ze znow umieszcze na obiektywie i zapomne... :)))

      Usuń
  13. Hi, hi, hi.... a ja już myślałam ,że tylko mnie takie historie się przytrafiają. Jak miło,że nie jestem sama!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja myslalam, ze jestem na swiecie sama ze swoja skleroza... :))))))))))

      Usuń
  14. No niestety lat przybywa, a pamięci ubywa :(. Myślę jednak, że dekielek założyłaś odruchowo, bo byłaś zajęta Kirą i nie zapamiętałaś tego momentu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupelnie mi ten moment nie zapadl w pamiec. Do tej chwili mnie to dziwi, jak moglam tak automatycznie zadzialac. Tyle mojego, ze zrobilam z kilometr wiecej w poszukiwaniach. :)))

      Usuń
  15. Ja sobie nawet zrobiłam test na Alzheimera, więc mi sklerozą nie zaimponujesz. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzie takie testy sie robi??? To ja sie tez poddam temu testu. :)))

      Usuń
    2. W internetach!
      Jest wśród tych pytań jedno faktycznie na pamięć i tego jednego właśnie nie rozwiązałam!
      Ale ponoć wszystko ze mną OK. :)

      Usuń
    3. Nie no, strach przystepowac. Tak to sie jeszcze moge ludzic, a kiedy test potwierdzi mojego Alzheimera, to kaplica! :)

      Usuń
  16. Obywatelski obowiązek bardzo się mnie podoba :))) Dziękuję w imieniu WFK ( Walniętych Fotografek Kolejowych ). Może jakąś awarię mieli na torach ICE i skierowali go objazdem. A dla nas gratka ;))
    Co do sklerozy, to ostatnio Chłop mój się pyta, o której rodzice mają wrócić z wyjazdu. Ja na niego wielkie oczy, z jakiego wyjazdu, przecież juz wrócili, w sobotę. I tak przez chwilę z rosnącym zdziwieniem i lekką paniką rozpoczynam pracę umysłową, w końcu się mu pytam, z jakiego niby wyjazdu. On mi na to, że przecież do Poznania pojechali ...... fakt.
    Najważniejsze, że dekielek sie znalazł :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On sie nie znalazl, tylko caly czas tam byl. :)))
      W przypadku ICE to chyba zepsul sie sklad, a nie tory, bo kiedy wracalam droga miedzy cmentarzem a trasa ICE, to slyszalam jezdzace pociagi. Teraz dopiero zdalam sobie z tego sprawe. :)

      Usuń
    2. Też możliwe, że skład się zepsuł i puścili go normalnymi torami, żeby na tamtych nie zawadzał ;)
      A dekielek diabeł ogonem nakrył, najwyraźniej ;))

      Usuń
    3. Tkwil grzecznie, gdzie jego miejsce - na obiektywie. :)))

      Usuń
  17. Panterko ja od poniedziałku nie wiem co mi się stało... byłam umówiona na pedicure, podjechałam pod zakład, założyłam pęknie japoneczki, potruchtałam do środka i siedzę. Nie widzę mojej pani od stópek ale co tam. Reszta personelu zajęta, spoko... i tak siedzę i nagle do mnie dociera, że umawiając się chyba moja pani podkreślała dla przypomnienia 16 na 16 ;))) Poprosiłam o sprawdzenie i faktycznie, wizytę mam jutro ;))). Dziś w sklepie miałam rachunek 52,46 zł, dumna z siebie mówię do kasjerki - dam pani równo po czym kładę 102,46... córa moja jutro skoro świt wyjeżdża a kończą się jej leki - do lekarza nie zdąży po receptę. Ale mam znajomą farmaceutkę, załatwi mi na wieczór lek. A ja przez pół dnia w pracy zastanawiałam się gdzie mam aptekę całodobową, żeby wykupić receptę.... i żeby nie było - to nie zmęczenie bo właśnie wróciłam do pracy po 4 tyg zwolnieniu na okieć! ;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mialam wazny termin na 2 lipca i cos mi sie pomieszalo, ze to mialo byc 2 czerwca (podobienstwo nazw miesiecy Juni i Juli). 5 czerwca nagle zorientowalam sie, ze "przegapilam" ten termin, dzwonie cala w wyrzutach sumienia, przeprosinach i poklonach, a kobita malo ze smiechu nie zeszla.
      Starosc nie radosc, Oleno, bedzie juz tylko gorzej. :)))))

      Usuń
    2. JUŻ jest gorzej, właśnie o mało nie wkropliłam kotu kropli do oczu do pyszczka.... chyba staję się niebezpieczna :((((

      Usuń
    3. Calkiem zle bedzie, kiedy zaczniesz kotu pchac pigulki do oczu. :))))

      Usuń
  18. A może tak wzorem rękawiczek dziecięcych, przykleić do tego dekielka sznureczek, który będziesz zawieszała na szyi?
    Kira ma bezbłędny pyszczor na jednym ze zdjęć:) taki łobuzerski uśmiech:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przeciez nie moge zepsuc sobie dekielka klejem, co do ktorego i tak mam watpliwosci, czy bedzie trzymal. To juz wole chowac do torebusi. :)))

      Usuń
  19. Mnie się ostatnio zdarzyło upuścić aparat, na szczęście tuż nad ziemią. A z dekielka odpadła ta część odsuwana, do zamykania dekielka na obiektywie, było to w Łazienkach. Szukałam z dwiema dziewczynami, z którymi się tam spotkałam. Wreszcie - o szczęście! - znalazłam.
    Ale mój naprawdę leżał w trawie.
    A Kirunia wygląda na naprawdę szczęśliwą w tej wodzie i z patyczkiem. :)
    Buziaczki
    iw

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprzednim razem, kiedy zgubilam dekielek, niedokladnie zatrzasnelam go na obiektywie, a aparat mialam na szyi. Odpadl i lezal sobie na drodze, ale zanim ja sie zorientowalam, ze go nie ma, musialam cofac sie jakis kilometr. Wazne, ze czekal na mnie. :)))

      Usuń
  20. A to przygoda z dekielkiem :D...! Świetna :)!
    Ja niestety z jednego obiektywu zgubiłam zdaje się na ament...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedny obiektyw! Ale chyba gdzies da sie dokupic? Czy juz przepadlo na zawsze i obiektyw bedziesz zaslaniac chusteczka do nosa? :)))))

      Usuń
  21. Ty to masz przygody i zdjęciowe i śmieszne. Mój poprzedni pies był wychowywany w Czechach.Był dwujęzyczny,świetnie rozumiał po polsku ale komendy wykonywał po czesku.Po polsku mu jakoś nie szło.Gosia z Jelcza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcialam juz Kirze w lebku mieszac, wiec komendy sa po niemiecku, ale wszystkie inne rozmowy po polsku. Spacerek brzmi podobnie w obu, wiec z tym nie ma problemu. :)))

      Usuń
  22. Najważniejsze jest mimo wszystko by człowiekowi na dekielek nie waliło;)
    P.S Nie masz takiego sznureczka co łączy dekielek z paskiem? Ja mam i nie gubię. O! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie bylo paseczka ani sznureczka przy dekielku i nawet nie ma za co zaczepic, gdybym chciala go sama dowiazac. :(

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.