Jak tylko czlowiek oddali sie na chwile z domu, dzieja sie w nim straszne rzeczy. Pamietacie przygode z Placzkiem, wtedy tez niespodzianie musielismy oboje oddalic sie z chalupy. Dlaczego takie przypadlosci nie dotykaja psow, kiedy jestesmy w domu i mozemy od razu zareagowac na dawane nam sygnaly, ze musza natentychmiast wyjsc na trawe? Chyba za dobrze by bylo, one czekaja na okazje, kiedy obydwoje musimy wyjsc.
Wczoraj poszlam jak zwykle do fabryki, a po meza przyjechal ten nasz przyjaciel, ktory sie od nowa mebluje, bo na ten dzien mial termin dowozu mebli. Rano maz byl z Kira na spacerze i nic, zupelnie nic nie wskazywalo na nadciagajace nieszczescie. Normalnie Kira wytrzymuje takie male cztery godzinki z hakiem. Normalnie tak, ale nie kiedy jej cos zaszkodzi.
Wracam ci ja do domu, wesolutka, bo koniec roboty na dzisiaj, choc nieco zmeczona, bo po wczorajszej nocnej gwaltownej burzy wszystko na gwalt parowalo i duchota nie dawala swobodnie oddychac. Przy czym burza uniemozliwila nam zasniecie i dopiero ok. 2.00 przestalo bombardowac, bylismy wiec wszyscy dodatkowo mocno niewyspani. Umowieni bylismy tak, ze wyprowadze Kire, a pozniej dojade do nich, zeby pomagac.
Wchodze do domu... wciagam powietrze... cus jakby zaduch z obca nuta zapachowa. W takich temperaturach zaduch to rzecz normalna przy wszystkich zamknietych na glucho oknach, a zamykac musimy i nie ma, ze boli. Ale przez ten zaduch przebija mi sie ta obca nuta... jakby to powiedziec... kupna. Pomyslalam sobie, ze ktorys kot musial swiezo odwiedzic kuwete. Zwlaszcza Bulka jest miszczem swiata w robieniu najsmrodliwszych kup w calej galaktyce. Ale sprawdzilam kuwety, a tam pusto. Hmmm... Przelecialam cale mieszkanie, pewna ze Bula musiala znow zademonstrowac swoje niezadowolenie i tym razem, zamiast gdzies nasikac, postawila klocka. Nos zaprowadzil mnie do pokoju goscinnego, gdzie znalazlam na dywanie jakies dziwne blade plamy. Nie dociekalam juz, kto zrobil mi taka niespodzianke, tylko wzielam Kire na spacer, z zamiarem posprzatania pozniej lub wrecz zostawienia wszystkiego mojemu mezowi, bo jak wiecie, ja jestem z tych obrzydliwych.
Na spacerze okazalo sie, ze sprawca byla wlasnie Kirunia. Bidulka kucala co pare krokow i leciala z niej sama woda, za to z odrzutem godnym odrzutowca. Zadzwonilam do meza, bo przeciez w takim stanie nie moglam jej samej w domu znow zostawic. Najpierw stanelo na tym, ze wezme ja ze soba i bedziemy na zmiane czesto z nia wychodzic. Wrocilam ze spaceru do domu i rozejrzalam sie dokladniej. Kiry koszyk byl caly zawymiotowany. Nie mialam wiec wyjscia i musialam zaraz wstawic pranie, zeby do wieczora wyschlo i zeby Zabcia miala gdzie spac. Blogoslawilam przy tym Orke, ktora obdarowala nas weglem aktywnym, bo moglam go od razu Kiruni zaaplikowac. Przez te jej choroby nabralam takiej wprawy w dawaniu pigulek, ze pewna swego, nie sprawdzilam dokladnie i ruszylam czyscic psi koszyczek. Oszczedze Wam drastycznych opisow, ale przy robocie dlawilam sie i niewiele brakowalo, zebym sama poprawila Kirowa posciel. Jakos jednak dalam rade.
Zadzwonilam tez do meza, ze nie przyjde, bo musze prac i wieszac oraz miec Kire na oku, gotowac jej kleiki, prac dywan - wiec dopiero, jakby beze mnie mialo sie zawalic, moga po mnie dzwonic, to dojade. Po jakims czasie wchodze do salonu, a tam... na dywanie lezy wypluty przez Zabcie wegiel - no wszystko mi opadlo! To cwaniak jeden! Wetknelam powtornie do paszczy i tym razem poszlo gladko.
W koncu pojechalysmy do naszego przyjaciela, u ktorego od rana siedzial moj slubny, a dwie corki dolaczyly w porze obiadowej. Troche poukladalysmy mu w szafach i szafkach, ale nie obylo sie bez zgrzytu, bo nie dostarczono nam jednego elementu z wyposazenia przedpokoju. Tyle czasu trwalo wybieranie, zamawianie, oczekiwanie na dostawe, przygotowywanie mieszkania, a teraz znow od nowa trzeba czekac na gupi przedpokoj. Wydawalo nam sie, ze nic prostszego jak tylko dodatkowo zamowic te brakujaca czesc, a reszte mebli przedpokojowych zaczac normalnie uzywac. Niestety, zmieniono asortyment i teraz juz nikt nie moze dojsc do tego, co mysmy wtedy zamawiali, bo niektorych serii meblowych juz nie ma. Zawinil sprzedawca, ktoremu sie zapomnialo wpisac te czesc do formularza zamowien. Zmontowane juz i gotowe meble pojechaly wiec z powrotem do sklepu, a my musimy wybrac jakies inne. Takie akcje wkurzaja jak nie wiem co.
Biedna Kirunia i biedna przy tym Ty! Mam nadzieję, że węgiel aktywny pomógł.
OdpowiedzUsuńPomogl, pomogl. Oby jej nie "zatkal" tylko! :))) Przeglodzilismy ja wczoraj, bo na kleik ani nie spojrzala. :)
UsuńToś dzielna, że nie dołączyłaś się do "zwrotów" Kiry. Ja bym nie dała rady powstrzymać odruchu - z tego też powodów nie mam w domu żadnej żywiny:)).
OdpowiedzUsuńNie dolaczylam, ale niewiele brakowalo, bo ja na zapachy jestem silnie nadwrazliwa i odruchy owszem mialam gwaltowne. Ale jak trza, to trzeba, zywina temu niewinna. Kira i tak miala mine winowajcy i jeszcze musialam ja pocieszac, ze nic sie nie stalo. :)
UsuńA kto Waszym dzieciom tyłki wycierał?:)))
OdpowiedzUsuńBiedna Kirunia:( Moje usi,moje usi i buziak między usi.
Podajesz je tylko jedną tabletkę?Ja Pandzie podaję na raz dwie-trzy i po kilku godzinach kolejne.Oczywiście jako zrazik z wołowinką a i to muszę pilnować coby nie wypluła.Gorzej jak czasami kupię typowe tabletki bez osłonek.Obie jesteśmy umazane.Szybkiego minięcia"praczki".
Miłego i...chłodnego dzionka:)
Eee tam, taka niemowleca kupa to wcale nie smierdzi, gorzej pozniej, a najgorzej, kiedy zwracaly. Najczesciej maz sprzatal, ale kiedy go nie bylo, musialam ja i czesto oddawalam tresc pokarmowa wraz.
UsuńDalam jedna tabletke i czekalam na wyniki, nie chcialam jej zatkac. Tabletke podaje sama, bo wolowinka moglaby zaszkodzic na rozedrgany zoladek.
Niech nam zyje Orka-ratowniczka! Jeszcze raz dziekuje :***
A co tej bidulce zaszkodziło? Ten upał to same choroby i przeciwnosci losu wywołuje. Niechby już przepadł, bo coraz ciezej go zdzierżyć.
OdpowiedzUsuńAnusiu!Uściski serdeczne slę i lecę do roboty, póki jeszcze da sie cos robić!:-)***
Moze upal, a moze zdenerwowala sie, ze nas obojga nie ma? Teoretycznie nic nie powinno jej zaszkodzic, a jednak zaszkodzilo. Bidulka nasza kochana...
UsuńWiatru, deszczu i ochlodzenia Wam zycze :***
Współczuję... Oby Kiruni się poprawiło :).
OdpowiedzUsuńJuz jest lepiej. Na sniadanie wciela z wielkim apetytem ryz, "zabarwiony" dla smaku odrobina zawartosci puszki. :)
Usuńno to faktycznie miałaś niespecjalny dzień, dobrze, że minął!
OdpowiedzUsuńNie lubie takich dni, kiedy wali sie wszystko, czego czlowiek dotknie. Jakby jakis czarodziejski strumien pecha z nieba splywal... :/
UsuńNo nie zazdroszczę.A jak myślisz, zeżarła coś w krzakach czy co że ją tak czyści?
OdpowiedzUsuńTo niewykluczone, chociaz Kira nie ma zwyczaju zzerac znalezionego. Ale bo to czlowiek za psem nadazy? :)
Usuńo jacie! współczuję kochana serdecznie... :( taki wieczór można by nazwać "siłą złego na jednego" :(((
OdpowiedzUsuńmeble meblami... to się załatwi
ale niech już Kiruni będzie lepiej
Całujemy :*******
Na te meble czekalismy od maja, wiec troche jestesmy zirytowani, ze wszystko trzeba zaczynac od nowa i czekac co najmniej nastepne 8 tygodni, bo ktos zawalil swoja robote.
UsuńKirunia juz po sniadaniu i z uplywem dnia okaze sie, czy je zatrzyma. Ale tak na oko jest z nia lepiej po wczorajszej glodowce.
Buzinki :*****
Biedna Kirunia ciągle coś...
OdpowiedzUsuńTo u nich chyba rodzinne, bo Placzek tez odczekal z rewolucja zoladkowa, az wyszlismy z domu. :)))))
UsuńBidulka - mam nadzieję, że doszła już do siebie. Miziaczki dla niej :*
OdpowiedzUsuńTak to jest ze zwierzakami. U nas często bywało, że kiedy mój brat z rodziną wyjeżdżał, to koty wtedy coś wykombinowały i my z Chłopem musieliśmy z nimi do weta jechać :))
Ja juz tez powoli zaczynam podejrzewac psio-koci spisek i karanie nas za to, ze zostawiamy je same w domu. ;) Nie sa przyzwyczajone zostawac, moze to dla nich jakas trauma, skutkujaca rozstrojem zoladka? :)))))
UsuńBiedulka... Dobrze, że już jej lepiej :) Ale właściwie to dwie biedulki :))) Rozumiem Cię dobrze, choć kiedy dzieci były małe, praktycznie nie miałam problemu. Teraz jednak mi jakoś wraca wrażliwość; Obrzydliwość, znaczy :)
OdpowiedzUsuńSama jestem z siebie bardzo dumna, ze dalam rade ten armagiedon posprzatac, choc nie obylo sie bez odruchu zwrotnego. Cale szczescie, ze tylko na odruchu sie skonczylo, ale bylo blisko, oj, blisko. :)))
UsuńMiłego dnia bez niespodzianek .
OdpowiedzUsuńMam cicha nadzieje, ze ten dzien bedzie lepszy i rana okaze sie na tyle zagojona, ze wreszcie bede mogla wejsc w calosci pod prysznic. To przez te przeklete upaly mam takie komplikacje. Jutro bedzie trzy tygodnie, jak myje sie kocim sposobem przy pomocy szmatki. Mam naprawde dosc! :)))
UsuńOjoj,to się porobiło, moze to przez ten upał.Dobrze,że to chwilowa niedyspozycja.
OdpowiedzUsuńTrudno wykryc, co bylo przyczyna, upal, tesknota czy potajemne zzarcie czegos na spacerze. W kazdym razie juz jest dobrze i Kirus wraca do normy. :)))
UsuńCzytam i juz czuje, ze mi jekos niedobrze;) W tym upale, te wszystkie zapachy sa jeszcze bardziej intensywne.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze Kira juz w formie.
Takie sytuacje z brakujacymi elementami doprowadzaja mnie do szalu.
Malowalismy teraz dwa pokoje w domu. Pojechalismy kupic farbe. Zeby znalezc dwa, DWA pudelka farby w tym samym kolorez, musielismy odwiedzic kilka sklepow. Jeszcze sie nie nauczylismy, ze w tej Francju, tak jest. Nikt nie uzupelnia brakujacego towaru, a wybor farb cieniutki.
Panterko zdaje mi se ze od piatku przyjdzie trwale ochlodzenie, oby!!
Akurat jesli chodzi o farby, to u nas nie ma tego typu brakow, a wybor jest nieprawdopodobny. Za to czesto zdarzaja sie potkniecia meblowe. Zdazylismy nabrac przykrych doswiadczen w tanszych sklepach meblowych. Nie spodziewalam sie tylko, ze w tym dosc drogim salonie tez cos takiego moze miec miejsce. Czyli nie zawsze cena idzie w parze z jakoscia uslugi. :)))
UsuńAniu najgorsze już za . Podziwiam Cię j jak zwykle stnęłaś na wysokości zadania.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje , ze Kirunia czuje się juz dobrze:)
Pozdrawiam
Kirus juz calkiem zdrowa, tylko mnie jeszcze szarpie na samo wspomnienie moich wczorajszych dokonan. :)))
Usuńobie jesteście biedulki i nie wiem, która bardziej :) coś Kirunia ostatnio przesadza z tym żołądkiem ;) przyznaję, że Cie podziwiam, bo ja bym musiała ubrać maskę na twarz i rękawice az po kostki :)
OdpowiedzUsuńGdyby to wszystko zapachu nie wydzielalo, byloby mi znacznie latwiej sprzatac, a tak... bleeeee.... :)))
UsuńPo pierwsze biedna Kirunia i Ty, po drugie dobrze, że się zorientowałaś w miarę szybko i że w dobie pralek nie trzeba takich rzeczy prać ręcznie. Koszyczek pewnie przeleciałaś prysznicem. W tym upale mam nadzieję wszystko szybko wyschło.
OdpowiedzUsuńNo i też niesamowicie mnie wkurza sprzedawca, który takich "drobiazgów" nie dopilnuje, co potem przedłuża całą procedurę na bardzo bardzo długi czas! Mam nadzieję, że tym razem wszystko pójdzie gładko.
A Kira? Dobrze już się czuje?
pozdrowienia z Bremerhaven! :)
Pralka wprawdzie wyprala, ale najpierw musialam pozbyc sie "zawartosci" kocyka i splukac reszte, zanim moglam wstawic pranie. I to wlasnie bylo ponad moje sily. Ale jakos sobie poradzilam bez choroby lokomocyjnej i podrozy do Rygi. :))) Wszystko poschlo na balkonie w trymiga.
UsuńDzisiaj dzwonil juz do mnie ten pechowy sprzedawca, przyznal sie do bledu i stokrotnie przepraszal. Ten nasz przyjaciel juz po urlopie pracuje, wiec jest praktycznie nieosiagalny, dlatego ja zalatwiam te reklamacje. Zreszta przy zamawianiu tez bylam, wiec sprzedawca mnie sobie szybko przypomnial. Tyle tylko, ze zwracal sie do mnie Frau X (nazwisko naszego przyjaciela i zleceniodawcy zakupu mebli), musialam wyprowadzic go z bledu. :)))))
Z Kirunia juz w porzadku, ma apetyt i zoladeczek sie uspokoil.
Buziaki :*
Upały nie tylko nam doskwierają. Nasze zwierzaki chyba też maję tego już po dziurki w noskach:(
OdpowiedzUsuńKirus juz nie najmlodsza, wiec jak kazdemu staruszkowi, i jej mocno doskwieraja. Dzisiaj jest do wytrzymania, bo slonce calkiem za chmurami. :)))
UsuńOby takich akcji było jak najmniej! Takie sytuacje działaja na mnie wkurzająco i.... często tracę cierpliwość! Serdeczności!
OdpowiedzUsuńO nie! Dla Kiruni nie strace cierpliwosci nawet na moment, za bardzo ja kocham. Gdyby mojemu to sie przytrafilo, ucieklabym z domu, zamiast go ratowac. Ale pies niczemu nie winny. :))))))
UsuńSpodoba Ci się
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/www.kobietanietylkopopiecdzisiatce/videos/1706823136207630/
To akurat nie robilo na mnie wrazenia. Taka mleczna kupa nie smierdzi.
UsuńCo do reszty, mialam wczoraj podobnie. :)))
No oj, chodziło o przezabawną sytuację :)
Usuńkiss
Zabawne jest dla ogladajacego, troche mniej dla samego zainteresowanego. :)))))
UsuńNajciekawsze, że sam siebie nagrywał, pewnie za kilkanaście leat powie córci, spójrz, jak się poświęcałem...
UsuńAlibi sobie szykuje... :pppp
UsuńOjej ale miałaś zasrany dzień :/ Dobrze że już wszystko OK z Kirunią . Ja też od sensacji Guciowych zawsze mam węgiel w apteczce ;)
OdpowiedzUsuńCo do mebli , też współczuję . Kiedyś mieliśmy podobną sytuację , ale nie musieliśmy ich odsyłać ;)
Przywieźli nam meble i już pojechali , a mebelki skręcał A. Okazało się w trakcie skręcania że de drzwi o witrynki przywieźli nam całe drzwi a nie oszklone. Na te właściwe czekaliśmy jeszcze ze dwa tygodnie. Żeby było ciekawiej w trakcie montowania szyby , szyba przełamała się na pół ! To właściwie była nasza wina , bo A. złapał ją w połowie i w poziomie - ona pękła pod własnym ciężarem .
Ale wiesz co ? Jak A. zadzwonił do firmy i powiedział co się stało , przywieźli nam drzwi z szybą , w ramach reklamacji :-) Drugim razem A. już wiedział jak założyć szybę żeby nie pękła :D
Jak moze przeczytalas wyzej, byl do mnie telefon w sprawie reklamacji. Te goopki kazaly wczoraj odeslac meble, a dzisiaj sie okazalo, ze calkiem niepotrzebnie, bo mogly zostac, a wieszak by doslali. No ale jak lubia... co im bede bronic. Mnie tam wsio ryba. :)
UsuńZ naszym domowym regalem mielismy podobnie, tez "zapomnieli" doslac szklanych drzwiczek. Tyle, ze moj od razu dobrze je zamontowal :))))
No goopki nie ma co ;)
UsuńSpryciarz :D
Dobrze, ze chociaz sprzedawca przyznal sie do bledu, to zaoszczedzilo nam niepotrzebnych nerwow w udowadnianiu wlasnej racji. :)
UsuńBiedna Kirunia :( ale już wszystko ok?
OdpowiedzUsuńA z tymi meblami to też bym się wkurzyła :/ czeka człowiek, cieszy się, a tu kicha. Ale może uda się teraz kupić fajniejsze, ładniejsze :))
Nie, dzisiaj zalatwilam, ze wroca te same, a na wieszak poczekamy. Szkoda byloby wybierac inne, bo tamte byly naprawde fajne. Niepotrzebnie tylko kazali je wczoraj odsylac z powrotem do sklepu.
UsuńKirus juz ok. :))
No to super x2 ;))
Usuń:***
UsuńRóżne wpadki i wypadki mojego stada już nie robią na mnie (na nas) wrażenia. Któregoś wieczoru Ognio zakrzyknął: no nie! Tego już za wiele! Mam dosyć! Kto mi zostawił kupę w łóżku??? Po czym pochylił się z troską nad swoją częścią pościeli i oświadczył: eee, nie, to tylko rzygi..."
OdpowiedzUsuńNo ja tam nie wiem, co gorsze...
UsuńNo niestety, kiedy ma sie dzieci i/albo zwierzeta, czlowiek jest stale narazony na podobne niespodzianki. :)))
Hana penkłam ze śmiechu... tylko rzygi, he, he...
UsuńJa poznaję, że mam śmierdzącą niespodziankę po Mopkowym ogonku, niby się wita, ale ogonek jakis taki zwiędły, a on sam jakiś speszony. Potem docierają nutki zapachowe...
A powiadajo, ze to tylko psy majo dobry wech... :)
UsuńAniu, współczułam juz rano, a teraz tylko przyszłam poczytać czy już lepiej i wiem, że tak.
OdpowiedzUsuńPewnie tak już będzie zawsze z tym zwierzami. Zawsze coś. :(
Jak i z dzieciami, jak nie urok, to praczka. :))
Usuń