sobota, 1 sierpnia 2015

Troche roznych spostrzezen.

Wielu, naprawde bardzo wielu Niemcow po przejsciu na emeryture, postanawia zyc nadal aktywnie i pomagac innym w charakterze wolontariuszy. Jedna z moich znajomych prowadzi biblioteke w swojej wsi, inna aktywnie dziala w Göttinger Tafel, gdzie wydaje sie jedzenie dla bezdomnych i ubogich, jeszcze inna dziala spolecznie w lokalnym radiu. Z ta ostatnia mialam przyjemnosc nagrywac audycje dotyczaca Polonii w Getyndze i wspolpracy polsko-niemieckiej. Tak, tak, moi drodzy, slychac mnie bylo w radiu! Pozniej dostalam od niej w prezencie plyte CD z nagrana nasza audycja.
Kiedy lezalam w szpitalu, spotkalam sie z innym rodzajem dzialalnosci emerytek-wolontariuszek, zrzeszonych w organizacji Grüne Damen (Zielone Damy, a to na czesc zielonych kitelkow, ktore zakladaly podczas pracy w szpitalu). Wiadomo, ze pielegniarki i caly inny zawodowy personel bardzo ofiarnie opiekuja sie chorymi. Sa uprzejme, kompetentne, nawet serdeczne, ale brak im czasu na dluzsze kontakty z pacjentami, bo ich praca nie ogranicza sie jedynie do obslugi tychze, maja jeszcze cala kupe papierkowej roboty. Kazda czynnosc musi byc spisana, kazda kropla lekarstwa zewidencjonowana. Wszechobecna biurokracjanieco zatarla ich misje nie tylko pomocy i obslugi chorych, ale ofiarowania im swojego czasu na chwile rozmowy lub spelnienie jakiejs zachcianki.
Jest to tym bardziej wazne w przypadku starszych pacjentow, rzadko przez rodziny odwiedzanych, nie tylko z braku czasu, ale i dalekiego miejsca zamieszkania. Ci ludzie tesknia za czyjas uwaga, chcieliby byc wysluchani, poglaskani, czasem potrzebuja drobnych zakupow, a na to pielegniarki juz sobie pozwolic nie moga. Znam te wszystkie bolaczki, bo na oddziale, na ktorym lezalam, pracuje moja byla sasiadka z poprzedniego mieszkania, tez z Polski, a nawet z moich okolic. Po mojej przeprowadzce nasze kontakty nieco sie poluznily, ale kiedys bylysmy bardzo blisko, zwlaszcza, ze i dzieci ma w podobnym wieku.
Ale od czegoz Zielone Damy? One maja czas, cierpliwosc i checi. Bez zniecierpliwienia i patrzenia na zegarek wysluchaja skarg, poczytaja na glos tym, ktorym oczy juz nie sluza, zalatwia drobne zakupy, potrzymaja za reke, poprawia posciel, przyniosa ksiazke z biblioteki szpitalnej czy potowarzysza w spacerze po korytarzu lub wokol budynku. Przez tydzien mojego tam pobytu zameldowaly sie u mnie dwie takie zielone emerytki, przedstawily sie, w skrocie okreslily zakres swojej dzialalnosci i spytaly, czy mi czegosc nie potrzeba. Nie skorzystalam z pomocy, bo raz, ze bylam mobilna, a poza tym maz bywal u mnie trzy razy dziennie, corki wprawdzie rzadziej, ale tez regularnie. Mialam wiec cala ekipe do pogawedek i zalatwiania drobnych zachcianek.
Ktoregos dnia ktos niesmialo i cichutko zapukal do drzwi mojej izolatki. Patrze ci ja, a tam jakis dziwolag o wygladzie psychopaty, w sandalkach ze skarpetkami. Bez slowa wlazl, zamknal za soba drzwi i stoi, a ja poczulam sie calkiem nieswojo. Pomyslalam tez, ze zdazy mnie zamordowac, zanim ja zaczne drzec paszcze. Przez caly czas zastanawialam sie, kto zacz. Gdyby jakis odwiedzajacy, powinien zauwazyc pomylke i sie wycofac z przeprosinami. Gdyby byl to ktos z personelu, powinien byc w kitlu/mundurku. No klops i panika. Wreszcie przemowil!
Przedstawil sie z imienia i nazwiska i ze jest ze szpitalnej Seelensorge, to znaczy cus jak pocieszyciel. Ci pocieszyciele sa rozni, w szpitalach "cywilnych" to psychologowie, a w wyznaniowych to na ogol duchowni. Takiego nie rozpoznasz na pierwszy rzut oka, bo trzeba Wam wiedziec, ze w Niemczech klechy maja zakaz chodzenia po ulicach w swoich kieckach. W pracy, czyli w kosciele, prosze bardzo, moga sie przebierac do woli, w kabaretki na podwiazkach, szpilki, sukienki, kapelusze z piorkiem czy co tam jeszcze, ale na ulicy to on jest zwykly obywatel. Chodza wiec calkiem normalnie poubierani, jesli za normalnosc uznamy skarpetki do sandalkow, i strasza ludzi chorych.
Tacy pocieszyciele dusz sa w wielu przypadkach bardzo przydatni, np. jesli kobieta traci piersi po raku czy kiedy umrze noworodek przy porodzie. Wiele osob potrzebuje wsparcia duchowego czy profesjonalnej pomocy psychologa, a ci pocieszyciele, nawet duchowni, sa specjalnie do tego szkoleni, bo w koncu nie kazdy jest wierzacy, kto takiej pomocy potrzebuje. Nie ma wiec smedzenia o jedynej slusznej, o zbawieniach i innych pierdolach, jest rzetelna pomoc w potrzebie. Nikt sie nie oglada na wyznanie, nikt nikogo o nie nie pyta, mimo ze szpital jest ewangelicki.
Facio postal, posmedzil, a ja doszlam do wniosku, ze nawet gdybym potrzebowala nie wiem jakiej pomocy, z jego uslug nie chcialabym korzystac. No nie zrobil na mnie dobrego wrazenia i juz. Grzecznie i z usmiechem podkreslalam, ze mam wszystko, pelna rodzine i pomoc bez konca i najmniej na swiecie potrzebuje pocieszyciela duchowego, a ten stal i wyjsc nie chcial. Ani chybi te moje kabaretki tak go zafascynowaly! Wreszcie sobie poszedl, a ja moglam odetchnac z ulga i wrocic do przerwanych zajec.
Kazdy szpital, czy to "cywilny" czy wyznaniowy, dysponuje sala skupienia (Andachtsraum). Jest to cos w rodzaju kaplicy albo swietlicy, w niektorych odbywaja sie regularnie (co nie znaczy codziennie) msze, na rownych prawach ewangelickie, czy katolickie. Czasem wisi na scianie krzyz, ale czesto jest tak, ze zostaje zawieszany dopiero przed nabozenstwem, zeby swoja stala obecnoscia nie dyskryminowal innych wyznan. Jest to bowiem sala dla wszystkich, miejsce do wyciszenia, a jak kto chce - modlitwy. Bywa, ze odbywaja sie tam jakies przedstawienia, odczyty albo zebrania. Na codzien jednak to miejsce ciszy i zadumy.
Jesli ktos ma potrzebe, moze sobie ksiedza zamowic, jesli jest miejscowy, to z wlasnej parafii, a jesli spoza miasta, to mu kogos zalatwia wedle wyznania. Oczywiscie nie musi uiszczac colaski, tu wszystkie uslugi koscielne sa gratis, nie po to placi sie podatek koscielny, zeby jeszcze dodatkowo placic, no chyba, ze ktos bardzo chce, to moze, ale nie musi. Malo tego, jesli sam jest w potrzebie, to mu kosciol finansowo pomoze. Brzmi obco, prawda?






48 komentarzy:

  1. U nas wszedzie, w szpitalach, na uczelniach, w wiekszych instytucjach, nawet na lotniskach, sa Prayer Roomy, czyli pokoje do modlenia. Muzulmany wymusily bo musza gdzies swe dywaniki rozkladac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No PRAYER czyli do modlenia, a tu ANDACHT czyli do skupienia (przemyslenia) - taka mala roznica gwoli poprawnosci polityczno-religijnej. Nawet nie wiem, czy nasze muzulmany modla sie w tych przybytkach na swoich chodniczkach, bo nigdy tam nie zagladalam. :)

      Usuń
    2. Poprawność polityczna zaczyna być groteskowa, nie tylko w dziedzinie religii.

      Usuń
    3. Slyszalam, ze nawet swinki maja byc usuwane z bajek, zeby muzulmanow nie draznic. :))))))))))

      Usuń
  2. Jak wynika z mojej obserwacji, kościół kościołowi nierówny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby polski kosciol mial nad soba kontrole panstwa, jak tutaj, tez bylby pokorniejszy i poprzestawal na poslugach duchowych. Ale pozwolono mu, a to nienasycona hydra, nie odda przywilejow, a zadac bedzie jeszcze wiecej. :)

      Usuń
  3. Tak się czasem zastanawiam, jak tu pogodzić zakaz noszenia tak zwanych sukienek z prawem do wolnego wyboru stroju. Także w kontekście ubiorów muzułmańskich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, no klecha moze chodzic sobie po ulicy w spodniczce z ponczochami, jesli ma takie zyczenia, ale nie w sutannie, bo to stroj sluzbowy. Nie wiem, czym to jest spowodowane, ale jeszcze nigdy, jak zyje tu 26 lat z hakiem, nie widzialam na ulicy sutanny. I dobrze!

      Usuń
  4. Jak jest za duzo pocieszycieli to też nie dobrze. Człowiek pragnie ciszy, czasu na regeneracje sił psychofizycznych a tu go jakies paniusie albo dziwni, prawie psychopatyczni osobnicy nachodzą...Jednak sama idea istnienia takich instytucji i osób gotowych swiadczyć takie usługi jest słuszna. Przecież jest wiele osób, które z chęcią skorzystają, tym bardziej, ze i w domu sa samotne, złaknione kogokolwiek, z kim mozna by parę słów zamienić. Tutaj na wsi z tego m.in. powodu z duża serdecznościa witani są Świadkowie Jehowy. Bo ksiądz to u siebie raczej tkwi a rusza sie ze swych włości po kolędzie albo z ostatnim namaszczeniem...
    POzdrowienia sierpniowe zasyłam Anusiu!***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Az tak bardzo nie przeszkadzaja, Olenko. Zielone dyskretnie poprzestaly na wetknieciu glowy przez uchylone drzwi i zapytaniu, czy czegos sie nie potrzebuje. Tylko zbok wlazl i stal, ale to duchowny, wiec nie ma sie co dziwic, wszyscy oni sa nachalni. :)))
      Polski klecha nie ruszy sie dobrowolnie nigdzie, gdzie nie moze zarobic, od tego sa baranki, zeby przylazic do niego. Arogancja i poczucie wyzszosci az bije po oczach. Tu kosciol kat. jest inny, a ewangelicy to juz w ogole fajni ludzie z ich pastorami wlacznie.
      Jejku, juz sierpien, jak ten czas przecieka przez palce!
      Buziaczki :*****

      Usuń
  5. Powoli i u nas się zmieni tylko musi minąć małe sto lat i będzie inaczej. :)
    Cieszy to że kobiety na emeryturze czują się potrzebne, nie nachalne, gdyby u nas startowały takie opiekunki najczęściej zrzeszone w kościele, byłyby nie do usunięcia z pokoju, tylko zwykle kobiety chętnie pomagające z potrzeby serca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby tylko dac polskim emerytkom taka mozliwosc, na pewno niejedna z przyjemnoscia i wielkim zaangazowaniem pracowalaby pro publico bono. Szkoda, ze nie ma tam jeszcze takiej tradycji, ale nie trace nadziei, ze i to kiedys sie zmieni. :)
      Nie wiem, jak ja bym zareagowala, gdyby mi codziennie klecha wlazil do pokoju i nachalnie nagabywal. A juz ta ich samowola z udzielaniem namaszczen nieprzytomnym, bez wzgledu na wyznanie i zyczenia pacjentow. Wrrr....

      Usuń
  6. TAk na temat ale anonimowo !moj pobyt w szpitalu byl 21-dniowy to jak na moj kraj w ktorym zyje juz 27-lat to dlugo podobnie jak u Ciebie pocieszyciele dyskretni ,kaplani nie w kieckach -hi,hi ale rehabilitanici to ludzie mlodzi i probowali rechabilitowac kobiete ktora byla bliska ..........,to tylko jeden incydent a tak to wszystko ok .jedzenie menu jak w restalracji troska lekarzy personelu pomocniczego ogromna a i ciekawostka !tu dostaje sie lekarstwa za free przy wyjsciu ze szpitala poniewaz dosc dlugo mialam czekac na te lekarstwa pielegniarka przywiozla mi je do domu !szpital zamawia taxi-jesl inie masz auta aby wrocic samodzielnie .oczywiscie na koszt szpitala .Unas takie kabaretki sa w kolorze zielonym oraz mozna dostac skarpety z antyposlizgowe w kolorze czerwonym !no to pozdrawiam zycze zdrowia i czytam Cie od czasu do czasu !ok pa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdradz chociaz, w jakim to kraju zyjesz, bo na Polske jakos mi to nie wyglada.
      Ja zadnych lekarstw ze szpitala do domu nie dostalam, jedynie recepte, ktora musialam sobie sama zrealizowac. :)))

      Usuń
    2. 30-lat TROJMIASTO 27-lat United Kingdom wiedzialam ze Cie zaciekawie no to tyle pa!!!!!!!

      Usuń
    3. Czyli wszedzie moze byc normalnie, tylko w Polsce po katolicku- ;)

      Usuń
  7. Tak dawno nie byłam w szpitalu (i na szczęście), że nie mam pojęcia, czy w polskich szpitalach jest taka sala do zastanowienia się, ale typuję, że raczej byłaby to sala modlitw.
    Bardzo potrzebne są te Zielone Damy czy Pomocnicy Duchowi, ludzie nie zawsze mają się komu wyżalić czy opowiedzieć, co ich spotkało.
    Chociaż tego w sparpetkach też bym raczej nie chciała na obiekt do zwierzeń :)))
    Ogólnie to bardzo ładnie, że tak wielu ludzi żyje dla innych, a nie tylko dla siebie. Poza tym ich samych utrzymuje to w poczuciu, że coś robią dla ludzi, a nie żyją tylko dla siebie.
    Ładna inicjatywa.
    pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak rozni sa polscy emeryci! Niektorzy znajduja sobie zajecie na dzialce, inni rozwiazuja krzyzowki, a i tak zostaje im sporo czasu, ktory mogliby spozytkowac dla dobra innych. Juz slysze glosy oburzenia: jak to, pracowac za darmo??? No coz, najpierw trzeba by zmienic mentalnosc, pozniej dopiero cala reszte. :)

      Usuń
  8. Aha, pamiętam tylko, że w Niemczech ludzie mają w ramach ubezpieczenia dojazd i powrót ze szpitala taksówką. No i dobrze, nie każdy potrzebuje ambulansu, kiedy jedzie na uzgodniony i zaplanowany zabieg. A i na powrót nie każdy ma sobie jak zorganizować, więc to dla wielu duża pomoc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego nawet nie wiedzialam, bo zawsze bylam odbierana. Ale cos rzeczywiscie jest na rzeczy, bo nasza sasiadka chyba kiedys korzystala. :)

      Usuń
  9. Kurczę, podoba mi się takie rozsądne podejście! W naszych szpitalach, w których na szczęście dotąd bywałam raczej z racji odwiedzin, spotkałam jak na razie wyłącznie katolickie kaplice.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I pewnie nachalnych ksiezy krazacych po salach w nadziei na zarobek, co? :)))

      Usuń
  10. Aniu,powiem Ci tak,ze chcialabym być kiedyś taką zieloną damą :)Pomagac innym,jak najbardziej.
    U nas podczas pobytu w szpitalu pojawia się ksiądz,oczywiście,kto ma życzenie,może wyspowiadać się, czy przyjąć Komunię.
    Nic na siłę.Zielone damy,to super pomysł,akurat Ty masz kochającą rodzinę,ale z pewnością są też takie osoby,ktora taka pomoc oferowana przez nie,na wagę złota.
    Moja Mam byla 5 dni w szpitalu,oczywiście kupilam Jej to co trzeba,ale okazalo sie w sobotę,ze nie jest w stanie zjesc śniadania bylo tak "pyszne"w wersji dla cukrzyków,że Mam moja ruszyla kęs i tyle...a zażywa insulinę,bardzo spadl jej cukier.Nie mial kto jej zejść na dol do sklepiku kupić kanapkę,cokolwiek...a sama byla za slaba.Oczywiscie ze zrobilam to co potrzeba i za godzinę bylam u niej...ale wlasnie w takich chwilach,doraźnie taka zielona dama bylaby wspanialym rozwiązaniem....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zielone tez nie sa w szpitalu przez caly dzien i chyba przychodza tylko dwa razy w tygodniu, wiec w takim naglym przypadku, jak u Twojej Mamy, mogloby ich akurat nie byc. Nie mogla jakas pielegniarka albo salowa, wzglednie "chodzaca" wspolpacjentka pofatygowac sie na dol? Jesuuu, przeciez to takie normalne sluzyc pomoca komus, kto jej akurat potrzebuje. A tam... kazdy sobie i bronbosz udzielic komus pomocy, bo jeszcze by ubylo. Co za narod!

      Usuń
    2. Aniu,nie ma salowych juz od dawna w polskich szpitalach,funkcje salowych przejely pielęgniarki,tych drugich jest b.mało....uwierz żadna nie zostawi bez opieki oddziału i nie pojdzie komus kupić kanapkę,czy cos do picia...niestety...

      Usuń
    3. No ale chodzace wspolpacjentki moglyby ruszyc tylki. Albo taki calkiem zdrowy klecha szpitalny tez moglby pomagac. Ehhh...

      Usuń
    4. Masz rację,tylko współpacjentki ledwo się ruszały...takie babunie....:(klechy nie było.....(taa juz widzę jak sie rzuca do sklepiku po bułkę :-)...
      Dobrze ze mieszkam pól godzinki od szpitala,to i śniadanie je przynioslam i obiad...(tylko chwilke to trwalo)

      Usuń
    5. Organizuj zatem na miejscu ruch Zielonych Dam. :)

      Usuń
  11. To naprawdę świetne pomysły i zajęcia dla ludzi, którzy chcą pomagać. Pro publico bono - uważam, że pomaganie pomaga obu stronom. :)
    Super, że to opisałaś, bardzo ciekawe.
    Mój mały dwuletni synek chorował na Kawasaki, gdy był dzieckiem. To taka choroba która wali po wsiem, atakuje cały organizm dziecka, ma wiele dziwnych objawów (z wiki): wysoka gorączka (powyżej 38 °C - Michal mial 40 stopni) i powiększenie węzłów chłonnych szyjnych nie reagujące na podanie antybiotyków
    zmiany skórne i błon śluzowych
    obrzęk i przekrwienie spojówek
    rumień w jamie ustnej i na wargach
    język truskawkowy[2] (jak w płonicy)
    wielopostaciowa wysypka występująca przede wszystkim na tułowiu i kończynach przypominająca odrę lub płonicę
    złuszczanie się naskórka na opuszkach palców dłoni i stóp
    symetryczny obrzęk i zaczerwienienie dłoni (erythema palmare), czasem stóp.

    W każdym razie nikt nie wiedział co mu jest. Ładowano w niego już czwarty antybiotyk, w szpitalu oczywiście, a nic nie pomagało (bo ta choroba nie poddaje się antybiotykom). Ja żegnałam się już w sercu z moim dzieckiem, a właściwie czułam, że powinnam, i okropne myśli przychodziły mi do głowy, to był dla mnie koniec świata. To najczarniejszy moment w moim życiu. W takim momencie wszedł do mnie ksiądz i zabił mnie mówiąc "widocznie Bóg tak chciał". Teraz już mi złość minęła, ale wiele lat mnie trzęsło na to wspomnienie. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co taki nieszkolony debil moze innego powiedziec? Zaiste, bardzo demotywujace pocieszenie. Pewnie mialas wtedy wazniejsze rzeczy na glowie, niz dac mu po gebie i razem z tym jego bogiem poslac do diabla.
      A w ogole to pierwsze slysze o tej chorobie. Jak w koncu Ci dziecko wyleczyli, czy ktos wpadl na wlasciwa diagnoze?

      Usuń
    2. Można powiedzieć, że samo się wyleczyło, jego organizm dał radę. Już, kiedy był w domu (a jak przynieśliśmy go to upadł, nie mógł iść, taki był słaby), to pani ordynator pojechała na jakąś konferencję i tam akurat mówili o tej chorobie. Leczyło się bardzo dużymi dawkami aspiryny, i Michał potem brał ją kilka tygodni. Kawasaki, bo to japoński lekarz zebrał i opisał niezdiagnozowane przypadki tej choroby u małych dzieci.

      Usuń
    3. Aż mnie zmroziło, Gosiu :( Co za debil !!!
      Tak sobie myśle, że gdyby naszym emerytkom taką możliwość dano, to znalazłyby się osoby, które poświęciłyby kilka godzin w tygodniu na pójście do szpitala i usłużenie innym.
      W naszym powiatowym ksiądz jest codziennie rano, od szóstej służbę zaczyna. Jak mój mąż był, to chodzili jacyś młodzi - jedna parafia ma szpital pod "opieką". Kaplica też jest.
      Brak natomiast jakiejś stałej opieki psychologa, czy to dla chorego, czy jego rodziny.

      Usuń
    4. Psycholog w szpitalu jest bardziej potrzebny od klechy, tyle jest nieszczesc i chorob, a ludzie sobie z tym balastem psychicznie nie radza. Gdyby wiec szpital zatrudnil na stale fachowca, a klesze pozwolil przychodzic na wezwanie, bylyby to lepiej zainwestowane pieniadze. Szpital potrzebuje specjalistow, nie szamanow. Gdyby szamanstwo bylo takie skuteczne, nie trzeba byloby w ogole szpitali.

      Gosia, nie wyobrazam sobie nawet, co przeszlas. Dobrze, ze to sie pomyslnie zakonczylo.

      Usuń
    5. O tak! To było straszne kiedy to dziecko malutkie leżało z 40 stopniową gorączką majacząc i bojąc się nawet swojego misia, mnie nie poznając momentami, z malinowym językiem, z zapaleniem spojówek, obrzmiałymi stawami, ze skórką schodzącą z czubków palców jak po poparzeniach, z wymiotami w kolorze soczystej trawy, z zapaleniem oskrzeli, z czerwoną wysypką na ciele, z zapaleniem gardła, z biegunką, bez łaknienia i głodu, i może jeszcze coś pominęłam, a nikt nie wiedział co mu jest.
      Kilka procent pacjentów (a chorują na to tylko dzieci do chyba lat 5) nie przeżywa z powodu... zawału serca! Odrywa się skrzep i... Tak przynajmniej pamiętam z tamtych lat. Teraz lekarze to diagnozują już szybciej, ta choroba jest bardziej znana.
      To były straszne chwile, ale dobrze się skończyły. :)

      Usuń
  12. Gosia czytając o chorobie Twojego synka,mam przed oczami sytuację z przed 1,5 m-ca z moim Młodym...Oczywiscie objawy nie byly aż takie obszerne jak u Ciebie,ale oslabienie,ciągle utrzymująca sie gorączka,powiększenie węzłów chłonnych...Wpadłam na trop ze to mononukleoza,lekarka z początku podeszla sceptycznie..ale kiedy za 3 razem grzecznie wymusilam skierowanie na konkretne badania,wypisała je dodając,ze moze faktycznie to ta choroba...no i bingo...badania potwierdzily to cholerstwo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to zdaje się można chorować tylko raz w życiu, więc Twój Młody ma juz z głowy. Mój straszy synek też na to chorował. Rozumiem, że już jest dobrze?

      Usuń
    2. Jest jeszcze oslabiony puszcza mu się często krew z nosa,proby wątrobowe byly zawyżone,jeszcze przypątala się angina ropna,niestety dopiero drugi b.silny antybiotyk pomógł.Teraz zakonczyl juz zażywanie leku przyspieszającego regenerację wątroby,jesteśmy dobrej myśli.Za tydzień idziemy na kontrolne badania.Tak Gosiu,wiem ze na to tylko raz w życiu sie choruje.
      Ale to co Twoj Maluszek przeszedł....to dramat.............Ty Kochana,tez wycierpiałaś.....

      Usuń
    3. Dawne czasy. 25 lat temu. :))
      Buziaki, i zdrówka młodemu życzę. :)

      Usuń
  13. A tekst tego księdza pożal się Boże....SKANDALICZNY...to psedoklecha,takich tez jest sporo...Zawsze zastanawiam sie ilu z księży naprawdę wierzy w Boga....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, takie słowa usłyszane w sytuacji gdy pęka ci serce i umierasz wraz ze swoim dzieckiem sprawiają tylko, że natychmiast odwraca się od takiego boga, który "chciał", aby to dziecko umarło.

      Usuń
  14. Widzisz,70%księży to totalna porażka...trudno znaleźć takiego z PRAWDZIWEGO POWOŁANIA...
    Ks.Kaczkowski leje miód na moje serce...szkoda,ze tego typu ludzie to towar mocno deficytowy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktos kiedys madrze zauwazyl, ze kler mozna porownac ze sperma, na miliony bezuzytecznych plemnikow, jeden nadaje sie do zaplodnienia. Takoz jest z klechami, jeden na kilkaset tysiecy jest z powolania, reszta z chciwosci i zadzy wladzy.
      Mysle, ze 70% to wielkie niedoszacowanie.

      Usuń
    2. Coś w tym jest.....to porównanie mnie.zabiło:)))))))))ależ mialam ubaw.
      Jeszcze Mam mi dzis opowiadala,jak parę tygodni temu przystępując do Komunii ksiadz ja ominal...bo nie uklęknęła....sie zagotowala i zwrocila mu uwagę,dodając,ze nie jest w stanie uklrknać.....nosz k.....
      Byl u nas taki super ksiądz...jak on spowiadał,po prostu to bylo jak rozmowa z psychoterapeutą...kazania takie,ze kapcie spadamy...no to go szybciutko wykopali na misje...

      Usuń
    3. Jak juz ktory z sensem gada, to mu milczec kaza, vide: Lemanski.

      Usuń
    4. Dokładnie!!!
      Boniecki też się naraził...bo mial fotkę z Nergalem i śmiał skrytykować.wrogie nastawienie do w\w osobnika....
      Ale zaszokowało mnie podejście Cejrowskiego do wiary....pod tym względem to on nie jest normalny....sam o sobie powiedzial,ze jest katolickim talibem...pffff

      Usuń
    5. Swiat sklada sie z ludzi normalnych, bez wzgledu na wyznanie, i z psychopatycznych fanatykow. I jakos mam niejasne wrazenie, ze tych drugich jest wiecej (a moze tylko glosniej krzycza...)

      Usuń
    6. A kto ma racje, ten stawia kolacje. :)))

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.