Bylo to w czasach jeszcze przedslubnych. Przyjaznilismy sie z wtedy z mlodym malzenstwem i to na tyle intensywnie, ze kiedy zapadla decyzja o naszym slubie, poprosilismy jego o swiadkowanie. Przygotowania szly pelna para, a w tamtych czasach nie bylo to wcale latwe. Przypominam, ze termin naszego slubu przypadl dokladnie na tydzien przed wprowadzeniem stanu wojennego, hulal kryzys i niczego praktycznie nie mozna bylo kupic. Tyle, ze dostalismy kartki na wodke "weselna", ktore wprawdzie wzielismy (bo sie nalezalo), ale zaraz je sprzedalismy, a chetnych nie brakowalo. My zas niepijacy i tak nie wyprawialismy hucznego wesela, poprzestawszy na uroczystym obiedzie dla najblizszych. Ale ja nie o tym...
W ktoryms momencie przyszly swiadek pyta, co bysmy chcieli w prezencie slubnym, bo on ma pomysla, ale sa przeszkody. Otoz jakis jego kuzyn czy inny pociotek para sie wyrobem luster w bardzo ozdobnych ramach i on by nam takie lustro u niego zamowil, tyle tylko, ze dla nich cena jest zaporowa i mogliby pokryc tylko czesc. Jesli sklonni bylibysmy dorzucic do pelnej kwoty, to on juz leci zamawiac. Lustro podobalo mi sie na tyle, ze bez wiekszych oporow zgodzilam sie. Juz nie pamietam dokladnie kwot, ale bylo cos ok. 15.000 od kazdego z nas, czyli lustro kosztowalo ok. 30.000. Nazywalo sie, ze kuzyn sprzedaje mu taniej po znajomosciach i pokrewienstwach, wiec i tak sie oplaca. Ja cieszylam sie z prezentu i ze ubilismy dobry interes.
Minelo kilka miesiecy, sytuacja polityczna troche sie uspokoila, a do sklepow zaczely naplywac rozne towary, w tym te luksusowe. Inflacja jednak posuwala sie dalej, wprawdzie juz nie tak szybko, ale wszystko drozalo. Ktoregos pieknego dnia wlocze sie po Piotrkowskiej, calkiem bez celu i ogladam sobie wystawy. W pewnej chwili wzrok moj pada na wystawe sklepu z jakimis takimi ozdobnikami do mieszkan, lampy, zyrandole i... lustra. I co ja widze? Dokladnie takie samo lustro, toczka w toczke, ta sama wielkosc, ten sam wzor ramy, tylko cena jakas inna. Przecieralam oczy ze zdumienia, ale nie chcialo byc inaczej: 13.000. W sklepie, czyli juz z narzutem!
Wrocilam do domu, opowiedzialam wszystko mezowi, nie chcial uwierzyc i przypuszczal, ze moze to tylko jakies podobne lustro, moze producent inny, bo nie wierzyl, ze ci ludzie mogli wyciac nam az tak gruby numer. Zaciagnelam go wiec do sklepu, zeby przekonal sie na wlasne oczy. Nie bylo watpliwosci, lustro bylo takie samo.
Pozniej zaczelismy sie zastanawiac, czy dac tym naszym znajomym do zrozumienia, ze nas zrobili w bambuko, bo nie dosc, ze jakby sami sobie to lustro kupilismy, to jeszcze drozej niz gdybysmy kupowali w sklepie. Czy stawiac na szale nasza dosc bliska znajomosc, czy moze dac spokoj i zapomniec o sprawie. Gniotlo to nas jednak od srodka, ze ktos potraktowal nas jak durniow i jeszcze na nas zarobil. Powiedzielismy im o tym. Nie spodziewalismy sie niczego innego, jak pelnego zaprzeczenia, niewiedzy, nawet wzburzenia na kuzyna, ktory skasowal tak duzo, ale nikt sie slowem nie zajaknal o oddaniu tej nadplaty.
Znajomosc nie przetrwala.
Bardzo lubię takich gównozjadów.:(
OdpowiedzUsuńAz tak to nie. Ja mu nawet uwierzylam, ze o niczym nie wiedzial, co nie zmienia faktu, ze powinien wziac tego kuzyna za wlosy i wyrwac mu kase. :))
UsuńTo już lepiej. W takim razie, powinni przeprosić i oddać kasę, nawet jakby kuzyn nie chciał.
UsuńTego wlasnie oczekiwalam, ale nie doczekalam sie. :))
UsuńAż mnie zemdliło.
OdpowiedzUsuńOd takich fajfusów trzeba się trzymać z daleka. Mała strata krótki żal.
Teraz juz sie tylko z tego smiejemy, ale onego czasu bylam naprawde wsciekla. Bylo, minelo...
Usuńcudowne działanie czasu
Usuńkiedyś rzuciła mnie najlepsza przyjaciółka
nie mam zielonego pojecia dlaczego
nie reagowała na żadne próby kontaktu
jednego jestem pewna - nie wcisnęłam jej żadnego lustra, nie poszło ani o kasę ani o chłopaka
nigdy, nigdy nie zrozumiałam dlaczego
na pczątku czułąm się strasznie, teraz już mnie to nie boli, ale ciekawa jestem - warum??
Slynny brak komunikacji miedzyludzkiej. Ma sie jakies zale i pretensje, ale za zadne skarby nie puszcza sie na ten temat pary z ust, zeby cokolwiek wyjasnic.
UsuńOlac takie przyjaznie, ktore nigdy de facto nimi nie byly.
O matko, ale chamstwo...!
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe ,że oni nie wiedzieli, ale i tak w takim przypadku znajomość się kończy niestety, brak zaufania...
Ale żeby tak młodych startujących w życie oszukiwać ??
Wtedy akurat wiodlo nam sie finansowo znacznie lepiej niz teraz, wiec tez przelknelismy strate bez specjalnego zalu. Wiekszy zal byl, ze przyjaciele tak nas zawiedli.
UsuńTo ci historia!
OdpowiedzUsuńNiezły prezencik ślubny sobie sprawiliście. Masz rację, znajomy powinien zadziałać,ale wiesz,zawsze mogliby się tłumaczyć jednak tą inflacją itp.
No jak to? PO inflacji mialoby byc tansze niz PRZED? A bylo!
Usuńjej,no tak, masz rację;)))))
UsuńI stawiam kolacje! :)))
UsuńA my braliśmy ślub w czasie żałoby po niejakim panu Zawadzkim i z tego powodu nie zagrali nam w urzędzie Marsza Weselnego. O ile mnie skleroza nie myli, to w tych czasach prezenty ślubne głównie dawała rodzina,a przyjaciele to głównie kwiatki przynosili na ślub, ale nie w takich ilościach jak dziś. Poza tym wszyscy nasi znajomi raczej jeszcze studiowali a nie pracowali, więc też to wyglądało inaczej- nikt gotówką nie grzeszył. Wesela nie robiliśmy, bo byłam w tym czasie w żałobie. Mieliśmy dwa śluby jednego dnia, rano cywilny, o 18,00 kościelny, a o 21,00 mieliśmy pociąg do Zakopanego.
OdpowiedzUsuńMoże się mylę, ale prezent, do którego obdarowywany ma się dokładać przestaje być prezentem.
Miłego;)
My nawet rozumielismy potrzebe dorzucenia do prezentu, bo im sie znow tak bardzo dobrze nie powodzilo, a lustro podobalo nam sie. Ale chodzilo jedynie o dorzucenie, a nie przeplacenie. :)))
UsuńPrzykre sa takie rozczarowania a lustro z historia niemal kryminalna.
OdpowiedzUsuńCzlowiek cale zycie zbiera doswiadczenia. Dlatego od dluzszego czasu niewiele uzywam okreslenia przyjaciel. Mam bardzo wielu dobrych i serdecznych znajomych, ale prawdziwych przyjaciol policze na palcach jednej reki.
UsuńTakie oszustwa prędzej czy później wychodzą na jaw. I dobrze, na co Wam tacy znajomi!
OdpowiedzUsuńZ nia swego czasu pracowalam, wiec sila rzeczy musialysmy sie widywac. Ale niedlugo trwalo, na szczescie. :))
UsuńNie no... Ludzie są pojebani jak radio z ryjem!
OdpowiedzUsuńA niektorzy nawet bardziej. :)))
UsuńMożna bardziej?!
UsuńMozna! Chociaz...?
UsuńZ takimi "przyjaciólmi" wrogów juz nie potrzebujesz... Bardzo bym sie zdziwila, jesli po takim numerze znajomosc by przetrwala :). Zastraszajace jest, co czasami z ludzi wylazi przy blizszym poznaniu :(((.
OdpowiedzUsuńJak juz wyzej pisalam, ja mu nawet wierze, ze to sprawka kuzyna, a on o niczym nie wiedzial. Jednak powinien to odkrecic.
UsuńAnusia, ja też przejechałam się po przyjaźni po bardzo wielu latach. Do dziś nie wiem o co chodzi, ale się domyślam. Olałam to dawno temu, chociaż czasem wraca, bo to jest siostra mojego męża.
OdpowiedzUsuńSa ludzie i taborety i wazne, zeby obcowac z tymi pierwszymi. :))
UsuńCiekawe co zobaczyliby patrząc w to lustro... Twarze czy ryje?
OdpowiedzUsuńNie dam patrzec w MOJE lustro, jeszcze by sie obraz pokrzywil. :)))
UsuńCóż, lustro przetrwało wszystkie Wasze przeprowadzki ... szkoda, że przyjaźń się tak trwała nie okazała.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko bardzo lubie to lustro, ale w tym mieszkaniu nie mam na nie miejsca, wiec stoi sobie w katku w sypialni i nie bardzo wiem, co z nim dalej robic.
UsuńJako osoba znająca bardzo dobrze tamte realia, powiem Ci, że sprawa może wcale nie być taka prosta. Nie wiem, jak było z tym faktycznie i czy ktoś chciał sobie "zakombinować". Ale...
OdpowiedzUsuńJak wspomniałaś, w tamtym momencie w sklepach nie było nic i dopiero po jakimś czasie sprawa zaczęła się stabilizować. Wprawdzie urzędowe ceny towarów były sztywne, ale niekoniecznie musiało to dotyczyć cen wyrobów rzemieślniczych w prywatnym obiegu. A, jak rozumiem, lustro było takim właśnie wyrobem. Być może zostało wyprodukowane jako przedmiot artystyczny i dlatego miało tę wysoką cenę. Później mogło zostać skierowane do seryjnej produkcji, zatem cena spadła. Skoro Wam się spodobało, wnoszę, że było warto coś takiego mieć. W tych pojebanych czasach zdarzało nam się kupować na tak zwanym czarnym rynku po wielokrotnie wyższych cenach, niż sklepowe. To nie miało zresztą żadnego znaczenia - pieniędzy było zawsze więcej, niźli dóbr. Stąd relatywizm cenowy, który był po prostu faktem. Zatem może wcale nie ma na co znowu tak bardzo się oburzać. A tak nawiasem, trochę przypomina mi to nagonkę na Wałęsę;)
Moze i tak bylo, moze nie.
UsuńAle odorek pozostal.
No, lustro prawdę Ci powie ;)
OdpowiedzUsuńJako ciekawostkę dodam, że mam lustro które ma 39 lat, oprawione jest w ramę, którą mi zrobił kolega szkolny zaraz po maturze. Jego ojciec miał zakład stolarski, a on ramę jako taką robił chyba pierwszy raz w życiu. Rama z dobrego drewna była zrobiona bo nie chyta jej ząb czasu ;)
A bo kiedys to robiono wszystko nie na lata, ale na cale zycie, na pokolenia. Nie to, co teraz, panie - tylko do konca gwarancji. :)))
UsuńPrzyjaciel- to brzmi dumnie. Ale czasem okazuje się, że zwykła dupa i boli bardziej, bo właśnie przyjacielem go zwaliśmy ;{
OdpowiedzUsuńKiedys bardziej szafowalam okresleniem przyjaciel, dzisiaj jestem bardziej powsciagliwa. :))
UsuńZrobiłabym to samo co Wy, powiedziałabym o tym darczyńcom lustra. Na przyjaźni kogoś, kto mnie tak brzydko oszukał, z pewnością by mi nie zależało. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWiele wczesniejszych przyjazni poszlo sie bujac, widocznie nie byly tym, za co je bralismy.
Usuńzrobiłam kilka bardzo podobnych transakcji , teraz je sobie przypomniałam i się wnerwiłam kapeczkę
OdpowiedzUsuńwieczorowo - Dośka Gryzmolinda
Czlowiek sadzi innych wedlug siebie, co jest oczywista naiwnoscia i czasem ponosi tego bolesne konsekwencje.
UsuńUśmiałam się odrobinkę, bo to po czasie można opowiadać jak ponury dowcip. ;) Jednak wyobrażam sobie Wasze wzburzenie i złość. Też powiedziałabym o tym znajomym.
OdpowiedzUsuńMy teraz tez sie z tego smiejemy, a co spojrzymy na lustro, mowimy, ze fajny prezent sobie kupilismy. ;))
Usuń