Jako ze jestesmy jeszcze na etapie treningow z Toyka, na trase spaceru wybralismy Dransfelder Rampe, bo tam bezpiecznie psina moze sie wybiegac, a trasa jest na tyle dluga, ze moze da rade ja zmeczyc (akurat!). Na tejze drodze mam swoje stale miejsce, gdzie moge sobie ulzyc, potem juz nigdzie indziej nie mam mozliwosci. Musze wspiac sie po stromych i jedynych na trasie schodkach, u konca ktorych rozciaga sie pole. Zawsze na nie wychodze, zeby nacieszyc oczy rozlegla panorama. Tak tez zrobilam w niedziele, a maz czekal u podnoza schodow. Tym razem najpierw wpadlo mi w oko stado muciek, a kiedy spojrzalam w druga strone... zapomnialam o czekajacym slubnym i oddalam sie swojej pasji. Oczom moim ukazalo sie albowiem niewielkie polko slonecznikow, a ja tak lubie te kwiaty, ze zaczelam w nich buszowac.
Przy okazji odkrylam jeszcze inne kwiatuszki, niezwykle oryginalne w ksztalcie i kolorze. Ze slonecznikowej nirwany wyrwal mnie widok Toyi, ktora pewnie slubny wyslal na przeszpiegi, kiedy za dlugo nie wracalam.
A ja dalej nie moglam przestac, wpadlam w jakis slonecznikowy amok.
Gdzie jest Toyka? |
Wreszcie sam szef wspial sie po schodach, zeby mnie osobiscie oburczec i sprowadzic na dol.
Jeszcze po drodze pstryklam se muszkie z mrowka oraz widoczek, a kilka krokow dalej wzrok moj przykula nastepna plama zolci, do ktorej ponioslo mnie jak na skrzydlach. I tylko gdzies z tylu glowy uslyszalam rozpaczliwe Znowuuu...???
No jak nie, jak tak. Nieopodal stal sobie obok pola baraczek, o ktorym wiedzialam, ze zawiera pasieke. Toya jednak nie wiedziala, ani tez nie chciala w tym jednym momencie nas posluchac i przybiec na zawolanie, tak ja te bzykadla zafascynowaly. Potem juz sama uciekala, bo chyba dostala pikselka w tylek. Kawaleczek dalej znow natrafilismy na grupke kilkunastu sloneczek, ale tez z obawa patrzelismy w niebo na naplywajace szybko dramatyczne chmurska.
Nie powstrzymalo nas to przed krotkim odpoczynkiem na lawce, a w tym czasie Toya wybrala sie na polowanie na myszy. Skakala podobnie jak to robi lis, ale na szczescie nie udalo jej sie nic upolowac.
Chocby nie wiem jak zajeta, od czasu do czasu sprawdza, czy jestesmy |
No czy to nie jest klasyczna postawa wystawiajacego psa mysliwskiego? |
Zmeczona przysiadla obok lawki, ale nie na dlugo, bo co chwile przechodzily jakies kumple i trzeba bylo sie z nimi pobawic.
W koncu ruszylismy w droge powrotna, choc niebo dawalo nam wyrazne znaki i kusilo nadchodzacym sloncem.
Pod wzgledem kontaktow miedzypsich Toya jest jak Kira, otwarta na wszystkie plcie i rozmiary psow, ale tez nauczyla sie respektowac odmowe zabawy. Wczesniej spotkalysmy dosc wiekowa olbrzymke doga i ona warknela ostrzegawczo, nie miala ochoty na harce z druga suka. Toya odeszla po prostu, tego nauczyla sie podczas zabaw w szkole. Przedtem nie respektowala ostrzezen Placzka i ten w koncu musial jej brutalnie pokazac, kto tu rzadzi.
Poznym popoludniem, jako ze wypogodzilo sie na dobre, a slonce nawet przygrzewalo, slubny pojechal z Toya na psie kapielisko i tam jeszcze Buras ganial cale dwie godziny z ridgebackiem w jej wieku. Do domu wrocila smierdzaca szlamem, smiertelnie sponiewierana i najszczesliwsza na swiecie. Dalismy rade Burka zalatwic, bo na wieczorne siusiu szla juz bardzo niechetnie.
Ach, sloneczniki jeszvze takie mlode. Tutaj juz ani sladu, nie zdazylam nawet jednego podkrasc :(. Toya to ma energie za cale stado :).
OdpowiedzUsuńZa trzy stada. A moze nawet wiecej.
UsuńMusi miec w sobie motorek i byc cyborgiem, bo zadbe zywe stworzenie by tego nie wytrzymalo. :))
Nie dziwie sie, ze dostalas amoku, bo to pole slonecznikowe naprawde cudne.
OdpowiedzUsuńStar, a w Stanach uprawia sie sloneczniki? One nie tylko wygladaja, ale i smakuja. Uwielbiam! :))
UsuńNiestety mało tych pól zsłonecznikowych,u nas to kukuruza i kukuruza, czasem szpalerek sloneczników brzegiem,ale tyciu tyciutenki.
OdpowiedzUsuńToyka ma wielkie szczęscie,że Was ma!
No te dwa polka tez byly szpalerkiem przy kukurydzy, pewnie to taka moda w Niemczech. :)))
UsuńMy tez mamy szczescie, ze mamy ja.
Zdjęcie nieba z niebieską dziurką boskie: )
OdpowiedzUsuńZeby aniolki ziemie dobrze widzialy. :))
Usuńa to podglądaczki:pp
UsuńA o czym by pozniej plotkowaly? :))
UsuńPiękny spacer! Wspaniałe słoneczniki, a ta druga roślina to krokosz barwierski, Dobry do suchych bukietów. My w niedzielę obeszliśmy naszą główną trasę spacerową - las miejski, jezioro, starówka (tu lody:), w sumie około dziesięciu kilometrów. A wczoraj byliśmy w Olsztynku, w skansenie, na Święcie Ziół - były dzikie tłumy, bo pogoda dopisała (tu widziałam krokosz, tylko w bukietach, świeży, na sprzedaż). Dawno nie było tak pięknego dnia, mimo że rano nie wyglądał zachęcająco - było chłodno i pochmurno. Nie zrobiłam żadnego zdjęcia i żałuję, ale tyle się działo:)))
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze nie robilas zdjec, to tylko ja taka wariatka, ze pstrykam zawsze i wszytsko. :)))
UsuńPoczytalam o tym krokoszu i szkoda, ze nie zrobilam sobie z niego bukietu.
Jak ja kocham słoneczniki, nie do jedzenia bynajmniej, ale do patrzenia.
OdpowiedzUsuńJa tez wole patrzec niz skubac. Kiedy mam ochote na ziarnka, kupuje gotowe obrane. :))
UsuńJak tam piekne, no porywajaco, szczegolnie te pola slonecznikowe. To sie nazywa dobrze spedzony dzien.
OdpowiedzUsuńFakt, okolice nasze sa naprawde bardzo malownicze. Ale polka slonecznikowe spotkalam po raz pierwszy. :)
Usuńach słoneczniki, słoneczniki piękne są i smaczne ))) i zdjęcia cudne
OdpowiedzUsuńRzeczywiscie, to wielki smakolyk, ale na skubanie juz sie nie pisze, wole kupic juz wyskubane ziarenka. :))
UsuńMam to samo, jeśli chodzi o słoneczniki. Żółtego nam trzeba, żółtego!
OdpowiedzUsuńPamietam, ze oprocz grubodupcow lubisz tez kolor slonca. :))
UsuńNIgdy nie widzialam slonecznikowego pola. Musi wygladac nieziemsko.
OdpowiedzUsuńProbowalam na zdjeciach oddac ich piekno, ale w rzeczwistosci wygladaja jeszcze piekniej. :))
UsuńUraczyłaś mnie fotkami słoneczników. To moje ulubione kwiaty.
OdpowiedzUsuńMoje moze nie na pierwszym miejscu ulubione, ale na pewno w pierwszej dziesiatce. :))
UsuńZe spaceru byłaś z pewnością zadowolona i Ty, bo miałaś do podziwiania słonecznikowe pola, i Toya, bo mogła się wybiegać. Ja też uwielbiam słoneczniki :). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa czulam juz spacer w nogach, Burek sie dopiero rozkrecal. :)))
UsuńPiękne te słoneczniki, piękna Toya i ten spacer... zazdraszczam.
OdpowiedzUsuńA jaki masz problem wyjsc i pospacerowac? :)
UsuńMoje nogi nie do spacerów.
UsuńOj tam, jakbys z nimi po dobroci, to moze by Cie gdzie zaniosly. ;)
UsuńAle pięknie i Toyę wkońcu zmęczylicie.U nas też tylko pole kukurudzy i żółtego rzepaku było sporo.Miałam kiedyś perfumy [słoneczniki Van Gogha]
OdpowiedzUsuńInne kolory nie powoduja w mojej glowie takiego meleja jak wlasnie zolty. Wiosna latam po rzepakach, teraz po slonecznikach. :))
UsuńChyba jest bardzo mało ludziów, którzy nie lubiejo słoneczników, ja lubię bardzo :) Fajowsko spotkać takowe na spacerze, też nie mogłabym się od nich oderwać :)
OdpowiedzUsuńJak Ty mnie zawsze dobrze rozumiesz, i deszcz na zdjeciach zauwazysz, i nadazasz za moim amokiem slonecznikowym. :)))
UsuńTeż lubię oglądać pola słonecznikowe. I zawsze na Tour de France uwielbiam patrzeć gdy jest takie ujęcie: na pierwszym planie pole słoneczników, a za nim przesuwają się same głowy kolarzy.
OdpowiedzUsuńW Monachium blisko Pinakoteki były trawniki zrobione z kwitnących w donicach słoneczników. Wyglądało to nieziemsko!.
Miłego;)
No patrz, chyba zaczne ogladac wyscigi kolarskie, skoro odbywaja sie w tak pieknych okolicznosciach przyrody. :)))
UsuńMuszę przyznać, że jako państwo opiekunowie młodego psa naprawdę dajecie radę. Moje wyrazy podziwu. To się trzeba nalatać z tym Burkiem!
OdpowiedzUsuńI słoneczniki - moje ulubione :)
Glownie robimy dobrze sobie i nie rdzewiejemy. ;)
Usuń