Jak wiecie, w marcu ubieglego roku Toyka byla przygotowywana przez Joasie do adopcji i wyjazdu za granice, zostala wykastrowana, zaczipowana i zaszczepiona. A szczepienia trzeba powtarzac corocznie. Wprawdzie slyszalam pogloski, ze niekoniecznie musi sie to odbywac co roku, ale zasiegnelam opinii naszej Justyny, bylo nie bylo weterynaryjnej sily fachowej, i ustalilysmy, ze jednak trzeba, zarowno Toyke, jak i koty, bo one wprawdzie niewychodzace, ale majace kontakt z wychodzacym Burkiem.
Zwykle z ostroznosci dzwonie wczesniej do ludozercy, bo moze sie zdarzyc, ze chory albo na urlopie. Tym razem jednak nie zadzwonilam. Jeszcze mi przez mysl przelecialo, ze jesli wezmie urlop, to z pewnoscia w okolicach swiat, wiec nie ma sie czego obawiac. Ludozerca jest lekarzem dosc powolnym w dzialaniach, a do tego gadatliwym, wiec pobyt u niego zawsze trwa dosc dlugo. Z tego tez powodu staram sie byc tam jakis kwadrans przed otwarciem, po obiadowej przerwie, zeby byc pierwsza, a przy pechu druga, bo nie tylko ja wpadlam na ten genialny pomysl.
Jak zwykle stanelam sobie przed drzwiami, papierosek w zebach, komorka w
lapie i czekam. I czekam. I czekam. Ale jakos tak nagle bylo mi tego
czekania jakby za dlugo. Patrze na zegarek, juz po 16.00, a ludozerca
jest normalnie nadzwyczaj punktualny. Cos mnie tknelo i odwrocilam sie
powoli w strone drzwi wejsciowych, do ktorych stalam plecami, a tam jak
wol stalo napisane: URLOP do 30.03.
No i klops na wiankach! Przeciez nie bede czekala ze szczepieniem do
kwietnia. Rada nie rada, zadzwonilam tam, gdzie nie bardzo chcialam sie
pokazywac, a to z racji bolesnych wspomnien zwiazanych z Kira i Fuslem.
Poza tym klinika ma sporo wyzsze ceny od tych u ludozercy. Kiedy chodzi o
jakies powazniejsze choroby i koniecznosc szybkiej diagnostyki, klinika
jest niezastapiona, ale takie duperelki jak szczepienie albo jakies
bagatelne schorzenie, to wole oczywiscie zalatwiac to u ludozercy. A tu
mi facet robi taki afront i sobie wyjezdza na miesiac. Pojechalysmy wiec
do tej kliniki. Troche potrwalo, zanim rozkminilysmy z wetka to, co bylo w polskiej ksiazeczce szczepien i przetlumaczylysmy z polskiego na nasze. Toyka zachowywala sie wzorowo, ale tylko do momentu,
kiedy ja nie zaklulo w kark. Wtedy sie rozplakala i zaczela walczyc o
zycie. Ledwie ja w trojke utrzymalysmy. Wetka odkryla, ze Toya nie byla w
Polsce zaszczepiona przeciw leptospirozie, wiec trzeba bylo jej podac
te szczepionke, a za cztery tygodnie bedzie zastrzyk przypominajacy. Dostala tez piguleczke na odrobaczenie i moglysmy wrocic do domu.
Buras wazy ponad 22 kilo. Ale sie spasla na niemieckim zarciu!
Biedna Toyeczka, pikami ja uraczylas :(. I wcale sie nie spasla, tylko sobie wiecej miesni wyrobila ;).
OdpowiedzUsuńTalie stracila, bedzie odwyk. :)
UsuńA miesnie swoja droga ma. :)))
To za miesiąc powtórka z walki o życie!😉
OdpowiedzUsuńNa to wychodzi. Biedny Burek :(
UsuńToya wcale nie wygląda grubo. Wygląda jak szczęśliwy, dobrze utrzymany pieszek! Nie znęcać się nad psem żywieniowo!
OdpowiedzUsuńTo nie znecanie sie, ino dbalosc o stawy. :)
UsuńTo galarety jej gotuj :-)
UsuńTa, juz lece. :)
UsuńW Polsce obowiązek wsciekliznowy jest coroczny, ale odporność utrzymuje się przez 2 lata co najmniej( weterynarz-immunolog- mikrobiolog mnie oswiecil). Mus to mus zatem się szczepiony, ale już nie co do miesiąca. Toya jest urodziwa:)
OdpowiedzUsuńNo pewnie! Dobre geny po mamusi (czyli mua) :)))
UsuńNo widzisz, to moglam poczekac az ludozerca wroci z wojazy.
Oj Ty niedobra, Ty 😉
OdpowiedzUsuńBiedny Burek, stresu urazowego dostanie przez takie jazdy do weta. Tak, jak nasz kot za chwilę...
Toyka jeszcze nie nabyla wstretu do kliniki, ale wczesniej Kirunia, kiedy tylko widziala, gdzie jest, dostawala widocznego stresu. Ale ona przeszla tam gehenne.
UsuńBiedny piesek, tez tak sie musi mordowac w tych luksusach, jak i moja Mircia ;*
OdpowiedzUsuńTe szczepie co roku, znaczy chodze na szczepienia, ale sa one rózne, raz jest wieksza lista, raz taka mala. Wscieklizne szczepia co 2 lata.
Odrobaczyc tez wkrótce musze. Tabletke juz mam.
Potem Bravecto, tak na poczatku kwietnia. Ciekawa bylabym Twojej opinii na temat tej tabletki, bo opinie sa podzielone. Ja chetnie podaje, a Mirka nie ma z ta tabletka problemu.
Toyka dostala Milpro. Wetka odkryla, ze miala Milpro w Polsce, wiec i tu jej to podala na odrobaczenie. Wlasnie przeczytalam u wujka gugla, ze to Bravecto jest przeciw pchlom i kleszczom. Nie znam tego leku i cos tam bylo, ale po angielsku, ze jest szkodliwe dla psow. Ja nie mam z tym lekiem zadnych doswiadczen. Podajesz to Mirce juz dlugo? Jest skuteczne? I ile to kosztuje.
UsuńJa nacieram moje psy Frontleinem.
Po niemiecku bravecto też zachwalaja. Ja jestem zadowolona, tabletka działa 12 tygodni i kosztuje w milowym rozmiarze tyle, co 3 nacierania Frontlinem, czyli cena ta sama. Ekologiczni przeciwnicy straszą strutymi na śmierć psami i radzą psu bursztynu na szyi wieszac. Mircze nic nie jest, a kleszcze i pchły nie czepiają się jej. Stosuję to już trzeci rok, znaczy przez 6 miesięcy w roku, kwiecien- październik.
UsuńNo nie wiem. Chyba jednak nie zaryzykuje, skoro kraza pogloski, ze ten srodek moze byc szkodliwy.
UsuńNo i po szczepieniu.Poprzednia Lunka też nie lubiła jak się ją kuło.Ta Lunka na razie nic sobie ze szczepień nie robi.Myslałam,że będzie ciepło a tu słuchy chodzą,że zimni do końca marca.
OdpowiedzUsuńMnie juz dzisiaj wkurza zapowiedz mrozow i to galantych akurat na weekend. Ale jak bedzie slonce, to nie ma tragedii.
UsuńTyle biega i przytyła? Widać bieganie przereklamowane. Fajnie wyglada na tym stole. Biedulka, będzie się bała za miesiąc.
OdpowiedzUsuńMoze zdazy zapomniec do przyszlego miesiaca. :)
UsuńMnie sie wydaje, ze chyba dawalam jej za duze porcje. Nie wyobrazam sobie, jak by wygladala, gdyby sie tak duzo nie ruszala. Chyba jak beczulka. :)
Dzielna psinka, mój kociamber robi już awanturę przed wejściem do budynku, w którym jest weterynarz...
OdpowiedzUsuńMiecka drze dziup od wyjscia z domu, z przerwa u weta, a potem znow w aucie koncert az do samego domu. Ale szczepieniom poddaje sie spokojnie, by nie powiedziec, z rezygnacja. Za to Bulczyk walczy na stole u weta, a w samochodzie siedzi cicho. :))
UsuńNo to Cię ludożerca w konia zrobił.
OdpowiedzUsuńWedług mnie Toyka jest pięknym i bardzo zgrabnym i proporcjonalnym psem to znaczy się psicą! :)
Zanikla jej talia, a to niedobrze i swiadczy o pierwszym stopniu do otylosci. Trza cos z tym zrobic. :)
UsuńCzyli to takie tuczące żarcie? :)
OdpowiedzUsuńNie, ona dostaje psie zarcie z gornej polki, nie zadne tanie Froliki czy Chappi. Wina lezy u mnie, za duzo jej dawalam, a pewnie jeszcze chlop dokarmia ja z boku.
UsuńSpasla sie jak Szkop:))) tak to jest, Polska nam wszystkim sluzyla to nam sie zachcialo wyjezdzac:))))
OdpowiedzUsuńNo wlasnie! Ja w Polsce tez bylam znacznie szczuplejsza. Byl kryzys, nie bylo slodyczy, ktore tak lubie, a tu... w uj, to i sie zre, a dupa rosnie. :)
UsuńJak Toya pieknie siedzi na tym stole u veta, tak dobrze sie sprawowala i dlaczego ten niedobry pan zadal jej bol, tak chyba musiala myslec, miec wiadomo musiala sie bronic, problem w tym ze te wszystkie klucia zatrzykowe sa bolesne, bardziej lub mniej.
OdpowiedzUsuńNo akurat dwie baby ja obslugiwaly, jedna wetka-rezydentka i jedna techniczka weterynaryjna. Po zastrzyku Toyka tak smiesznie ruszala skóra, kladla sie na pleckach. Wetka mowila, ze to dosc szczypiacy zastrzyk. Samo uklucie to pestka, potem szczypie przez dluzszy czas. Wczoraj psina przespala cale popoludnie i wieczor, ale dzisiaj juz jest fit.
UsuńPiękna i dzielna jest ta nasza Toyka. Rozumiem, że wyzywanie jej od Burka, to takie pieszczotliwe zdrobninienie:)
OdpowiedzUsuńToyka to laska! Duża część Amerykanów jest dość otyła i zauważyłam, że ich pupile niestety też, to jest dopiero koszmar.
No wlasnie, mnie dupsko uroslo, to i Toyce tez. Jaka matka, taka corka. :)))
UsuńNazywalismy ja Burkiem, kiedy byla niegrzeczna, a potem sie przyjelo i teraz naprzemiennie jest Toya i Buras. :)
Toya jest prześliczna. Wygląda tak dostojnie. Mój kochany Dinuś tez nie znosił zastrzyków. :) Pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńNo pewnie, ze jest sliczna, jak wszystkie Polki, bo gdyby byla niemiecka, to pewnie wygladalaby jak jaka Hermenegilda. :)))
UsuńCo by nie zrobiła, jest rozbrajająco śliczna:)
OdpowiedzUsuńNo fakt, Burku na urodzie nie zbywa. :))
UsuńByła walka o życie, ale było też wykrycie ważnej niepodanej szczepionki. Czyli pot, krew i łzy. Dobrze, że już po wszystkim. Ściskam łapki najjaśniejszych książątek domowych :)
OdpowiedzUsuńJeszcze tylko powtorka za 4 tygodnie i spokoj na rok.
UsuńSłodziutko i grzecznie wygląda ta Twoja kochana Toyka. I wcale nie grubo!:-))
OdpowiedzUsuńNie no, gruba nie jest, ale wazy troche za duzo do swojej wielkosci i stracila talie, wiec cos trzeba przedsiewziac, bo jesli nic nie zrobimy, to bedzie gruba.
UsuńJakoś musi przeżyć i kolejne szczepienie. Trzeba, to trzeba, przecież to dla jej dobra. Toya jest zgrabna i nie widać nadwagi :). * Zdjęcie nr 1 u mnie jest z znad Morskiego Oka. Te ptaki, to orzechówki i tylko tam je widziałam. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBuuu, nie zgadlam. Czyli jednak chyba ten ogrod botaniczny w Lublinie? Ale slowo daje, nigdy wczesniej tych ptaszorkow na oczy nie widzialam.
UsuńJeżeli ma Cię to chociaż trochę pocieszyć, to ja przedwczoraj pojechałam do Krakowa(wg biletu 84 km.) na zajęcia z języka niemieckiego, a tu okazuje się, że są odwołane. I tym sposobem całe wtorkowe popołudnie miałam wyjęte z życiorysu. A z Puśką do wetka biegam średnio raz na rok - po tabletki na odrobaczenie, a przy okazji jak są jakieś planowe szczepienia to robimy je.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedzialam, ze tez masz pieska. Jezeli szkola odlegla od Ciebie o 84 km odwoluje zajecia, to czy nie powinna o tym uczniow powiadamiac? Chocby na wlasnej stronie internetowej. A szczegolnie tych, ktorym jest trudniej dotrzec na zajecia.
UsuńWłaściwie to kotkę :). A uczelnia, no cóż. Zdążyłam się przyzwyczaić do tego, że więcej rzeczy jest nie przekazywane niż przekazywane...
UsuńUps! Przepros zatem Pusie, ze ja spsilam. :D
Usuńa jak ktoś jest alchajmer to dopiero wpada w panikę, zapomniałam i teraz musimy plany zmienić na najbliższe tygodnie...kur..ka wodna
OdpowiedzUsuńAle co sie stalo? O czym zapomnialas? :)))
UsuńNo i pięknie :)! A my już też po sterylce i spokój :)
OdpowiedzUsuńBardzo rozsadnie. Dla Was obu dobrze. :)
Usuń