środa, 17 października 2018

Nie ma czlowieka.

Glupota byloby doszukiwac sie sprawiedliwosci od losu. Glupota jest miec  nadzieje, cokolwiek planowac czy patrzec w przyszlosc z optymizmem. Po nielatwym zyciu, po zmaganiu sie z roznymi przeciwnosciami, po trudnej decyzji postawienia wszystkiego na jedna karte, po pozostawieniu calego dotychczasowego bytowania, mieszkania, pracy, rodziny i przyjaciol - wyjazd w nieznane, za to z mocnym postanowieniem poprawienia sobie i dzieciom bytu na obczyznie. Podobnie jak my, z tym, ze oni mieli do starego kraju jeszcze dalej.
Byli spokojnym malzenstwem, mniej wiecej w moim wieku, ona Katia, on Gienadij. Skromni, przyjazni, gotowi do pomocy, choc ogolnie trzymajacy sie na uboczu. Kiedy wprowadzilismy sie do obecnego domu, oni juz tu mieszkali, jak my, na parterze, drzwi w drzwi. Najpierw Kira, a od niedawna Toyka, zawsze chetnie wtykaly noski w uchylone czasem drzwi do ich mieszkania i zawsze cos dobrego wyzebraly, a to pielmieni, a to inne smakolyki. Obie bardzo lubily naszych sasiadow, materialistki jedne!
Gienadij uwielbial rosliny, nie tylko doniczkowe i balkonowe, mieli tez ogrodek, skad zwozili wlasne warzywa, ktorymi nieraz nas obdarowywali. Co roku na balkonie hodowal pomidory, ktore rosly mu jak dzungla i zawsze bogato owocowaly. Przed ich balkonem rosnie taka karlowata sosenka, Gienadij co roku znosil drabine i formowal sosenke, kiedy wypuszczala nowe odrosty.
Niedawno przeszedl na emeryture, naprawde niedawno i jeszcze bardziej poswiecil sie swoim roslinom. Czesto widzialam ich obydwoje wyruszajacych na rowerach do ogrodka, bo choc mieli samochod, preferowali rowerowe wycieczki.
A potem on zachorowal, skierowano go do szpitala, gdzie po tygodniu umarl. Katia mowi, ze nie znaja przyczyny smierci, jest cieniem samej siebie. Na balkonie marnieja niepodlewane pomidory, samochod stoi nieuzywany, bo Katia nie ma prawa jazdy. Duze wsparcie ma w dzieciach, tylko co z tego, one maja wlasne zycie, wlasne rodziny, trudno wymagac od nich ciaglej uwagi.
A mnie bedzie brakowalo jego cieplego usmiechu, wiosennej krzataniny przy sosence. Byl jeszcze wlasciwie taki mlody...





64 komentarze:

  1. Najgorzej mają ci, którzy zostają. Tak ładnie o nich napisałaś, że i ja poczułam żałobę:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie mi zal Katji, ona zupelnie nie umie sie odnalezc. Bedzie jednak musiala, bo zycie nie czeka.

      Usuń
  2. Taki już porządek tego świata. Moi zaprzyjaźnieni sąsiedzi odeszli jedno po drugim w przeciągu trzech miesięcy. Najpierw on po długiej chorobie, potem ona, nagle...
    Po każdym zostaje pustka....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kobiety sa silne, musza byc. Mam nadzieje, ze Katja sie pozbiera.

      Usuń
  3. Przykre, ogromnie współczuję. Śmierć współmałżonka jest najcięższą traumą- to tak jakby ktoś zabrał nam połowę nas. To dziwne, że nie znają przyczyny śmierci, przecież zawsze robią badania by ustalić przyczynę. Tyle tylko, że wynik badania niczego nie zmieni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze z Katja nie rozmawialam, nie spotkalysmy sie przypadkiem, a nie chce jej niepokoic pytaniami. O wszystkim wiem od meza, a ja i dzieci widzialam przez okno. Moze przez ten czas zrobili juz sekcje, nie wiem. W kazdym razie nielatwo mi sie pozbierac.

      Usuń
  4. Mój tato był zawsze zdrowym człowiekiem. Kiedy w hucie szkła weszły wcześniejsze emerytury (można było przejść na emeryturę, po przepracowaniu minimum 30 lat), przeszedł bardzo chętnie. Miał wówczas 52 lata i był zmęczony pracą w gorącu. Emeryturą cieszył się nie za długo. Miał tyle lat, co ja teraz, odszedł w ciągu 15 minut. Teraz ja czekam na emeryturę, jeszcze 5 miesięcy mi zostało...a może jednak nadal pracować?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bezowo, czy chodzi o moją ukochaną hutę szkła? :)

      Usuń
    2. Bezowa, mozesz komentowac nieanonimowo! Dalas rade! Przeciez mowilam, ze sobie poradzisz.
      Nie wiem, gdzie sasiad pracowal w poprzednim zyciu, moze tez tak ciezko jak Twoj tato i dlatego tak wczesnie odszedl?

      Usuń
  5. Smutno sie zrobilo... ale byl szczęśliwy, i to sie liczy. Tak mi się przynajmniej zdaje..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba byli. Byli... Wszystko w czasie przeszlym. Teraz to tragedia dla calej rodziny.

      Usuń
  6. Smutna historia, zal czlowieka, bo to tak dodatkowo smutne jak odchodzi ktos dobry i tak nagle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A cale zastepy sukinsynow zyja dalej, zasmradzaja powietrze i maja sie niezle...

      Usuń
  7. Cholera, aż się popłakałam. Bo to wszystko, co napisałaś o życiu i świecie, jest do bólu prawdziwe. A najgłupsze jest to, że często umierają przedwcześnie fajni, dobrzy ludzie, a skurwysyny żyją i mają się dobrze jeszcze długo, długo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie trudno sie pozbierac, wierzyc sie nie chce, jak szybko czlowiek moze obrocic sie w niebyt. Ale chociaz na dobrych kilkanascie lat poprawili i ulatwili sobie i dzieciom zycie. Chociaz tyle...

      Usuń
  8. Przykro...bardzo smutno.Ja ich nie znam ale Tobie to dopiero smutno.

    OdpowiedzUsuń
  9. Niedawno spotkałam się z podobna sytuacją. Mąż mojej sąsiadki z przeciwka zmarł w zeszłym roku z powodu choroby serca. To było dobre małżeństwo, zawsze się wspierali, byli bardzo sympatyczni, też dużo czasu poświęcali roślinom, ale na swojej działce - czasem byłam obdarowywana plonami:) Ona odeszła w tym roku.
    Jak żyć, kiedy zabraknie naszej drugiej połowy... wolę się nad tym nie zastanawiać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby wali sie caly swiat, niby nie wyobrazamy sobie samotnego zycia, a jednak zbieramy sie w sobie. Nawet po ponad 60 wspolnych latach, jak moja mama. Zyje, bo zyc musi. Tak to sie wlasnie uklada, bo swiat leci do przodu, choc mamy wrazenie, ze sie zatrzymal.

      Usuń
  10. Wiesz, dlatego z tym wszystkim co wiesz działam trochę na hura. Nie chcę czekać i odkładać niczego, dosyć już mi w życiu umknęło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje, trzeba korzystac z zycia tu i teraz, na nic nie czekac, bo nie wiadomo, co nam jest pisane i kiedy.

      Usuń
  11. Tak to wlasnie pracuje i nikogo nie omija, niestety.
    My, niemlodzi rodzice naszych dzieci, gdy jest okazja to nadmieniamy "gdy umrzemy", "gdy zostaniecie sami" - po to by oswoic z rzeczywistoscia, by nie mysleli ze jestesmy wieczni, by ktoregos dnia nie byli zaskoczeni. A takze sprawy legalne czy ubezpieczeniowe i rozne takie mamy poukladane by drugiej polowie nie zostawiac balaganu.
    Nie znaczy ze obejdzie sie bez bolu ale moze ulatwi?
    Z opisu wynika ze Twoi sasiedzi byli milymi i wartosciowymi ludzmi, szkoda ze nie dane bylo im byc razem jeszcze dluzej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byli naprawde bardzo fajnymi ludzmi, bardziej z rosyjska niz niemiecka mentalnoscia, wiec blizsi nam duchowo. I kiedy wreszcie mogli cieszyc sie zasluzona emerytura...

      Usuń
  12. Anusia dałam radę, ale nie wpuści mnie, aby dopisać pod komentarzem, dlaczego?
    FrauBe, no jasne, że to TA huta, przecie mieszkam w Mieście Szkła.
    Eeeee, tamten lapek był lepszy, wszędzie wpuszczał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie czasem tez nie wpuszcza pod komentarz, wiec odnawiam strone i wpuszcza.

      Usuń
    2. O! tak zrobiłam i okienko pod poprzednim komentem się pokazało. Znów coś nowego mnie nauczyłaś.

      Usuń
  13. Szkoda, ze Genadij nie nacieszyl sie emerytura...mielismy pare ptzyjaciol, poznana w Wenezueli ale oni wrocili do Polski 1985 roku. Malzenstwo bezdzietne...ona umarla 3 lata temu i on po jej smierci przyspieszyl swoje starzenie sie...zyli 62 lara razem, wydawalo mi sie, ze zwsze sie klocili, szczegolnoie ona byla uszczypliwa. on teraz co raz chodzi na cmentarz, musimy z nim tam chodzic bo sam nie daje rade. Teraz sie posypal nagle, ma 90 lat, nie kto sie nim opiekowac, bo ma tylko siostrzencow, jedni w Gdansku, drudzy w Lublinie, jestesmy na jego telefon przez 24 godzin, jest pzestraszony i wpadl w panike. Biedny, patrze na niego i jest mi go nieskonczenie zal. MIelismy jechac do brata na dzialke, i nie jedziemy bo on moze nas potrzebowac,no i co robic? nie wiem....na sama mysl, ze nasza nieobecnosc wprawi go w jeszcze gorsze samopoczucie nie pozwala mi gdzies wyjechac. Leczy rwe kulszowa wiec czekamy moze sie polepszy. Ojej! zycie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sytuacja nie do pozazdroszczenia, w koncu Wasz ani brat, ani swat. A z drugiej strony jak zostawic przyjaciela w potrzebie. Moze daloby sie zalatwic dla niego mieszkanie w jakims domu seniora, z opieka na miejscu. Takie domy sa juz w Polsce.

      Usuń
    2. To chyba jedyne wyjscie...cos nam o tym przebakiwal, chociaz trudno mu sie zdecydowac...

      Usuń
    3. No ale Wy tez macie swoje zycie, nie jestescie tez najmlodsi i najzdrowsi. On powinien zdecydowac sie jak najpredzej.

      Usuń
  14. Czasu nie zatrzymasz, przyszłości nie przewidzisz. Róbmy tak, aby go wykorzystywać jak najlepiej. Z Twoich słów wnoszę, że on wykorzystywał go wspaniale.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wykorzystal, ale dopiero co zaczal zycie bez obowiazku porannego wstawania. Za wczesnie...

      Usuń
  15. Aniu, Ty wiesz, za cztery dni...miną cztery lata, a ja musiałam nauczyć się żyć i walczyć o siebie...

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo smutne, szkoda że nie nacieszył się emeryturką :(((
    Żony żal ...(

    OdpowiedzUsuń
  17. 21 października minie 5 miesięcy...Tętniak rozwarstwiający, cichy zabójca zabrał moją drugą połowę w ciągu 3 godzin... Bez ostrzeżenia...bez czasu na pożegnanie...Odszedł bardzo dobry człowiek z wielkim apetytem na życie. Nie potrafię się z tym pogodzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie, tacy ludzie w sile wieku odchodza. Twoj Zygmunt, Boguski maz, teraz Gienadij. Kazdy musi kiedys umrzec, taka jest kolej rzeczy, tylko dlaczego niektorym nie jest dane nacieszyc sie zyciem czy emerytura do woli?

      Usuń
  18. Odpowiedzi
    1. Tak, przy czym mam wrazenie, ze odchodza ci dobrzy, a kanaliom sie udaje.

      Usuń
  19. Bardzo smutna historia i to prawda, ze najgorzej i najciezej jest tym co zostaja:((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedna Katja, strasznie mi jej szkoda. Najczesciej jednak pierwsi odchodza mezczyzni.

      Usuń
  20. Też parę takich sytuacji miałem, tu gdzie mieszkamy. Najgorsza była chyba śmierć takiego sąsiada jednego, który przez X czasu był leczony na coś innego, a zmarł na raka. Jego matka do dziś nie dźwignęła tego wszystkiego, a minęło już ze dwa lata.

    Moim zdaniem najlepszą opcją byłoby mieć domek w Hiszpanii/we Włoszech/Francji ale sezonowy. Bo osobiście nie cierpię upałów. A pogoda taka jak miałem w Hiszpanii ostatnio była idealna dla mnie.

    Taka sytuacja jest z wieloma rzeczami, dopiero jak spojrzy się na markę, wiadomo co i jak. Poza tym obecnie posiadanie samochodu to już nie tak duży prestiż jak dawniej.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to wbrew naturze, zeby rodzice grzebali swoje dzieci, powinno byc zawsze odwrotnie.
      Hiszpania latem jest nie do wytrzymania dla nie-Hiszpanow, wytrzymac mozna jedynie nad morzem i w klimatyzowanych pomieszczeniach.

      Usuń
    2. I to właściwie można do wszelkich gatunków nawet odnieść. Każdy zna jakieś tego typu historie, każda jakoś inaczej potrafi oddziaływać na ludzi.

      Latem nie piszę się już na żadne wyjazdy w rejony gorąca. Raz w Turcji byłem w lipcu i żałuję do dziś właściwie.

      Usuń
    3. No dobra, od biedy latem moglabym sobie na wakacje wyjezdzac na Skandynawie na przyklad.

      Usuń
  21. nie jestem w stanie sobie wyobrazić takiego bólu. zastanawiam się, jakbym się czuła na miejscu tej kobiety.....chyba bym nie ogarnęła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bozena, po pierwszym szoku musialabys po prostu zyc dalej. I zylabys, gwarantuje, jak wiele innych wdow. Tak jak zyje sie po odejsciu rodzicow. I chyba tylko smierc wlasnego dziecka powoduje nieuleczalne i nigdy nie gojace sie rany.

      Usuń
    2. przerabiamy to ostatnie i faktycznie przerobić się nie da......na razie...mąż powtarza, że pozostałe po prostu przyjdą i faktycznie trzeba będzie żyć dalej

      Usuń
    3. Czlowiek to istota znacznie silniejsza niz sie jemu samemu wydaje. Choc oczywiscie kazdy by wolal, zeby jego sila nigdy nie zostala poddana probie.
      Przykro mi bardzo, tulam Was mocno.

      Usuń
  22. Przykre, ale... chyba na tym polega życie...

    OdpowiedzUsuń
  23. Niedawno zmarła moja przyjaciółka, osierociła dwójkę małych dzieci. W ubiegłym tygodniu nagle zmarł syn mojej sasiadki, 32 lata.
    Szok, niedowierzenie! Serce pęka, i zawsze człowiek zadaje sobie pytanie, dlaczego?
    Pytanie, które pozostaje bez odpowiedzi.
    Bardzo wspólczuję Twojej sąsiadce, bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy dzieci umieraja rodzicom, to jest po prostu wbrew naturze.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.