piątek, 16 sierpnia 2019

Urodzilam sie...

Urodzilam sie w czasach, kiedy na niektore choroby dzieci jeszcze umieraly, bo nie bylo na nie szczepionek. Dzieciak mogl mowic o szczesciu, kiedy np. polio spowodowalo u niego jedynie znieksztalcenie kosci, jak u syna sasiadow moich dziadkow. A. mial jedna noge krotsza i ciensza, wtedy jednak malo kto przejmowal sie takim kalectwem, nie bylo rehabilitacji czy bucikow ortopedycznych, wiec A. chodzil tak dziwnie sie kolyszac. Mial jednak szczescie, bo nie musial przez cale zycie lezec w tzw. zelaznych plucach, jak wiele innych chorych na polio dzieci. Ja sama chorowalam na odre, na szczescie obylo sie bez groznych powiklan, ktore niesie ta niezwykle niebezpieczna choroba.
Urodzilam sie w czasach, kiedy w Polsce prowadzona byla walka z gruzlica, choroba biedy, niedozywienia, powojennego wyniszczenia organizmu. Obowiazkowe byly coroczne zdjecia maloobrazkowe, obowiazkowe szczepienia dzieci. Gruzlice zwalczono. Podobnie bylo z ospa prawdziwa, ciezka choroba wirusowa, ktora zwalczono w calosci, do tego stopnia, ze przestano przeciwko niej szczepic. Ja mam jeszcze na ramionach paskudne blizny po tym szczepieniu.
Wraca gruzlica, przywozona przez imigrantow, wraca odra, za sprawa glupiomadrych matek, ktore nie tylko nie szczepia swoich dzieci, ale specjalnie zarazaja je podczas kontaktow z chorymi.
Urodzilam sie w czasach, kiedy czlowiek czlowiekowi byl przychylny, kiedy "wszystkie dzieci byly nasze" i niejednokrotnie obce osoby interweniowaly, kiedy dzieciakowi mogla sie przydarzyc krzywda, nie bedac od razu podejrzanym o niecne wobec dziecka zamiary. Dzieci spedzaly wiekszosc czasu na dworze, a rodzice nie wiedzieli dokladnie, gdzie one sa, bo i komorek nie bylo, zeby malolata zlokalizowac. I chyba wszyscy mieli wspolnego wroga, bo ludzie jakos lepiej sie dogadywali, znali sie i pomagali sobie. Kosciol wtedy znal swoje miejsce i umiejetnie jednal ludzi, o czym dzisiaj mozna tylko pomarzyc, po wprowadzeniu przez kler i politykow podzialow na tych "dobrych" czyli przykoscielnych i tych "zlych", czyli kto nie z nami...
Urodzilam sie w czasach, kiedy wymyslono plastik, ktory wtedy jawil sie jako osmy cud techniki, ulatwiajacy zycie kazdej gospodyni domowej. Pamietam swoj zachwyt kolorowymi torbami z plastiku, tzw. reklamowkami, ktore zastapily toporne siatki. Jak fajnie wygladaly towary zapakowane w celofan, bo bylo je widac, w przeciwienstwie do tych w burych torebkach papierowych. A te helankowe rajstopy, ktore trzymaly sie nogi i nie zsuwaly, jak te bawelniane. To byl taki skarb, ze nosilo sie je wielokrotnie do repasacji, a nie wyrzucalo po jednorazowym zalozeniu.
Urodzilam sie w czasach, kiedy urzadzenia domowe reperowalo sie bez konca, lodowki, odkurzacze, telewizory - mialo sie w domach przez dziesieciolecia, podobnie samochody. Dzisiaj naprawy sa nieoplacalne, bo trzeba wymieniac caly podzespol zatopiony w plastiku i nierozbieralny. Zywot urzadzen przewidziany jest na 5-7 lat, bo produkuje sie wciaz nowe i trzeba napedzac przemysl.
Urodzilam sie w czasach, kiedy zelowalo sie buty, cerowalo i nicowalo ubrania, prulo swetry, by zrobic z nich nowe. Wszystko bylo drogie, wiec oplacalo sie przerabiac i reperowac. Dzisiaj jest chinszczyzna za grosze, latwiej wyrzucic, a w Wish zamowic cos nowego.
Urodzilam sie w czasach, kiedy nikomu przez mysl nie przeszlo, ze ziemia moze przestac dawac rade nas wykarmic, ze powstanie nowy kontynent z plastiku wyrzucanego do morz i oceanow. Ze lasy amazonskie, tzw. swiatowe pluca, beda bezlitosnie wyrzynane, bo potrzebne jest drewno i olej palmowy. I niewazne, ze dzieje sie to kosztem zamieszkujacych je zwierzat, wazny jest zysk. Kilka
dni temu uslyszalam w radiu, ze od lat 70-tych ubieglego wieku populacja zwierzat na swiecie zmniejszyla sie o polowe, a niektore gatunki zniknely bezpowrotnie. Emisja szkodliwych gazow wymknela sie spod kontroli, a efekty tego mamy w zmianach klimatycznych, ktore przez niedoukow nie sa brane powaznie, ot minimalny wzrost temperatury, bedziem mieli palmy i figi w ogrodkach. Nie dociera, ze jeszcze chwila, a zabraknie pitnej wody. Kogo to obchodzi?
Jakis tam zryw mlodziezowy pod przewodnictwem tej malej Szwedki, szczesliwa mlodziez, ze pod plaszczykiem ochrony srodowiska moze sobie powagarowac w piatki, a po demonstracjach pozostawione zasmiecone pobojowiska, bo mlodziez udala sie swietowac weekend i nie miala czasu posprzatac. Greta zaczela gwiazdorzyc i raczej skonczyla sie jej misja, bo malo kto bierze ja powaznie.
Urodzilam sie w czasach, kiedy faszyzm byl jeszcze czyms nagannym, ludzie mieli  na swiezo w pamieci, do czego doprowadzil ogarniety obsesja nacjonalizmu pewien domorosly malarz z Austrii. Dzisiaj kolaboranci i mordercy awansowali do rangi bohaterow, a kosciol wrecz popiera nacjonalizm, homofobie, brak tolerancji. Kler szczuje jednych na drugich, bo tylko wtedy moze sie wykazac, gdyby ludziom bylo za dobrze, gdyby byli zbyt wyedukowani i swiatli, mogliby obrocic sie przeciw zacofaniu, chciwosci, klamstwom i hipokryzji kosciola. Trzeba bylo wiec nowego wroga znalezc, komuna juz upadla, wiec teraz jest LGBT na tapecie, gendery winne sa calemu zlu.
Urodzilam sie w normalnych czasach, kiedy czlowiek jeszcze zgodnie wspolzyl z natura, kiedy smieci nas nie zasypywaly, nie bylo problemow z ich utylizacja i skladowaniem, kiedy nie wybijalo sie zwierzat dla rozrywki. Kiedy miec nie zdominowalo byc i o czlowieku swiadczyla jego wiedza, a nie ubranie.
To nie tak, ze tesknie za przebrzmiala mlodoscia, jakby sie moglo niektorym wydawac. Ja jeszcze dam rade umrzec w resztkach normalnego z pozoru swiata. Pozniej sie zacznie apokalipsa.





35 komentarzy:

  1. Pamiętam z dzieciństwa czasy gdy nie zamykało się drzwi do mieszkania. Mieszkaliśmy wtedy w starej kamienicy. Było podwórko, zabawy na trzepaku, zero elektroniki. Wyobraźnia była zabawą i wszystko co pod ręką.
    Dziś trzepak można obejrzeć w muzeum. Zrozumieją tę ekspozycję tylko ci, którzy rodzili się do lat 90.
    Nie znoszę reklamówek. Serio ci mówię. Ten ósmy cud świata wywołuje we mnie nerwicę. Na zakupy chodzę z plecakiem. Na duże zakupy mam jeszcze dwie płócienne siatki.
    Często naprawiam sama ubrania, przerabiam itd. W mojej okolicy nie ma krawca. Zastanawiam się czy w ogóle w Szwajcarii istnieje taki zawód, że o szewcu nie wspomnę. Nigdy nie widziałam. ;]
    Dziś coraz częściej słyszę, że ludzie wybierają "mieć". Serdeczna mi osoba zszokowała mnie swoimi zmianami. Niegdyś zachwycająca się przyrodą, dziś już jachtami za miliony. Turystyka zmieniła się u niej o 180 stopni od wędrowania malowniczymi ścieżkami, do zwiedzania najbogatszych ulic.
    Apokalipsa to po Polsku objawienie. Być może ludzkość go dostąpi gdy będzie już za późno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubisz reklamowek, bo nie znasz czasow, kiedy ich wcale nie bylo, a kiedy sie pojawily, ludzie bardzo sie nimi zachwycili. Nie zrozumiesz, chocbys nie wiem jak sie starala. Ja urodzilam sie w 11 lat po wojnie i pamietam dobrze czysy, kiedy malo co bylo, a jakiekolwiek gadzety z "zachodu" byly rarytasem i skarbem. Np. jakies stare kiecki z Unrry, ktore sie przerabialo, bo material byl amerykanski.
      U nas w kazdym wiekszym supermarkecie przy wejsciu jest punkt uslugowy, szewski i dorabianie kluczy. Mozna dac buty do podzelowania, pod warunkiem, ze zelowka nie jest zrobiona z wytlaczanego tworzywa. Wiele wielkopowierzchniowych sklepow ma punkty krawieckie, oferuja niewielkie przerobki, a prowadzone sa w przewadze przez Turczynki, znam tez jedna z (chyba) Kazachstanu.
      Swoja durna polityka Polska zasluguje na te apokalipse jako pierwsza, zeby swiat mogl jeszcze przed zaglada popatrzec, czym konczy sie bezrozumne wcinanie lasow, zabijanie zwierzat, a wszystko pod plaszczykiem glupiej poboznosci. A potem czas na reszte swiata. Przyroda da rade sie odrodzic, ludzkosc mam nadzieje nie.

      Usuń
    2. Nadal materiały ze Stanów są lepsze, a ubrania lepiej wykonane. To będzie jedyne miejsce gdzie pojawiając się turystycznie, zwiedzę też sklep odzieżowy.

      Usuń
    3. Bo ja wiem... Ciuchy ja wszedzie indziej.

      Usuń
    4. Mój mąż przed wyemigrowaniem do CH, bywał w Stanach i wszystkie ciuchy stamtąd ma do dziś. Te, które kupował jak miał 10 lat i te które kupował 6 lat temu. Wszystkie wyglądają nadal tak samo, nie przecierają się, kolor wciąż ten sam, wyglądają jak nowe.
      Stąd moje stwierdzenie.

      Usuń
    5. Ciekawa teoria, nigdy jeszcze tego nie slyszalam.

      Usuń
  2. Niestety, ale Aniu masz rację, ponad 70 % ludzi wybiera mieć, niż być. Czasami tęsknię do czasó, gdy banda dzieciaków bawiła się razem na podwórku lub polu, tylko meldując się na posiłkach i wieczorem, na nockę, choć i były rozstawiane prymitywne namioty z kocy na trawnikach i tam się też miało namiastkę biwaku...😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie tylko o to chodzi. Wtedy, nie bardzo swiadomie, ale szanowalo sie jeszcze planete, nie wyciskalo sie jej jak cytryne, z haslem w tyle glowy, ze po nas chocby potop. Szanowalo sie to, co sie mialo, nie wyrzucalo po jednorazowym uzyciu na smietnik. Mleko bylo w szkle, tak samo smietana czy jogurty, to sie mylo i uzywalo az sie potluklo. Podobnie wszystkie inne napoje.

      Usuń
  3. Wszystko to prawda i doskonale pamiętam, sama byłam dzieckiem w tamtych czasach.
    Nie zgodzę się tylko z jednym, zabijanie zwierząt dla uciechy z pogoni i trafienia było. Znałam myśliwego, ojca mojej koleżanki. Dewizowe polowanka dla władzy i "elit" też organizowano.
    Może ferm kurzych czy bydlęcych było mniej, ale były i jeszcze jakiś czas ścieki szły do rzek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysliwstwo bylo od zawsze, ale nie pamietam, zeby wtedy zabijalo sie gatunki chronione, najwyzej oddawalo sie sztuki chore do odstrzalu za ciezkie dulary. Fermy kurze i zwierzat futerkowych byly, ale nie na taka skale, wiec i zwierzeta tak sie nie meczyly w hodowli.

      Usuń
    2. Obowiazywala eteka mysliwska! Okres ochronny byl przestrzegany. Dokarmianie zima organizowano. Walczono z wnykami zbierajac je po polach i lasach!!! Dewizowe polowania oczywiscie byly i interes kwitl. Bylo tez wiecej lasow gdzie zwierzyna sobie zyla i nie bylo tyle samochodow, ktore potracaja co sie rusza. W duzej mierze w naturze samoistnie zachowywala sie rownowaga gatunkow. Jako wedrowniczka po gorach docenialam oznakowenie szlakow w taki sposob aby nie wchodzic w rezerwaty oprocz tych wyznaczonych drozek, chwalilam schroniska i serce stawalo sie az serdeczne gdy sie spotykalo innego czlowieka na szlaku, grzecznie pozdrawiajacego i chetnego do pomocy. Teraz wjezdza sie na gorke czym sie da, wchodzi na szczyty w butach na obcasie i krotkiej spodniczce (o innych makijazach i gadzetach nie wspomne) Ech!

      Usuń
    3. A teraz nie tylko wszystko to, o czym piszesz, ale dodatkowo obfotografowane, nakrecone i cale prywatne zycie sie upublicznia.
      Ja tez czesciowo upubliczniam prywatne zycie moich futer :)))

      Usuń
  4. Urodziłam się jeszcze wcześniej niż Ty, zaliczyłam wszystkie wirusówki dziecięce oprócz polio oraz ogólnoustrojowe zakażenie gruźlicze- ojciec mojej matki wrócił z obozu z otwartą gruźlicą, sam umarł, ale zostawił z nią moją matkę. Mnie stosunkowo wcześnie stamtąd zabrano, więc tylko "lekko oberwałam". Te czasy powojenne były straszne, naprawdę niczego nie było. I moje pokolenie, tych urodzonych jeszcze w czasie wojny lub zaraz po jej zakończeniu z ulgą witało wszelkie nowinki mogące ułatwić i umilić życie. Nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, że z czasem staniemy się wszyscy swoistymi ofiarami wytworów nowej techniki i technologii oraz przeludnienia, bo na całym świecie spadła ogromnie śmiertelność dzieci.
    Każda wojna o dużym zasięgu powoduje też zmiany obyczajowe, stare obyczaje zastępuje nowymi, niekoniecznie dobrymi.
    Co do polowań dla przyjemności- istniały zawsze, ale były przywilejem panujących,a potem elit, a nie każdego kto zapisze się do kółka myśliwych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja mama opowiadala, ze wszyscy rodzice przyjmowali wtedy z wielkim entuzjazmem szczepionki, to byl ratunek dla setek tysiecy dzieci. Szczepienia byly obowiazkowe i nikt nie smial sie sprzeciwiac ani dyskutowac o ich ewentualnej szkodliwosci. Teraz sie ludzioom w dupach z tego dobrobytu poprzewracalo albo tesknia do czasow, kiedy smiertelnosc byla wieksza. To zjawisko wystepuje nie tylko w Polsce, tutaj tez nie brak antyszczepionkowcow, ale na szczescie powstalo prawo, ze dzieci nieszczepione nie maja wstepu do szkol i przedszkoli.

      Usuń
    2. Po szkarlatynie pozostała mi pamiątka w postaci wysokiego niedosłuchu w jednym uchu, a odrę miałam tak ciężką, że omal nie umarłam, a po niej uczyłam się chodzić, co pamiętam.
      To prawda- dobrobyt stwarza zbyt dużo wolnego czasu który dawniej pochłaniały różne czasochłonne i męczące prace domowe i starania o zdobycie odpowiednich środków finansowych. Ośmiogodzinny dzień pracy to stosunkowo "młody wynalazek". Ja się załapałam dopiero na szczepienie p. durowi brzusznemu.

      Usuń
    3. Ja nie bylam szczepiona ani na odre (przechorowalam), ani na szkarlatyne czy koklusz (tez chorowalam), polio mnie ominelo na szczescie. Nas szczepiono jeszcze na gruzlice i ospe prawdziwa (pamietasz epidemie we Wroclawiu w 1963 roku? miasto bylo zamkniete).
      Tym bardziej nie rozumiem tych matek-idiotek-antyszczepionkowcow.

      Usuń
    4. Oczywiście pamiętam, ale wtedy to już byłam dorosła i w tym czasie załapałam się wirusowe zapalenie wątroby typu B, czyli żółtaczkę wszczepioną wprost do krwi i pan doktor bardzo się cieszył, że nie zaszczepiłam się p. ospie, bo to dopiero byłyby komplikacje! Przesiedziałam sobie miesiąc w szpitalu zakaźnym w pawilonie "żółtaczkowym". W czasie tej epidemii jeden blok szpitala zakaźnego był przeznaczony dla tych co mieli problemy po szczepieniu ospy, bo się im szczepienie nałożyło na nierozpoznany początek jakiejś innej choroby zakaźnej.

      Usuń
    5. Oj mielim wtedy tych chorob do przechorowywania, oj mielim! Jak nie zoltaczki, to inne ospy czy odry, jak nie koklusze, to szkarlatyny. Teraz na wszystko mozna dzieci szczepic i jeszcze niektorym zle.

      Usuń
  5. ech, byłam wtedy dzieckiem.
    po pierwsze żadnej świadomości... u większości obywateli, ludzi,
    po drugie dla pieniędzy, z nędzy, dla zysku szuje zrobia wszystko i pluja na wszystko.
    jest nas za dużo!!! ZA DUŻO !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czlowiek nie mial swiadomosci, ze bedzie tego tyle, ze w koncu zagrozi zywej tkance planety.
      Niedawno wszyscy poprawni politycznie Niemcy doznali szoku po wypowiedzi niejakiego Tönniesa, glownego sponsora Schalke 04, klubu sportowego z Gelsenkirchen, bez ktorego klub popadlby w powazne klopoty finansowe. Otoz Tönnies zaproponowal, zeby dla ochrony klimatu zainwestowac w budowe elektrowni w Afryce. I dodal, ze wowczas Afrykanie nie beda wycinac drzew i przestana produkowac dzieci. Ale sposrod 30 krajow z najwieksza liczba urodzen na 1000 mieszkancow, 28 lezy w Afryce. Gdzie nie ma warunkow na wychowywanie tylu dzieci. Trzeba wiec wedrowac do Europy i zrobic z niej druga Afryke.

      Usuń
  6. Przeszłam, a właściwie przeszłyśmy z siostrą wszystkie choroby wirusowe, począwszy od różyczki, przez wietrzną ospę, odrę, szkarlatynę, żółtaczkę itd. A ja przeszłam również polio. Miałam porażoną prawą połowę głowy. pamiętam rozmowy dorosłych, którzy obawiali się, że będę miała "krzywą buzię". owszem, przez jakiś czas miałam, ale efekt naturalnej rehabilitacji - mówienie, śmiech, jakieś dziecięce wykrzywianie się - sprawiły, że skutki choroby w ogromnym stopniu ustąpiły. Zostało mi słabsze prawe oko i lekka asymetria twarzy. Teraz niestety bardziej to widać.
    Nie całkiem jednak się z Tobą zgadzam. Ludzie śmiecili zawsze, ale śmieci było mniej i problem wydawał się nie istnieć. Polowano dla rozrywki od zawsze. I od zawsze istnieli ludzie, dla których wygląd był ważniejszy niż to, co człowiek sobą reprezentuje.
    Owszem, było inaczej i nie tak źle jak teraz, ale człowiek już wtedy nie żył w zgodzie z naturą i już wtedy miała się dobrze machina konsumpcjonizmu, która przypomina toczącą się po zaśnieżonym zboczu śniegową kulę - jest wciąż większa i coraz więcej po drodze zabiera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas w szkole wszyscy chodzili jednakowo ubrani, w fartuszki z bialymi odpinanymi kolnierzykami, ktore mozna bylo czesciej prac. Nie bylo wiec takiego wyscigu szczurow w przebieraniu sie i licytowania, kto ma lepszy raniec czy piornik, bo wszyscy mieli mniej wiecej jednakowe. Pewnie, ze istnieli ludzie, dla ktorych miec bylo wazniejsze od byc, ale wtedy wszyscy mieli mniej wiecej rowno, wiec nie bardzo bylo czego zazdroscic. Porownaj sobie stan wiedzy wtedy i dzisiaj (polecam na yt "matura to bzdura", wierzyc sie nie chce w stopien nieuctwa).
      Oczywiscie, ze smieci bylo mniej, uzywalo sie w przewadze szkla, ktore mozna bylo recyklingowac bez konca, papier podobnie. To plastik zabija planete.

      Usuń
  7. Urodzilam sie troche pozniej niz Ty, ale wszystko to pamietam. Mama szczepila mnie na wszystko co bylo dostepne, i na cale szczescie, bo bylam taka mala i slaba jako dziecko ze pewnie bym nie przezyla. Niestety, niektorek szczepionek jeszcze wtedy nie bylo, wiec przeszlam swinke i rozyczke rok po roku, a potem dostalam odre. To byla najstraszniejsza choroba jaka przezylam, mialam czternascie lat i bylam dosc silna bo juz uprawialam sporty. A jednak nie bylam w stanie samodzielnie chodzic przez jakies dwa tygodnie, lezalam w zaciemnionym pokoju, pilam jedynie herbate i staralam sie jesc pojedyncze winogrona, bo tylko to bylam w stanie przelknac. Nie wiem skad mama wytrzasnela wtedy winogrona w 85-tym, ale byly bo je pamietam. To byl koszmar. Nie wiem jak obecne matki moga swiadomie ryzykowac taka masakre dla swojego dziecka.
    Z jedna tylko kwestia sie nie zgodze - zboczenia jak homoseksualizm (bo LGBT to nowe haslo, nieznane w tamtych czasach) nigdy nie byly tolerowane, przypomne ze do 67 roku homoseksualizm byl przestepstwem kryminalnym. Nie wiem jak w Polsce, ale za ciekawie pewnie tez nie bylo, a z pewnoscia mozna bylo stracic zycie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym durnym madkom wydaje sie, ze odra to takie dzieciece przeziebienie, ktore dodatkowo uodparnia dzieciaka jak najlepsza szczepionka. I nie powoduje autyzmu. Qrcze, jak mozna byc takim durniem?
      A homoseksualizm byl, jest i bedzie, tyle ze w tamtych czasach nikt sie z tym nie obnosil, nie tworzyl cipkomaryjek ani nie obcinal kuklom z geba biskupa glowy. Ja rozumiem, ze walczy sie o rownouprawnienie, ale nie tedy droga.

      Usuń
    2. To prawda, wszystko ulega jakiejś nienaturalnej eskalacji, ludziom brakuje umiaru, taktu, umiejętności rozróżniania tego, co właściwe, od tego co już niesmaczne, a nawet niedozwolone.
      I jeszcze do mojego polio; lekarz, który badał mnie pierwszy, stwierdził, że to przeziębienie. Na szczęście rodzice byli czujni, poszli prywatnie do innego lekarza, a ten od razu się zorientował i natychmiast wysłał mnie do szpitala. Gdyby nie to, nie byłoby mnie dziś z Wami... I to nie tak, że było nas stać na prywatne leczenie. Jednak w sytuacjach podbramkowych rodzina się zawsze sprężała.

      Usuń
    3. Mnie tez rodzice prowadzali prywatnie do pediatry, kiedy cos im przestawalo pasowac w panstwowej poradni.

      Usuń
  8. Tak to chyba dziala, ze czlowiek sie rodzi w zupelnie innym swiecie niz umrze. Powiem szczerze, ze wielu z tych rzeczy nie pamietam. Na pewno bylam szczepiona na wszystko, pamietam, ze na wiele chorob tzw. dzieciecych chorowalam bo wszyscy chorowali. Chorowalam na zoltaczke i to bylo wydarzenie, bo bylam w szpitalu az trzy tygodnie a potem w sanatorium i mama przedluzyla mi diete do pelnego roku mimo, ze lekarze zalecali tylko 6 miesiecy.
    Ale to tak na wszelki wypadek i kto wie czy nie miala racji, bo do tej pory nigdy nie mialam zadnych problemow z wartroba. Do dentysty chodzilismy tylko prywatnie, szczegolnie ja bo po szkolnym przegladzie paszczy zawsze mialam zapalenie pyska i malowanie na fioletowo:)) Zdarzylo sie to chyba tylko dwa razy i mama napisala oficjalne (podanie?) zeby mi wiecej szkolny dentysta do paszczy nie zagladal:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moze nie byly to asy stomatologiczne, ale dentysci w szkolach byli i dla niektorych dzieci byli jedynymi, jakich w zyciu spotkaly. Teraz szkoly zatrudniaja katechetow, a wielu rodzin nie stac w ogole na dbalosc o zeby czy fachowa protetyke.
      A na zoltaczke tez chorowalam, ale udalo sie rodzicom izolowac mnie w domu, nie musialam lezec w szpitalu. Diete tez mialam.

      Usuń
    2. Ja mialam w domu starszego o dwa lata brata a Mlody mial 4 miesiace wiec szpital byl jedynym rozwiazaniem. No i potem sanatorium, bo jak przyszla pielegniarka na "wywiad" (czytaj - przeglad jakie mam warunki po chorobie) i zobaczyla, ze mama gotuje dla mnie osobno, dla malego osobno i dla reszty osobno to sie za glowe zlapala i zaproponowala to sanatorium. A dla mnie to byla radocha bo ja w przeciwienstwie do mojego starszego brata bylam wedrowniczk:))) On sie nawet na kolonie nigdy nie dal wyslac, ja moglabym jezdzic na okraglo;)
      A mama byla bardzo ambitna z ta dieta i codziennie mialam obiady z dwoch dan. Tato nawet mowil, ze im nie zaszkodzi jak wszyscy przejda na te diete ale nie dala sobie wytlumaczyc. Co prawda akurat nie pracowala, bo jak sie Mlody urodzil to poszla na 3 letni urlop bezplatny.

      Usuń
    3. Moja nie byla taka ambitna, znaczy byla, ale nie do wychowywania mnie. Ambicje skierowala na sprawy zawodowe i pracowala, ile sil. No ale miala mnie jedna, a chorowalam w wieku 7 lat, wiec bylam prawie samodzielna.

      Usuń
    4. Ja mialam 8 lat jak chorowalam, wiec tez w pelni samodzielna, ale nie na tyle, zeby gotowac sobie obiady. Pod tym wzgledem moja mama byla naprawde super matka, pod innymi moglabym jej wiele zarzucic, ale kto z nas jest idealnym rodzicem?
      Mlody urodzil sie dokladnie 8 lat i 10 dni po mnie, wiec to wypadek przy pracy:)))

      Usuń
    5. Po mnie tez byloby jedno, ale rodzice nie chcieli i poszlo w kanal.

      Usuń
  9. Mogłoby się wydawać, że dzisiejsze czasy są lepsze, może spokojniejsze. W pewnych aspektach na pewno tak, ale tam właśnie, gdzie powinno się to wszystko stabilizować, to zaczyna podupadać. Cóż, idealnie nigdy nie będzie. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troche juz na tym swiecie zyje i paletam sie po nim, ale tak niespokojnie i niebezpiecznie jak dzisiaj, nie bylo nawet za czasow zimnej wojny, kiedy USA i ZSRR prezyla muskuly i straszyly sie bronia nuklearna. W Polsce zas narod dawno nie byl tak podzielony i sklocony.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.