Naczyta sie czlowiek o pozostawionych w ziemi minach i niewypalach, pozostalosciach po dzialaniach wojennych. Wszystko to gdzies tam w swiecie, jakas Kambodza, Czeczenia, Balkany, w Europie trafiaja sie sporadycznie niewypaly, wygrzebywane przypadkowo podczas prac budowlanych. Powstaja fundacje i stowarzyszenia na rzecz zakazu stosowania min przeciwpiechotnych, do dzis zbierajacych wsrod ludzi krwawe zniwo. Szkoli sie zastepy saperow, by oczyszczac tereny z milionow pozostawionych w ziemi smiertelnych pulapek. Saperami zostaja nie tylko mezczyzni, niedawno widzialam reportaz o grupie kobiet, zajmujacych sie ta niebezpieczna praca. Do rozminowywania uzywa sie rowniez zwierzat, czesto szczurow, specjalnie przeszkolonych do wykrywania min. Sa one na tyle lekkie, ze nie uaktywnia zapalnika, a ich dobry wech pozwala szybciej zlokalizowac mine, niz zmudna i niebezpieczna praca z wykrywaczem metalu. Jest to benedyktynska praca, zwazywszy na ilosc pozostawionych w ziemi min i rozleglosc zaminowanych terenow. Praca na lata.
Nie mozna nie wspomniec o setkach tysiecy okaleczonych przez miny ofiar, wsrod ktorych jest mnostwo dzieci. Ludzie ci potrzebuja protez, leczenia i rehabilitacji. A ofiar wciaz przybywa.
Czyta sie o tym zjawisku, wspolczuje ofiarom i ich rodzinom, wplaca na rzecz fundacji, ale sa to sprawy czyjes, gdzies tam, nie dotykajace nas bezposrednio.
Czasem slyszy sie w radiu o ewakuacji jakiejs czesci miasta, gdzie przy okazji prac budowlanych, znaleziono niewypal z czasow drugiej wojny swiatowej. Gdzies tam, nie u nas.
Tymczasem w Europie, wszedzie tam, gdzie toczyla sie wojna, gdzie bombowce gubily swoj smiercionosny ladunek, drzemia w ziemi niezliczone niewypaly. W Polsce niedlugo po wojnie znajdowano nagminnie pociski i bomby, wielu mlodych ludzi potracilo zycie, probujac je rozbrajac. Sama pamietam akcje uswiadamiajace, co robic w razie natkniecia sie na jakis zlom w lesie. Do dzisiaj, blisko 70 lat po zakonczeniu wojny, zdarza sie jeszcze znajdowac pozostalosci wojenne.
W Niemczech podobnie. Chociaz alianci udostepnili dokumentacje, gdzie spadaly ladunki podczas bombardowan niemieckich miast i wiele z nich zostalo odnalezionych i rozbrojonych, nadal jednak zdarzaja sie tragedie.
Tak bylo dwa lata temu w Getyndze. Na rozleglym placu, gdzie wiele razy w roku koczowaly wesole miasteczka, cyrkowe namioty, gdzie odbywaly die pchle targi - slowem, gdzie tetnilo zycie i ziemia w doslownym tego slowa znaczeniu, postanowiono wybudowac nowa hale sportowa. Przy kopaniu fundamentow, ekipa budowlana znalazla 500-kg bombe z okresu drugiej wojny swiatowej. Sama niejednokrotnie wraz z dzieciakami bywalam tam, korzystajac z karuzel i innych atrakcji, a tam, pod nami... Kto moglby przypuszczac? Zwolano natychmiast fachowcow od rozbrajania bomb, sprawnie zorganizowano ewakuacje ludzi, zamieszkujacych w promieniu kilometra, przygotowano blokade ulic, ktorymi bomba miala byc wieziona do miejsca detonacji, poinformowano i przeproszono mieszkancow miasta za utrudnienia. Transport mial odbywac sie w godzinach poznowieczornych, zeby za bardzo nie paralizowac miasta.
Siedzialam wtedy wieczorem na balkonie, byl pogodny wieczor, gdzies okolo wpol do dziesiatej, gdy nagle moich uszu dobiegl gleboki, gluchy dzwiek. Mieszkam w dosc duzej odleglosci od tego miejsca, ale od razu domyslilam sie, ze wydarzylo sie cos zlego, chociaz dzwiek byl dla mnie obcy. Skad niby mialam wiedziec, jak brzmi wybuchajaca bomba? Ja, dziecko daleko powojenne.
Nawet wyszkolonym saperom zdarzaja sie pomylki, choc w ich przypadku, sa to ostatnie pomylki w zyciu. Trzech mezczyzn w sile wieku pozegnalo sie, niestety, ze swiatem doczesnym, bylo tez kilkoro rannych. Tylko dlatego, ze bomba byla schowana w glebokim wykopie, obylo sie bez jeszcze wiekszych strat w ludziach. Natomiast odlamki fruwaly przez pol miasta, komus przebily dach na wylot i wyladowaly w pokoju mansardowym, cale szczescie pustym.
I to juz nie bylo gdzies tam, nie zdarzylo sie komus tam. Tu, w moim miescie tez sa bomby, tez wybuchaja, tez usmiercaja ludzi. Rutynowo stosuje sie ewakuacje, rutynowo wywozi, rutynowo detonuje. Moze wlasnie nadmiar rutyny doprowadzil do tej tragedii?
To, ze jest nam dane zyc w czasach pokoju i nikt nie zrzuca nam bomb na glowy, nie zwalnia od ostroznosci. Ludzie w dzisiejszych czasach, zwlaszcza mlodzi, nie zdaja sobie sprawy z okrucienstw wojny i tego, ze skutki dzialan wojennych trwaja jeszcze przez dziesieciolecia po ogloszeniu pokoju. Nasi bliscy walczyli wtedy, zebysmy my teraz nie musieli zyc w strachu, a jednak nadal gina ludzie na skutek tamtych dzialan.
Czesc ich pamieci!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.