sobota, 21 lipca 2012

Elegancja-Franca.

Zdarzylo mi sie byc parokrotnie we Francy, to jest... Francji, ale milych wspomnien stamtad nie mam. Nie, zeby bylo tam brzydko, wprost przeciwnie, to bardzo piekny kraj, ale jego mieszkancy to jedna wielka katastrofa. Nie tylko nie wladaja zadnym znanym mi jezykiem, to sa wyjatkowo nieprzyjemni i niegoscinni, zwlaszcza dla Niemcow.
Pierwszy raz zagoscilam w Paryzu z wycieczka. Miasto-moloch, dosyc brudne, a do poogladania wycieczkowego tylko najwazniejsze obiekty. Wiadomo, rutynowo wieza Eiffla, katedra Notre Dame, wieczorny objazd po dzielnicy uciech z Moulin Rouge i naganiaczami na ulicy, Louvre, ale tylko z zewnatrz, bo czasu bylo malo, Luk Tryumfalny, Champs Elisees, Wersal i takie tam obiekty musisz zobaczyc. Pewnie gdybym mogla pomieszkac tam dluzszy czas, znalazlabym na pewno zakatki pelne uroku i tej specyficznej paryskiej atmosfery, o ktorej naczytalam sie w niezliczonych lekturach.
Jak jednak wspomnialam, czasu bylo malo, a poza tym bylismy cala rodzina i wlasciwie gwozdziem programu dla nas mial byc Disneyland, ze wzgledu na dzieci.
I nie o urokach Paryza wiosna chcialam tu pisac, w koncu kazdy moze sobie poczytac przewodniki turystyczne.
Nie-po-francusku mozna sobie porozmawiac wylacznie przy kasach obiektow do zwiedzania, poza tym kaplica!
Troche sie pogubilismy, wiec probowalam dogadac sie z ichnim policjantem: po angielsku, niemiecku, a nawet po polsku (kto to wie?) i NIC! Dalismy rade na migi, z pomoca mapki Paryza, ale to tylko dlatego, ze bylam uparta, bo facet zupelnie nie chcial nam pomoc, byl nieuprzejmy i wrogi. W Niemczech nie do pomyslenia! Zgodnie ze sloganem, policja niemiecka to przyjaciel i pomocnik. To sie zgadza, bo zaraz na poczatku mojego tu pobytu, zostalam zatrzymana przez policje, a ze jezyka nie znalam, rozmawialismy po angielsku. Mimo, ze przekroczylam autem szybkosc, usmiech nie znikal z twarzy policjanta i wciaz upewanial sie, czy go dobrze rozumiem.
A w tej Francy... czulam sie jak potencjalny seryjny zabojca.
Pozniej jeszcze dwa razy tam pojechalam, raz do Orleanu, potem do Anges. Tym drugim razem bylo mi dane jeszcze dosadniej doswiadczyc nieprzychylnosci Francuzow do cudzoziemcow. Otoz wyczerpal nam sie akumulator i nie moglismy uruchomic samochodu, a stalismy na takim lesnym parkingu. Pelno bylo na nim samochodow francuskich, wiec nie tracilam nadziei, ze ktos nam pomoze i przy pomocy kabli damy rade grata uruchomic. Pierwsza bariera to jezyk, za wyjatkiem jednej osoby, wszyscy udawali, ze  nie rozumieja. Ten jeden, na moja prosbe, wypytal innych, ale jakos nikt tych kabelkow nie mial. Na parking wpadla nawet na chwile zandarmeria autostradowa. Tu bylam juz pewna, ze pomoc nadeszla, bo przeciez oni powinni miec kable. Nic z tego. Po chwili parking opustoszal i zostalismy sami. Nikomu nawet nie przyszlo do glowy zadzwonic po pomoc dla nas.
W komorce mialam numer do miedzynarodowego ADAC, wiec sprobowalam zadzwonic. Nie zgadniecie, nikt nie mowil w zadnym jezyku, oprocz francuskiego, wiec nie bylam w stanie zamowic pomocy. Jaka to wiec miedzynarodowa pomoc drogowa? Jakis czas siedzielismy zrezygnowani na tym parkingu, a w perspektywie czekal nas tam chyba nocleg, a potem smierc glodowa, gdy nagle zawital tam sprzatacz, zeby oproznic kosze na smieci. Sama nie wiem, jak zdolalam go ublagac, zeby zadzwonil po pomoc, ale mimo, ze nie wladal zadnym normalnym jezykiem, jakos mnie zrozumial (rece i nogi bolaly od tlumaczenia) i, zamiast odjechac, zadzwonil po lawete. Byl niezwykle mily, a to rzadkosc. Potem poszlo juz z gorki, laweta nas zabrala do warsztatu, gdzie kupilismy nowy akumulator i juz bez przeszkod dotarlismy do domu.
Nie bede juz komentowac ich zachowania podczas wojny, gdzie podali sie okupantowi na tacy, ale zwazywszy na ilosc turystow, dziwi mnie niezmiernie ich wrogosc do tych, ktorzy placa im grube pieniadze i brak woli poznawania obcych jezykow, zeby tych placacych dopieszczac.
Tego nie ma nigdzie indziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.