Sprawca blokady telefonu |
W dniu wyjazdu wszystko szlo gladko i wedlug planu, pykalismy sobie ostatniego dymka przed podroza, bo w aucie nie palimy, kiedy zachcialo mi sie pochwalic sie na fejsuniu, jakim to wypasionym samochodem bede podrozowac i strzelilam zdjecie smarkfonem. A ten nie mial nic lepszego do roboty, tylko sie zawiesil. Machnelam reka w nadziei, ze po drodze cos wymysle. Jednak nic nie dalo sie z tym fantem uczynic i nie to bylo najgorsze, ale nie moglam powiadomic Orki, ze juz jestesmy w drodze, ani kiedy planowo zajedziemy. Zadzwonilam wiec do wlasnego slubnego z telefonu przyjaciela i poprosilam, zeby z domowego (gdzie byl zadolowany jej numer) zadzwonil do Orki. Wszystko gralo i buczalo, choc mialam kilka stanow przedzawalowych, kiedy kierowca dawal po garach, a strzalka szybkosciomierza przekraczala 200 kmh. Na szczescie takich pustych odcinkow, kiedy mozna bylo sie rozpedzac, bylo niewiele, bo zywa bym nie dotarla na miejsce. Tak do 160 moj system nerwowy wytrzymuje, pozniej zaczynam odmawiac nowenny i inne litanie oraz zegnac sie z zyciem na zawsze i ostatecznie.
Jakos jednak dowiozl mnie w calosci na miejsce, choc mimo nawigacji musielismy pytac tubylcow, gdzie jestesmy, jako ze doprowadzila nas od zadniej strony (choc najblizej celu) i nie rozpoznalam budynku, ktory juz wczesniej obejrzalam na street view w guglach. Stanelismy pod drzwiami i... ZONK! Nie znam numeru mieszkania, choc wiem, ze parter. Zadnej listy lokatorow, zadnych dzwonkow, ino wciski jak do trezora. Najpierw zaczelam drzec pysk pod oknami, najpierw z lewej strony od wejscia, potem z prawej, bo nie wiedzialam, ktore to okna. Nic, cisza.
Wreszcie wpadlam na pomysl zadzwonienia do meza, zeby zadzwonil do Orki z domowego, ze stoimy ante portas i zeby laskawie nam otworzyla. Moj smarkfon dalej pozostawal zbieszony i nieczynny. Chcialam wyjac z niego baterie, zeby sie zresetowal, ale okazalo sie, ze jest to model zaspawany na ament i otworzyc sie nie da. Na szczescie Orka ma bardzo zdolnego syna, ktory telefonicznie nami pokierowal i nie tylko odblokowal mi smarka, ale umozliwil podpiecie sie pod domowe wi-fi z lapkiem i telefonem.
Orka pouczyla mnie, jak sie zachowywac, zeby nie pasc ofiara zebow Pandy, stalam wiec bez ruchu, pozwalajac sie obwachiwac, ale i tak sie balam, ze kiedy poczuje Toye, to mnie zaraz zje, bo ona nie przepada za sukami. Nabralam ze soba roznych psich smaczkow na przekupianie i udalo sie! Pandzior gadal ze mna, dopominal sie drapania za uszkami - slowem zakolegowalysmy sie z ta kochana starowinka.
Zostalam nakarmiona przewybornym leczo i jak nie pije alkoholu, tak sie napilam nieprawdopodobnie smacznej (ale siekierowo mocnej) nalewki pomaranczowo-kawowej wlasnego Orkowego wyrobu. Niebo w gebie, mowie Wam!
Zrobilysmy czesc zaplanowanych przeze mnie zakupow, wymienilysmy euraski w kantorze i tak skonczyl sie dzien pierwszy. Acha, zadnych pudel i kartonow w mieszkaniu nie zanotowano, jednak zostaly usuniete, podobno na moja czesc. ;)
Hmmm, musze znowu pozazdraszczac, bo to miasto które kiedys tylko liznelam w przelocie i nigdy juz nie mailam okazji :(. I jeszcze taka goscina... :).
OdpowiedzUsuńNigdy wczesniej nie bylam, nawet nie bylo mi dane liznac, jechalam tam z ciekawoscia. Nie spodziewalabym sie jednak, ze to az tak piekne miasto, a kolejne dni tylko mnie w tym utwierdzaly. :)
UsuńZapowiadza sie bardzo interesujaco! czekam na dalsze historie. Jestes dzielna, ja z takim kierowca co to rozwija takie szybkosci nie pojechalabym, a jezeli juz to wysiadlabym w polowie drogi...juz mialam taka przygode, 160 km w zamieci w Kanadzie. Kazalam stanac i mialam zamiar wyjsc z samochodu w sina, zamieciowa dal! sie ulitowal i nastawil na 110 km na godzine jako na szybkosc zaporowa.
OdpowiedzUsuńPiesiunio cudny!
Przy 160 w kanadyjskiej zamieci pewnie tez skakalabym przez okno; ALE PRZY PUSTEJ drodze na gladkich niemieckich autostradach nie czuje sie w jego aucie tej szybkosci. Tylko tak jakos szybko krajobraz zostaje w tyle... :)
UsuńW kanadyjkiej zamieci pewnie bym potrzebowala pieluchy :). Ostatni rok placze rzewnymi lzami, wlokac sie autostradami nie przekraczajac 150 :(. Nie moge sie narazac, bo mój ma karte na wlosku i jesli ja strace, bedzie dramat :(.
UsuńAle ze co? Napsocilas i masz punkty karne, bo nie zrozumialam?
UsuńJa nie, ale malz nadal nie wie, na czym stoi i czy mu prawko zakosza, czy nie. Sprawa juz prawie rok ciagnie sie po trzech róznych instancjach, bo w tutejszym bajzlu nie udaje im sie dosjc do zgody. Tak wiec ja nie moge sie narazac.
UsuńOoo, to slubny lubi docisnac? Piratuje troche? :)))
UsuńNo tak, Ty musisz uwazac, bo ktos powinien zostac mobilny.
Fajny wyjazd ...
OdpowiedzUsuńTez nie miał kiedy się zawiesić, złośliwe są te przedmioty martwe.
Nie lubię szybkości, też bym umierała przy takich :-)
Przedmioty martwe maja to do siebie, ze zawodza w najmniej oczekiwanych momentach. Inna rzecz, ze powinnam sama wiedziec, jak sie je "odwiesza". :))
UsuńSmartfona zatkao na widok tej wypasionej bryki ;)
OdpowiedzUsuńNalewkę pomarańczowo-kawową Orki znam i poświadczam ma moc!!! :)
Panda bardzo sympatyczna nie wygląda na ludojada :)
Naleweczka oprocz mocy ma genialny smak i gdybym tam dluzej pobyla, popadlabym w nalog. :)))
UsuńMysle, ze Panda zlagodniala na starosc, bo tez odebralam ja jako lagodnego psa, a Orka straszyla, ze to pies Baskervillow i rzuca sie na wszystko, co zywe.
Tak sobie tez pomyslalam, ze telefon nie uniosl ciezaru zdjecia tak wypasionej limuzyny. ;)
genialny wyjazd, takie sa najlepsze, a ze telefon siadl to calkiem normalne zawsze cos musi pierdyknac:-)
OdpowiedzUsuńDobrze, ze jego telefon byl sprawny, wiec mozna bylo okrezna droga zapukac do wlasciwych drzwi. :)))
UsuńPanda bardzo fotogeniczna:) A z telefonów( wliczając smarkfony) najbardziej kochałam moją Nokię 3310:p
OdpowiedzUsuńTez mialam 3310, to chyba najlepszy telefon swiata. Szkoda, ze technika poczynila postepy, bo mialabym ja do dzisiaj. :)))
UsuńSwietny pomysl mialas zeby sobie zrobic taka wycieczke. Jak sa dobre autostrady, dobry samochod i dobry kierowca to czemu nie, mozna gnac, nawet trzeba.
OdpowiedzUsuńJa za nerwowy rocznik jestem na duze szybkosci, za predko mi krajobraz ucieka, a ja lubie se popatrzec. :)))
UsuńSuper, że udało się wam spotkac
OdpowiedzUsuńJazda 200 km/h by mnie zabiła, więc Twój kolega przywiózłby zwłoki do Orki :P
Samochod jest dobrej klasy (moglas nim jezdzic, to nie chcialas) i kierowca, do ktorego mam wielkie zaufanie, wiec jakos szlo, ale prosilam, zeby nie narazal mojego zdrowia na szwank i troche zwolnil. ;)
Usuńdlatego kierowcy kochają niemieckie autostrady
OdpowiedzUsuńprzyznam się - raz sama się mężowskim autkiem rozpędziłam do 200 żeby "zaliczyć":)
Ja sama osobiscie najszybciej jechalam 150 kmh, a wieziona bylam wlasnie teraz 200 kmh. Boje sie szybkosci i tego, ze ktos wykreci jakis numer, a hamowanie trwa jednak cala wiecznosc. :)
UsuńJa też!
UsuńAle było pusto przez chwilę. Kompletnie!
No moze gdyby bylo pusto... Ale po to chyba musialabym pojechac do Korei Polnocnej, bo Niemcy staly sie panstwem tranzytowym ze wschodu na zachod i pusto tu nie bywa. :))
UsuńNiewazna szybkosc i zatkany smartphne, wazne dobre towarzystwo, a to z tego co juz napisalas na pewno mialas.
OdpowiedzUsuńSmarkfon sie odetkal, a szybkosc tez nie trwala przez caly czas, wiec spoko. :)) Cala reszta byla wspaniala.
UsuńCzyli miałaś szaloną podróż:) Zawsze jest fajnie, kiedy spędza się czas w towarzystwie miłej osoby:)
OdpowiedzUsuńTen kierowca to taki przyjaciel, ze prawie rodzina. To przyjaciel-opoka, mozna na nim polegac jak na Zawiszy albo bardziej. Zreszta ufam mu tez jako kierowcy. :)))
UsuńNo kierowca, ale mnie o spotkanie chodziło:)
UsuńA to zle zrozumialam. Pewnie, ze fajnie bylo byc goszczona przez Orke, bez mala jak u mamy. I tyle atrakcji w zwiazku z poznawaniem Szczecina - piekne miasto.
UsuńA czy odgadł ktoś, do kogo pojechalaś? Szczecin jest piękny i można zakochać się w tym mieście. W prawdzie nie byłam w nim ze sto lat ale na pewno zyskał na urodzie.
OdpowiedzUsuńTakie spontaniczne wyjazdu zazwyczaj są udane i fajnie, że mogłaś spotkać się z Orką i Pandą.
Pozdrawiam:)
Nikt nie odgadl. Dopiero kiedy wkleilam na fb zdjecie Pandy, czesc sie domyslila. :)
UsuńA Szczecin rzetelnie mnie zachwycil, nie spodziewalam sie, ze jest tak pieknym i zielonym miastem.
Właśnie miałam Cię zapytać, co sprawiło, że tak nagle znalazłaś się w Szczecinie, a nie akurat w mieście Uć - teraz wiadomo.
OdpowiedzUsuńMój poprzedni telefon /teraz ma go mąż/ miał takie odchyły, że robił do 5 zdjęć i już się blokował, teraz wiem co z tym zrobić. Pojechałam na wycieczkę, myślę porobię parę pamiątkowych zdjęć i....okazało się, że padła mi bateria hahaha.
Wszystkim rzadzi przypadek i to on wlasnie zawiodl mnie do Szczecina, co bardzo sobie chwale, bo nie tylko poznalam kolejna osobe w realu, ale moglam tez zwiedzic piekne miasto.
UsuńJa kiedys do aparatu analogowego nie wlozylam kliszy, a trzaskalam zdjecia az milo. Kiedy chcialam dac do wywolania, okazalo sie, ze nie ma zadnych zdjec. :)))
Hahaha, to tak jak u mnie.
UsuńSKS to sie nazywa, choc wtedy bylam wlasciwie dosc mloda. :))
UsuńWieki całe nie byłam w Szczecinie.Przeraża mnie perspektywa, że będę musiała zamienić komórkę na smartfona.Nienawidzę ekranów dotykowych.
OdpowiedzUsuńNie bardzo mogę pojąć dlaczego Ci się ten smartfon zablokował. Za mądre to dla mnie, po prostu.
To zawieszenie to pikus, zdarza sie komputerom i smarkom. Trza tylko znac triki z odblokowaniem, a ja blondina, to nie znalam. Zobaczysz, Anabell, za chwile nie bedziesz sie mogla obejsc bez smarkfona.
UsuńA jak juz bedziesz tak daleko, ze staniesz sie dumna posiadaczka, to Ci zdradze, jak sie odblokowuje ;)
☺ Bardzo ładna wycieczka. ☺ Prośba, o zdradzenie tajemnicy odblokowania smartfona, bo niestety musiałam - po 8 latach pożegnać moją Nokię E52 i w razie czego - być mądrą blondynką. ☺
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy w kazdym smarku jest tak samo, bo ja mam Samsunga. Mialam nacisnac jednoczesnie guziki od sciszania glosu i wylaczajacy telefon, przez 10 sekund. Zawieszony telefon natychmiast sie wylaczyl.
UsuńByc moze inne modele maja inaczej, ale wystarczy wklepac w gugle: jak odblokowac smartfon marki ... ? No i lepiej wiedziec to zawczasu, nie tak jak ja. :)))
☺ Dzięki☺
UsuńCala przyjemnosc... :))
UsuńMam też owczarka... Do Szczecina mi nie po drodze
OdpowiedzUsuńWe wrzesniu bede u mamy w miescie Uc, to nieco blizej do Ciebie. :)))
UsuńTo gadaj.... zgotujemy Ci z FrauBe przywitanie :)
UsuńAle w Uc? Bo do Was na Ukraine to raczej mi nie po drodze. ;)
UsuńNo i fanie, bo co to za wyjazd bez zwieszonego fona. Szczecin jest piękny, chociaż widziałem go tylko na trasie z dworca do sali szkoleniowej.
OdpowiedzUsuńA ja nie widzialam nigdy wczesniej, wiec tym wieksza byla radocha ze zwiedzania.
UsuńW młodości górnej i chmurne często bywałam w Szczecinie. Teraz zapewne wypiękniał. Fajna wycieczka, trochę spontan, ale takie są najlepsze!
OdpowiedzUsuńNaleweczki Orczyne znam! Mmmmm...
Najlepszym dowodem na nalewkowy geniusz Orki jest to, ze w ogole sie napilam, a potem mi zasmakowalo do tego stopnia, ze napijalam sie kazdego wieczoru, choc niewiele, bo mocne to jak nie wiem. Pewnie popadlabym w nalog, gdybym zostala dluzej. :))
UsuńZaglądałam na tę kronikę pobytu od kilku dni ale miałam czas tylko na przelotne obejrzenie zdjęć (pięknych jak zwykle), dopiero od dziś nadrabiam wizytę.
OdpowiedzUsuńCo do smarkfona - zawsze kupuję takie egzemplarze, z których mogę wyjąć baterię, bo mi się kilka już właśnie zawieszało. Dobrze, że mogłaś metodą mężową jakoś jednak powiadomić Orkę o tym, że jesteś :)
A kto Cię wiózł, że tak prędko? Dla mnie do wytrzymania też jest prędkość do 160 km/h, kiedy jestem kierowcą, ogólnie powyżej 140 już się czuję niepewnie, szczególnie na miejscu dla pasażera. :)
Nasz przyjaciel mnie wiozl. To kierowca, do ktorego mam absolutne zaufanie, ale kiedy krajobraz zaczyna mi za szybko zostawac w tyle, moje zaufanie znika.
UsuńPomysł przedni, też bym chętnie odwiedziła Szczecin, zaraz obejrzę wasze wyprawy. Nie byłam tam od dzieciaka.
OdpowiedzUsuńA ja nie bylam nigdy, uwierzysz? Polecam i gwarantuje przyjemne doznania.
Usuń