Przed wyjazdem sprawdzilam tygodniowa prognoze pogody dla Szczecina, zeby zorientowac sie, co mam zabrac do ubrania. Niestety nie byla ona ani troche optymistyczna. Na caly czas naszego tam pobytu zapowiadano deszcze. I jak tu w takich warunkach realizowac wzniosle plany poznawania Szczecina? Dorzucilam do walizki parasolke i jeszcze jedne dlugie spodnie.
Nowy dzien powital nas deszczykiem, a jakze, tyle ze o niewielkim natezeniu i z przerwami, wiec dzielnie postanowilysmy realizowac plan zwiedzania, bo w koncu nie jestesmy z cukru i nie bedziemy pekac przed ta odrobina wilgoci z nieba. Podjechalysmy nad Odre i snulysmy sie po nadbrzeznych bulwarach, bardzo pustych, z wyjatkiem kilku przedstawicieli nieco starszej mlodziezy swietujacej zakonczenie roku szkolnego pod oslona mostow.
Powyglupialysmy sie przy rzezbach roznych zasluzonych postaci, przystanelysmy pod mostem, zeby zapalic, a ja pilnie fotografowalam, choc w taka pogode zdjecia wychodza takie sobie, jak widac. Uwage moja przykulo graffiti po przeciwnej stronie rzeki. Zrobilam zblizenie, ale dopiero w domu, na powiekszonym zdjeciu w lapku, dostrzeglam, ze u podnoza tego muralu siedza dwie osoby. Z daleka nie wygladal na az tak wielki.
Orka opowiadala, ze kiedys tetnilo tu zycie, pelno bylo barek i innych obiektow plywajacych, teraz pustki i malo sie dzieje. Nagle oczy moje przykulo cos fajnego i zaraz pomyslalam o Gosi Poludniak. Gosiu, dla Ciebie!
Padalo coraz lepiej, moja skrupulatnie prostowana grzywka pokrecila sie od wilgoci w loczki, ale bylo mi juz wszystko jedno. Czulam, ze mam mokre plecy i coraz mniej chcialo mi sie lazic po pustych nadodrzanskich bulwarach. Orka zarzadzila odwrot i zaprosila mnie na obiad do restauracji stylizowanej na dziki zachod, gdzie przed wejsciem powitaly nas dwa rumaki, a w srodku czuwal nad nami wodz indianski.
Zamowilysmy po dorszu, bo jak to tak, byc (prawie) nad morzem i ryby nie zjesc? Nie da sie! Smakowalo! Posiedzialysmy tam, czekajac az deszcz ustanie, spogladalysmy przez okno na miejsca, gdziesmy przed chwila spacerowaly i probowalysmy wyschnac, co nie do konca sie udalo.
Syte i zadowolone pomaszerowalysmy dalej, choc po minie widzialam, ze Orka najchetniej udalaby sie na krotka drzemke, zamiast na podboj kolejnych atrakcji.
Ale o tym dopiero jutro, bo nie chce Was zameczac nawalem zdjec i relacji.
No cóż powiedzieć? zazdraszczam Wam. Szkoda, że pogoda nie dopisała, ale upał też nie jest dobry. Czekan na dalszą relację.
OdpowiedzUsuńMoze i upal nie jest wymarzony, ale w sloncu co najmniej lepsze zdjecia wychodza. :)
UsuńAnia, tych relacji wyszlo na caly tydzien. :)))
I bardzo dobrze. Dziel się z nami przez cały tydzień, chętnie pooglądamy, bo w końcu oprócz Orki nikt z nas w Szczecinie nie mieszka. Orka jak nie chce oglądać, to niech sobie weźmie urlop od Twojego bloga.
UsuńE tam, jak mozna nie chciec ogladac tak pieknego miasta, nawet jezeli sie je zna jak wlasna kieszen. :))
UsuńBezowo,muszę Ją kontrolować czy nie zmyśla;)
UsuńNo przeciez!
UsuńNie nawal, tylko niedosyt... :). Szczecin, z tego co liznelam, wydawal mi sie miejscem fajnym do zycia.
OdpowiedzUsuńMnie Szczecin oczarowal z kretesem, zarowno jego starsza czesc, jak i nowe osiedla. Jest prawie tak wychuchany jak u nas. :)
UsuńNa Twoich zdjecia Szczecin wyglada pieknie i ciekawie.
UsuńA takie graffiti pod mostami to swietny pomysl,
a to graffiti jest bardzo ladne, podziwiam wykonawce.
Musialo byc robione z rusztowania, czyli nie jest to wandalizm, a sztuka.
UsuńW sloncu Szczecin prezentowalby sie jeszcze lepiej. Szkoda, moze innym razem.
Nie pamiętam,czy podczas Światowego Zlotu Żaglowców czy podczas któryś obchodów Dni Morza te ściany były malowane w ramach jakiegoś konkursu i tak zostało:)
UsuńI dobrze, bo fajny malunek, mimo ze kiczowaty. :)
UsuńNigdy nie byłam w Szczecinie. Ale mam trzy koleżanki że Szczecina. Bardzo fajne: )
OdpowiedzUsuńTo byl rowniez moj pierwszy raz w tym miescie i jestem nim oczarowana, piekne miasto.
UsuńA mówiłem - znaczy pisałem, że Szczecin to piękne miasto. Być prawie nad morzem, prawie bo Szczecin nie leży nad morzem, i nie zjeść rybki to grzech. Dorsz ryba prima, uwielbiam go inne mogły by nie istnieć. To czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńDorsz byl genialny, zreszta ja na ogol lubie ryby, mniej osci w nich sie znajdujace. A z prawdziwa rozkosza pozarlam frytki, ktorych z racji przeprowadzanej diety nie jadlam cale wieki. :)
UsuńChętnie bym odwiedziła Szczecin, zawsze byłam go ciekawa...
OdpowiedzUsuńŚwietnie obie wyszłyście na zdjęciach...
A ty ciągle szczupła...
Jak modelka ...:-)
No wez, Krysia, ja sie tylko umiem ustawiac do zdjec, bo z ta szczuploscia to nie tego. ;) Ale stosuje diete i powolutku waga spada. :)))
UsuńLubię Szczecin, jest trochę podobny do Wrocławia.
OdpowiedzUsuńI widać ten niemiecki ornung ;)
Masz racje, troche podobny i tak samo ladny, choc jest w nim znacznie wiecej zieleni, co sie natychmiast rzuca w oczy. :)
UsuńZe względu na pogodę nie łaziłyśmy po mieście gdzie podobieństwo jest bardziej widoczne.Niestety,nawet przez okna autobusu zalanego deszczem nie mogła nic zobaczyć.
UsuńPrzecie zauwazylam podobienstwo, nawet Ci mowilam. :pp
UsuńNajważniejsze że towarzystwo dopisało, co tam pogoda ;-)))
OdpowiedzUsuńLoczki mają być , po co prostować ? ;-)
Zeby one, te loczki, zechcialy jeszcze tak sie ukladac, zebym byla zadowolona, to tak. Ale one zyja wlasnym zyciem, a ja wygladam, jakbym palec do gniazdka z pradem wetknela. :)))
UsuńOj, paskudną miałyście pogodę, zupełnie nie turystyczną. Zupełnie nie pamiętam już Szczecina, wtedy chyba najwięcej czasu byłam na Wałach Chrobrego. Bo tak dokładnie to byłam w Szczecinie przejazdem, w drodze do Pobierowa.
OdpowiedzUsuńI cieszę się tymi zdjęciami, nawet jeśli one nie spełniają Twoich wymagań;)
Miłego;)
Zdjecia w sloncu to takie samograje, zawsze ladnie wychodza, a przy tych musialam wciaz grzebac i cos ustawiac. Ale jakos tam wyszly, choc sa prawie czarno-biale. ;))
UsuńWczoraj już-już miałam napisać komentarz, kiedy okazało się, że muszę wychodzić. Potem już nie miałam czasu. A Szczecin to ja znam z książek - Monika Szwaja pokazuje swoje miasto z miłością i bardzo pięknie, aż się ma ochotę tam pojechać. Ale najbliżej w tym kierunku to byłam w Pogorzelicy i w Kamieniu Pomorskim; przyznam, że nie wiem, co jest bliżej Szczecina.
OdpowiedzUsuńJa bylam w Dziwnowie, ale mialam wtedy z 5 lat, wiec nie bardzo cokolwiek pamietam.
UsuńBlizej jest Kamien, Pogorzelica dalej (zerknelam na mape ;))
Na wakacjach to i deszcz nie za bardzo przeszkadza. Lepiej niech sie ten Baltyk szykuje z dobrom pogodom bo ja tam zaraz bede!
OdpowiedzUsuńA wykupiliscie juz wycieczke, czy pozostaje ona nadal w blizej nieokreslonych planach? :)))
UsuńW Szczecinie bywam regularnie dkąd skończyłam 6 lat. A to za sprawą moich oczu, a raczej wady wzroku. Były więc operacje, niezliczone pobyty w szpitalu i bardzo nie lubiłam tego miasta.Troszkę je odczarowałam, nawet w maju wizytę u lekarza połączyliśmy z pobytem nad szczecińskim zalewem, jednak Szczecin to zawsze od razu będzie u mnie jedno skojarzenie - z dala od domu. Jednak bardzo chętnie pozwiedzam to miasto Twoimi oczami :)
OdpowiedzUsuńNie mialam na temat Szczecina zadnej wiedzy, tyle ze byl zawsze daleko od moich tras i miejsca zamieszkania. Nic o nim nie wiedzialam, nawet specjalnie nie czytalam nic przed wyjazdem na jego temat, zeby sie nie sugerowac. Orka wiodla mnie jak zawodowy przewodnik, sporo wie na temat swojego miasta. Reszte doczytalam sobie w internetach po powrocie. :))
UsuńCzy bywałaś może w szpitalu na Pomorzanach?Tam pracowałam:)
UsuńNo i Alucha nic nie pisze, czy ja Szczecin skutecznie zreperowal okulistycznie.
UsuńTak Orko, na Pomorzanach :) oddział zezowy :) może gdzieś się minęłyśmy lata temu ;)
UsuńAniu, tak, operował skutecznie, ale nigdy nie byłam skora do ćwiczeń oczu, z resztą jak większość nas, pacjentów. Może gdybym ćwiczyła efekt byłby jeszcze lepszy? Ale nie narzekam!
Ladne masz oczy, wiec chyba skutecznie. :)))
UsuńOdnoszę wrażenie, że Szczecin nie jest doceniany, a to bardzo ładne miasto z wieloma atrakcjami. Zdjęcia, mimo deszczu, udały Ci się. Chodzi o interesujące obiekty, a nie jedynie o jakość.
OdpowiedzUsuńI cóż ja jeszcze widzę? Tyskie? Widać miłość do Śląska nie przeszła:)
No niestety jakosc zdjec pozostawia sporo do zyczenia, bo to trudna pogoda na fotografowanie. Ale sa jakie sa, w takich warunkach zwiedzalam, a Wy teraz zwiedzacie ze mna. ;)
UsuńA tyskie pilysmy, bo chcialysmy radlera i mysle, ze bylo to jedyne piwo beczkowe, wiec nie to, zesmy zamawialy, ale takie dali. :)))
Jak chcesz sloneczna pogode, to niestety musisz sie wybrac do mnie:))) Ja chetnie oddalabym (gdybym mogla) troche slonca i upalow:)))
OdpowiedzUsuńSama sie zastanawiam, czy nie bardziej utyskiwalabym na skwar i nadmiar slonca oraz wysoka temperature, gdybym trafila na gorac. Jedno i drugie do niczego, najlepsze byloby slonko i 20-25°. No ale nie mozna miec wszystkiego, co nie? :)))
UsuńZgadzam sie. I z tego wszystkiego zapomnialam napisac, ze gdzies tu w mojej okolicy mieszka kobieta, ktora wyglada dokladnie jak Orka. Ta sama postura, takie same wlosy, kolor i nawet grzywka tej samej dlugosci.
UsuńJak zobaczylam zdjecie to od razu pomyslalam, ze Orka ma tu sobowtora. Widze te kobiete czasem w autobusie, wiec musi gdzies tu w okolicy mieszkac.
Star, to wez kobite znienacka i zza wegla, ukryta kamera, no wiesz... Bedziem Orkie straszyc sobowtorem amerykanskim. :)))
UsuńJednym słowem urlopiczek udany! A to najważniejsze.
OdpowiedzUsuńA pech? Zeby tylko takie pechy bywaly:)
Nie no, pewnie. Mogloby na przyklad lac strumieniami i pizdzic jak w kieleckiem na dworcu, a tu tylko mzylo troche. Nawet docenilysmy to obie z Orka, bo zawsze moze byc gorzej, niz jest. :)))
UsuńMiło mi, że zawitałaś do mojego miasta. Pogoda faktycznie nieciekawa, ale w dobrym towarzystwie nie jest to aż tak ważne :) Miłego dalszego zwiedzania.
OdpowiedzUsuńZawitalam i sie zakochalam. Teraz pluje sobie w brode, dlaczego je tak pozno poznalam, a nie kiedy zylam jeszcze w Polsce.
UsuńZapraszam na kolejne posty, bo czytania o moich czterech dniach w Szczecinie bedzie na tydzien. :)
Z taką przewodniczką to nawet deszcz nie jest straszny, a zdjęcia wyszły naprawdę dobrze. Szkoda, że urlopik był tylko kilkudniowy bo w prostej drodze, to już Międzyzdroje i Świnoujście.
OdpowiedzUsuńObiad z rybą w panierce i frytki, plus sałatka ze śmietaną, to olbrzymia bomba kaloryczna, ale kto nam zabroni na wakacjach takich smakołyków:)
Frytki + chipsy to moje ulubione "podjadacze" podczas wakacji,i co z tego, że niezdrowe. A kto nam zabroni, ja jem bezkarnie:)
Czekam na dalsze relacje - pozdrawiam:)
Po dwoch miesiacach na salacie i innych dietetycznych cudactwach, z najwieksza przyjemnoscia pozarlam te fryty, potem jeszcze poprawilysmy slodyczami ;)
UsuńTeraz znow wrocilam do niskokalorycznych produktow. Jak szalec i miec urlopiczek, to na calego. :)))
Mam tak samo.Urlop to jest również folgowanie w jedzeniu.
UsuńPlanowałam zabrać Panterę w sobotę wodolotem do Świnoujścia ale okazało się,że wodoloty nie latają:(Na pociąg się nie decydowałam ze względu na to,że Panda zostały by w domu sama a z pociągami to różnie bywa;)
Jesu, Orka, dobrze, ze to byly niecale cztery dni, a i tak wrocilam o kilogram ciezsza na Twoim pysznym zarciu i nalewkach. :)))
UsuńTaki pech to nie pech!
OdpowiedzUsuńNo nie. Pech to deszcz, a szczesciem byla Orka. :)))
UsuńZdjęcia oddają dobrze klimat miasta portowego, nadbrzeże, morze i statki - mam to u nas na wyciągnięcie ręki, pachnie pewnie też podobnie.
OdpowiedzUsuńFajne te rumaki :))
Jak ja kocham ten zapach! Specyficzny, niepowtarzalny, choc wcale nie piekny. :)
Usuń