Kiedy juz wrocilam do domu, zrobilo sie jeszcze weselej i jeszcze glosniej.
Ciezko bylo zasnac w tym halasie: klaksony wuwuzele i wrzaski rozentuzjazmowanych kibicow.
Ale czlowiek zdolny jest nie do takich poswiecen, kiedy wygrywa druzyna narodowa.
W drodze do domu, tuz przed wejsciem natknelam sie na wedrujacego kaktusa, ktory nic sobie nie robil z panujacego wkolo rejwachu. Postalismy chwilke obok siebie, pogadalismy, wymienilismy uprzejmosci. Pochwalilam go za urode i podobienstwo do moich doniczkowych kaktusow i grzecznie spytalam, czy nie zechcialby popozowac mi do zdjec. Zgodzil sie chetnie. Potem sie pozegnalismy i potuptal w cien zywoplotu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.