Kiedy tak wedruje sie polskimi ulicami, nie trzeba sie specjalnie przysluchiwac rozmowom, jakie prowadza ze soba inni przechodnie, zeby co rusz doznawac okaleczen uszu i zmyslu estetycznego. Nastala straszna moda na uzywanie slow powszechnie uznanych za obelzywe i rynsztokowe, zamiast przecinkow, czy dla wyrazenia wszystkich swoich uczuc, zarowno tych negatywnych, jak i, o dziwo, pozytywnych.
Widzialam kiedys w necie taki obrazek. Na szczycie gory stoi Niemiec, rozglada sie wokol i wzdycha: Wundervoll! Kiedy dotarl tam Anglik, wykrzyknal zachwycony: Beautifull! Rosjanin wyrazil swoj podziw: Priekrasno! A Polak wykrzyknal: O, q***a!
Wlasnie udalo mi sie odnalezc to zdjecie, jest nieco inaczej niz napisalam, ale w gruncie rzeczy chodzi o jedno.
Smieszne? Moze i tak, choc dla mnie zalosne.
To, co jeszcze kilka lat temu kojarzone bylo z porozumiewaniem sie miedzy soba osob ze srodowisk wieziennej recydywy i patologii spolecznej, dzis stalo sie czyms powszechnym, ba, trafilo quasi "na salony".Poslugiwanie sie na codzien slowani najobrzydliwszymi z mozliwych, nie budzi powszechnego oburzenia i dezaprobaty dla osob ich uzywajacych, zyskalo zgola pewne przyzwolenie.
Kiedy bylam dzieckiem, banalne psia krew bylo niedopuszczalnym w ustach dziecka przeklenstwem, moi rodzice nie odwazyliby sie powiedziec cholera w mojej obecnosci. O innych, znacznie gorszych slowach nie wspominajac. Dzisiaj dzieci ze szkol podstawowych, bez najmniejszej zenady rzucaja takim miesem, ze strach sluchac. Same z siebie tego nie wymyslaja, to rodzice nie zaluja sobie przy najmlodszych kuchennej laciny.
Gimnazjalisci robia to juz z rozmyslem i zaden dorosly nie odwazy sie zwrocic uwagi, jakby nikomu to nie przeszkadzalo. Moze wlasnie nie przeszkadza? A moze strach sie odezwac, zeby nie uslyszec czegos jeszcze gorszego?
Studenci, nasze przyszle elity, tez nie pozostaja w tyle. Kiedy brakuje slowa, zastepuja je lacina: co za zaje***sta laska! ja pie***le, ale ch***j z tego Iksinskiego! q***a, co za pi***a z tej baby! Mozna odniesc wrazenie, ze WSZYSCY powoli rownaja do dolu i malo kogo to zniesmacza. Podobna lacina znalazla stale miejsce w przestrzeni publicznej, wsrod politykow, ludzi kultury, osob zaufania publicznego, kobiet, ludzi dobrze lub wcale nie wyksztalconych. Ta maniera wyszla z podziemia i na dobre zagoscila w naszym jezyku.
Przed przemianami ustrojowymi w polskiej kinematografii, cenionej zreszta na swiecie, trudno bylo dosluchac sie brzydkich wyrazow. Bylo to nieco sztuczne, nieprawdziwe, czesto przesadnie grzeczne. Jednak to, co dzieje sie w polskim kinie i produkcjach telewizyjnych teraz, przechodzi ludzkie wyobrazenie. Czy jest to podyktowane tzw. srodkiem wyrazu, czy nie, przeklina sie w nadmiarze, przekonujac widza, szczegolnie mlodego, ze to nic zdroznego, ze istnieje na to przyzwolenie.
Czy Was nie przeraza ten wszechobecny rynsztok slowny? Czy i Wam zdarza sie rzucic q***a w chwili zdenerwowania?
W internecie az sie roi od memow typu ja p***le... cos tam, cos tam. Czy tylko mnie to razi? Wyglada na to, ze tak, no moze jeszcze kilka starszych wiekiem i nieprzyzwyczajonych do takiej "nowoczesnosci" jezykowej osob.
Czemu ja sie dziwie? Przeciez nawet nieboszczyk prezydent Kaczynski, i to publicznie, raczyl wysyczec do jakiegos malo eleganckiego goscia, namolnie zadajacego pytania: spieprzaj, dziadu. Prawicowy i bardzo katolicki polityk! A przeciez za przeklinanie w miejscu publicznym przewidziane sa kary pieniezne. Coz, nie dla wszystkich pewnie.
Do czego to zmierza?
Przede wszystkim do totalnego zubozenia jezyka, skoro na kazde brakujace slowo mozna znalesc jakis przasny surogat, a interlokutor i tak od razu wie, o co chodzi.
Miodki, Bralczyki i paru innych dostaja zapewne przewleklych niestrawnosci wraz z permanentna zgaga, kiedy przychodzi im sluchac polskiej mowy ulicznej lub kiedy znajda sie w towarzystwie (na oko wyksztalconym, elitarnym i zamoznym) po kilku glebszych, bo wtedy najwiekszym nawet elytom puszczaja hamulce i sloma z butow zaczyna wylazic poprzez ust korale.
nie przeklinam, chyba, że piszę i bohater musi użyć dosadnego określenia, ale robię to niezmiernie rzadko
OdpowiedzUsuńBrawo!
UsuńWstyd się przyznać, ale zdarza mi się bluzgać na całego. Zazwyczaj jak coś robię i nie idzie... Owa przypadłość to scheda po dziadku, który (dla żartu) nauczył mnie kląć. Byłem wtedy małym berbeciem, a przypadłość została do dzisiaj. Człowiek się stara i pilnuje się, ale niekiedy jakaś "żaba" wyleci. Oj głupio wtedy człowiekowi, głupio...
OdpowiedzUsuńA gdybys tak popracowal nad tym, zeby bardziej nad soba panowac albo, jesli Ci cos nie wychodzi w pracy, uzywac przeklenstw mniejszego kalibru?
UsuńA ja przeciwnie. Musiałam popracować nad tym, aby czasem przeklnąć i nie być taka grzeczna dupa wołowa. Robię to rzadko, ale ciesze się swoją nową umiejętnością, co nie zmienia faktu że nienawidze tego w polskim kinie i na ulicach.
OdpowiedzUsuńMam tylko nadzieje, ze Twoja nowa umiejetnosc nie jest wagi najciezszej.
UsuńJednemu facetowi powiedziałam prosto w oczy: spier...j. Efekt był spektakularny: spierd...ł:-)))
UsuńA ja poczułam swoją siłę. Rozumiem Cię i Twój punkt widzenia, ale dla mnie to było wręćz terapeutyczne. Czy rozumiesz Miła Koleżanko?:-)
Jak dlugo bedziesz uzywac slowek w sytuacjach ekstremalnych, a nie zamiast przecinkow i do wyrazania zachwytu, to moge zrozumiec, ale nadal mi sie to nie podoba, bo w ustach kobiety brzmi to strrrrrasznie!
UsuńPanterko świetny temat poruszyłaś , u mnie raczej cholera krąży jak mi coś nie idzie lub jasna cholera , ale bardzo przeszkadza mi słownictwo cięższego kalibru zwłaszcza u dzieci i niestety jeśli mamy wpływ na to co w domu dziecko mówi to w szkole czego rówieśnicy nauczą już nie , jak moja 15 latka mi mówi jak w szkole nieraz się jej rówieśnicy odzywają to uszy więdną a nieraz takimi epitetami posługują się przy nauczycielu to już brak słów :)
OdpowiedzUsuńŚciskam Ilona
Cholere, nawet najjasniejsza, moge jeszcze strawic. Oby tylko corcia sie nie przyzwyczajala, mam jednak nadzieje, ze po takiej mamie ma dosc oleju w slicznej glowce.
UsuńSerdecznosci.
Mnie się, niestety też zdarza przeklinać. Ale to wynik tego, że dużo przebywam z młodymi ludźmi, którzy używają ich znacznie częściej. Kto z kim przestaje takim się staje...
OdpowiedzUsuńAle muszę powiedzieć, że kiedyś dużo myślałam na temat tego dlaczego przekleństwa drażnią nasze uszy, w końcu to jest słowo jak każde inne. Otóż drażnią, bo rzadko je słyszymy, kiedy stają się powszechne tracą swój wydźwięk.
Oczywiście nigdy nie stracą dla mnie swojego wydźwięku w ustach dzieci...
Czlowiek po to zostal obdarzony rozumem i wola, zeby sie pilnowal, a nie szukal usprawiedliwien, Maskotko. Nie lepiej brzmialoby: mlodzi ludzie, z ktorymi przebywam, przestali przeklinac, jako i ja, bo kto z kim przestaje...
UsuńMnie niestety taka mowa nieodmiennie drazni i chyba juz nigdy nie przestanie.
Czasami zdarzy się rzucić mięsem - przyznaję się. Na co dzień jednaj staram się dbać o nasz język i wulgaryzmy mi przeszkadzają.
OdpowiedzUsuńAmen. Ciekawi mnie, jak dzieje sie w szkolach, czy na lekcjach wychowawczych podejmuje sie ten temat.
Usuńno nie takie pal licho .. bez zasilacza baterii na długo nie starczy :P
OdpowiedzUsuńSerce nie potrzebuje zasilacza!
UsuńJa nie używam wulgaryzmów , jakoś tak ...
OdpowiedzUsuńBardzo rzadko i jak już to raz na rok...
Najczęściej mówię szlag by to trafił...
Na szczęście w moim towarzystwie rodzinnym nikt nie wyraża się.
Znajomi też nie wyrażają się i chyba takich też dobieram sobie.
Nie cierpię tych chamskich wyrażeń.
Masz rację ,
ulica , kino chamieje na potęgę...
Niestety, musisz tez czasem wyjsc na ulice, choc zapewne chetniej bys tego nie robila. A tam... horror jezykowy na kazdym kroku.
UsuńMnie też to przeszkadza i razi okropnie.
OdpowiedzUsuńNie lubię chamstwa i prostactwa.
To brak szacunku nie tylko dla siebie, ale też
do ludzi wokół.
Swiete slowa!
UsuńGrzebał facet w silniku rozkraczonego na ulicy samochodu i klął przy tym przeokropnie. Przechodził obok ksiądz i powiedział: "Synu, nie grzesz i nie klnij tak okropnie. Lepiej pomódl się, a Pan Bóg ci pomoże." Facet zastanowił się, przeżegnał i pomodlił. Po chwili spróbował zapalić silnik i samochód ruszył. Odjechał, a ksiądz popatrzył za nim, pokręcił głową z niedowierzaniem i pod nosem mruknął: "K..a mać, nie przypuszczałem...."
OdpowiedzUsuńDobre! :)))
Usuń