niedziela, 11 listopada 2012

Tyfus, chyba nawet plamisty.

Wlosy mam, jakie mam, kreca sie, sa w kolorze takim sobie, jakis szarawy blond (teraz mam wiecej szarosci, niz blondu) i moge o nich powiedziec wszystko, tylko nie to, ze jest ich zastraszajaco duzo. Jak to u blondynek. Byl czas, kiedy wciaz z nimi eksperymentowalam, a to jakas farba, czy plukanka, to znow trwala, zeby "bylo ich wiecej". Kazdy taki eksperyment konczyl sie lamentami i probami jak najszybszego powrotu do stanu sprzed, bo jednak zawsze bylo mi najbardziej do twarzy w moich naturalnych wlosach, i jesli chodzi o kolor, i o otrzymany w darze skret.
Pamietam, ze urzeczona dzialaniem henny u kolezanki ze znacznie ciemniejszymi od moich wlosami, sama postanowilam ja wyprobowac. Jeszcze sie pocieszalam, ze to ziola, wiec nie zniszcze sobie mojego marnego czaszkowego owlosienia. Wyszedl wiewiorczy horror. Nie, zeby kolor byl nieladny, wprost przeciwnie, ale moja karnacja do niego wcale nie pasowala. Zle sie czulam. Nabylam przeto w aptece sporo flaszeczek wody utlenionej i pracowicie wylewalam na ten glupi leb, az mi ta rudosc przeszla. Taaa, chyba jednak moje wlosy nie byly specjalnie szczesliwe po tych zabiegach.
Minal czas jakis i znow zaczelo mnie nosic. Tym razem w Pewexie zachwycil mnie obrazek na pudelku z farba, piekny blond. Placzac prawie nad cena farby (w przeliczeniu na nasze, byl to majatek), wysuplalam dulary z kieski i nabylam. Do domu pofrunelam prawie, majac przed oczami obraz mojej przyszlej blond fryzury. Blond wprawdzie juz mialam, ale tamten nowy mial byc taki platynowo-zagraniczny. W domu dokonalam tego, co wyszczegolnione bylo w instrukcji obslugi i... prawie zeszlam! Na pustym lbie ukazal sie kolor zoltka od jajka. Nawet po wysuszeniu nie chcial byc inny. Bylam tak zalamana, ze bralam nawet pod uwage opcje ogolenia sie na lyso. Nie moglam tak zostac! Nawleklam na ten obraz nedzy i rozpaczy jakas dyzurna czapke i powloklam sie do fryzjera, zeby ufarbowano mnie z powrotem na moj kolor. Na palecie "pedzelkow" wybralam wlasciwy, tak wlasciwy, ze moja mama nie zorientowala sie po przyjsciu z pracy, ze w miedzyczasie bylo inaczej. Stracilam nie tylko dulary, ale i  narazilam sie na koszty zabiegow fryzjerskich, a moje wlosy znow stracily na urodzie. Przysieglam sobie, ze nigdy wiecej!
Ale, jak to ze mna bywalo, po jakims czasie znow zaczely mnie swedziec pazury. Tym razem wymyslilam trwala i nie pytajcie mnie, dlaczego, skoro moje wlosy i tak sie same krecily. Trwala robilam kilka razy w zyciu, za kazdym razem skret byl daleko za duzy, no jakies takie afro. Mam dosc cienkie i delikatne wlosy z naturalnym skretem, wiec trwala powinna byc u mnie na grubych walkach i krotko, bardzo krotko trzymana.  Wiem o tym teraz, po wielu nieudanych i oplakiwanych probach, kiedy to wreszcie jeden jedyny fryzjer zrobil mi ja perfekcyjnie. Jednak wtedy fryzjerzy lecieli ze wszystkimi jednakowo, czy byly to grube, proste wlosy, czy moje delikatne. W tych zamierzchlych czasach byl chyba tylko jeden rodzaj plynu do trwalej, teraz to luksus, na kazde wlosy cos innego, a plyny nie sa tak zrace, jak onegdaj, kiedy to niszczyly kazdy wlos, szczegolnie delikatny.
Byl swego czasu w Lodzi fryzjer, pan Zbyszek. To byla legenda! Byl uczniem samego Antoine`a, pobieral u niego nauki w Paryzu, stamtad tez nazwozil srodkow do pielegnacji wlosow, farby, plyny do trwalej, wyposazenie salonu i rozpoczal dzialalnosc w samym sercu Lodzi. Dostac sie do niego nie bylo wcale latwo, terminy byly pozajmowane z miesiecznym wyprzedzeniem. Ale ja mialam znajomosci, wiec zostalam do onego Zbyszka wprowadzona od zakrystii, z wszelkimi honorami. Siedze sobie, popijam kawe i roztlumaczam, jak to z moimi wlosami jest, ze sie kreca od samego patrzenia na plyn do trwalej. Zbysiu na to, ze ach, oczywiscie, drobiazdzek, on to ogarnie, ma same zagraniczne i najlepsze na swiecie srodki, mam sie nie klopotac, bede na pewno zadowolona, ba, zachwycona! I oddalam sie z bezgranicznym zaufaniem w rece mistrza. Zaplacilam za calosc majatek, bo Zbyniu bardzo sie cenil, taki byl swiatowy. Jeszcze w jego salonie mialam niejasne odczucie, ze cos jest nie tak, ze znow bede miala afro, ale uspokoil mnie, ze alez skad, absolutnie, to tylko teraz, a pozniej bedzie idealnie. Nie bylo! Malo tego, bylo znacznie gorzej niz przy wczesniejszych zabiegach, ktore juz byly zle. Jako tako bylo, jak sobie te wlosy po myciu dobrze wymodelowalam, ale wystarczyla lekka mgla, ze o deszczu przemilcze, zeby wlosy stawaly na sztorc, jak po porazeniu pradem. Chadzalam oplotkami, wycofalam sie z zycia towarzyskiego i szlochalam po katach. Bylam, a jakze, u Zbynia z reklamacja, ktora bezlitosnie oddalil, zrzucajac wine na moje wlosy. No tak, byly one troche nieujarzmione, ale dlatego wlasnie udalam sie do MISZCZA za ciezka kase, a nie do fryzjerskiego rzemieslnika tuz za rogiem.
Trwalo to czas jakis, zanim wlosy na tyle mi odrosly, ze moglam pokusic sie o ich obciecie. Radykalne. Musialam przeciez pozbyc sie tego siana. Tym razem udalam sie w przeciwnym kierunku, byle dalej od Zbyszka, do ktorego moje zaufanie spadlo ponizej zera. Wrocilam do domu taka wystrzyzona, ale z uczuciem wielkiej ulgi, pocieszajac sie w duchu, ze przeciez wlosy mi w koncu odrosna. Musze tu dodac, ze nie lubie krotkich wlosow, nie wygladam w nich dobrze i niekomfortowo sie w nich czuje, chociaz u niektorych kobiet krotkie fryzurki wygladaja bosko.
Tego dnia odwiedzil mnie znajomy. Zadzwonil do drzwi i zaniemowil, kiedy je otworzylam. Jego reakcje zapamietam do konca zycia:
- Co ci sie stalo? Tyfus przeszlas?
Powoli zaczelam rezygnowac z wszelakich zabiegow fryzjerskich. Jeszcze tylko raz, bedac juz w Niemczech, pokusilam sie na szampon koloryzujacy, ale jak zwykle u mnie, rezultat nie byl zachwycajacy. Od tego czasu unikam farb, fryzjerow i przy wlosach wszystko robie sama, nawet je obcinam. Jedynym zabiegiem, na jaki sobie pozwalam i jaki sama wykonuje, jest maseczka z zoltek, miodu, soku z cytryny i oliwy.

_______________________________________________________________________________________________________

UWAGA

Pobawie sie troche w nepotyzm. Chcialam zareklamowac nowy  blog, wystartowal dzisiaj. Pisze go moj (wirtualny) znajomy, ktorego sama namowilam do podzielenia sie z nami swoimi doswiadczeniami ze zwierzyncem. To glownie kociarz, chociaz i psy sie przewijaja.
Dziewczyny, mamy kolejnego rodzynka w naszym babincu!
http://mojecudnekoty.blogspot.de/2012/11/zazdrosc-kota.html

Serdecznie zapraszam w Jego i swoim imieniu!

_______________________________________________________________________________________________________

Wlasnie mam 10 000 wejsc na moj blog! To prawie jakbym wygrala tyle dolarow w loterii.
Bardzo wszystkim dziekuje za zainteresowanie.
Z wdziecznosci dla Was



44 komentarze:

  1. Ach, jak ja Cię dobrze rozumiem! Pół życia kombinowałam z włosami różne hece ( w tym zamierzone afro), a teraz spokojniutko i z umiarem :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, a ja myslalam, ze tylko mnie takie przygody spotykaly. Nie jestem odosobniona!

      Usuń
  2. Och PANTRKO,Uśmiałam się czytając post,nie z Ciebie ale z Twoją walką z włosami.Jesteś bardzo podobna do mojej córki Magdaleny-ma piękne włosy kręcone i wyglada w nich uroczo.Przy wilgotnej pogodzie efekt sktętu jest jeszcze piękniejszy.Oczywiście moja opinia mało znaczy,problem wciąż wraca"jestem taka szara myszka ,wiecznie wyglądam tak samo itd".Włosów jeszcze nie farbowała bo wciąż jej powtarzam zaczniesz to do końca życia będziesz to robić i tak nie będziesz zadowolona.Teraz znowe ma problem bo pojawiły się siwe i widać je w kolorze brązu i znów mówię -Madziu tylko na mądrej głowie siwe włosy rosną.Nigdy nie farbowałam moich czarnych włosów teraz już prawie siwych i jakoś przeżyłam.Tak jak widzisz nie Ty jednana wojujesz a może pokochaj je takie jakie są.
    bardzo serdecznie pozdrawiam
    (do tej maseczki ja dodaję jeszcze żółtko)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Az cofnelam sie sprawdzic! U mnie tez jest zoltko, tylko bez kreseczek nad literami, pewnie Ci umknelo.
      Niektorym kobietom farba na wlosach dodaje urody, u mnie jest (bylo) odwrotnie. I nieprawda jest, ze jesli raz zacznie sie farbowac, to bedzie sie tak robic do konca zycia, czego najlepszym przykladem jestem ja!
      A dla Madzi mam typ: przy ciemnych wlosach henna dziala cuda i, co najwazniejsze, nie szkodzi im, wprost przeciwnie.
      Teraz czasy sie zmienily, zmienily sie kosmetyki do wlosow, nie sa tak bardzo szkodliwe, jak kiedys.

      Usuń
  3. Fantastyczny wpis jeżeli chodzi o technikę pisania, bo się uśmiałam :-)))
    Ale perypetii włosowych Ci współczuję...
    Też rzadko chodzę do fryzjera i sama sobie wszystko robię.
    Mam włosy naturalni kręcone i całe życie je prostowałam :-)))
    Nic to nie dało niestety...
    Dlaczego człowiek zawsze chce poprawiać naturę i to co ma na głowie ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez sie zastanawiam. Te z prostymi chca kreconych, te z kreconymi na odwrot.
      Dobrze, ze w tamtych czasach, kiedy nie akceptowalam swoich wlosow, nie bylo tych dzisiejszych prostownic, ktore tak rujnuja wlosy.

      Usuń
  4. Ja też nie ufam fryzjerom;))
    Od lat sama się strzygę. Czasem coś sknocę, czasem nie, ale przynajmniej mam pretensję tylko do siebie. Ale lubię zmiany, a włosy to nie ręka i odrosną;) A efekt ma ogół jest dobry.
    Włosy z natury mam w kolorze bardzo ciemnego brązu więc z farbami nie mogłam nigdy poszaleć. Teraz mocno są siwawe więc farbuję. Mam to szczęście, że zawsze miałam grube włosy i bardzo podatne więc starałam się na nie narzekać, bo to byłby grzech;) Nigdy nie musiałam ich układać ich po myciu.
    Z włosami to jest taka dziwna sprawa ta kto ma proste chce mieć kręcone, ta co ma kręcone chce mieć proste, blondynka chce być ruda, brunetka chce być blondynką...
    Taka nasza pokręcona natura;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja takze sama obcinam wlosy, a ze sa wlasnie pokrecone, rzadko widac, kiedy cos nie jest perfekcyjnie zrobione. To chyba jedyny plus tych loczkow. ;))

      Usuń
  5. Genialny wpis :) Uśmiechałam się wiele razy
    czytając :)))
    Tak to z włosami jest.
    Moje są na szczęście gęste, grube,
    zdrowe(to chyba jedyne zdrowe co mam :P).
    I też się kręcą :)))
    Mnie się podobają kręciołki :)))
    Na łyso nie polecam - miałam - (nie z wyboru)
    było strasznie w głowę zimno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam teraz poldlugie, w kolorze naturalnym, a wiec siwy blond. Z tym, ze moja siwizna jest pasemkowa i wyglada troche jak balejaz. I nadal sie kreca, jak u Galileusza (a jednak sie...)

      Usuń
  6. Panterko :)
    Doskonale Cię rozumie , o podobnej tematyce chciałam dziś napisać jakaś telepatia ?
    i może napiszę , post przedni śmieszny choć powinnam współczuć :)))
    Pozdrawiam Ilonus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Glupocie nie nalezy wspolczuc, trzeba ja tepic!
      Napisz, napisz, chetnie poczytam, jakie inni miewaja wlosowe rozterki.
      Serdecznosci

      Usuń
  7. a będziesz farbować kiedy zaczniesz siwieć? Te siwe nitki wyglądają dość niechlujnie, z tego powodu niestety koloryzuję "ton w ton" tak jak to pisałaś wyżej, dokładnie na kolor, który mam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja juz jestem dosyc siwa, ale na moim blondzie nie rzuca sie to tak bardzo w oczy, raczej wyglada jak balejaz. Nie farbuje i nie bede farbowac.

      Usuń
  8. :) tez miałam podobne przejścia.
    Mam bardzo dużo włosów. Zrobiłam dredy 58 szt, trwało to 14 godzin :) przy pierwszym myciu jak włosy nabrały wody nie mogłam unieść głowy :D
    Mam czarne włosy, ale zapragnęłam być blondynką. Ufarbowałam w drogim salllonie, ale blond wyszedł na moim czarnym ulubionym swetrze, a włosy zrobiły się żółte.
    Byłam chwilę ruda, niebieska, dredowa, blond i nawet łysa :) Teraz trochę siwieję i żeby nie wyglądać jak Cruella z Dalmatyńczyków, farbuję tylko odrosty :)
    :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz się z tymi włosami, ja mam bardzo grube i ciężkie włosy, jestem blondynką z natury, ale naturę od lat poprawiam farbą. Jeśli kombinuję to z długością, bo włosy rosną bardzo szybko. Ale miałam dwa farbowe wypadki: Raz wyszedł mi fiolet, a raz jajecznica:D
    Miło, że mamy kolejnego członka rodziny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jajka na glowie sa takie zdrowe! Chociaz niepieknie wygladaja. ;)

      Usuń
  10. :))... Współczuję, chociaż to i dobrze, jest o czym opowiadać ;). Ja gdybym nie była taka siwa, to pewnie też bym wolała pozostawić włosy w spokoju. Na mgłę, mżawkę i deszcz reagują podobnie, ale kolory przyjmują ładnie. Idę w odwiedziny :D.

    OdpowiedzUsuń
  11. :-))) Uśmiałam się jak norka z Twoich włosowych perypetii:) Ja sama miałam kiedyś długie piękne, proste, brązowe włosy, ale jak to kobieta, musiałam sobie coś zacząć robić na głowie i jak tylko wyszłam za mąż, to najpierw trwała (wyglądałam, jak własna matka), potem ścięłam i nigdy już nie miałam tak fajnej fryzurki. Teraz w końcu zaczynam być zadowolona.
    Sama w życiu bym nie ścięła, na prostych włosach, to nie takie łatwe.
    Miłego dnia!

    Do polecanego bloga już lecę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje sa z tym praktyczne, ze nawet jak cos sknoce przy scinaniu, to nie bardzo widac. Chociaz... kiedys chcialam wycieniowac sobie grzywke. Mam takie specjalne nozyczki o ostrzach, jak grzebien, wlasnie do cieniowania. Ale przez pomylke capnelam te normalne i chlasnelam sobie grzywke u samej nasady.
      Odrosla! (po trzech miesiacach, he he he)

      Usuń
  12. Hahahaha, dobre Pantero dobre :D
    Chyba większość z nas ma jakieś eksperymenty i małe włosowe tragedie za sobą ;)
    Ja na szczęście już od czasów liceum mam jednego fryzjera - notabene przyjaciela z podstawówki i też Zbyszka(!), z którego jestem zawsze w 100% zadowolona. Gorzej jak wyjeżdża gdzieś w świat się szkolić... Wtedy zaczyna się dramat ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. ależ się uśmiałam, te "włochowe" eksperymenty.....:) Ja zawsze miałąm włosów za dużo i duzo roboty przy nich niestety. Ciągle bałagan..:) Pozdrawiam z mokrej Szkocji..:)

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja wreszcie trafiłam na dobra fryzjerkę.I trzymam się jej kurczowo!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nie puszczaj! Dobry fryzjer w tych czasach jest na wage zlota!

      Usuń
  15. Dobry wiczór Panterko! Też niewiele robie ze swoimi włosami.Obcinam je krótko co parę miesięcy i tyle.Na wsi nie ma czasu na certolenie sie z fryzurami.Całe życie, ku swemu zmartwieniu, byłam rudawa a teraz stałam się naturalną blondynką! Najpierw słońce australijskie odbarwiło mi włoski a teraz poprawiła efekt wieś polska!Ciekawe jakiż to jeszcze kolor nada mi sama natura? Chyba już tylko srebrzysty...
    Pozdrowienia od blondynki do blondynki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja latem tez zawsze mialam wlosy rozjasnione sloncem, teraz jakos przestalo mi pomagac w rozjasnianiu. Same sie rozjasniaja i bieleja.

      Usuń
    2. Panterko! Jeszcze nieśmiała prośba ode mnie - tak na przyszłosć. Gdybyś mogła stosować w swoich tekstach akapity i odstępy między nimi, to lepiej by się to czytało, byłoby przejrzyściej. Tak, jak jest zlewa sie w oczach i trudno zachować ciągłosć czytania...A przecież czyta się ciekawie, tylko trochę trudno!
      Nie gniewaj się, proszę, za to zwrócenie uwagi...
      Ola

      Usuń
    3. Jasne, postaram sie pisac przejrzysciej.

      Usuń
  16. Nieźle! :-) Włosy to temat rzeka, jakem rzeka ;-))) To dodam jeszcze moją historię, żebyś nie myślała, że miałaś tak najgorzej ;-))) To był jeden z moich pierwszych eksperymentów z włosami: daaaawno temu jako młoda dziewczyna postanowiłam zrobić u fryzjera pasemka. Wybrałam bardzo porządny salon. I tak siedzę sobie z tymi pasemkami pomalowanymi farbą, czekam aż upłynie czas wyznaczony przez fryzjerkę i czuję, że coś mnie głowa jakby piecze... :-))) Ale pomyślałam, że tak chyba powinno być: dla urody trzeba pocierpieć... I nagle widzę, że innej klientce, siedzącej obok mnie, oczy robią się wielkie jak młyńskie koła, podnosi palec w moją stronę i mówi całkiem porządnie wystraszona: Proszę pani, dym pani leci z głowy... Hi hi hi, teraz już się z tego śmieję, ale wtedy nie było mi do śmiechu... Włosy się spaliły, trzeba je było obciąć na krótko... A ja byłam w takim szoku, że nawet grzecznie zapłaciłam za usługę... :-))) Pozdrowienia, Pantero!

    OdpowiedzUsuń
  17. ja także na moje wlosy narzekam i chciałabym by było ich więcej. Ale cóż skoro i z pustego to i Salomon nie naleje... oczywiście włosy mam ale co z tego skoro rzadkie i cieniuśkie... heh...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno nam dogodzic wszystkim, kazda by chciala cos innego od tego, co dala nam natura ;)

      Usuń
  18. No masz! A ja nie miałam aż takich przejść z fryzjerami i fryzurami, a do fryzjerni jakieś uprzedzenie jednak mi się wdało. Nie byłam już chyba z dziesięć lat, a i wcześniej bywałam niezwykle rzadko. Widać taki typ... białogłowy. :)

    JolkaM

    PS. Od naszej wymiany zdań o listopadzie i jego urokach, Aniu, co wyjdę lub wyjadę gdzieś w przyrodę, to wyszukuję jakieś ładne, aktualne obrazki, które może by Cię jednak przekonały do tego miesiąca. :) Cóż z tego, skoro tylko ja je widzę. :]

    J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem taka nietypowa! Nie cierpie fryzjerow, zakupow i innych takich, gdzie normalna kobieta czuje sie, jak ryba w wodzie.
      A listopad? Coraz mniej do podziwiania.

      Usuń
  19. Od lat ja też prawie wszystko z włosami robię sama, nawet farbowanie na ciemno, bo nie lubię odrostów.
    Na szczęście mam włosy dość mocne, ale może dlatego, że nigdy ich nie rozjaśniałam, ani nie zafundowałam im trwałej, chociaż zazdrościłam gwiazdom i koleżankom ich pięknych skrętów :)
    A poza tym nie przepadam za częstym chodzeniem do fryzjera i to mnie chyba ratuje :)
    pozdrowienia, a na ten blog wpadnę przy okazji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U fryzjera trzeba czekac, a ja tego nie lubie, bo to dla mnie strata czasu. Wole w domu, bo podczas czekania moge zrobic cos pozytecznego.
      Buziaki

      Usuń
  20. Najgorsze co przeżyłam z włosami to odżywka z tartej czarnej rzepy;) Włosy były po niej piękne i lśniące, ale śmierdziały potem przez dwa tygodnie;)))Z farbami nigdy nie miałam problemu jakoś, bo od zawsze rozjaśniam włosy. Widać mam fart. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam sprawe, bo jeden lysy chcial, by mu wlosy odrosly (he he he, naiwniak!) i wcieral sobie w lysine ten zajzajer. Nie odrosly! Ale smierdzialy bestialsko.

      Usuń
  21. O rany! A kto był ten 10ociotysięczny? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zebym to ja wiedziala! Dlugo stala na wyswietlaczu liczba 9994, a potem ruszyla lawina.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.