piątek, 27 września 2013

Spotkania.

Byc w Lodzi i nie spotkac sie z mieszkajacymi tam blogerkami... no nie idzie. Dostalam od nich namiary, zameldowalam sie po przyjezdzie, poumawialam i heja! Jedna z nich, Renatka z blogu Zmysly i pomysly, widzialam na zdjeciu, zreszta umowilysmy sie u Niej w domu. Gorzej bylo z Viki z bloga Vikowo, zupelnie nie wiedzialam, jak wyglada, a umowilysmy sie w miescie i pojecia nie mialam, czy sie w ogole rozpoznamy, bo ja sobie Ja wyobrazilam jako krotkowlosa blondynke. Tymczasem podeszla do mnie dlugowlosa brunetka, ktora z kolei widziala moje zdjecia na blogu, wiec chociaz Ona wiedziala, ze szukac ma siwej blondynki.
Na spotkanie Viki zaproponowala kameralna knajpke o niecodziennej nazwie Owoce i warzywa. Kto niekumaty, moglby podejrzewac sklep z zielenina.


Bardzo sympatyczny lokalik, w ktorym przegadalysmy sporo czasu. Viki jest taka, jak na blogu, bezposrednia, ciepla i sprawiajaca wrazenie starej (nie wiekiem, bron boze!) znajomej. Z jednym mi podpadla, o czym dowie sie dopiero teraz. Mianowicie obdarowala mnie pysznymi slodkosciami, jakbym miala za maly odwlok. Zezarlam oczywiscie, bo jakze by inaczej. Viki, Ty podstepna istoto!
Strasznie fajnie nam sie gadalo, ale ja czulam lekki niedosyt, bo bardzo bylam nastawiona na obejrzenie z bliska jedynego na swiecie psa rasy wyzel fryzjerski. Poczlapalysmy wiec po Lulke.
Na Vikowym podworku zaobserwowalam taki oto ladunek w parkujacym samochodzie.


Lulka zleciala z trzeciego pietra z szybkoscia swiatla, ukochala sie ze swoja mama, pozniej pozwolila i mnie sie ukochac.


Ma psina jeszcze odruchy glodzonego psa, lapie wszystko, co nadaje sie do jedzenia i pochlania w tempie kosmicznym, nie dajac sobie odebrac. Mysle, ze z czasem sie to uspokoi, bo takie dzialania moga sie dla niej zle skonczyc. Psich wrogow nie brakuje, o otrucie nietrudno.


Tu wlasnie capnela kromke suchego chleba spod smietnika. Lula to zywe srebro, jest rozbrykana i niezwykle trudno ja sfotografowac od przodu, bo wciaz jest w ruchu.  Przeurocze suczysko.


Tylko, kiedy przysiadla, zeby sie podrapac, udalo mi sie zrobic jej zdjecie en face.
Viki, dzieki za spotkanie, bardzo sie ciesze, ze moglysmy sie poznac.

Do Renatki szlam, a wlasciwie zostalam dowieziona, bo to drugi koniec miasta, z wielka ciekawoscia, jak Jej dom wyglada live, bo przeciez znalam z bloga kazdy jego kat. Wyglada inaczej, naprawde. Niby wszystko widzialam, ale na zywo perspektywa uklada sie jakos inaczej, sama nie wiem, jak to okreslic. Calosc robi niesamowite wrazenie. Bardzo przypadly mi do gustu najnowsze wytwory. Skad ta kobieta czerpie pomysly? A Renatke jakbym znala od dawna, choc przeciez na blogu niewiele o sobie pisala, bo jego glownym tematem jest mieszkanie i pomysly na nie. Juz w drzwiach zostalam serdecznie powitana przez dwie biale kulki, Maybe i Batumi. Pierwsza byla znacznie smielsza, od razu sie ze mna zakolegowala, Batumi potrzebowala wiecej czasu.  Co za rozbawione psiaki, harcuja ze soba lub z cudna kotka szyldkretka. Podobno jest jeszcze jeden kot, ale mi sie nie pokazal.



I znow czas naszego spotkania zlecial, jak z bicza strzelil. Na pozegnanie dostalam wytwor Renatkowych utalentowanych raczek, ale niestety musialam go zostawic u rodzicow, bo nie mialam go jak bezpiecznie zabrac do domu. Poczekam na okazje, kiedy bedziemy samochodem w Polsce. Zrobilam jednak zdjecia, zeby sie Wam pochwalic.


Jest to wielka szklana bombka na takim zmyslnym wieszadelku, zdobiona dekupazem.
Wielkie dzieki, Renatko, zapracowana kobieto. Nadal sie zastanawiam, czy Twoja doba nie jest przypadkiem dluzsza od mojej, cos musi byc na rzeczy, bo nikt inny nie dalby rady zrobic tyle w tak krotkim czasie. Wprawdzie krasnoludkow-pomocnikow nie udalo mi sie zauwazyc, ale kto ich tam wie, moze w dzien sie chowaja, a w nocy produkuja bombki, maluja mieszkanie i przestawiaja meble. Bo nadal wierzyc mi sie nie chce, ze Renata sama to wszystko ogarnia.
W kazdym razie obydwa spotkania byly w moim przekonaniu bardzo udane i mam nadzieje, ze obie panie tez tak je odebraly. Znacie przeciez moj sceptycyzm i nieufnosc w stosunku do wirtualnych znajomosci, a tu udalo mi sie poznac dwie fantastyczne kobiety i cale stado nie mniej fantastycznych czworonogow.

38 komentarzy:

  1. masz rację, panterko, tego typu spotkania są czymś wspaniałym. ja swoje wspominam ze wzruszeniem ogromnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byla pewna doza ciekawskosci, nie ciekawosci, a pozniej... pozniej byla juz tylko stara znajomosc. Bo w koncu troche o sobie wiedzialysmy. A moze nawet wiecej niz troche.
      To bylo po prostu przypieczetowanie, takie zrozumiale samo przez sie.

      Usuń
  2. Dalam wpuscic sie w maliny bo myslalam, ze jedziesz w odwiedziny do rodziny:)) A tu prosze, jedna blogerka, druga blogerka i pewnie jeszcze kilka imprez o ktorych nie napiszesz.
    Zazdroszcze bardzo takich wyjazdow ale nie na nie dojazdow.
    Wiesz Panterko! My dziewczyny z Lodzi wiemy o co chodzi:)))))))))))))
    Czekam na cd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moze nie uwierzysz, Renatko, ale oprocz tych dwoch spotkan, caly czas spedzilam wylacznie z rodzicami, po to tam w koncu pojechalam. Mialam niejakie wyrzuty sumienia, bo i dalsza rodzina, i znajomi nie darowaliby mi, gdyby sie dowiedzieli, ze bylam i nie dalam znaku zycia. A nie dalam, bo chcialam miec ten rzadki czas wylacznie dla rodzicow.
      A nawiasem mowiac, obie panie sa Lodziankami naplywowymi. Wszyscy z Lodzi uciekaja, One tam osiadly, na przekor wszystkiemu. :)))

      Usuń
    2. Zazdroszczę wyjazdu też bym chętnie sie oderwała choć na chwillkę...

      Usuń
    3. Ja sama sobie zazdroszcze, to takie rzadkie chwile. Ostatni raz bylam w Polsce dwa czy trzy lata temu.

      Usuń
    4. Ja ostatnio po za moje okolice byłam... ze dwa lata temu na pogrzebie wujka.

      Usuń
    5. Oj, nie gadaj! Na grzybach byliscie :)))

      Usuń
  3. Bardzo fajnie się czyta opisy Twoich spotkań ze znanymi uprzednio tylko z blogów ludźmi. Okazuje się, że nie taki diabeł straszny i za blogowymi nickami kryją sie naprawdę sympatyczne osoby z krwi i kosci, które tylko zyskują a nie tracą przy blizszym poznaniu.
    Każdy z nas prędzej czy później dojrzewa do przełamania tej bawiery wirtualnosci. Co wiecej - po przełamaniu jej odczuwa zazwyczaj lekki lub silny niedosyt i żal, iż znów pozostaje mu tylko internet...
    Ale juz nie smęcę! Cieszę się Twoim zadowoleniem.I zazdroszczę, tak jak czerwona filiżanka, że mogaś sie troche oderwać i wyjechać...To naprawdę każdemu jest potrzebne raz na jakis czas.
    Dobrego dnia kochana dziewczyno!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie bywaja rozni, nieraz czytalam na blogach skargi, ze takie spotkania w realu zmienily sie z czasem w trollowanie i kopanie dolkow na blogowisku. Mnie jeszcze nic takiego nie spotkalo, wiec moj kredyt zaufania do ludzi nie zmalal ani troche.
      W tym przypadku czulam, jak Ty, niedosyt. Fajnie sie gadalo, czas uplywal za szybko.
      Mamy piateczek! Prawie weekend, wiec jesli pogoda dopisze, trzeba grzybow szukac.
      Przyjemnosci, Kangurki.

      Usuń
  4. Fajnie, fajnie:) To łaciate całkiem jak mój Władeczek, ach:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisalam o jedynym egzemplarzu wyzla fryzjerskiego, a okatuje sie, ze jest ich wiecej na swiecie :)))

      Usuń
  5. Ja uwielbiam spotkania poza internetowe z ludźmi, których polubiłam w sieci. Do tej pory jeszcze się nie rozczarowałam:)) Mam nadzieję, że kiedyś poznam którąś z blogerek:)))
    Kociaki i psiaki dziewczyn są świetne! Zwłaszcza kociczka jest przecudnej urody:)
    A bombka prześliczna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Buuuu.... Moja bombeczka zostala w Lodzi, ale nie sposob bylo ja targac autobusem, na pewno bym nie dowiozla. To byly moje pierwsze spotkania blogowe, wczesniej bylam na zlocie uczestnikow pewnego forum i tez sie nie rozczarowalam, wprost przeciwnie. Mam nadzieje na kolejne interesujace spotkania.

      Usuń
  6. Wyjazd do rodziców, spotkania z blogowymi koleżankami...same przyjemności sobie zafundowałaś..i słusznie i zazdroszczę odrobinę ;)...bombka rewelacyjna.
    Psie i kocie futrzaki, przesympatyczne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka odskocznia byla mi bardzo potrzebna! Mam jednak mieszane uczucia w zwiazku z moim powrotem do przeszlosci, ale o tym niebawem.

      Usuń
  7. To zabalowałaś, mam nadzieję że fajnie było ....lecę dziś mam szkolenia ....hura....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bylo naprawde bosko, tylko stanowczo za krotko.
      Jakie znow szkolenia?
      Buziole

      Usuń
  8. Napisałam długi komentarz i poszedł w kosmos, buuuuu

    Jeszcze raz. Cieszę się z Toba, że miałaś okazję poznać na żywo dwie łodzianki. Te spotkania sa jakieś wyjątkowe, ale to pewnie przez to, że odwiedzając się na blogach poznajemy się dobrze, wiemy co u nas słychać, wiemy czego możemy się spodziewać i w związku z tym nie mamy szans się zawieść :) Z Viki na pewno się zobaczę (a pokazuje ona dość często na blogu jak wygląda) więc Ci nie zazdorszę, ale widziałaś Lulkę! To musiało być miłe przeżycie poznać tego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cd. :)
      psiaka uratowanego przez Viki. :)
      Ciekawa jestem Twoich refleksji po wizycie u rodziców. Buziaki :)

      Usuń
    2. Tak, to prawda, ze pierwsze opinie o kims zaczynamy miec juz po czytaniu bloga. Nie wiem, jak Ty, ale ja nie z kazdym, u kogo podczytuje, chcialabym sie spotkac. Nie do wszystkich mnie jednakowo ciagnie, choc wiekszosc jednak do nich nalezy.
      A jak mialam widziec Viki na Jej blogu, skoro jakas franca zdjecia pozabierala? :)))
      Caluski

      Usuń
    3. Ale potem były nowe :) nie chce mi się szukać, zresztą już widziałaś Viki, więc nie ma co.
      Masz rację, że widać czy z kimś będzie się układać, czy nie. Z Viki musiało się udać :)
      :)

      Usuń
    4. Krotko u Niej jestem, nie zaglebialam sie specjalnie w przeszlosc, ale ostatnio widzialam coreczke na rolkach i z tego wywnioskowalam, ze Viki jest frenetyczna blondynka z krotkimi wlosami. No bo musi byc jakies rodzinne podobienstwo, co nie?

      Usuń
  9. Spotkanie z rodzicami,blogerkami - super spędzony czas. Cieszę się że udane. A ten kot - fantastyczny - jakie super umaszczenie. I fajny prezent dostałaś . Bombka jest piękna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzy mi sie taka szyldkretowata koteczka, nie moglam sie dosc na nia napatrzec, taka urocza i dostojna.
      Beda jeszcze kolejne relacje z pobytu. :)

      Usuń
  10. Pantero, jak z mojego bloga mam full zajęć, że nawet nie mam czasu podzielić się z moimi czytaczami tym spotkaniem z Tobą, ale mamy weekend więc nadrobię te zaległości.
    Bardzo się cieszę z tego spotkania, miło było mi Cię poznać, tylko obawiam się, że Cię zagadałam na amen;)
    Masz rację, że rozmawiało się nam jak starym znajomym i to tylko potwierdza, że blogowanie ma swoje dobre strony:)
    Dobrze, ze tam cudna bombka została w Uć, to przynajmniej jest nadzieją na kolejne spotkanie :P
    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miało być "jak wiesz z mojego bloga"

      Usuń
    2. Ja tam gadatliwa nie jestem i lubie sluchac, wiec nie martw sie, wszystko gra ;) Swietnie sie uzupelnialysmy, prawda?
      Jak Ci sie pisac nie chce, to rzuc linke na mojego bloga i wszyscy Twoi czytelnicy beda wiedzieli, ze sie spotkalysmy :)))
      Buziole

      Usuń
  11. Miło tak oderwać się od codzienności i pogadać,piękne pieski ,bombka rewelacyjna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim odpoczynek od codziennosci i powrot do dziecinstwa. Krotko, bo krotko, ale lepiej niz nic.

      Usuń
  12. Panterko! Twój komentarz na moim blogu jest tylko musisz sobie rozwinąc komentarze, bo jest ich duzo. Na dole bloga jest przyicsk do tego służący!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama w koncu na to wpadlam, ale juz po napisaniu tego usunietego, Skasuj go do reszty, prosze, ok?

      Usuń
  13. Ale fajnie! Ale fajnie! Ale fajnie!!!!!! Ale fajowo!

    OdpowiedzUsuń
  14. No i co tu gadać. Chyba udała Ci sie wycieczka :D Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.