wtorek, 4 marca 2014

Słynne gładkie "ł".

Słynne gładkie "ł"
sł. Jan Wołek
muz. Henryk Alber

Na pierwsze drgnienie twoich ust podejrzanie mi faluje biust
I małpich przodków cała dzicz włazi we mnie na twój speech
I z hukiem pęka śmiechu trzos, znowu gryzę dywan rycząc w głos
Topi się powagi grań w każdym z twoich zdań.

To twoje słynne gładkie "ł" jakbyś w dziąsłach mamałygę mełł
Znów wpływa w mych małżowin głąb jak obłoczków białych kłąb.
Łagodny jak łabędzi łuk, słuszne jak spłacony właśnie dług
Spływa błamem złotych mgieł twoje gładkie "ł".

A ty w mentorski walisz dzwon jakby się w rodzinie trafił zgon.
Już sama nie wiem śpisz czy kpisz, lepiej nie mów tylko pisz,
Bo to już nie jest śmiech to kwik, to jest jak szaleju tęgi łyk
Kiedy twój dostojny bas międli cały czas

To twoje słynne gładkie "ł"...


Izunia dla mnie znalazla!!!

I to mistrzowskie wykonanie Edyty Geppert, ktorego nie moge znalezc w necie, czego niezmiernie zaluje, bo pewnie nie wszyscy z Was mieli okazje te piosenke slyszec. Geppert z wlasciwa sobie brawura kpi ze snobistycznej maniery wymawiania  "ł" zwanego aktorskim, scenicznym, szlacheckim lub kresowym.
Wszystkie przedwojenne filmy charakteryzuja sie nienaturalna wymowa aktorow, bardzo wyrazna dykcja, przesadnie teatralna. Wiekszosc aktorow, ktorzy pobierali nauki przed wojna, miala te irytujaca maniere, przeniesiona 1:1 z desek teatru. Wiadomo jednak, ze teatr rzadzi sie nieco innymi prawami od filmu, bo w teatrze nie uzywa sie naglosnienia i sila glosu oraz nienaganna dykcja sa niezbedne, by wypowiadane kwestie docieraly do najdalszych rzedow. Inaczej rzecz sie ma w filmie, gdzie w ostatecznosci wszystko mozna naprawic postsynchronami, czyli podlozeniem studyjnym dzwieku pod uprzednio nakrecony obraz filmowy.
Wszystko byloby cacy, gdyby nie dazenie na sile do jak najwiekszej naturalnosci we wspolczesnych filmach, skutkujacej czesto calkowita niemoznoscia zrozumienia, co tez aktorzy belkoca, mrucza i szepca. Ja coraz czesciej lapie sie na tym, ze nie rozumiem wszystkich wypowiadanych kwestii, a juz szczegolnie, kiedy wystepuja "gwiazdy" bez szkoly teatralnej, tak nieocenieni w masowych produkcjach serialowych, gdzie chodzi o dzienna stawke. Ten trend jest zauwazalny nie tylko w polskim przemysle telewizyjnym, w niemieckim rowniez.
Do tego wszystkiego Niemcy dubbinguja wszystkie importowane filmy, doslownie wszystkie. Teraz przestalo mi to przeszkadzac, przyzwyczailam sie do tego, ze Belmondo, Stallone, a nawet Olbrychski gadaja w jezyku Goethego. Pamietam, kiedy bylam w odwiedzinach u meza, poszlismy do kina na ktoregos tam Rambo. Pomyslalam, ze bede sluchac filmu po angielsku i nie czytac napisy, wiec cos tam zrozumiem. Ale gdzie tam! Napisow nie bylo, za to Rambo nawijal po szwabsku. Ale ok, to nie jest film, ktory koniecznie trzeba rozumiec slowo w slowo, wystarczy ogladac obrazki, zeby wiedziec, o co chodzi.
Tu jest podobnie, jak w Polsce, wyksztalceni aktorzy gadaja jako tako zrozumiale, a naturszczyki w wiekszosci faflunia. Nie znaczy to, ze chcialabym powrotu czasow ze slynnym gladkim "ł", z dwojga zlego wole nie wszystko rozumiec.







48 komentarzy:

  1. Piersza!
    Paczaj, a myślałam, że głuchnę, bo też nie kumam, co tam nawijają, szczególnie w polskich filmach. Masakra, którą przestałam oglądać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mi się to rzuciło w oczy, a raczej w uszy. Nie mogę zdzierżyć tego niezrozumiałego bełkotu. Brak odpowiedniej dykcji niezmiernie mnie wnerwia. Czasem przewijam kilkakrotnie film, by skapować, co i jak:-))).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod warunkiem, ze przewinac mozna. Czasem trzeba sie tylko domyslac.

      Usuń
  3. no ty popatrz tylko! to ja myślałam, że ze starości słuch straciła a to te aktorzyny polskie maja kluski w gebie i nie znają słowa dykcja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko polskie, znacznie gorzej jest, kiedy memlaja w obcym jezyku. ;)

      Usuń
    2. wracając do tematu: mnie bardzo podobało się to tylnojęzykowe "ł". uwielbiałam słuchać powojennych aktorów, którzy to teatralne "ł" mieli opanone do perfekcji. nigdy mi nie przeszkadzało.

      Usuń
    3. O ile u kresowiakow mi sie podoba, tak u aktorow brzmi w moich uszach jakos pretensjonalnie.

      Usuń
  4. Coś było na rzeczy, że wraca się częściej do tych starych filmów niż obecnych ;D wolę manierę i porządną dykcję niż obecne 'aktorstwo'...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie rozpiescila nowa technika filmowa, wiec niechetnie wracam do pelnej wspanialej dykcji, ale technicznej amatorszczyzny filmowej. :)
      Bezetka, Ty cierpisz na bezsennosc, czy mieszkasz na antypodach? :)))

      Usuń
    2. bezsennosc ;) pół godziny wczesniej mąż mnie wyrwał ze snu, by go podholowac, bo auto słuzbowe nie odpaliło ;) i koniec, nie zasnęłam dalej, az sama musiałam isc do pracy...

      Usuń
  5. No to się powtórzę - mam to samo :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze wolisz technike i belkot? :)))

      Usuń
    2. Ja mam podobnie. No z techniką i bełkotem PLUS podkład smuzyczny na całego, wszelkie efekty akustyczne również szczególnie oddech, przełykanie śliny czy ruch tkanek biorących udział w wymawianiu tego "ł" (które to " ł" nie musi być ł ale ö, ä lub å) ale za skurczybyka nie można wywnioskować o czym dialog lata (monologi to szept bynajmniej nie sceniczny). Dialog to też jakieś nieme ruszanie ustami, w których najczęściej widać jakieś siarczyście brzydkie wyrazy... A może to chodzi o udział widza w spektaklu (taki interaktywny) plus z jego własną interpretacją? Żeby nię było tak "ł" i kropka.

      Usuń
    3. Może nie wolę , ale jestem zdana na to :)

      Usuń
  6. Mój tata i brat potrafia wyartykułowac to słynne, gładkie "ł". Ja, niestety, nie. A bardzo mi sie ono podoba! Ale cóz, ja nawet gwizdać nie potrafię!
    Lubie ten tekst Wołka!:-)
    Całusy zasyłam serdecznie!:***
    P.s. Zajrzyj na poczte!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to umiem, ale niespecjalnie lubie. A umiem z lekcji rosyjskiego w szkole, bo oni tez podobnie wymawiaja.
      Zrobilam u Magdy dopisek, ale szczerze mowiac, nie bardzo wierze, ze ksiazka zostanie przyslana.
      Buziaki :***

      Usuń
  7. Chciałabym tak umieć umówić! Tak sobie, żeby mieć satysfakcję. :) Niestety słoń mi na ucho nadepnął to i naśladować przedwojennych aktorów nie umiem. :)
    Najbardziej mi w dzisiejszych polskich filmach przeszkadza takie pieszczenie się w mowie, takie szcz co brzmi jak naleciałość z jakiegoś rosyjskiego, a sprawia, że dorosłe kobiety mówią jak małe dziewczynki. Taka maniera. Okropność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba wiem, co masz na mysli, Nehrebecka tak pieszczotliwie szelesci. A w ogole wiesz, co mysle o pieszczeniu sie i zdrobnieniach (nie mam pinionszkuf), wrrr....
      Stare framugi gadaja jak dziewczynki, a male dzieci przeklinaja jak starzy. Wszystko stoi na glowie! :)))

      Usuń
  8. Aniu znalazłam coś takiego Edyty:
    http://www.tekstowo.pl/piosenka,edyta_geppert,slynne_gladkie_l.html

    Oprócz tego , że bełkoczą to k...wa , czasem co drugi wyraz.... nawet częściej:)
    Aniu na początku myślałam, że masz już polska klawiaturę:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest TA piosenka, ale nie ta wykonawczyni :( Niestety! To nie Edyta.
      A zeby ten post napisac, musialam troche poglowkowac i w pewnych miejscach po prostu " ł" przekopiowac, nie dalo sie inaczej :)))

      Usuń
    2. Tak Aniu, nie Edzi ale teraz to Ona śpiewa, ale bez wizji .
      http://www.youtube.com/watch?v=6NvCIFC4rus

      Usuń
    3. tak myślę , ze Edyta śpiewa ty razem,

      Usuń
    4. Dzieki, wstawilam juz do posta z odpowiednia adnotacja. Tak, to raczej glos Edyty. :)))

      Usuń
  9. Ja tak jak GosiAnka - nie lubię polskiej wymowy filmowej ;P

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak, ja też od lat przeglądam net w nadziei, że ktoś wrzuci tę piosenkę w wykonaniu Edyty Geppert. Znalazłam inne wykonanie, ale mam sentyment do oryginału. I zastanawiałam się, kto napisał ten świetny tekst, dzięki Tobie wiem, ze Jan Wołek, a nie, jak podejrzewałam, acz bez pewności, Wojciech Młynarski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To "brzmi" jak Mlynarski, masz racje! A inne wykonania sa psu o kant tylka rozbic. Dziwne, dlaczego taki klasyk jeszcze nie znalazl miejsca w sieci.

      Usuń
  11. Bełkoczą, bo wszystkie po angielsku nawalaja, a to taki kluchowaty język jest. Uczą się od kołyski, a polski staje się powoli drugim językiem wielu aktorzynów i aktorzynek ;)
    Byle jaki dubbing sprawia, że oglądanie staje się męką, wolę już dobrego lektora.
    "Ł" z manierą nie umiem wymawiać, nie ten region Polski, nie ta rodzina ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja umiem, z lekcji rosyjskiego w szkole, bo nauczycielka strasznie na to zwracala uwage. Jednak nie uzywam, bo to takie nienaturalne w jezyku polskim. Tylko, kiedy gadam po rosyjsku, zmiekczam to "Ł" .

      Usuń
  12. Ja umiem wymawiać to "gładkie "ł" ale tak już się nie mówi i nie tęskno mi za tym, ale za dobrą dykcją tęsknię bardzo. Kilka dni temu jeden z naturszczyków młodego pokolenia wypowiadał się przed kamerą - dykcję miał koszmarną! Nie był to, co prawda, żaden film, ale w końcu publiczna wypowiedź, a on nawet nie próbował się starać, żeby mówić wyraźnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, ze chociaz jeszcze dziennikarze gadaja wyraznie, inaczej mozna by w ogole zrezygnowac z ogladania i sluchania, skoro i tak niewiele dociera ;)))

      Usuń
  13. Dziadkowie pochodzili z Wilna i Lwowa więc to "Ł i L" znam z domu i bardzo lubię. Gdy byłam na Białostocczyźnie to upajałam się tą wymową. Potrafię to wypowiedzieć, ale oczywiście na co dzień nie używam.
    Filmy z taka zła dykcją są coraz częstsze i co ciekawe nawet bardzo znani aktorzy mają z tym problem i często ni cholery nie mogę ich zrozumieć.
    :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coraz mniej ludzi wymawia naturalnie te spolgloske, kolejne pokolenia przejmuja polska wymowe, a kresowiacy wymieraja. Masz racje, maniera belkotu dosiega nawet zawodowych aktorow.
      :***

      Usuń
  14. dubbing często "zabija" film... wolę w wersjach naturalnych:) a Ł jest piękne :))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie juz ten wszechobecny dubbing przestal przeszkadzac, po tylu latach przyzwyczailam sie, ze tu inaczej byc nie moze, ale tez wole napisy lub lektora.

      Usuń
    2. a z drugiej strony, w polskiej telewizji już jakiś czas temu zagościł zwyczaj puszczania filmu w oryginalnej wersji. Jeśli ktoś nie ma pilota z wersją subtittle to niczego może nie zrozumieć :)))))

      Usuń
    3. Mam juz kilka lat dekoder Polsatu, a jeszcze sie z tym nie spotkalam.

      Usuń
  15. No to ja mam fajnie, bo u nas właściwie ma dubbingu, może jedynie w produkcjach animowanych i programach dla dzieci. Wszystkie obcojęzyczne filmy (i część amerykańskich programów !) są wyświelane z napisami. Polskie filmy też. I łapię się na tym że czytam zamiast słuchać :-)
    A pamiętacie lektorów telewizyjnych - zawsze wolałam "czyta Lucjan Szołajski" niż podkład głosowy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czytacz czy oglądacz4 marca 2014 13:32

      To samo u mnie, napisy albo 'czytacz' taki z angielską wymową, automatyczny, monotonny, komputerowy (dla niedowidzących napisów - na własne życzenie).
      Ja tam zawsze mówiłam: wiecie co, fajny film wczoraj czytałam. Niektórzy patrzyli dziwnie. Ale ja musiałam się skupiać na tekście ( dzisiaj filmy oglądam :)) ... a książki najchętniej słucham (z lenistwa lub nadmiernej ruchliwości samochodowej).

      Usuń
    2. Iwona, wiekszosc filmow to filmy anglojezyczne, wiec tlumaczenie u Was jest raczej zbedne. Nie chcialabym czytac napisow w telewizji, zbyt to byloby dla mnie meczace, w kinie jest ok. Dla tv tylko lektor! Nasi niemieccy znajomi nie moga sie nadziwic, kiedy ogladamy film czytany przez lektora po polsku, oni zupelnie tego nie znaja.
      Ja czasem lapie sie na tym, ze nie wiem, co ogladam, czy po polsku, czy po niemiecku, jednakowo rozumiem, jednakowe leca reklamy. Czasem w rozmowie palne cos po polsku do Niemca, pelen kociokwik :)))

      Echo, u nas z kolei mozesz wlaczyc napisy na zyczenie, dla nieslyszacych, reszta to tylko dubbing.

      Usuń
    3. czytacz czy oglądacz echo4 marca 2014 15:44

      Tfu, na psa uroki! (oprócz Kiry ma się rozumieć).
      A u nas się napisów nie da wyłączyć, tylko zmienić na inny język, w ograniczonym zakresie. Ale niewyraźnie lub gwarą/slangiem prowadzone dialogi można wspomóc tekstem (czasem w literackiej formie ale jeśli jest to element sztuki to również w zniekształceniu :))).
      Dubbingu właściwie to nie ma, nawet na życzenie a z pewnością na szczęście. :))

      Usuń
    4. Dubbingowanie filmow nie jest tanie, znacznie taniej wychodzi tloczenie napisow, a lektor to juz w ogole pikus. Ale ja i tak wole lektora ;)

      Usuń
    5. czytacz czy oglądacz echo4 marca 2014 18:26

      No, wesoło by było gdyby tutaj lektorzy czytali w obu obowiązujących językach urzędowych :D, napisy można czytać wybiórczo ale słuchać to chyba nie da się tak wybiórczo no i jeszcze język filmu w tle...

      Usuń
  16. Mimo wszytsko wolę filmy w oryginale, z napisami,
    bo mam okazję uczyć się angielskiego :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Niemczech nie poogladasz niczego w oryginale, bez wyjatku masz dubbing. :))

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.