Szlam bez celu, chcialam znalezc cos do jedzenia i kogos, kto by mnie przytulil, chcialam sie nazywac, nalezec. Lapka za lapka wloklam sie po trawie, futerko mnie swedzilo, brzuszek bolal i bylo mi zimno. Obok przemykaly duze, halasliwe zwierzeta, ktorych sie balam. Byly szybsze od najszybszego kota, warczaly groznie i chyba byly grozne, bo w srodku zauwazylam ludzi. Pozarly ich, czy co? Czulam sie niekomfortowo, bo bylam brudna, ale umyc sie nie moglam, nie mialam sily.
Tam podszedl do mnie czlowiek, wzial na rece, przytulil. Po cialku rozlala mi sie blogosc, nalezalam, wreszcie nalezalam! Zabrali mnie stamtad, dali jedzenie i pomogli uporzadkowac futerko. Bylam szczesliwa, mialam swojego czlowieka! Tylko... on mnie chyba nie chcial... a moze nie mogl? Dlaczego? Dobrze, ze chociaz znow mnie nie wyrzucil na ulice, tylko postaral sie o inny dom, slyszalam, ze mowili o nim dom tymczasowy. Co to w ogole znaczy?
Tam bylo bardzo fajnie, cieplo, syto i wesolo. Mieszkalo tam cale mnostwo roznych kumpli, takich jak ja i jeden inny, ale tez nienajgorszy. Duzy byl, ale ja sie go nie balam, wcale a wcale, chociaz wykazywal oznaki wielkiego zdenerwowania, ciagle poruszal ogonem. Wtedy jeszcze nie wiedzialam, ze one tak maja i nie oznacza to irytacji, jak u nas, tylko radosc. Hmmm... smieszne! Czlo... to jest... kot uczy sie przez cale zycie. Byl tam taki, co to jak spojrzal, az dreszcze przechodzily, Ksiaze na niego wolali. Ja sie stale do niego usmiechalam, bo jakos wiem, ze z kazdym mozna po dobroci. Ciotka A. od razu patrzyla na mnie przychylnie, ale najlepszy byl taki czarny. Oj, z nim to byla zabawa! Ile mysmy sie naganiali, napsocili, napolowali razem na myszki, ktorymi ludzie majtali nam przed noskami. Bylam naprawde szczesliwa! Znow nalezalam!
A potem cos mi sie stalo, sama nie bardzo wiedzialam, czego chce. Dusza mnie bolala, krzyczalam. Oni mnie pocieszali, ale nic to nie dalo, czulam bol calego swojego jestestwa, czulam wielka potrzebe przytulenia sie, ale nie do czlowieka, do kota! Jednak te inne koty pozostawaly gluche na moje pragnienia, chcialy sie tylko bawic, a mnie nie o to przeciez chodzilo. O co? Sama nie bardzo wiedzialam. Pozniej mi przeszlo, a wtedy zabrali mnie w takim pudle w miejsce, gdzie pachnialo czyms nieprzyjemnym, chorobami? Nie wiedzialam, balam sie bardzo, bo mnie tam zostawili. Znow ktos mnie porzucil? Nie mialam jednak duzo czasu do przemyslen, bo zasnelam, a kiedy sie
obudzilam, bolalo. Oj, jak bardzo bolalo. Do tego nie moglam sprawdzic, co mnie boli, na brzuszku mialam jakas szmate. Jedyna korzysc, ze moj czlowiek wrocil i zabral mnie stamtad. Nie porzucil mnie, nie oddal! Wrocilam do domu! Nie na dlugo jednak. Jak to jest z tymi ludzmi? Udaja, ze kochaja, a potem trzeba sie z nimi rozstawac. Przeciez ja tez zdazylam ich pokochac, bylam grzeczna, chcialam zostac na stale. Dlaczego? Czy maly kot jest w stanie zrozumiec duzego czlowieka? Podsluchiwalam ich rozmowy i wtedy dopiero dotarlo do mnie, co to znaczy dom tymczasowy. Oni chcieli znalezc dla mnie inny dom, taki najlepszy z najlepszych, taki na zawsze, zebym juz naprawde mogla nalezec, nazywac sie i mieszkac bezpiecznie pod wlasnym dachem. Moze i chcieli dobrze, ale jednak zal jakis pozostal... Bo ja myslalam, ze ten dom wlasnie u nich znalazlam, kochalam przeciez...
Slowami kobiety, Gosianki, z mojego domu tymczasowego. Bo pamiec moja jest taka malutka, jak ja sama, troche zawodna:
Uzupełnię twoją historię Bułczyku o tę część, którą znam:
Kiedy błąkałam się przy ruchliwej drodze znaleźli i zabrali mnie do domu tacy przemili państwo. Już pierwszej nocy spałam z nimi w łóżku! Taka jestem miła dla łysych! Oni bardzo byli dla mnie dobrzy i chcieli mnie zatrzymać, ale mają już swoich 8 kotów i 2 pieski, więc z bólem serca oddali mnie do innej cioci. Bardzo im zależało żebym miała dobrze, pisali potem często z pytaniem co u mnie. Muszę dodać, że z wszystkimi zwierzakami w tamtym dobrym domu zaprzyjaźniłam się bardzo szybko.
W nowym domku u Hokusa też mi było dobrze. Szalałam, bawiłam się, a taka jedna Łysa mnie rozpieszczała. Potem zabrali mnie w takie miejsce, gdzie zaraz zasnęłam, a gdy obudziałam się w domku nie czułam się dobrze. Na następny dzień jednak zachowywałam się jakby nic się nie stało! Taka jestem dzielna!
Słyszałam jak łysa Gosianka mówiła, że pewna koleżanka z Wrocka chciała kotka i mam być dla niej, potem jednak znów usłyszałam, że tamta koleżanka zaczęła rozmowę o mnie zastrzeżeniem, żebym jej tylko nie podrapała mebli. Phi! Ja drapię tylko drapaczki, ale już nie lubiłam tamtej łysej, powiedziałam to cioci Gosiance i ona obiecała, że mnie tam nie odda. W ten sposób znów szukałam domku, gdzie będą mnie kochać bardziej niż meble...
cdn...
Wzruszyłaś mnie do łez.
OdpowiedzUsuńSiebie tez, kiedy to pisalam pod dyktando Bulczyka.
Usuń:*
OdpowiedzUsuńHmmm... (i tu padlo westchnienie) ...
Usuń:*
Ja podobnie jak wyżej....;
OdpowiedzUsuńJa tez. Calkiem nie wiem, dlaczego.
UsuńCoś taka oszczędna w zdjęciach?:)))
OdpowiedzUsuńWrrr... Kot przeciez zdjec nie robi, wypozyczylym swoje ;)
Usuń:)
OdpowiedzUsuńoj co ona biedula już przeżyła...
U Ciebie na szczęście znalazła to czego szukała :)
Spisac bylo trzeba, zeby wszyscy wiedzieli i nikt nie zapomnial...
Usuńpopłakałam się.....
OdpowiedzUsuńMe too, ale obiecalam Bulce...
UsuńJa się nie popłakałam bo znam Happy End :)
OdpowiedzUsuńJa niby tez znam, ale wzrusza ta jej opowiesc...
UsuńWzruszająco piszesz, Panter ....., Bułeczko :) Taka maleńka jesteś, a tyle już przeszłaś. Na szczęście wiemy, że trafiłaś już do swojego domku i stamtąd nikt Cię nie ruszy :)
OdpowiedzUsuńo właśnie! podpinam się pod LIdię bo dokładnie te słowa krążyły mi po głowie :)
Usuńucałowania dla Was dziewczynki.. Panterko, Bułeczko i pozostałej cudownej ferajny :) :*********
Musialam to mamie i Wam opowiedziec, no musialam...
Usuń:***
Piękny, literacki opis Aniu!Cieszę się, że Bułeczka tak cudownie Cię inspiruje!
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno!***
Ona mnie nie inspiruje, ona dyktuje, a ja tylko stukalam w klawiature, nic wiecej.
Usuń:***
Tak pięknie napisałaś aż mi łzy w oczach stanęły...
OdpowiedzUsuńA i mnie przy pisaniu pokapywaly...
Usuńpłakac nie będę, bo wiem już jak cudnie się ta historia zakończy:)
OdpowiedzUsuńpomiziaj swoje 3 kudłacze:***
Wszyscy to wiedza, a jednak wzruszenie cisnie za gardlo...
Usuń:***
Bułeczko kochana bardzo się wzuszyłam.
OdpowiedzUsuńMrrrau, pani Halinko :**
Usuń:)... Piękna opowieść, czekam na cd ;)
OdpowiedzUsuńNawet nie przypuszczalam, ze moj kot ma takie talenta ;)
UsuńJa tam niczego sie nie boje ;)
OdpowiedzUsuńAle napisac musialam, bo Bulka tak chciala...
O matko, niedziela rano, piękne słońce, a ja ryczę jak idiotka:):) Bułeczko - już teraz będziesz bezpieczna:):):) Agnieszka z L
OdpowiedzUsuńNie rycz, mala, nie rycz! :)
UsuńZamysl byl inny, ale wyszlo ckliwie, bo tak wlasnie czula Bulka...
Uzupełnię twoją historię Bułczyku o tę część, którą znam:
OdpowiedzUsuńKiedy błąkałam się przy ruchliwej drodze znaleźli i zabrali mnie do domu tacy przemili państwo. Już pierwszej nocy spałam z nimi w łóżku! Taka jestem miła dla łysych! Oni bardzo byli dla mnie dobrzy i chcieli mnie zatrzymać, ale mają już swoich 8 kotów i 2 pieski, więc z bólem serca oddali mnie do innej cioci. Bardzo im zależało żebym miała dobrze, pisali potem często z pytaniem co u mnie. Muszę dodać, że z wszystkimi zwierzakami w tamtym dobrym domu zaprzyjaźniłam się bardzo szybko.
W nowym domku u Hokusa też mi było dobrze. Szalałam, bawiłam się, a taka jedna Łysa mnie rozpieszczała. Potem zabrali mnie w takie miejsce, gdzie zaraz zasnęłam, a gdy obudziałam się w domku nie czułam się dobrze. Na następny dzień jednak zachowywałam się jakby nic się nie stało! Taka jestem dzielna!
Słyszałam jak łysa Gosianka mówiła, że pewna koleżanka z Wrocka chciała kotka i mam być dla niej, potem jednak znów usłyszałam, że tamta koleżanka zaczęła rozmowę o mnie zastrzeżeniem, żebym jej tylko nie podrapała mebli. Phi! Ja drapię tylko drapaczki, ale już nie lubiłam tamtej łysej, powiedziałam to cioci Gosiance i ona obiecała, że mnie tam nie odda. W ten sposób znów szukałam domku, gdzie będą mnie kochać bardziej niż meble...
Moge ten cytat umiescic w poscie?
UsuńNo pewnie! :)
Usuńteraz to nie tylko kap, kap ale wielkim strumieniem chlipę , czy tam ryczę, jak zwał tak zwał .... fajnie , że Bułeczka trafiła do takiej cioci, która ma dla nie czas nawet może dyktować historię!!!! tak bogatą ale smutną w jej krótkim życiu. Teraz tylko szczęścia i radości. Jeżeli łzy to te radosne:)
UsuńOgromniaste buziaki dla Bułeczki, obu Ań, reszty dziewczynek i obu MCO !!!!!!
UsuńOch, Izunia!
UsuńWielkie dzieki i odbuziowujemy z powrotem :***
Bułeczkowa opowieść pięknie opowiedziana Panterki pazurkiem. Bardzo wzruszona z pragnieniem by wszystkie kocie/psie opowieści miały dobre zakończenia, idę sobie w świat, pozdrawiając tych co kochają. :)
OdpowiedzUsuńAle wrocisz, co? Plisss... Nie zostawiaj nas tak! :)))
UsuńPewnie że wrócę, już wróciłam, świat ogarnęłam i jestem!! Nie zostawię was bez osoby mej. :))
UsuńKamien z serca!
UsuńWitaj zatem znowu :)
Wiecie co .... oby wszystkie kotki miały takie losy i spotykały tylko dobrych łysych...
OdpowiedzUsuńBułeczka miała szczęście .... nawet Miecka sie przyzwyczai pomalutku...
Duuuużo mizianek dla koteczków, głaski dla pieska i serdeczne pozdrówka dla Pantery :-))))
Miecka jest juz prawie pogodzona z detronizacja ze stanowiska jedynaczki. Czasem tylko, dla pozoru, syknie i prychnie, zeby nie wyjsc z wprawy, mniej w morderczych zamiarach. Jeszcze sie nie bawia, jeszcze nie tula i nie spia razem, ale wydaje mi sie, ze to kwestia czasu. :)))
Usuń... Mieciunia pozory musi zachować , tyle lat była jedyną królewną :-)))
UsuńNie mogę nawet spokojnie patrzeć na zdjęcie Bułeczki, bo tęsknię, jakbym ją znała osobiście. Niesamowite, co ta koteczka w sobie ma. Panterko, masz takie szczęście, że normalnie nie mogę się pogodzić, że Bułka nie jest ze mnom! Ja ją kocham zaocznie!
OdpowiedzUsuńNie pozostaje Ci nic innego zatem, jak mnie odwiedzic, zebys osobiscie mogla Bulke poznac i usciskac :)))
UsuńA potem się pochlastam, albo Ci ją zabiorę.
UsuńTak dobrze nie ma.
UsuńMozesz natomiast pousmiechac sie do Anki W., zeby znalazla Ci takiego Bulczyka do adopcji :)))
O to, to! Coś tam już się wypieka.... hi hi :)
UsuńA widzisz, Hanko, tylko brac! :)))
UsuńCzłowieku, nie oddawaj, koty proszą :]
OdpowiedzUsuńDomy tymczasowe nie moga zatrzymawac swoich podopiecznych, chocby nie wiem jak rozstanie bolalo. Taka ich rola i nieoceniona pomoc w znajdowaniu nowych do mow dla nich. :(
Usuń....no to się wszystko powoli wyjaśnia...
OdpowiedzUsuńTym razem z punktu widzenia osobki najbardziej zainteresowanej :))
Usuń