W niedziele niebo tak nas straszylo, ze nie odwazylismy sie na jakis dalszy i dluzszy wypad, jak sie pozniej okazalo, niepotrzebnie, bo jednak nie padalo. Tylko kto to wiedzial...
Na szybko zdecydowalismy sie na klasyke, czyli Kiessee, co wlasciwie bylo niejakim bledem, bo w dni wolne jest tam zatrzesienie narodu. Ciekawa bylam jednak, jak ma sie drobiowe przedszkole. Wiadomo, ze pisklaki rosna jak na drozdzach i zmieniaja sie z dnia na dzien.
Pokazywalam Wam juz gesiatka, male kaczuszki, ale tym razem spotkala mnie przyjemna niespodzianka w postaci gromadki malenkich labedziatek.
Abondki plywaly sobie w poblizu mamy, a na brzegu w pozycji bojowej stal ojciec tej gromadki i pilnowal porzadku. Poprosilam meza, zeby wzial Kire na smycz i dodatkowo zszedl z drozki na trawnik i szerokim lukiem ominal miejsce, gdzie zakotwiczyla abendzia rodzina. Tatus obserwowal nieprzyjaznym wzrokiem wszystko dokola, a szczegolnie przechodzace psy. Do ludzi byl bardziej przyzwyczajony, zwlaszcza ze sypali jedzenie. Ale psy... te stanowily potencjalne zagrozenie dla potomstwa. Trzeba bardzo uwazac, bo labedzie sa naprawde wielkimi i silnymi ptakami, a w obliczu rodzicielstwa, moga stac sie wrecz niebezpieczne, nawet dla czlowieka.
Ma czym walczyc, spojrzcie na rozmiar "buta", na te silne wielkie skrzydla i umiesniona szyje, ktorej z powodzeniem uzywa do zakladania nelsona. Kiedy juz odchodzilismy z tamtego miejsca, przechodzila kobieta z dwoma jamnikami na smyczy. Jak ten skoczyl na te biedne psiaki, z jakim wscieklym sykiem, rozlozonymi skrzydlami. Wrzask sie podniosl, kobieta krzyczala, psy skowyczaly ze strachu. Na szczescie jakis mezczyzna wykazal sie refleksem i zaslonil ich pustym wozkiem dzieciecym przed szarzujacym labedziem. Gdyby nie on, pieski moglyby ucierpiec.
Trzeba bylo sie zrywac z tamtego miejsca i to szybko, bo Kirunia moglaby oberwac rykoszetem.
Gesiatka sporo juz podrosly w porownaniu ze stanem z ubieglego tygodnia, a piskle lyski opuscilo gniazdo i plywalo razem z matka obok kaczek i gesi.
Na ostatnim zdjeciu bezdzietna i samotna kurka wodna. A moze to kurek, ktorego zona gdzies w sitowiu wysiaduje? Kto ich tam rozrozni, nawet zagladajac pod ogon.
To tyle, jesli chodzi o nowosci drobiowe, bo poza tym bylo tloczno, a jezioro pelne sprzetu plywajacego, ktory mozna tam wypozyczyc po zawyzonej cenie za godzine plywania.
Specjalnie zoltosci dla FrauBe. Nie rzepak wprawdzie, ale tez podobno skuteczne na skolatane nerwy.
Łabędzie są najpiękniejsze. Za oknem mam zabytkowy park, a w nim dwa stawy, które
OdpowiedzUsuńw zimie nie zamarzają /coś mają wspólnego z hutą/ i w zimie mamy dużo kaczek, które
podchodzą aż pod blok. Niestety na wiosnę wyprowadzają się.
Pozdrawiam Ania
Szkoda, ze na wiosne znikaja, bo mialabys, Aniu, wlasne drobiowe przedszkole do obserwowania. :))))
UsuńNo wiesz? Taka mizerna ilość tej żółci... Czuję się niedożółcona! :)
OdpowiedzUsuńRobie, co moge, a Ty jeszcze marudzisz? :)))
UsuńNiedożółcenie ma swoje prawa!
UsuńCiezko bedzie Ci dogodzic, bo forsycje, mniszki i rzepaki juz poszly sie bujac. :)))
UsuńA cytryny?
UsuńTo se ic do warzywniaka! :)))))
UsuńMaluchy boskie.Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńCzlowiek tez byl fajny, kiedy byl maly, a teraz... Ehhh...
UsuńBuziaki :***
Jakie urocze!!!
OdpowiedzUsuńTylko tak bardzo szybko rosna i przestaja byc urocze, a staja sie niebezpieczne, jak tatus. :)))
UsuńTen Andersen miał jakieś skrzywione poglądy; brzydkie kaczątko?! W żadnym wypadku:)))))
OdpowiedzUsuńGoopek! Chyba nie widzial na oczy abendziontka. :)))
UsuńPtasie mamy i pisklęta urocze. Wcelowałaś z mamami i maluchami w setkę.Dziś u nas Dzień Matki. Wszystkim Mamusiom wszystkiego najlepszego. Gosia z Jelcza
OdpowiedzUsuńNo faktycznie! Jakos nie skojarzylam, bo dalabym inny tytul posta. :)))
Usuńmasz tam piękne okolice, Aniu :*
OdpowiedzUsuńTez mozesz miec. ;)
UsuńFajne rodzinki:)
OdpowiedzUsuńŚliczne pierzaki a i żółte lilie. Przypominają mi dzieciństwo , bo przed Zielonymi świątkami jako dzieciaki biegałysmy do lasu, nad mokradła i rwałysmy tataraki i przy okazji lilie te, bo własnie wtedy kwitły. A tataram ma tak charakterystyczny zapach .
Wszystkiego dobrego wszystkim mamom:)
Ja myslalam, ze to zolte irysy, a to lilie powiadasz?
UsuńTaki ze mnie botanik, jak z koziej cipki saksofon. :)))
Aniu to faktycznie irys, kosaciec żółty.Ale tu sie nie zastanawiałam . wtedy dla nas dzieciaków to były lilie.
UsuńAaa, czyli jednak nie jest ze mna najgorzej. :)))
UsuńAle słodziaki, jak wszystkie małe stworzonka, zresztą :)
OdpowiedzUsuńDorosłe abondzie są groźne, też je omijam z daleka, ale wielu ludzi o tym nie wie i beztrosko łażą w ich pobliżu. Mojej kuzynce łabędź utopiłby psa - jamnika w wodzie. Niewiele brakło.
Dlatego wlasnie tak bardzo uwazam na Kire, bo zdaje sobie sprawe, ze nie mialaby szans ze wscieklym abondziem. :)))
UsuńŻółty na nerw, ale i na katar dobry :)
OdpowiedzUsuńA brzydkie kaczątka są cudne. Tatusiowie łabędziowie są na prawdę niebezpieczni. Kiedyś wlazłam prawie na gniazdo; nasyczał na mnie, a jak już się zwinęłam to tylko słyszałam za sobą uderzanie skrzydłami i prułam jak perszing! :DDDDD
Jeszcze dorosly czlowiek moglby sobie poradzic, choc z trudem, ale dziecko czy piesek nie ma szans. :)))
UsuńA jakie one tam brzydkie? Że nie żółte? :-)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to szare ladniejsze. :)))
UsuńKocham te widoki są cudowne,bym tylko siedziała przy nich.
OdpowiedzUsuńNo, musialabys uwazac, bo ojciec-labedz wcale nie byl zadowolony z obecnosci gapiow. :)))
UsuńŁabedziatka urocze.Jakiś czas temu widziałam na rzece mamę kaczkę z kaczątkami,ale oczywiście aparat w domu,a czasami jak wezmę,to nic ciekawego się nie trafia.
OdpowiedzUsuńJa zawsze mam przy sobie chociaz telefon i prawie zawsze maly aparat kompaktowy. Lustrzenke biore rzadziej, bo ciezka. :)))
UsuńMój telefon to staroć i aparat w nim tragiczny,aparat to Lumix i na dłuzszą metę cięzki,jesli przy okazji robie po drodze zakupy,bo zazwyczaj spacery to trasa wiazana,przyjemne z pożytecznym.
UsuńDzieci kazaly, zebym sie unowoczesnila i polecily zanabyc smarkfona, wiec se pstrykam. :)))
Usuńpamiętam z dzieciństwa taką małą plażę na Mazurach, jak Pan Uabondek wychodził z wody, wszyscy grzecznie i pospiesznie zwiljali się się z plaży:)
OdpowiedzUsuńNie ma zartow z tymi ptaszyskami. :))) Lepiej sie zwijac poki czas.
UsuńAle cudaki słodziaki... :))))
OdpowiedzUsuńA powyrastaja z nich wsciekle i niebezpieczne ptaszory. :)))
UsuńMazury miejscowość Kuty, mycie zębów w jeziorze a tu Kuba (tak go społeczność nadjeziorna nazwała) :) podpływa nastroszony, syczący jak żmij jakiś nie przymierzając, co było robić szczoteczkę do zębów w dziób i szybko byle dalej od plującego pastą łabędzia, długo płukał wodą dzióbek. :)
OdpowiedzUsuńTak zrobił mój chłop, ja unikałam jak mogłam Jakubka. :)
Piękny spacer Aniu i widoki i te maluchy a baba jakaś bezmyślna wprost.
Jaka szkoda, ze nie mieliscie aparatu, chcialabym zobaczyc tego spienionego abondzia ze szczoteczka do zebow w dziobie. Widok musial byc przedni! :)))
UsuńTo bylo w "dawnych" czasach Panterko, kiedy ja bylam mala i jedzilam z rodzicami na mazury. Aparat mieli, stara Practike lustrzanke, bo tylko takie aparaty wtedy istnialy. Teraz wystarczy siegnac reka do kieszeni po telefon ;) jakie czasy taki aparat!
UsuńSkoro aparaty byly i za mojego dziecinstwa, to tym bardziej za Twojego. Szkoda tylko, ze sie go nie mialo w tamtej chwili pod reka. :)
UsuńPrzeciez mowie wyraznie mieli stara Practice Lustrzanke! cyfrowek nie bylo, a pierwszy aparat ktory robil kolorowe zdjecia to kupilam samodzielnie i przemycilam do komunistycznego kraju. Kupilam go kiedy bylam w 8 klasie szkoly podstawowej i cudem doslownie rodzice wyslali mnie na wycieczke do Paryza, wydalam na niego doslownie co do franka cala kase ktora mialam na wyjazd :)
UsuńI przynajmniej cos z tego mialas na dlugie lata. :)))
UsuńDokladnie tak :)))
Usuń:)))
UsuńŚliczne drobinki :) I pomyśleć, że już niedługo będą duże...
OdpowiedzUsuń... i takie niemiluchy jak tatus. :/
UsuńU mnie na gumnie, w dziupli w czereśni sikorka ma dzieci. Dziupla jest dość nisko, na tyle, że Frodo spokojnie tam zagląda. Nic nie mogę robić w okolicy, bo sikorka mnie straszy i okropnie się denerwuje, chociaż ja chyba bardziej. Teraz muszę pilnować gniazda, bo gupia za nisko je sobie uwiła. A małe są już duże i zaczynają wyłazić z dziupli. Boszszsz...
OdpowiedzUsuńRozciagnij siatke pod dziupla, wtedy wypadna z gniazda bezpiecznie i nie bedziesz musiala trzymac warty. Pilnuj tylko koty, Frodo nie jest dla pisklat niebezpieczny. :))
UsuńFajne są zawsze te pisklaki :) Żółtości też cenię, ale trudno im zrobić dobre zdjęcia uwzględniające odcienie...
OdpowiedzUsuńMnie zawsze zle zblizenia zoltych wychodza, ale tak z daleka rzepak wychodzi cudnie. :)))
UsuńUwielbiam zolte kaczatka i szare labedziatka! Slodziaki! A pana labedzia rozumiem, musi bronic rodziny .... :)
OdpowiedzUsuńGoopek! Przeciez nikt nie chce zrobic krzywdy tym jego brzydkim kaczatkom. :)))
Usuńśliczności maleństwa :) i zdjęcia piękne!
OdpowiedzUsuńWszystko co male jest takie sliczne. Za szybko jednak rosna i przestaja byc takie slodziutkie. :)))
Usuń