Przyznaje, postapilam lekkomyslnie i wzielam Kire na za dlugi spacer. Zabcia jest jeszcze slabowita, a po tym cortizonie nie tylko nadprzecietnie pije, ale i dyszy, jakby stale byla zmeczona. Wyjechalysmy z domu wyposazone w butelki z woda i pojechalysmy w okolice, skad drogi prowadza do wiatraka i wiezy obserwacyjnej w Diemarden, ale tym razem powedrowalysmy z jeszcze innej strony. Pogoda byla w sam raz na spacerowanie, przyjemne 22° i wiaterek, wiec bylam pewna, ze Kirus spokojnie da rade. Tymczasem z uplywem czasu robilo sie coraz upalniej. Poilam ja i stale robilysmy postoje w cieniu. W drodze powrotnej nioslam ja, bo ledwie szla. Wyobrazacie mnie sobie, spocona po pas, z potem zalewajacym oczy, na plecach plecak z woda i aparatem, a na rekach 20-kilogramowy ciezar. A w koncu sama jestem jeszcze nie do konca fit po operacyjnych przejsciach. Do auta ledwie sie dowloklysmy, z tysiacem postojow po drodze, bo mnie sily co rusz opuszczaly. Szlam, nioslam psine i plakalam na wlasna glupote, ale donioslam ja bezpiecznie.
Robilam zdjecia, a jakze, ale juz bez tej radosci, co zwykle, bo stale ogladalam sie na Kire i najnormalniej balam sie o nia. Tym razem droga wiodla od drugiej strony stajni, wiec moglam sfocic konie na pastwisku. Wsrod nich pasl sie tez osiolek.
Jako punkty orientacyjne sluzyly mi wiatrak i wieza.
Im wyzej wchodzilysmy, tym mialysmy za plecami piekniejsze widoki.
Wtedy jeszcze Kirunia parla do przodu, szczesliwa ze spaceru.
Wyszlysmy na ogromna lake, u konca ktorej stal wiatrak, a tuz obok, zdalo by sie, prawie na wyciagniecie reki, stala otulona krzaczyskami wieza.
Zrobilysmy sobie mala sesje zdjeciowa przy okazji kolejnego pojenia Kiruni.
Widoki wokol zapieraly dech w klatce z piersiami.
Podeszlysmy tez blizej do wiatraka na tyle, ze slychac bylo momotonny swist przecinanego lopatami powietrza. Za blisko nie chcialam podchodzic, bo nieopodal zauwazylam pasieke, wiec nie chcialam ryzykowac swojego i Kiry bezpieczenstwa, ani tez draznic pszczolek.
Jakiez to wielkie! Dopiero z bliska czlowiek zdaje sobie sprawe z ogromu takiej elektrowni wiatrowej. Zobaczcie, jaka Kirunia jest przy niej malenka, jak szpileczka.
Pozniej juz schowalam aparat do plecaka, bo musialam miec wolne rece, zeby niesc ten niewygodny i nielekki balast. Ale coz, glupota musi zostac ukarana.
wielkie i piękne....
OdpowiedzUsuńOraz ekologiczne. :)
UsuńNo to się zmęczyłyście.Ty po operacji dochodzisz do siebie. Dobrze,że szczęśliwie dotarłaś do domu.Kirunia jeszcze słaba,to i na nią trasa była za daleka.
OdpowiedzUsuńZmeczylam to sie ja, bo Kirunia jechala jak panisko... :)))
UsuńOjej, dziewczyny, uważajcie na siebie! Głaski i uściski.
OdpowiedzUsuńKomu rozumu brakuje, ten ma za swoje. :(
UsuńCoraz więcej tych wiatraków widać.
OdpowiedzUsuńLasy ładniejsze ale cóż. ..
Z drugiej zas strony lepsze wiatraki niz spaliny z elektrowni weglowych lub zagrozenie ze strony atomowych. :)
UsuńPozwolisz,że nie skomentuję Twojego"występku"ino mooocno zacisnę zęby.
OdpowiedzUsuńOj Panterko,Panterko....
Pozwole! Ja tez mocno zaciskalam zeby, by dojsc w ogole do celu. Glupota nie boli, ale nadzwiga sie czlowiek. :(
UsuńNiby ekologiczne te wiatraki, ale i zła sporo potrafią narobić. Na przykład ptaki wędrowne pozabijać, rolnikom okolicznym skutecznei spokój i cisze zatruć. Tez widuję wiatraki. Są mniej wiecej trzydzieści kilometrów ode mnie. I dobrze, że tak daleko.
OdpowiedzUsuńBiedna Kirunia. Biedna Ania. Oj, spacerowiczki moje nieszczęsne. To sie nataszczyłaś cięzkiej psiny.Chyba Cię dzisiaj wszysktie mieśnie bolą!
Odpoczywaj, kochana!I Kirunia też niech sie tak nie męczy. Tym bardziej, ze kolejna fala upałów nadchodzi.
Miłej niedzieli Ci zycze!:-))**
W skali plusow z takiej elektrowni wiatrowej, te kilka ptaszkowych ofiar praktycznie nie ma znaczenia. Co do halasu, to zapewniam Cie, ze uslyszalam go dopiero, kiedy bylam naprawde blisko, jakies 50 metrow od niego. Wystarczy wiec odleglosc co najmniej 100 lub wiecej metrow, zeby wcale go nie slyszec. Ja mysle, ze w Polsce robi sie wiele halasu o nic, tu nikt nie protestuje, malo tego, wielu rolnikow zleca budowe wlasnych wiatrakow i pozniej sprzedaja nadmiar pradu, sami korzystajac za darmo.
UsuńPo dzwiganiu mialam nie tylko zakwasy, ale i since na udach, chyba Kira musiala sie lapkami o nie opierac, a wczesniej tego nie czulam, koncentrujac sie na noszeniu.
Dzis rano bylam na nogach juz przed switem, pojechalysmy z Kirunia focic wschod slonca. :)))
Przyjemnego niedzielnego odpoczynku dla Was, Kangurki :*****
Może nie o hałas chodzi, ale drgania...Ale...trzeba skądś pozyskiwać alternatywnie energię. Co do ofiar ptasich- kilka ptaków- owszem, ale jak goopole zlokalizują siłownię na trasie przelotu to jest niestety więcej niż parę. Stąd- ważne są konsultacje z naukowcami i omijanie korytarzy migracyjnych.
UsuńNo w koncu od tego sa jacys tam naukowcy, ktorzy uczyli sie zamiast chodzic na religie, zeby nie stawiac tych wiatraczkow byle gdzie, a we wlasciwych miejscach. :)))
UsuńOj to cię poniosło, jedna i druga powinny się oszczędzać a tu obie takie narwane... mam nadzieję, że wyciągniesz jakieś wnioski z te przygody:)
OdpowiedzUsuńNie obie narwane, tylko jedna: ja! Kirus po prostu wiernie mi towarzyszyla jak zwykle, ale to ja powinnam przewidziec, ze Zabcia jeszcze nie jest gotowa na dalekie trasy.
UsuńWnioski to ja wyciagnelam, i owszem, ale jak to Polak, madrze dopiero po szkodzie. :(
Znam setki polaków co i po szkodzie głupotą świecą.
UsuńPrzeciez wiesz, ze jestem nietypowa. ;)
UsuńWidoki piękne, ale czytając czułam Twoje zmęczenie dźwiganiem Kiruni. O matkożmojajedyna ...... nic już więcej nie napiszę, bo sama się do winy przyznałaś ;)
OdpowiedzUsuńMam nauczke, zeby nie odchodzic za daleko z Kira od samochodu. :)))
Usuńśliczną masz okolicę, nadającą się faktycznie na długie spacery :) Gdyby Kira nie była tak osłabiona, z pewnością cieszyła by się bardziej ze spaceru... trzeba mierzyć siły na zamiary - stare powiedzenie nie raz się sprawdza.
OdpowiedzUsuńAle i tak byłaś dzielna, że Kirę na rękach niosłaś! Brawo, że wszystko skończyło się dobrze, ale następnym razem uważajcie na siebie bardziej! Już niedługo Kira wyzdrowieje i znów będziecie szwendać się po okolicy z wielką przyjemnością :)
Pozdrawiam!
A mnie cos mowi, ze Kira jest juz w wieku i po tylu chorobach, ze juz nie bedzie mogla robic w przyszlosci dlugich dystansow i strace towarzyszke dalekich wloczeg. Pewnie Kirunia poprzestanie na wychodzeniu, zeby pozalatwiac swoje sprawy. Starosc i chorosc sa straszne...
UsuńAniu nigdy nie wiadomo.. starość jest okropna i dotyka każdego, przykro na nią patrzeć :( ale nie wiem, może jednak Kirunia odnajdzie jeszcze siłę w sobie :) tego Wam życzę!
UsuńWidze na codzien, jak mi psina niknie w oczach. Bardzo sie boje, ze raczysko zaatakowalo.
UsuńZdjęcia jak zwykle piękne.
OdpowiedzUsuńAle współczuję tych przejść. Też tak mam, że prawie zawsze sądzę, że mogę więcej, niż mogę...
A im dalej, tym gorzej. Dobrze, że doszłyście, mam nadzieję, że obie czujecie się już dobrze.
Uściski!
Ja okupilam glupote zakwasami i mam tylko nadzieje, ze nic mi sie w srodku nie przydarzylo.
UsuńBuziaczki :***
Wnioski wyciągnięte i zapamiętane to jest najważniejsze a widoki przepiękne.
OdpowiedzUsuńA dziś jak się Kirunia czuje?
Nie, no Kira czuje sie odpowiednio do warunkow znakomicie, w koncu nie nalazila sie za duzo, prawda? :)))
UsuńAnus, no coz skad moglas wiedziec. Przykro czytac, ze Kirunia jeszcze taka slabowita, chcialas dobrze.
OdpowiedzUsuńUwazajcie na siebie dziewczyny i bez takich ekscesow wiecej.
Widoki piekne i az trudno uwierzyc, ze Ty w miescie mieszkasz. Wystraczy tylko wsiasc w samochod i dzika dzicz - super!
Samo miasto jest bardzo zielone, a wystarczy znalezc sie na jego krancach i juz czlowiek jest w dziczy. Kocham to miasto! I bardzo sie ciesze, ze jest takie male i bez przemyslu, to ma wiele zalet. :)))
UsuńOkolicę masz boską!
OdpowiedzUsuńZmartwił mnie stan Kiry. Niech już jej się nic nie czepia!
Że też dałaś radę ją nieść...
Poczucie winy dodalo mi sil, w koncu czlowiek jest za to bydelko odpowiedzialny... :)
UsuńLepiej nie chodź na takie długie spacery z Kirunią, póki nie wydobrzeje. Nie ryzykuj, bo sama cierpisz. Spacer piękny i widoki wspaniałe :)
OdpowiedzUsuńTeraz to ja juz wiem, szkoda tylko, ze wtedy nie pomyslalam.
UsuńKiedy jadę na działkę mijam takie wiatraki. Podziwiam ich majestat, faktycznie są ogromne.
OdpowiedzUsuńW takie upały i Kudełkowi nie chce się spacerować. Dzisiaj kiedy szliśmy otworzyć brame wjazdową na działkę co chwilę przystawał i kład się pod drzewami .
ps widoki faktycznie piękne
Gdyby zapowiadali upaly, na pewno nie wybralabym sie na ten spacer, tak jak dzis na przyklad. Ale pogoda byla idealna z poczatku, pozniej dopiero zrobilo sie tak goraco.
UsuńWidziałam kiedyś transport takiego wiatraka. Rozebrany na części był i wiozło go 5 tirów!
OdpowiedzUsuńNa szczęście całe i zdrowe wróciłyście do domu! Bo tak było? ;))
OdpowiedzUsuń