czwartek, 27 sierpnia 2015

Zapuscilam sie.

Nie, nie zaniedbalam, ale zapuscilam sie w rejony miasta, gdzie jeszcze nigdy nie bylam. Przypadek zrzadzil, ze mialam tam sprawe do zalatwienia, a ze w drodze powrotnej mialam zamiar wpasc na Kiessee, wzielam ze soba aparat. Nad jeziorko w efekcie w ogole nie zawitalam, za to urzadzilam sobie wedrowke po polach. Ulica, na ktorej bylam, przeksztalca sie naturalnie w polna droge, na poczatku ktorej znajduja sie stajnie i wybiegi dla koni. Wlasciciele tych pieknych zwierzat wynajmuja dla nich miejsce, oplacaja pozywienie i w wolnych chwilach odwiedzaja swoich pupili, zeby je pielegnowac i brac na przejazdzki. Niestety, stajni nie moglam sfotografowac, bo z drogi sie nie dalo, a wlazic na cudza posesje nie chcialam, a nie bylo kogo spytac. Szlam wiec, jak droga prowadzila, coraz dalej w pola, wdychajac ten typowy zapach swiezo skoszonego siana, slomy zebranej w bele i konskiego nawozu, ktorym droga bogato byla upstrzona. Mowcie sobie, co chcecie, ale ja ten zapach lubie, moze jestem zboczona? ;)




Spotykalam wielu jezdzcow, ale zdjecia robilam tylko ich zadkom, bo glupio tak pstrykac obcych ludzi. Mijalam pola kukurydzy, wreszcie ujrzalam tylna strone wiatraka, ktory stoi w poblizu wiezy obserwacyjnej w Diemarden. Wreszcie dotarlam do miejsca, z ktorego widac bylo i wieze, a po obroceniu sie, mozna bylo zobaczyc wieze Bismarcka, a kawalek dalej przekaznikowa wieze telewizyjna.




Ptakow jak na lekarstwo, jedynie wrony grasowaly po rzyskach, a amatorzy lotow korzystali ze sprzyjajacej aury.



Miasto zostawialam coraz dalej za soba i wspinalam sie coraz wyzej na pagorek, zeby miec lepszy widok. Zanim jednak dotarlam na szczyt, natknelam sie na ogrodzone pole pelne slonecznikow.





Wciaz i znowu spotykalam na swojej drodze jezdzcow, joggerow i rowerzystow. Kiedy dotarlam gdzies do polowy wzgorza, w przyblizeniu moglam zobaczyc dom, w ktorym mieszka moja Najstarsza.




Wreszcie, ciezko spocona, bo temperatura zdazyla zrobic sie dosc wysoka, dotarlam na sam szczyt, gdzie sfocilam rozciagajace sie po horyzont sciernisko i skad niedaleko bylo do wiezy w Diemarden. W dole przed oczami rozciagala mi sie panorama miasta.




I to by bylo na tyle...





42 komentarze:

  1. Melodie do wędrówek przed siebie to mamy chyba podobne :) elaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A juz zwlaszcza w tak pieknych okolicznosciach przyrody... :)))

      Usuń
  2. Ooo na stałe mnie srajfon zalogował?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale materiał z tego zapuszczenia się w siną dal całkiem, całkiem pokaźny! Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam takie zapuszczanie, przy okazji odkrywam urocze zakatki miasta i jego okolic. :)))

      Usuń
  4. Pięknie się zapuściłaś że tak powiem :)))
    pozdrowienia Aniu!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale Ci zazdraszczam takich pienknych okoliczności przyrody :)))
    Dobrze, że je masz, zawsze możesz wybrać się na wędrowkę, odpocząć poprzez zmęczenie się i porobić mnóstwo fotek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mi sie spodobalo, ze znow wczoraj zapuscilam sie gdzie indziej. Teraz przy sprzyjajacych okolicznosciach bede sie zapuszczac czesciej. Nawet nie przypuszczalam, ze wszedzie tu dokola takie fajne zakamarki. :)))

      Usuń
  6. Konie są cudne... ale ja sie ich boje... przeraża mnie ich ogrom... kilka dni temu byłam w stadninie koni i udało mi sie wejść odwiedzić te zwierzęta, są po prostu przecudne... Gdy Pani czesała konia klacz miała ochotę bardziej mnie poznać i podeszła bliżej (box był otwarty) zesztywniałam.... zapytałam jak sie głaszcze to zwierze... i chyba tym samym zmniejszyłam swój lęk....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do kunia trzeba z respektem, bo niektore moga zrobic krzywde, ale na ogol to lagodne zwierzeta i maja takie aksamitne pyszczki. :)))

      Usuń
    2. Te konie które odwiedziłam służą w hipoterapii, jednak u mnie nie zmniejszyło to lęku w momencie gdy klacz wyszła z boxu. Następnym razem gdy przechodziłam tamtędy biegały po wybiegu i przypuszczam że ta klacz chyba mnie poznała bo podeszła do mnie... to było bardzo miłe... szkoda że nei mogłam pogłaskać bo ogrodzenie pod napięciem

      Usuń
    3. Konie do hipoterapii z natury musza byc lagodne, w koncu wspolpracuja z chorymi, czasem psychicznie, ludzmi. Sa specjalnie wyselekcjonowane.

      Usuń
  7. Też się lubię tak zapuszczać, tylko aparatu ze sobą nie taszczę :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pięknie się puściłaś ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Takie zapuszczenie się to dla Ciebie piękne widoki i spacer, a dla nas okazja zobaczenia miejsc w których mieszkasz.Mam nadzieje, że masz się już całkiem dobrze po operacji. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie ze i o malo co jest dobrze, rana dlugo mi sie paprala i nie chciala goic. Pewnie przez te nieludzkie upaly, ale juz prawie jestem fit. Jeszcze tydzien i bede mogla zaczac zyc calkiem normalnie. :)))

      Usuń
  10. ale dałaś czadu :) piękna wyprawa i bardzo długa. te słoneczniki stoją na granicy lata i jesieni i chciałabym żeby tak wytrwały nawet do listopada :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sloneczniki sa fascynujacymi roslinami, ich piekno jest nieporownywalne. Szkoda tylko, ze nie sa zwiastunnami wiosny, lubilabym je jeszcze bardziej. :)))

      Usuń
  11. A ja się zapußciłam w znaczeniu podstawowym:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co Ty, nie wierze! Po prostu niemozliwe! :)))

      Usuń
    2. Dobrze że nie wstompiłam. Byś się stała wierząca po tym spotkaniu:ppp

      Usuń
    3. Qrna, Rybenka, kawa wystygnela, ja wciaz przed drzwi wybiegalam i wygladalam, a Ty sobie przejechalas mimo. Foch! :)))

      Usuń
    4. Nie kcisusm ciem zapuszczeniem sfoim strachac :p

      Usuń
    5. Ja jezdem odwarzna i siem nie bojam! :ppp

      Usuń
    6. Akurat!
      Założyłabym swój moherowy beret i uciekłabys od raz :pp

      Usuń
    7. A ja czapkie bejsbolufkie, z daszkiem do tylu. I wzielabym na klate kazden beret, nawet moherowy. :)

      Usuń
  12. Niezła wycieczka. Lepiej się zapuścić niż puścić:) brakuje mi tu jeszcze jednego uczestnika wędrówek. Pewnie była niepocieszona, kiedy zostawiała w domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie moglam jej wziac ze soba, bo najpierw mialam sprawe do zalatwienia, a nie zostawilabym dziecka w aucie. Poza tym Zabcia jest jeszcze troche chora i slaba, a tego dnia byl spory upal. :)))

      Usuń
  13. Ciebie puscic w plener to to samo co nas rozpuscic tymi slonecznikami. Rozpusta na calego. :DDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co ja zrobie, kiedy natura dziala na mnie jak dopalacz jakis. Zaraz mnie lapy swedza, zeby pstrykac. :)))

      Usuń
  14. Myślałam, że zarosłaś na łydkach czy, co?
    Ja sie trochę zapuściłam pazureirowo...

    OdpowiedzUsuń
  15. A już myślałam, że zapuściłaś brodę i tłuste włosy z odrostami.

    OdpowiedzUsuń
  16. Miałam popsuty laptop,a w telefonie nie mam internetu.Spacer super widoki też.Ale chyba bez Kiry bo nie ma jej na zdjęciach.Ciekawe jak się psiutek czuje.U nas kukurydza cała wyschła na wiór.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Slabowite toto jeszcze i nie nadaje sie na dlugie spcery, a poza tym tego dnia musialam cos zalatwic przed spacerem, wiec jej ze soba nie bralam.
      Naszej kukurydzy pomogly okolicznosciowe deszcze, wiec jak widac jakos sie trzyma, zieloniutka i pelna kolb. :)

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.