Dlatego tez z wielka ulga, a nawet entuzjazmem powitalam chmury i lekkie ochlodzenie. Pogoda w sam raz na wycieczke rowerowa, tak bez celu, gdzie drogi zawioda i oczy poniosa. A zawiodly nas dosc daleko.
Najpierw klasycznie pojechalismy nad Kiessee, chwile posiedzielismy na lawce patrzac na uspokajajaca tafle jesziora, pluskajace sie w nim ptaki, zmieniajace sie prawie w oczach zabarwienie lisci drzew rosnacych przy brzegu, ten lekki przeblysk ochry w ich zieleni, jeszcze niewyrazny, ale juz widoczny. Stamtad ruszylismy nad kolejne jeziorko, Baggersee, mijajac po drodze calkiem wiosennie wygladajace kwitnace pola gorczycy (poprzetykane czyms fioletowym), pelne bzykania pszczol i nieslyszalnego lopotu skrzydelek motylich. A ten zapach...
Jednak bezposrednio nad jeziorko nie dotarlismy, bowiem do niego trzeba bylo skrecic, a mnie nagle zainteresowalo, dokad dalej prowadzi asfaltowa polna droga, ktora przyjechalismy. Maz juz zaczal lekko podmarudzac, ze nie wiadomo, gdzie nas zawiedzie ta droga, ze daleko, a mysmy mieli spora przerwe w pedalowaniu, ze go nogi juz bola i takie tam, na ktore nie zwrocilam wiekszej uwagi, bo on jest zawsze marudny. Popedalowalam dalej, ale czujnie sie ogladalam, czy jedzie za mna. Dalej niestety juz nie bylo tak wiosennie, pola przybraly wyglad typowo jesienny, albo przygotowane pod zasiew oziminy, albo zostawione na zimowy odpoczynek. Jeszcze tylko kukurydza prezy sie strzeliscie, obwieszona dojrzalymi kolbami, tworzaca malownicze korytarze po obu stronach drogi. Albo po jednej stronie. Gdzieniegdzie trwaja jeszcze jakies prace polowe, sygnalizowane z daleka chmura pylu.
Tu sie nawet pociag dla Lidki zaplatal. |
Takesmy se jechali tymi polami, owiewani przynoszaca ulge w spoceniu lekka bryza (he? bryza to tylko nad mozem chyba!), przerywana jedynie sporadycznymi gdaknieciami slubnego mojego, ktory musial, no musial wyrazac swoja dezaprobate, inaczej chyba by sie udusil. Ale jechal dzielnie za mna. Wreszcie dojechalismy do drogi, ktora jezdzily samochody, a ja rozpoznalam ja, bo tamtendy dojezdzam do wiochy, w ktorej gabinet ma moj dentysta. Dotarlismy do Niedernjesa i okazuje sie, ze tymi polami na skroty jest tam znacznie blizej niz samochodem po szosie. No ale raczej nadal bede do dentysty dojezdzac autem, bo siadac na fotelu z rozdziawiona geba pelna zadyszki - raczej nie przystoi. :) W prawo roztaczal sie widok na Obernjesa, zas kawalek dalej majaczyly w oddali drzewa rosnace przy szosie, ktora tam dojezdzam na dentystyczne tortury.
Nawigacja w telefonie pokazala mi, ze dalej nie ma co sie zapuszczac, bo mozemy dojechac jedynie do bardzo ruchliwej drogi, gdzie co prawda jest wypasiona rownolegla sciezka rowerowa, ale komu by sie chcialo jechac w halasie i watpliwym zapachu spalin, zawrocilismy wiec i postanowilismy wracac ta sama droga. Fotografujac motyla na drzewie, zorientowalam sie, ze to polna jablon i zaraz spontanicznie wpadlo mi do glowy, zeby nazbierac sobie zdrowych i niepryskanych jabluszek i zrobic z nich ciasto na urodziny corki, ktore tym razem wyprawiala u mnie, bo jest w trakcie przeprowadzki. Jablka byly malenkie, wiec sporo czasu zabralo nam ich obranie, ale zdazylismy na czas i bardzo gosciom smakowalo.
Dobrze, ze pojechalismy na te wycieczke, bo juz nastepnego dnia niebo przez caly dzien plakalo, a temperatura spadla tak drastycznie, ze z lezka w oku wspominalam niedawne upaly. Chyba sama nie wiem, czego chce i trudno mi dogodzic. No ale czy nie mogloby byc tak po srodku? To nie, albo mozna sie usmazyc, albo od razu zamarznac.
Jak zwykle pieknie, tylko gdzie biedronka dla mnie???? Takiego zóltego, czy zielonego to ja bym prosila wiecej, bo u mnie wszystko na durch wypalone i juz nie mam pewnosci, czy przypadkiem na czarny lad nas nie przenioslo. Ale nie tylko u Ciebie pogoda nie moze sie zdecydowac. W moim grajdolku z 43º-42º spadlo w dwa dni do 21º i po zdychaniu z upalu klapalam zebami, a dzis znowu wlazlo do 32º - rozpuknac sie mozna :(. (Leciwa)
OdpowiedzUsuńBiedronek nie stwierdzono, wiec albo polecialy do cieplych krajow (:)) albo poumieraly na smierc. U nas dzisiaj rano 15° i chyba juz lato nie wroci.
UsuńW ogole klimat sie zmienia i brak w nim takich plynnych okresow przejsciowych, albo jest Sahara, albo Spitzbergen. ;)
Hehehe! U mnie w nocy spada prawie do zera. :))) Spi sie fajnie, nawet okna nie trzeba otwierac, wystarczy lufcik troche odkrecic w suficie :)) i tesknic za babcina pierzyną.
UsuńTez sie roweruje jeszcze, wieczorem jest super: ani zimno, ani goraco a niebo ciemnoniebieskie, a klony zolte, a jarzebiny czerwone, a zapach lasu sie czuje grzybowo. Ja to mam tez wiecej spaceru na rowerze niz roweru w spacerze. Po lecie osiagam srednia predkosc 17km/h co wydaje mi sie szczytem osiagniec tego lata. Ja niestety jezdze asfaltem przy duzych drogach ale tam 3 auto/dzien i z obu stron sciezki las lub jezioro.
Musztarda ladnie kwitnie na zolto u Ciebie. Mnie tylko motylki czasem sie ukaza a "armia czerwona" biedronek uratowala mi drzewko od mszyc w tym roku i odfrunela do nieba... po kawalek chleba, zapewne.
No nie, psa w deszcz sie nie wypuszcza...
Nie musisz sie chwalic, Echo, tymi arktycznymi temperaturami, to przeciez u Was normalne letnie upaly, tak okolo zera. :)))
UsuńZ Placzkiem nie da sie na rowerze, bo juz jest starszawy i bieganie by mu nie sluzylo, trza sie przemieszczac piechota. Dzisiaj zrobilismy razem blisko 6km, a synus nawet lapecki zamoczyl.
Piękna żółć na początku! Oczy same się do niej śmieją:)
OdpowiedzUsuńDużo szczęścia dla Córki!
Bukzaplac za zyczenia. ♥
UsuńTa zolc przypomina pola kwitnacego rzepaku, a mnie sie teskni do wiosny.
Nastepna piekna wycieczka rowerowa i tak duzo wrazen. Zdjecia pierwsze w kolorze zoltej radosci, a te pozno-jesienne smutne, ta czesc drogi z kukurydza z obu stron to mi nawet przypomina jakis horror. Teresa
OdpowiedzUsuńChyba byl taki film Dzieci kukurydzy. No teraz dalas mi powod, zeby sie bac obok kukurydzy przejezdzac. :)))
UsuńDzieki ze mi tytul przypomnialas, wlasnie 'Dzieci kukurydzy'. Mowisz bedziesz sie bala, ja tez bym sie bala. Teresa
UsuńNo bo jak takie psychopatyczne dzieci mi z tej kukurydzy wyskocza, to ani maz, ani Placzek by nie pomogli. Moj koniec bylby przesadzony. :)))
UsuńDokladnie, mialam Cie najpierw pocieszyc ze maz albo Placzek uratuja ale szybko zrozumialam ze nic z tego. Teresa
UsuńTa kukurydza mnie przesladuje, wlasnie wrocilam ze spaceru z Placzkiem, a tam... no zgadnij... kukurydza! :)))
UsuńNo ale juz wiemy ze z Placzkiem jestes bezpieczna, kukurydza niestraszna.
UsuńTeresa
Pojutrze bedzie o kukurydzy i wszystkim, co z tym zwiazane, a nawet o... Tobie. ;)
UsuńWszystkiego najlepszego dla Córci.Miłej niedzieli.
OdpowiedzUsuńDziekujemy, wzajemnie, Halutka! :))
UsuńNo mogloby byc tak posrodku ;) Z tom pogodom ;)
OdpowiedzUsuńWycieczka fajna, pozyteczna dla zdrowia, jablka i goscie zadowoleni - przedsiebiorcza Kobita z Ciebie :)
Nigdy nie widzialam kwitnacej gorczycy - dzieki wielkie za zdjecia :)
Pewnie nieraz widzialas, bo to w koncu popularna roslina, ale nie wiedzialas, ze to akurat gorczyca. Ja tez musialam poszukac w guglach, bo nie wiedzialam, co tak kwitnie o tej porze roku. :)
Usuńteż mam wrażeie że sama nie wiem co chcę... nie pasuje mi upał i palące słońce ... ale deszcz też nie wpienia...
OdpowiedzUsuńno i jak tu żyć? ;)))
miłego dnia kochana :******
Ja wczoraj przesiedzialam zamknieta w domu, w zwislym humorze, bo mam Placzka na weekend, a tu klops z pogoda. Wychodzimy tylko na szybkie siusiu i koniec.
UsuńDzis jednak juz nie pada, wiec gdzies sie pojdzie psa wybiegac. :)
Córce spóźnione ale ciepłe życzenia przekaż. Od Ciebie do nas przylazła zła pogoda :) siąpi i zimno a gdzie słońce i ciepło, no gdzie siem pytam? :)Zdjęcia super i kolory wiosenno jesienne bardzo mi się podobają. :)
OdpowiedzUsuńMama dzisiaj rano mowila mi, ze jest tylko 12°, a dwa dni temu z domu nie wychodzila przez upal. Takie nagle przeskoki temperatury to horror.
UsuńDziekuje w imieniu corki. :)
I właśnie taka wycieczka jest sposobem na smutki. Pola gorczycy prześliczne. W ogóle masz piękne okolice wokół miasta.
OdpowiedzUsuńTak, okolice mam wymarzone, czasem tylko nie moge podjechac na jakies wzniesienie na rowerze, bo mi miesni nie wystarcza. Wtedy podchodze na piechote. :)))
UsuńU nas też nie da się wszędzie wjechać. Często są dosyć strome pagórki i podjazdy trzeba zaliczać pieszo. Wynagradzają to widoki:)
UsuńOoo, to nie jestem osamotniona w brakach kondycyjnych. ;)
UsuńPanterko,napisze do Ciebie kilka zdan na @.Nie jest łatwo....
OdpowiedzUsuńPrzytulam Cię przyjmij kondolencje spóźnione......
:*
Oesu, cos nie tak?
UsuńDziekuje, Owocku. :*
nie no...tragedii nie ma ,mail wysłany
UsuńOdpowiedziany. :)
UsuńAniu córcia zmieniła szablon bloga, sprawdź czy teraz lepiej. Nie dało się zmienić czcionki. :)
OdpowiedzUsuńNooo, znacznie lepiej, przynajmniej cos widze. :)))
UsuńU nas już od kilkunastu dni noce są bardzo chłodne, max. 10 stopni, a w ciągu dnia długo były upały po 28-29 stopni. Dziś po raz pierwszy poniżej 20 stopni w ciągu dnia. Temperatura dobra na rower, ale słaba już na krótki rękawek. Ale na rower i tak się jeszcze dziś wybieram. :) Bo na szczęście nie pada.
OdpowiedzUsuńFajne są takie wyprawy, kiedy można i pokonać jakąś trasę i coś zobaczyć po drodze. :)
Zwlaszcza, ze okolice mamy naprawde urocze, a drogi rowerowe bardzo wygodne. :)
UsuńPoszłam ja rano z Luną na spacer nie tak długi jak zwykle bo Luna ma boleriozę i bierze antyboityk.Wetka kazała jej nie przemęczać.I wróciłyśmy mokre całe.A Twoja wycieczka cudna.Trudno było doszukać się pociągu ale się doszukałam.
OdpowiedzUsuńCzyli nasza sobotnia ulewa dzisiaj pojawila sie u Was, prawie zawsze tak jest. Kiedy wczesniej dzwonilam do rodzicow, tato pytal, jaka u nas pogoda, zeby wiedziec, jaka u nich bedzie za 1-3 dni. :))
UsuńMasz sokoli wzrok. ;)
No ja to jestem z tych cieplolubnych, kocham upaly i temperature 30+. Z mezem tez jezdze regularnie na wycieczki mamy zaliczone zamki i grody w promieniu ok. 100km od Pragi(a jest ich naprawde duzo). Niestety jezdzimy samochodem, bo dla mojego J.przejechanie 80 km to "bulka z maslem", a dla mnie to dystans nie do pokonania. Kiedys mnie namawial, ale po tym, jak zostawilam rower w rowie i wrocilam po niego samochodem stracil chec na wspolne rowerowe wycieczki. Ciesz sie, ze Twoj maz tylko troche marudzi i jedzie dalej. Podziwiam Wasza kondycje. Bozena z Pragi.
OdpowiedzUsuńNo nie, 80 km to dla mnie dystans na 4 dni. :)) A w dodatku tam u Was sa galante gorki, wiec pewnie potrzebowalabym wiecej czasu, bo pod gorki musialabym rower piechota wprowadzac. Wlasnie dlatego, ze z kondycja krucho, a papierochowe pluca nie wentyluja dostatecznie. :( Po prostym to jeszcze jakos idzie, bo nawet jak jest z gorki, to jade na hamulcu, bo boje sie rozpedzac. Taka ze mnie kolarka.
UsuńU Ciebie zolto a u mnie szaro :) Wlasnie nadchodzi ulewa i sztormik malutki! I jakos pasuje mi do nastroju :)
OdpowiedzUsuńTaka jest Szkocja. Za to widoki rekompensuja pogode, przepiekny kraj.
UsuńPrzywilejem mieszkania na przedmiesciach duzych miast jest to, ze wsiadasz na rower i juz prawie, prawie jestes na wsi. Urokliwie jest w Twoich okolicach Aniu i faktycznie widoki wiosenno - jesienne.
OdpowiedzUsuńWszystkiego naj dla Corci:)
Za wyjatkiem pierwszych kilku miesiecy, zawsze mieszkalam w Getyndze na skraju miasta, najpierw na polnocno-zachodnim, obecnie na poludniowo-wschodnim. Ale stad mam do srodmiescia 2-3 minuty samochodem - takie to duze miasto. :)))
Usuń